Handel narządami wychodzi z podziemia
Należy zalegalizować sprzedaż narządów do przeszczepów i powołać agencję regulującą rynek oraz stworzyć cennik, zgodnie z którym za nerkę płaciłoby się około 40 tys. dolarów" - oświadczyli przed kilkoma dniami Eli Friedman, nefrolog ze State University of New York, i Amy Friedman, transplantolog z Yale University. Powołanie takich instytucji jest rozważane w USA i Wielkiej Brytanii. W Iranie stworzono agendę rządową, która rejestruje i bada osoby chcące odpłatnie oddać jedną nerkę. Cena tak pozyskanego narządu wynosi około 2,5 tys. dolarów. Oficjalne przeszczepienie kupionej nerki możliwe jest także w Egipcie i Indiach.
Legalizacja płatnych przeszczepów - chodzi głównie o sprzedaż nerek - ma coraz więcej zwolenników, bo to jedyny sposób opanowania wciąż rozwijającego się czarnego rynku w transplantologii. Tylko w ten sposób można też zadbać o zdrowie dawcy. Handel narządami wcale nie zdarza się sporadycznie, jak przekonują niektórzy transplantolodzy. Na Ukrainie i w Mołdawii trzy lata temu oferowano 2,5 tys. euro za nerkę. W Chinach i na Filipinach powstają kliniki, do których na przeszczepy przyjeżdżają Japończycy, Koreańczycy i Amerykanie pochodzenia azjatyckiego. Wielu chętnych jest werbowanych w Madrasie, gdzie są wioski, w których kto mógł, sprzedał nerkę. Nieoficjalnie handluje się narządami nawet w Stanach Zjednoczonych, i to niemal w majestacie prawa.
Krzyżowanie przeszczepów
W USA dopuszcza się tzw. dawstwo altruistyczne, czyli dar od osoby nie spokrewnionej z chorym. Osoba zgłaszająca chęć oddania własnego narządu musi tylko przejść badania psychiatryczne wykluczające niepoczytalność. W ten sposób, dzięki altruistom, przeprowadza się w USA co drugi przeszczep nerki. Lekarze nie mają jednak wątpliwości, że część dawców nie kieruje się wyłącznie miłosierdziem, lecz nieoficjalnie, poza salą operacyjną, przyjmuje pieniądze. Przepisy podobne do amerykańskich mają być wprowadzone również w Unii Europejskiej. I tu rozważa się legalizację handlu narządami. Sondaż w Wielkiej Brytanii wykazał, że tylko jedna na pięć osób jest gotowa oddać narząd bezinteresownie. Chętnych byłoby jednak trzykrotnie więcej, gdyby otrzymali zapłatę. Również oczekujący na przeszczep pacjenci przyznają, że woleliby płacić oficjalnie, a nie pod stołem lub na czarnym rynku.
Aby ułatwić przeprowadzanie przeszczepów, w Korei i USA w transplantologii stosowana jest zasada: "Pomogę ci, jeśli ty mi pomożesz". Przed kilkoma dniami w Illinois spotkały się dwa małżeństwa (Alfreda i Francisco Torresowie oraz Carl i Paulette Chandlerowie), w każdym jedna osoba potrzebowała natychmiastowej transplantacji nerki. Kłopot w tym, że współmałżonek nie mógł być dawcą. Lekarze z Illinois Medical Center przebadali te dwie pary i wykonali tzw. krzyżowy przeszczep, polegający na oddaniu narządu nie spokrewnionej osobie. Zdaniem dr. Enrico Benedettiego, szefa oddziału transplantologii w Illinois Medical Center, krzyżowy przeszczep jest przyszłością medycyny.
