Gołębie wyrywają złotego jastrzębiom
Obniżka stóp procentowych działa na gospodarkę tak jak alkohol na człowieka. Pierwszą reakcją jest pobudzenie, a drugą zmęczenie. Dodatkowo, przy dawkach zbyt silnych, pojawia się kac. Tego kaca boją się wszyscy szefowie banków centralnych, odpowiadający za stabilność walut. Całkiem odmiennie sprawę widzą politycy. Ponieważ interesuje ich okres do najbliższych wyborów, trwające rok, dwa, pobudzenie ma dla nich znacznie większe znaczenie niż późniejsze zahamowanie wzrostu i przyspieszenie inflacji. Nie przekonują ich nawet doświadczenia innych państw. A ich wymowa jest dość jednoznaczna. Zmniejszanie stóp procentowych w ślad za spadającą inflacją po kilku lub kilkunastu miesiącach powodowało gwałtowny, nie kontrolowany jej wzrost. A potem - interwencyjny wzrost stóp. Tymczasem w Polsce od sierpnia ubiegłego roku do końca lutego tego roku na każdym z siedmiu posiedzeń Rada Polityki Pieniężnej obniżała stopy procentowe. Stopa referencyjna zmniejszyła się z 6,5 proc. do 4 proc.! Nie jesteśmy wyjątkiem, za kilka, może kilkanaście, miesięcy za obecną szczodrość "gołębi" z RPP przyjdzie nam najpewniej zapłacić "gołębią grypą", czyli wzrostami stóp procentowych, wyższymi od obecnych obniżek.
Stopa post factum
Argumenty, którymi posługują się zwolennicy dalszego poluzowania polityki monetarnej, sprowadzają się do twierdzenia, że obecne oprocentowanie przy niskiej inflacji kreuje stosunkowo wysokie realne stopy procentowe i przyczynia się przez przyciąganie zagranicznego kapitału finansowego do umacniania złotego. Rozumowanie to tylko pozornie jest logiczne. Skutki cenowe dokonanej teraz zmiany stóp procentowych ujawnią się dopiero za kilkanaście miesięcy, dlatego faktyczną realną stopę procentową będzie można ocenić dopiero post factum, kiedy te zmiany nastąpią. Natomiast zestawianie aktualnych nominalnych stóp procentowych, oddziałujących na przyszłe wydarzenia, z wysokością "historycznego" wskaźnika inflacji za ostatnie dwanaście miesięcy nie jest poprawne metodologicznie i może prowadzić do fałszywych wniosków.
Przekonuje o tym także porównawcza analiza międzynarodowa. Z dziewięciu krajów, które w ostatnim dziesięcioleciu obniżyły inflację do poziomu mniej więcej 1Ęproc., tylko w jednym wypadku (w Japonii) dalsze obniżki stóp banku centralnego nie spowodowały odbicia inflacyjnego. W pozostałych ośmiu krajach (Australia, Chile, Czechy, Islandia, Izrael, Kanada, Norwegia i USA) inflacja wzrosła do mniej więcej 5Ęproc., wymuszając gwałtowne zaostrzenie polityki monetarnej i podwyższanie stóp procentowych.
Znikające powody
Wiele wskazuje na to, że podobne zagrożenie istnieje u nas. Część przyczyn, które sprowadziły inflację w Polsce do obecnego poziomu, ma bowiem charakter przejściowy i w ciągu kilku miesięcy zaniknie. Niewątpliwie jest tak ze spadkiem cen żywności, zwłaszcza mięsa wieprzowego i drobiowego, wywołanym "świńską górką", utratą rynku rosyjskiego i obawami przed ptasią grypą. Niewykluczone, że za nami jest już także okres obniżek cen ropy, dodatkowo wzmacnianych słabnącym dolarem i umacniającym się złotym. Kolejnym czynnikiem nakazującym ostrożność w przewidywaniu trendów cenowych jest niejasna sytuacja budżetowa. Dokładanie przez Sejm do budżetu coraz to nowych wydatków socjalnych sprawiło, że rzeczywisty deficyt może być o 8 mld zł większy od planowanego. Co więcej, wicepremier Zyta Gilowska podziela obawy dotyczące niewykonania budżetu, zmniejszając jedynie prognozę owego dodatkowego deficytu do 5 mld zł.
