Trójkąt Marcinkiewiczowski jest w teorii i praktyce ekonomii odpowiednikiem trójkąta bermudzkiego
Warto przed zadaniem pytania, czy nas na to stać, odpowiedzieć sobie na pytanie, czy możemy sobie pozwolić na to, żeby nas stać nie było" - zapytał dramatycznie w swym expose premier Kazimierz Marcinkiewicz. Najbardziej bowiem - głosi pierwsze prawo Marcinkiewicza - stać nas na to, na co najbardziej nas nie stać, żeby nas nie było stać. W celu pozyskania tego czegoś musimy tylko w to mocno uwierzyć, zamknąć oczy i po prostu szybko wydawać więcej pieniędzy, niż mamy, a potem jeszcze szybciej wydawać jeszcze więcej pieniędzy, niż mamy. W ten sposób rząd Marcinkiewicza tylko jednego, historycznego dnia - czyli we wtorek 29 listopada 2005 r. - wydał prawie miliard naszych złotych, których nie ma; wydał je między innymi na paliwo rolnicze (450 mln zł), becikowe (160 mln zł), wydłużenie urlopów macierzyńskich (127 mln zł) i dożywianie dzieci (250 mln zł). "Premier odkrył pewną wspaniałą prawidłowość: im więcej wydajemy pieniędzy, tym więcej ich mamy, a zatem więcej możemy ich wydać" - ustalił Michał Zieliński w artykule "Budżet Muenchhausena", a to jego epokowe odkrycie pozwala sformułować drugie prawo Marcinkiewicza, które powiada, że na im mniej rzeczy nas nie stać, na które nas nie stać, żeby nas nie było stać, na tym więcej rzeczy nas stać. Dwa pierwsze prawa Marcinkiewicza byłyby jednak niewiele warte bez korony, którą jest trzecie prawo Marcinkiewicza, głoszące, że stać nas na wszystko, na co nas nie stać, żeby nas nie było stać.
Prawa Marcinkiewicza, kompletnie zawodzące na gruncie ekonomii, znakomicie sprawdzają się na gruncie metaekonomii. Wiara potrafi bowiem czynić cuda - przenosić góry, wznosić radiostacje i wynosić ludzi, czego dowodem sukces Radia Maryja oraz eksplozja politycznych wpływów ojca Tadeusza Rydzyka (vide: "Prymas Rydzyk", "Toruńskie okopy św. Trójcy"). I to właśnie cudotwórcza metaekonomia premiera Marcinkiewicza i ojca dyrektora sprawi, że wnet wszystkie polskie noworodki przejdą na becikowe, dzieci starsze - na dożywianie, ich matki - najpierw na zasiłki macierzyńskie, a później wychowawcze, rolnicy - na dopłaty unijne i paliwowe, górnicy zaś, a w ślad za nimi pozostali Polacy, będą przechodzili na emeryturę już po 25 latach pracy, czyli w wieku 45-50 lat, a potem wiek ten będzie sukcesywnie obniżany, tak aby najpóźniej w 2016 r., w 25. rocznicę powstania Radia Maryja, każdy Polak bezpośrednio po ukończeniu szkoły (w zależności od życzenia - średniej lub wyższej) mógł od razu przejść na emeryturę, rentę, urlop macierzyński, a w najgorszym wypadku - na dożywotni zasiłek dla bezrobotnych.
Niestety, metaekonomia ma tyle wspólnego z ekonomią, ile metafizyka z fizyką, a to oznacza, że rachunki za metaekonomiczne eksperymenty rządu Marcinkiewicza jeszcze przez wiele lat będziemy dostawać co roku do domów - podobnie jak wciąż dostajemy rachunki za zadłużenie Polski przez Gierka i pozostałych kacyków PRL oraz premierów III Rzeczypospolitej. Gdy będziemy płacić pierwsze z rachunków Marcinkiewicza, może wreszcie zrozumiemy, że trzy prawa Marcinkiewicza to nic innego jak trzy dziury wyznaczające trójkąt Marcinkiewiczowski, będący w teorii i praktyce ekonomii odpowiednikiem trójkąta bermudzkiego, w którym już zaczynają przepadać pieniądze najbardziej pracowitych i przedsiębiorczych Polaków i w którym razem z nimi może w końcu przepaść nasza cała, coraz silniejsza - siłą gospodarki - Polska.