Narządy od żywych dawców lepiej się przyjmują niż te ze zwłok. Z badań dr. Lawrence'a G. Hunsickera z University of Iowa wynika również, że ryzyko śmierci dawcy narządu wynosi 0,003-0,1 proc., czyli jest aż osiem razy mniejsze niż ryzyko śmierci każdego z nas w wypadku samochodowym! Coraz lepsza jest diagnostyka przed zabiegiem: wykrywanie przeciwciał, które powodują odrzut narządu, minimalizuje ryzyko nieudanego przeszczepu. Pięć lat po operacji pracuje 65 proc. nerek pobranych od zmarłych i aż 80 proc. pobranych od osób żywych. Warto byłoby rozważyć, czy wzorem innych krajów dawstwo altruistyczne nie powinno zostać zalegalizowane również w Polsce.
- Przeszczepy rodzinne to klęska naszej transplantologii - mówi prof. Piotr Kaliciński, transplantolog z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W Japonii przeszczepy rodzinne stanowią 80 proc. transplantacji, w krajach skandynawskich - 40 proc., a w Polsce - 0,7 proc.! Oznacza to, że tylko 40 osób rocznie decyduje się oddać najbliższej osobie nerkę lub fragment wątroby. Chętnych byłoby znacznie więcej, gdyby można było przeszczepiać narządy pozyskiwane od dawców nie spokrewnionych z biorcą. Byłoby ich jeszcze więcej, gdyby zalegalizowano handel narządami. W Polsce wykonuje się jedynie 10 przeszczepów na milion mieszkańców, czterokrotnie mniej niż w UE. Dzieje się tak nie tylko z powodu braku pieniędzy, ale przede wszystkim z powodu trudności z pozyskaniem dawców.
Z powodu braku dawców na przeszczep nerki czeka się w Polsce ponad dwa lata, mimo to tylko nieliczni specjaliści dopuszczają możliwość jakiejkolwiek odpłatności za narządy. - Nie wolno płacić za pobrane narządy - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii. - Nie wyobrażam sobie, by powstała u nas agencja rejestrująca dawców i płacąca im - dodaje minister zdrowia Zbigniew Religa. Obowiązująca od stycznia 2006 r. nowa ustawa transplantacyjna odrzuca nawet możliwość tzw. dawstwa altruistycznego. I zaostrza kary za handel narządami: "kto nabywa lub zbywa cudzą komórkę, tkankę lub narząd, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech", jeśli zaś taki handel jest stałym źródłem dochodu, kara jest nie mniejsza niż pięć lat.
Fikcją jest nawet przeszczep od osoby związanej z biorcą emocjonalnie, ale nie spokrewnionej, na co już zezwala prawo. Sąd rodzinny wyraża zgodę tylko w wypadku konkubinatów lub kuzynostwa. Nie ma mowy, by przyjaciel oddał nerkę przyjacielowi. Nawet gdy sąd wyjątkowo się zgodził, by chłopiec otrzymał nerkę od zaprzyjaźnionego z rodziną mężczyzny, w Centrum Zdrowia Dziecka tak długo przeciągano decyzję o zabiegu, aż znalazł się narząd od zmarłego. Trudno się dziwić, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach, rozwija się nielegalny rynek dawców narządów.
Sprzedam nerkę zdecydowanie
Pod hasłem: "Sprzedam nerkę zdecydowanie", w Internecie można znaleźć setki ogłoszeń i nikogo nie odstrasza groźba 5 tys. zł grzywny za ich umieszczenie. Powstała też pierwsza strona internetowa, na której fikcyjna fundacja zamieściła formularz dla osób chcących sprzedać nerkę. Wymagane informacje to grupa krwi, kraj pochodzenia i waluta, w jakiej chce się odebrać zapłatę. Krzysztof Pijarowski, przewodniczący stowarzyszenia życie po Przeszczepie (jest po transplantacji wątroby) złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, lecz ślimaczące się śledztwo nikogo nie zniechęca. Polscy transplantolodzy uspokajają, że nielegalny przeszczep jest u nas niemożliwy, bo w takiej operacji musi brać udział kilka ośrodków. Jak jednak wynika z rozmów z osobami dającymi ogłoszenia o sprzedaży narządów, badania zgodności genetycznej można za 1,5 tys. zł wykonać legalnie w polskim szpitalu, a potem wyjechać do zachodniej kliniki.