Gołębia stopa
W takiej sytuacji trzeba być człowiekiem niezwykle gołębiego serca, aby głosować za dalszym obniżaniem stóp procentowych. Kim są owe "gołębie" w Radzie Polityki Pieniężnej? Znając wyniki poprzednich głosowań, można przypuszczać, że do gołębiej grupy należą Andrzej Wojtyna, Andrzej Sławiński, Stanisław Nieckarz i Mirosław Pietrewicz. Natomiast dość zdecydowanie poluzowaniu polityki monetarnej przeciwstawiali się Leszek Balcerowicz, Dariusz Filar, Marian Noga i Halina Wasilewska-Trenkner. Między "gołębiami" a "jastrzębiami" plasowali się (trzymając się ornitologicznego porównania, trzeba by nazwać ich "gęśmi", które zawsze podążają za gąsiorem - obecnym przywódcą stada) Jan Czekaj i Stanisław Owsiak. Z reguły jednak popierali oni obniżki stóp, zapewne nie bez związku z tym, że wywodzą się z tej samej uczelni (AE w Krakowie) co Andrzej Wojtyna.
Na postępującą "gołębizację" członków rady wpływ mogą mieć także naciski polityczne. To nic nowego, że rząd pohukuje na RPP, domagając się dalszego obniżania stóp, bo tak było i za Buzka, i za Millera. Ci dwaj wymachiwali jednak rewolwerem nie naładowanym, podczas gdy Jarosław Kaczyński grozi nabitym. Po raz pierwszy bowiem zmiana ustawy o NBP ma być poważnie rozważana przez Sejm. I mniejsze obawy mogą tu budzić pomysły Samoobrony (gdyż wymagałyby one zmiany konstytucji), a większe dość realna (jak pokazuje przykład KRRiT) groźba zmniejszenia liczby członków rady do sześciu. A przy skróceniu kadencji i zmniejszeniu składu RPP gołębia spolegliwość może odgrywać rolę w nominacjach.
Niewykluczone, że także i z tego powodu RPP podjęła decyzję o siódmej obniżce stóp procentowych. A nam pozostaje tylko wierzyć, że siódemka jest liczbą szczęśliwą i że nie okaże się, że siedem to o raz za dużo. Wierzyć, bo takiej pewności nie ma.
Stopa post factum
Argumenty, którymi posługują się zwolennicy dalszego poluzowania polityki monetarnej, sprowadzają się do twierdzenia, że obecne oprocentowanie przy niskiej inflacji kreuje stosunkowo wysokie realne stopy procentowe i przyczynia się przez przyciąganie zagranicznego kapitału finansowego do umacniania złotego. Rozumowanie to tylko pozornie jest logiczne. Skutki cenowe dokonanej teraz zmiany stóp procentowych ujawnią się dopiero za kilkanaście miesięcy, dlatego faktyczną realną stopę procentową będzie można ocenić dopiero post factum, kiedy te zmiany nastąpią. Natomiast zestawianie aktualnych nominalnych stóp procentowych, oddziałujących na przyszłe wydarzenia, z wysokością "historycznego" wskaźnika inflacji za ostatnie dwanaście miesięcy nie jest poprawne metodologicznie i może prowadzić do fałszywych wniosków.
