Pierwsi Polacy popłyną superluksusowym wycieczkowcem "Freedom of the Seas" już w lipcu
Tylko niecałe trzy lata wycieczkowiec "Queen Mary 2" był największy i najbardziej luksusowy w swojej klasie. Do czasu zwodowania w stoczni w Turku jeszcze większego giganta - "Freedom of the Seas". Jest on trzy razy większy od "Titanica". Szczyt komina statku wznosi się 56 m ponad poziom wody, dwukrotnie przewyższając Statuę Wolności. Na pokładzie zmieści się ponad 6 tys. osób, z czego 4,5 tys. stanowią pasażerowie.
Nowy 15-pokładowy olbrzym też nie będzie się długo cieszyć sławą "naj". Znajdująca się już w budowie siostrzana jednostka będzie bowiem jeszcze większa i okazalsza, bo tylko statki bijące rekordy wywołują zainteresowanie i napędzają klientów. Tym bardziej, że rejsy ogromnymi wycieczkowcami są obecnie największym turystycznym przebojem.
Piramida atrakcji
- Powód, dla którego większy statek jest lepszy od mniejszego, jest taki, że zmieści się na nim więcej atrakcji - tak uzasadnia wielkość "Freedom of the Seas" jego armator Adam Goldstein, prezes Royal Caribbean International. Na każdym z kolejnych wycieczkowców firma umieszcza nowinkę, którą zaskakuje konkurencję i przyciąga kolejnych klientów. Tym razem jest to pierwszy na świecie tor do nauki surfingu. Jest też ściana do wspinaczki (standard na pokładach RCI), sztuczne lodowisko, pole do golfa czy ring bokserski z widownią. Nie zabrakło wystających poza burtę statku i oferujących zapierające dech w piersiach widoki jacuzzi, zawieszonych 34 metry nad powierzchnią wody.
Statek jest wręcz naszpikowany atrakcjami, wśród których nie sposób pominąć centrum handlowego ze sklepami tax free, czy sali teatralnej na 1350 miejsc, urządzonej w stylu art deco. W centralnej części ulokowano deptak Royal Promenade (Królewska Promenada). Długa na 135 m aleja to ciąg kawiarni, barów i markowych sklepów. Służy ona też nocnym paradom, startującym ze specjalnego mostka pośród muzycznych fanfar i feerii dyskotekowych laserów. Przy promenadzie znajduje się czytelnia Book Nook z kilkoma tysiącami woluminów. Korzystając z karaoke na "Freedom of the Seas", każdy amator śpiewania nie tylko będzie mógł wystąpić przed przyjaciółmi, ale też nagrać własne muzyczne video - dzięki kamerom, profesjonalnemu studyjnemu oświetleniu i blue box, zainstalowanym w klubie On Air.
Szlakiem rajów
"Freedom of the Seas" jest zarazem luksusowym hotelem i kurortem, a w dodatku ma się przemieszczać między turystycznymi rajami. W programie pierwszego rejsu, zaplanowanego na początek czerwca, znajdą się m.in. Miami, Kajmany i Jamajka. Właśnie ta zmienność atrakcji, bez dodatkowych opłat, jest uznawana za atut luksusowych wycieczkowców w porównaniu z pięcio-gwiazdkowymi hotelami na lądzie. - Podobny zestaw atrakcji kosztowałby fortunę, gdyby wybrać ofertę lotniczą - twierdzi Goldstein.
Rejsy wycieczkowe to biznes turystyczny z ponad 30 liniami oceanicznymi, ponad 350 statkami i ponad 10 mln turystów rocznie. Trasy rejsów są tak dobrane, by podróż przebiegała w najkorzystniejszym dla danego rejonu świata okresie klimatycznym. A więc Karaiby - zimą i wiosną, Atlantyk i Morze Śródziemne - latem i wczesną jesienią. Azja, Afryka, Ameryka Południowa i Pacyfik - praktycznie przez cały rok.
Koniunkturze na rejsy wycieczkowcami nie położyły kresu zamachy terrorystyczne. Przeciwnie - czołowi armatorzy zwiększyli obroty, choć specjaliści od bezpieczeństwa i techniki okrętowej coraz częściej przestrzegają przed problemami, z jakimi trzeba będzie się zmierzyć przy ewakuacji tak wielkich statków w razie zagrożenia.
Śladami "Batorego"
Liczba pasażerów na pokładach luksusowych wycieczkowców rośnie rocznie o 20 proc. Chęć dominowania na tym lukratywnym rynku od lat pcha armatorów do wyścigu na metry, tony, konie mechaniczne i węzły, a przede wszystkim na atrakcje na pokładach. Ta forma spędzania urlopu znajduje coraz więcej zwolenników, także w Polsce. Nic dziwnego, bowiem przez lata do tej formy podróżowania przyzwyczaił Polaków transatlantyk "Stefan Batory". Biuro Marco Polo Travel wprowadziło już w ubiegłym roku kilka rejsów z polskim pilotem. Wśród Polaków największą popularnością cieszą się rejsy po Morzu Śródziemnym - ze względu na tani i łatwy przelot do miast portowych dla liniowców, m.in. Wenecji i Rijeki. Marek Gąsiewski, prezes Marco Polo Tra-vel, które jest przedstawicielem na polski rynek największych światowych linii, w tym Royal Caribbean i Carnival, szacuje, że na takie rejsy wybiera się 12 tys. Polaków rocznie. Kilku naszych rodaków kupiło też wycieczki na "Freedom of the Seas" (w cenie od 750 euro za osiem dni w dwuosobowej kajucie z widokiem na morze). Pierwsi wybiorą się na nie już w lipcu.