Czarny rynek staje się najpewniejszą drogą do zdobycia narządu. Niepowodzeniem zakończyła się akcja "Nie zabieraj swoich narządów do nieba". Apelowanie do uczuć i sumienia okazało się bezskuteczne. Może więc warto przestać chować głowę w piasek i porozmawiać o odpłatności za narządy.
Legalizacja płatnych przeszczepów - chodzi głównie o sprzedaż nerek - ma coraz więcej zwolenników, bo to jedyny sposób opanowania wciąż rozwijającego się czarnego rynku w transplantologii. Tylko w ten sposób można też zadbać o zdrowie dawcy. Handel narządami wcale nie zdarza się sporadycznie, jak przekonują niektórzy transplantolodzy. Na Ukrainie i w Mołdawii trzy lata temu oferowano 2,5 tys. euro za nerkę. W Chinach i na Filipinach powstają kliniki, do których na przeszczepy przyjeżdżają Japończycy, Koreańczycy i Amerykanie pochodzenia azjatyckiego. Wielu chętnych jest werbowanych w Madrasie, gdzie są wioski, w których kto mógł, sprzedał nerkę. Nieoficjalnie handluje się narządami nawet w Stanach Zjednoczonych, i to niemal w majestacie prawa.
Krzyżowanie przeszczepów
W USA dopuszcza się tzw. dawstwo altruistyczne, czyli dar od osoby nie spokrewnionej z chorym. Osoba zgłaszająca chęć oddania własnego narządu musi tylko przejść badania psychiatryczne wykluczające niepoczytalność. W ten sposób, dzięki altruistom, przeprowadza się w USA co drugi przeszczep nerki. Lekarze nie mają jednak wątpliwości, że część dawców nie kieruje się wyłącznie miłosierdziem, lecz nieoficjalnie, poza salą operacyjną, przyjmuje pieniądze. Przepisy podobne do amerykańskich mają być wprowadzone również w Unii Europejskiej. I tu rozważa się legalizację handlu narządami. Sondaż w Wielkiej Brytanii wykazał, że tylko jedna na pięć osób jest gotowa oddać narząd bezinteresownie. Chętnych byłoby jednak trzykrotnie więcej, gdyby otrzymali zapłatę. Również oczekujący na przeszczep pacjenci przyznają, że woleliby płacić oficjalnie, a nie pod stołem lub na czarnym rynku.
Aby ułatwić przeprowadzanie przeszczepów, w Korei i USA w transplantologii stosowana jest zasada: "Pomogę ci, jeśli ty mi pomożesz". Przed kilkoma dniami w Illinois spotkały się dwa małżeństwa (Alfreda i Francisco Torresowie oraz Carl i Paulette Chandlerowie), w każdym jedna osoba potrzebowała natychmiastowej transplantacji nerki. Kłopot w tym, że współmałżonek nie mógł być dawcą. Lekarze z Illinois Medical Center przebadali te dwie pary i wykonali tzw. krzyżowy przeszczep, polegający na oddaniu narządu nie spokrewnionej osobie. Zdaniem dr. Enrico Benedettiego, szefa oddziału transplantologii w Illinois Medical Center, krzyżowy przeszczep jest przyszłością medycyny.
Narządy od żywych dawców lepiej się przyjmują niż te ze zwłok. Z badań dr. Lawrence'a G. Hunsickera z University of Iowa wynika również, że ryzyko śmierci dawcy narządu wynosi 0,003-0,1 proc., czyli jest aż osiem razy mniejsze niż ryzyko śmierci każdego z nas w wypadku samochodowym! Coraz lepsza jest diagnostyka przed zabiegiem: wykrywanie przeciwciał, które powodują odrzut narządu, minimalizuje ryzyko nieudanego przeszczepu. Pięć lat po operacji pracuje 65 proc. nerek pobranych od zmarłych i aż 80 proc. pobranych od osób żywych. Warto byłoby rozważyć, czy wzorem innych krajów dawstwo altruistyczne nie powinno zostać zalegalizowane również w Polsce.