Przekonuje o tym także porównawcza analiza międzynarodowa. Z dziewięciu krajów, które w ostatnim dziesięcioleciu obniżyły inflację do poziomu mniej więcej 1Ęproc., tylko w jednym wypadku (w Japonii) dalsze obniżki stóp banku centralnego nie spowodowały odbicia inflacyjnego. W pozostałych ośmiu krajach (Australia, Chile, Czechy, Islandia, Izrael, Kanada, Norwegia i USA) inflacja wzrosła do mniej więcej 5Ęproc., wymuszając gwałtowne zaostrzenie polityki monetarnej i podwyższanie stóp procentowych.
Znikające powody
Wiele wskazuje na to, że podobne zagrożenie istnieje u nas. Część przyczyn, które sprowadziły inflację w Polsce do obecnego poziomu, ma bowiem charakter przejściowy i w ciągu kilku miesięcy zaniknie. Niewątpliwie jest tak ze spadkiem cen żywności, zwłaszcza mięsa wieprzowego i drobiowego, wywołanym "świńską górką", utratą rynku rosyjskiego i obawami przed ptasią grypą. Niewykluczone, że za nami jest już także okres obniżek cen ropy, dodatkowo wzmacnianych słabnącym dolarem i umacniającym się złotym. Kolejnym czynnikiem nakazującym ostrożność w przewidywaniu trendów cenowych jest niejasna sytuacja budżetowa. Dokładanie przez Sejm do budżetu coraz to nowych wydatków socjalnych sprawiło, że rzeczywisty deficyt może być o 8 mld zł większy od planowanego. Co więcej, wicepremier Zyta Gilowska podziela obawy dotyczące niewykonania budżetu, zmniejszając jedynie prognozę owego dodatkowego deficytu do 5 mld zł.
Gołębia stopa
W takiej sytuacji trzeba być człowiekiem niezwykle gołębiego serca, aby głosować za dalszym obniżaniem stóp procentowych. Kim są owe "gołębie" w Radzie Polityki Pieniężnej? Znając wyniki poprzednich głosowań, można przypuszczać, że do gołębiej grupy należą Andrzej Wojtyna, Andrzej Sławiński, Stanisław Nieckarz i Mirosław Pietrewicz. Natomiast dość zdecydowanie poluzowaniu polityki monetarnej przeciwstawiali się Leszek Balcerowicz, Dariusz Filar, Marian Noga i Halina Wasilewska-Trenkner. Między "gołębiami" a "jastrzębiami" plasowali się (trzymając się ornitologicznego porównania, trzeba by nazwać ich "gęśmi", które zawsze podążają za gąsiorem - obecnym przywódcą stada) Jan Czekaj i Stanisław Owsiak. Z reguły jednak popierali oni obniżki stóp, zapewne nie bez związku z tym, że wywodzą się z tej samej uczelni (AE w Krakowie) co Andrzej Wojtyna.
Na postępującą "gołębizację" członków rady wpływ mogą mieć także naciski polityczne. To nic nowego, że rząd pohukuje na RPP, domagając się dalszego obniżania stóp, bo tak było i za Buzka, i za Millera. Ci dwaj wymachiwali jednak rewolwerem nie naładowanym, podczas gdy Jarosław Kaczyński grozi nabitym. Po raz pierwszy bowiem zmiana ustawy o NBP ma być poważnie rozważana przez Sejm. I mniejsze obawy mogą tu budzić pomysły Samoobrony (gdyż wymagałyby one zmiany konstytucji), a większe dość realna (jak pokazuje przykład KRRiT) groźba zmniejszenia liczby członków rady do sześciu. A przy skróceniu kadencji i zmniejszeniu składu RPP gołębia spolegliwość może odgrywać rolę w nominacjach.
Niewykluczone, że także i z tego powodu RPP podjęła decyzję o siódmej obniżce stóp procentowych. A nam pozostaje tylko wierzyć, że siódemka jest liczbą szczęśliwą i że nie okaże się, że siedem to o raz za dużo. Wierzyć, bo takiej pewności nie ma.
Więcej możesz przeczytać w 10/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.