Nowy 15-pokładowy olbrzym też nie będzie się długo cieszyć sławą "naj". Znajdująca się już w budowie siostrzana jednostka będzie bowiem jeszcze większa i okazalsza, bo tylko statki bijące rekordy wywołują zainteresowanie i napędzają klientów. Tym bardziej, że rejsy ogromnymi wycieczkowcami są obecnie największym turystycznym przebojem.
Piramida atrakcji
- Powód, dla którego większy statek jest lepszy od mniejszego, jest taki, że zmieści się na nim więcej atrakcji - tak uzasadnia wielkość "Freedom of the Seas" jego armator Adam Goldstein, prezes Royal Caribbean International. Na każdym z kolejnych wycieczkowców firma umieszcza nowinkę, którą zaskakuje konkurencję i przyciąga kolejnych klientów. Tym razem jest to pierwszy na świecie tor do nauki surfingu. Jest też ściana do wspinaczki (standard na pokładach RCI), sztuczne lodowisko, pole do golfa czy ring bokserski z widownią. Nie zabrakło wystających poza burtę statku i oferujących zapierające dech w piersiach widoki jacuzzi, zawieszonych 34 metry nad powierzchnią wody.
Statek jest wręcz naszpikowany atrakcjami, wśród których nie sposób pominąć centrum handlowego ze sklepami tax free, czy sali teatralnej na 1350 miejsc, urządzonej w stylu art deco. W centralnej części ulokowano deptak Royal Promenade (Królewska Promenada). Długa na 135 m aleja to ciąg kawiarni, barów i markowych sklepów. Służy ona też nocnym paradom, startującym ze specjalnego mostka pośród muzycznych fanfar i feerii dyskotekowych laserów. Przy promenadzie znajduje się czytelnia Book Nook z kilkoma tysiącami woluminów. Korzystając z karaoke na "Freedom of the Seas", każdy amator śpiewania nie tylko będzie mógł wystąpić przed przyjaciółmi, ale też nagrać własne muzyczne video - dzięki kamerom, profesjonalnemu studyjnemu oświetleniu i blue box, zainstalowanym w klubie On Air.
Szlakiem rajów
"Freedom of the Seas" jest zarazem luksusowym hotelem i kurortem, a w dodatku ma się przemieszczać między turystycznymi rajami. W programie pierwszego rejsu, zaplanowanego na początek czerwca, znajdą się m.in. Miami, Kajmany i Jamajka. Właśnie ta zmienność atrakcji, bez dodatkowych opłat, jest uznawana za atut luksusowych wycieczkowców w porównaniu z pięcio-gwiazdkowymi hotelami na lądzie. - Podobny zestaw atrakcji kosztowałby fortunę, gdyby wybrać ofertę lotniczą - twierdzi Goldstein.
Rejsy wycieczkowe to biznes turystyczny z ponad 30 liniami oceanicznymi, ponad 350 statkami i ponad 10 mln turystów rocznie. Trasy rejsów są tak dobrane, by podróż przebiegała w najkorzystniejszym dla danego rejonu świata okresie klimatycznym. A więc Karaiby - zimą i wiosną, Atlantyk i Morze Śródziemne - latem i wczesną jesienią. Azja, Afryka, Ameryka Południowa i Pacyfik - praktycznie przez cały rok.
Koniunkturze na rejsy wycieczkowcami nie położyły kresu zamachy terrorystyczne. Przeciwnie - czołowi armatorzy zwiększyli obroty, choć specjaliści od bezpieczeństwa i techniki okrętowej coraz częściej przestrzegają przed problemami, z jakimi trzeba będzie się zmierzyć przy ewakuacji tak wielkich statków w razie zagrożenia.
Śladami "Batorego"
Liczba pasażerów na pokładach luksusowych wycieczkowców rośnie rocznie o 20 proc. Chęć dominowania na tym lukratywnym rynku od lat pcha armatorów do wyścigu na metry, tony, konie mechaniczne i węzły, a przede wszystkim na atrakcje na pokładach. Ta forma spędzania urlopu znajduje coraz więcej zwolenników, także w Polsce. Nic dziwnego, bowiem przez lata do tej formy podróżowania przyzwyczaił Polaków transatlantyk "Stefan Batory". Biuro Marco Polo Travel wprowadziło już w ubiegłym roku kilka rejsów z polskim pilotem. Wśród Polaków największą popularnością cieszą się rejsy po Morzu Śródziemnym - ze względu na tani i łatwy przelot do miast portowych dla liniowców, m.in. Wenecji i Rijeki. Marek Gąsiewski, prezes Marco Polo Tra-vel, które jest przedstawicielem na polski rynek największych światowych linii, w tym Royal Caribbean i Carnival, szacuje, że na takie rejsy wybiera się 12 tys. Polaków rocznie. Kilku naszych rodaków kupiło też wycieczki na "Freedom of the Seas" (w cenie od 750 euro za osiem dni w dwuosobowej kajucie z widokiem na morze). Pierwsi wybiorą się na nie już w lipcu.
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.