- Przeszczepy rodzinne to klęska naszej transplantologii - mówi prof. Piotr Kaliciński, transplantolog z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. W Japonii przeszczepy rodzinne stanowią 80 proc. transplantacji, w krajach skandynawskich - 40 proc., a w Polsce - 0,7 proc.! Oznacza to, że tylko 40 osób rocznie decyduje się oddać najbliższej osobie nerkę lub fragment wątroby. Chętnych byłoby znacznie więcej, gdyby można było przeszczepiać narządy pozyskiwane od dawców nie spokrewnionych z biorcą. Byłoby ich jeszcze więcej, gdyby zalegalizowano handel narządami. W Polsce wykonuje się jedynie 10 przeszczepów na milion mieszkańców, czterokrotnie mniej niż w UE. Dzieje się tak nie tylko z powodu braku pieniędzy, ale przede wszystkim z powodu trudności z pozyskaniem dawców.
Z powodu braku dawców na przeszczep nerki czeka się w Polsce ponad dwa lata, mimo to tylko nieliczni specjaliści dopuszczają możliwość jakiejkolwiek odpłatności za narządy. - Nie wolno płacić za pobrane narządy - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii. - Nie wyobrażam sobie, by powstała u nas agencja rejestrująca dawców i płacąca im - dodaje minister zdrowia Zbigniew Religa. Obowiązująca od stycznia 2006 r. nowa ustawa transplantacyjna odrzuca nawet możliwość tzw. dawstwa altruistycznego. I zaostrza kary za handel narządami: "kto nabywa lub zbywa cudzą komórkę, tkankę lub narząd, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech", jeśli zaś taki handel jest stałym źródłem dochodu, kara jest nie mniejsza niż pięć lat.
Fikcją jest nawet przeszczep od osoby związanej z biorcą emocjonalnie, ale nie spokrewnionej, na co już zezwala prawo. Sąd rodzinny wyraża zgodę tylko w wypadku konkubinatów lub kuzynostwa. Nie ma mowy, by przyjaciel oddał nerkę przyjacielowi. Nawet gdy sąd wyjątkowo się zgodził, by chłopiec otrzymał nerkę od zaprzyjaźnionego z rodziną mężczyzny, w Centrum Zdrowia Dziecka tak długo przeciągano decyzję o zabiegu, aż znalazł się narząd od zmarłego. Trudno się dziwić, że w Polsce, podobnie jak w innych krajach, rozwija się nielegalny rynek dawców narządów.
Sprzedam nerkę zdecydowanie
Pod hasłem: "Sprzedam nerkę zdecydowanie", w Internecie można znaleźć setki ogłoszeń i nikogo nie odstrasza groźba 5 tys. zł grzywny za ich umieszczenie. Powstała też pierwsza strona internetowa, na której fikcyjna fundacja zamieściła formularz dla osób chcących sprzedać nerkę. Wymagane informacje to grupa krwi, kraj pochodzenia i waluta, w jakiej chce się odebrać zapłatę. Krzysztof Pijarowski, przewodniczący stowarzyszenia życie po Przeszczepie (jest po transplantacji wątroby) złożył w tej sprawie doniesienie do prokuratury, lecz ślimaczące się śledztwo nikogo nie zniechęca. Polscy transplantolodzy uspokajają, że nielegalny przeszczep jest u nas niemożliwy, bo w takiej operacji musi brać udział kilka ośrodków. Jak jednak wynika z rozmów z osobami dającymi ogłoszenia o sprzedaży narządów, badania zgodności genetycznej można za 1,5 tys. zł wykonać legalnie w polskim szpitalu, a potem wyjechać do zachodniej kliniki.
Czarny rynek staje się najpewniejszą drogą do zdobycia narządu. Niepowodzeniem zakończyła się akcja "Nie zabieraj swoich narządów do nieba". Apelowanie do uczuć i sumienia okazało się bezskuteczne. Może więc warto przestać chować głowę w piasek i porozmawiać o odpłatności za narządy.
Więcej możesz przeczytać w 10/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.