A co będzie - zapytał dramatycznie przed piętnastu laty Stefan Kisielewski, Kisiel - "gdy Polska po reformie stanie się krajem gospodarki rynkowej, ale gospodarki biednej? Jak odegra wówczas swą historyczną rolę między dwoma przekształcającymi się mocarstwami, gdzie przyszło jej mieszkać, między Odrą a Bugiem? I komu będzie wówczas potrzebna? Poza samą sobą oczywiście". Może więc jednak nie powinniśmy sobie (ani premierowi Marcinkiewiczowi) pozwalać na to, żeby było nas stać na to, na co nas nie stać?
Prawa Marcinkiewicza, kompletnie zawodzące na gruncie ekonomii, znakomicie sprawdzają się na gruncie metaekonomii. Wiara potrafi bowiem czynić cuda - przenosić góry, wznosić radiostacje i wynosić ludzi, czego dowodem sukces Radia Maryja oraz eksplozja politycznych wpływów ojca Tadeusza Rydzyka (vide: "Prymas Rydzyk", "Toruńskie okopy św. Trójcy"). I to właśnie cudotwórcza metaekonomia premiera Marcinkiewicza i ojca dyrektora sprawi, że wnet wszystkie polskie noworodki przejdą na becikowe, dzieci starsze - na dożywianie, ich matki - najpierw na zasiłki macierzyńskie, a później wychowawcze, rolnicy - na dopłaty unijne i paliwowe, górnicy zaś, a w ślad za nimi pozostali Polacy, będą przechodzili na emeryturę już po 25 latach pracy, czyli w wieku 45-50 lat, a potem wiek ten będzie sukcesywnie obniżany, tak aby najpóźniej w 2016 r., w 25. rocznicę powstania Radia Maryja, każdy Polak bezpośrednio po ukończeniu szkoły (w zależności od życzenia - średniej lub wyższej) mógł od razu przejść na emeryturę, rentę, urlop macierzyński, a w najgorszym wypadku - na dożywotni zasiłek dla bezrobotnych.
Niestety, metaekonomia ma tyle wspólnego z ekonomią, ile metafizyka z fizyką, a to oznacza, że rachunki za metaekonomiczne eksperymenty rządu Marcinkiewicza jeszcze przez wiele lat będziemy dostawać co roku do domów - podobnie jak wciąż dostajemy rachunki za zadłużenie Polski przez Gierka i pozostałych kacyków PRL oraz premierów III Rzeczypospolitej. Gdy będziemy płacić pierwsze z rachunków Marcinkiewicza, może wreszcie zrozumiemy, że trzy prawa Marcinkiewicza to nic innego jak trzy dziury wyznaczające trójkąt Marcinkiewiczowski, będący w teorii i praktyce ekonomii odpowiednikiem trójkąta bermudzkiego, w którym już zaczynają przepadać pieniądze najbardziej pracowitych i przedsiębiorczych Polaków i w którym razem z nimi może w końcu przepaść nasza cała, coraz silniejsza - siłą gospodarki - Polska.
A co będzie - zapytał dramatycznie przed piętnastu laty Stefan Kisielewski, Kisiel - "gdy Polska po reformie stanie się krajem gospodarki rynkowej, ale gospodarki biednej? Jak odegra wówczas swą historyczną rolę między dwoma przekształcającymi się mocarstwami, gdzie przyszło jej mieszkać, między Odrą a Bugiem? I komu będzie wówczas potrzebna? Poza samą sobą oczywiście". Może więc jednak nie powinniśmy sobie (ani premierowi Marcinkiewiczowi) pozwalać na to, żeby było nas stać na to, na co nas nie stać?
Więcej możesz przeczytać w 49/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.