Kurs ekonomii NBP i "Wprost", czyli jak uniknąć katastrofy gospodarczej
To Karolowi Marksowi zawdzięczamy ideę stworzenia systemu gospodarczego, w którym decyzje "niewidzialnej ręki rynku" o tym, co produkować i jak dzielić wytworzone dobra, miał zastąpić centralny plan. Jedynymi, którzy ten pomysł praktycznie realizowali, byli Lenin, Stalin i ich następcy. Tylko oni bowiem mieli władzę absolutną i upaństwowili całość sił wytwórczych łącznie z siłą roboczą objętą przymusem pracy. To bowiem trzeba powiedzieć wyraźnie: gospodarka planowa może istnieć jedynie jako gospodarka nakazowa, pozbawiona prywatnej własności środków produkcji i wolności obywatelskich, w której centralny organ władzy może wydać każdy rozkaz i wymuszać jego wykonanie.
Oczywiście, założeniem tego systemu polityczno-gospodarczego było to, że owe rozkazy będą wydawane w interesie obywateli i dla ich dobra. Niestety, to założenie jest fałszywe, bo niewykonalne w rzeczywistości. Pomijając już zawsze możliwą alienację władzy, której przedstawiciele własny interes stawiają ponad interesem ogółu, dyktator kierujący się interesem ogółu musiałby być nie tylko benewolentny (chcieć dobrze), ale także omniscentny (wszystko wiedzący) i omnipotentny (wszystko mogący). A taka możliwość w życiu społeczno-gospodarczym nie istnieje.
Praca i kara
Trudność centralnego planowania wynika z braku możliwości przeprowadzenia rachunku ekonomicznego. W normalnej, czyli rynkowej, gospodarce taki rachunek jest możliwy dzięki temu, że różne rodzaje produktów (stal, domy, mięso itd.) i różne rodzaje nakładów (ziemia, maszyny, materiały, praca) są porównywalne dzięki istnieniu wspólnego mianownika, jakim są ich ceny. Gospodarka planowa, likwidując rynek, likwiduje także ceny, których nie zastąpią najlepsze kalkulacje rachmistrzów.
Jedna z wielkich złud dotyczących rozwiązania tego problemu wiązała się z pojawieniem się komputerów. Sądzono bowiem, że możliwość szybkiego rozwiązywania układów wielu równań pozwoli wyliczyć tzw. techniczne współczynniki produkcji zastępujące ceny. Niestety, okazało się, że problem nie leży w szybkości obliczeń, ale w systemie bodźców i możliwości pozyskiwania prawdziwych informacji. Istotą planu jest to, że ten, kto go wykona, jest nagradzany, a kto nie wykona - karany. To sprawia, że w interesie wykonawcy jest otrzymać plan jak najmniejszy. Dlatego przekazując informacje planiście, jest zainteresowany, aby zdolności produkcji zaniżyć i zawyżyć potrzeby przydziału środków. Z tych samych powodów wykonawca jest zainteresowany, aby wykonać plan z co najwyżej niewielkim przekroczeniem.
Najlepsze zło
Gospodarka planowa z tych powodów okazała się totalnie nieefektywna i musiała upaść. Dyktator bowiem, który musiał wszystko wszystkim zabrać, gnać ludzi do pracy przymusem prawnym i fizycznym, wcale nie okazywał się taki benewolentny, jak chciał, aby przedstawiali go propagandyści i poeci. Nie był omniscentny, bo jego wiedza była oparta na informacjach fałszowanych od dołu do góry. A omnipotencja też miała granice, bowiem obywatele sprowadzeni do roli feudalnych poddanych niezbyt ochoczo wykonywali jego rozkazy.
Dlatego także po 70 latach eksperymentu z gospodarką planowo--nakazową w Rosji i 45 latach podobnych doświadczeń w krajach "demokracji socjalistycznej" powrócono do normalnej gospodarki z "niewidzialną ręką rynku". Gospodarki, która ma wady i która nie obiecuje powszechnej szczęśliwości, wymagając od uczestników gry rynkowej poświęceń, oszczędności i stałego maksymalizowania efektywności działań. Trawestując powiedzenie Winstona Churchilla o demokracji, można o niej jednak powiedzieć, że jest "najlepszym, z wszystkich złych systemów gospodarczych".
Oczywiście, założeniem tego systemu polityczno-gospodarczego było to, że owe rozkazy będą wydawane w interesie obywateli i dla ich dobra. Niestety, to założenie jest fałszywe, bo niewykonalne w rzeczywistości. Pomijając już zawsze możliwą alienację władzy, której przedstawiciele własny interes stawiają ponad interesem ogółu, dyktator kierujący się interesem ogółu musiałby być nie tylko benewolentny (chcieć dobrze), ale także omniscentny (wszystko wiedzący) i omnipotentny (wszystko mogący). A taka możliwość w życiu społeczno-gospodarczym nie istnieje.
Praca i kara
Trudność centralnego planowania wynika z braku możliwości przeprowadzenia rachunku ekonomicznego. W normalnej, czyli rynkowej, gospodarce taki rachunek jest możliwy dzięki temu, że różne rodzaje produktów (stal, domy, mięso itd.) i różne rodzaje nakładów (ziemia, maszyny, materiały, praca) są porównywalne dzięki istnieniu wspólnego mianownika, jakim są ich ceny. Gospodarka planowa, likwidując rynek, likwiduje także ceny, których nie zastąpią najlepsze kalkulacje rachmistrzów.
Jedna z wielkich złud dotyczących rozwiązania tego problemu wiązała się z pojawieniem się komputerów. Sądzono bowiem, że możliwość szybkiego rozwiązywania układów wielu równań pozwoli wyliczyć tzw. techniczne współczynniki produkcji zastępujące ceny. Niestety, okazało się, że problem nie leży w szybkości obliczeń, ale w systemie bodźców i możliwości pozyskiwania prawdziwych informacji. Istotą planu jest to, że ten, kto go wykona, jest nagradzany, a kto nie wykona - karany. To sprawia, że w interesie wykonawcy jest otrzymać plan jak najmniejszy. Dlatego przekazując informacje planiście, jest zainteresowany, aby zdolności produkcji zaniżyć i zawyżyć potrzeby przydziału środków. Z tych samych powodów wykonawca jest zainteresowany, aby wykonać plan z co najwyżej niewielkim przekroczeniem.
Najlepsze zło
Gospodarka planowa z tych powodów okazała się totalnie nieefektywna i musiała upaść. Dyktator bowiem, który musiał wszystko wszystkim zabrać, gnać ludzi do pracy przymusem prawnym i fizycznym, wcale nie okazywał się taki benewolentny, jak chciał, aby przedstawiali go propagandyści i poeci. Nie był omniscentny, bo jego wiedza była oparta na informacjach fałszowanych od dołu do góry. A omnipotencja też miała granice, bowiem obywatele sprowadzeni do roli feudalnych poddanych niezbyt ochoczo wykonywali jego rozkazy.
Dlatego także po 70 latach eksperymentu z gospodarką planowo--nakazową w Rosji i 45 latach podobnych doświadczeń w krajach "demokracji socjalistycznej" powrócono do normalnej gospodarki z "niewidzialną ręką rynku". Gospodarki, która ma wady i która nie obiecuje powszechnej szczęśliwości, wymagając od uczestników gry rynkowej poświęceń, oszczędności i stałego maksymalizowania efektywności działań. Trawestując powiedzenie Winstona Churchilla o demokracji, można o niej jednak powiedzieć, że jest "najlepszym, z wszystkich złych systemów gospodarczych".
Więcej możesz przeczytać w 10/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.