Indeks becikowy
Najważniejszym czynnikiem, który będzie kształtował zachowanie rynków finansowych, a więc i wysokość naszych zysków (bądź strat) z oszczędności, jest ryzyko polityczne związane z rządem mniejszościowym PiS. Rząd za każdym razem będzie musiał uzyskać poparcie partii radykalnych i nie nastawionych prorynkowo (LPR czy Samoobrona). Należy się więc liczyć ze scenariuszem, według którego wzrosną wydatki rządowe związane z opieką społeczną (becikowe, ubezpieczenie dla bezrobotnych itp.). Będzie to oznaczać zwiększenie wydatków rządowych w ogóle, co utrudni obniżenie deficytu budżetowego. Co prawda, przedstawiciele nowego gabinetu nie mówią o zmniejszeniu deficytu budżetowego, ale o utrzymaniu go na stałym poziomie 30 mld zł. Oznacza to, że w sytuacji gdy dochodzi do znacznego wzrostu gospodarczego, deficyt jest faktycznie niższy. Przy niskim wzroście będzie oczywiście odwrotnie. W pierwszym wypadku rząd ma więcej pieniędzy do rozdysponowania niż w drugim. Z kolei kiedy wzrost gospodarczy jest niski, przy stałym deficycie budżetowym rząd dysponuje małym kapitałem i musi pożyczać pieniądze z rynku, emitując obligacje i bony skarbowe. Podwyższa się się wówczas ich oprocentowanie, doprowadzając do napływu zagranicznego kapitału krótkoterminowego, który z kolei umacnia złotego. Wiele wskazuje na to, że w 2006 r. wzrost gospodarczy nie będzie wysoki. Wyniesie najprawdopodobniej 3,6-4 proc., a będzie to efekt zmniejszonych wpływów do budżetu i zwiększonych wydatków na opiekę społeczną. Rząd będzie się więc zadłużać.
Kolejnym czynnikiem kształtującym sytuację na rynku będzie polityka monetarna, a w szczególności poziom stóp procentowych jako odpowiedź na możliwe pojawienie się inflacji. Obecnie utrzymuje się niska inflacja i tak też powinno być co najmniej do końca przyszłego roku. NBP nie pozostaje więc nic innego, jak utrzymać obecne stopy procentowe.
Zachowanie inwestorów będzie oczywiście uzależnione od sytuacji politycznej w kraju, ale być może w mniejszym niż dotychczas stopniu. Jest ku temu kilka powodów. Po pierwsze, będzie kontynuowany proces italianizacji gospodarki, więc wszelkie złe informacje napływające ze sfery polityki nie będą znacząco wpływały na sytuację rynkową przedsiębiorców. Wiele zachowań będzie jednak skutkiem reakcji na posunięcia inwestorów na rynkach zagranicznych. Krajowy rynek finansowy będzie podążać śladem USA, bo większość inwestorów zagranicznych lokuje (lub przestaje lokować) tam większość swoich pieniędzy.
Dysponując "wolnymi" pieniędzmi - zarówno 10 tys. zł, jak i milionem złotych - należy przede wszystkim spłacić wszelkie zobowiązania. Jest to ważne z psychologicznego punktu widzenia: inwestycja nie będzie się wiązać z nazbyt poważnymi wyrzeczeniami.
10 tys. zł
dać w zarządzanie i czekać
To zbyt mała kwota, by można było zainwestować w działalność biznesową czy choćby samodzielnie obracać nią na rynku finansowym. 10 tys. zł należy raczej ulokować na koncie lub powierzyć w zarządzanie specjalistom, najlepiej funduszom inwestycyjnym. Można, oczywiście, w inny sposób ostrożnie zainwestować, jak choćby w zakup obligacji skarbowych czy inne bezpieczne instrumenty finansowe.
Osoby, które lubią ryzykować, mogą zainwestować na giełdzie na własną rękę. Należy jednak pamiętać, że ta forma inwestycji będzie wymagała monitorowania rynku, interpretowania sytuacji w spółkach i ich otoczeniu i dokonywania odpowiednich decyzji we właściwym czasie. Należy liczyć się z tym, że inwestycja w wysokości zbliżonej do 10 tys. zł nie przyniesie krociowych zysków.
100 tys. zł
poszaleć, ale z głową
To już jest kwota, która pozwala na poważne inwestycje, szczególnie, jeśli nie mamy innych znaczących bieżących zobowiązań. Osoba, która podejmie ryzyko, może stworzyć na przykład portfel, który będzie się składać w 20 proc. z papierów skarbowych, a pozostałe 80 proc. zainwestować w akcje. Pieniądze można też powierzyć w zarządzanie funduszowi inwestycyjnemu o podwyższonym poziomie ryzyka. Najlepiej wybrać takie opcje, w których stopy zwrotu się zrównoważą i ewentualnie zniwelują straty osiągane na jednym z walorów.
Osoby, które nie mają pilnych bieżących wydatków, mogą przeznaczyć swoje pieniądze na zakup działki budowlanej lub najlepiej działki rolnej, którą z czasem można przekształcić na usługową bądź budowlaną. Trzeba jednak pamiętać, że inwestycje w nieruchomości są uzależnione od trzech czynników: lokalizacji, lokalizacji i jeszcze raz lokalizacji. Pieniądze mogą oczywiście zostać zainwestowane na przykład w zakup dzieł sztuki, kolekcji numizmatycznych itp. Ale tu potrzebna jest duża wiedza lub bardzo dobrzy doradcy.
1 mln zł
dywersyfikować
To kwota, która pozwala na dokonanie różnorodnych inwestycji w każdym z obszarów inwestycyjnych. W każdym wypadku wskazane lub wręcz konieczne jest skorzystanie z usług profesjonalnego doradcy inwestycyjnego. Wykwalifikowana osoba pomoże dokładnie określić nasze skłonności do ryzyka i na tej podstawie zbudować właściwy dla nas portfel inwestycyjny. Przy tak dużych pieniądzach ważna jest dywersyfikacja ryzyka przez dokonanie różnych inwestycji. Idealny portfel w tym wypadku może składać się w 20 proc. z obligacji skarbowych, 30 proc. - z jednostek funduszu stabilnego wzrostu, a pozostałych 50 proc.
- z akcji. Warto też rozważyć inwestycję w działalność deweloperską.
Nie jest złym rozwiązaniem budowanie portfela akcji małych i średnich przedsiębiorstw notowanych na giełdzie. Będzie to zgodne ze współczesnym trendem, który zakłada, że sektor MSP będzie się rozwijał i notował dobre wyniki. Jest to jednak inwestycja dla cierpliwych, czyli tych, którzy są gotowi czekać co najmniej trzy lata.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.