Dla postępowego środowiska do zaakceptowania byłoby wyłącznie muzeum narodowego wstydu
Mądrzy ludzie się zatroskali. PiS chce budować Muzeum Historii Polski. Jeśli PiS coś buduje, to wiadomo, że troskać się należy. Tym razem jednak to sprawa poważniejsza i zagrożenie większe. Bo czemu służą muzea narodowe? One służą budowie dumy narodowej. Wyciągają to, co dobre w tradycji, a więc ją fałszują. Wiadomo, że nie tylko dobre rzeczy przodkowie nasi robili, złych pewnie co najmniej tyle samo. A widział ktoś muzeum, gdzie byłoby równomierne rozmieszczenie rzeczy złych i dobrych?!
Projektodawcy już mówią, że będą się odwoływali do tego, co wartościowe w naszej historii. Mają czelność wprost się przyznawać do jaskrawego nadużycia i deformacji przeszłości. Gdzie bowiem miejsce dla tego, co bezwartościowe? Dlaczego bezwartościowe ma być skazane na nieistnienie? I kto powiedział, że bezwartościowe ma mniejszą wartość niż wartościowe! Czas się upomnieć o to, co bezwartościowe, i nie pozwolić na jego wykluczanie. Kto zresztą będzie decydował o tym, co wartościowe? Przecież dla jednych wartościowe jest jedno, dla innych - drugie. Jedni lubią Bacha, inni stadionowe przyśpiewki i dlaczego jedno mamy eksponować kosztem drugiego? W muzeum nie sposób tego uniknąć, gdyż nie sposób pokazać wszystkiego na takich samych prawach.
Nie tylko muzeum, historia to w ogóle podejrzana sprawa. Eksponuje jednych kosztem innych. Odnotowuje się tam Kopernika, Kościuszkę, Mickiewicza, a nie setki tysięcy zwykłych zjadaczy chleba, którzy żyli z nimi. Na pokolenia tych, którzy nic nie wymyślili, przypadał jeden Kopernik. A jego właśnie pokazujemy. Cóż za niesprawiedliwość! Są wprawdzie szkoły historyczne, które usiłują to zmienić. Takie Annales to w ogóle chciałoby wyeliminować konkretne postacie, aby pokazywać wyłącznie koniunktury i struktury, ale i tak się to nie daje, bo choćby w tytule trzeba napisać, że coś się dzieje w "epoce Filipa II".
Z muzeami wiąże się zagrożenie "brązownictwa". Już prorok Boy pisał, że największe utrapienie to robienie z ludzi pomników. Siedzą biedacy na postumentach i nawet za potrzebą zejść nie mogą. Niedawno słyszałem sławną dziennikarkę, która biadała, że z Jana Pawła II próbuje się zrobić pomnik. Usiłując zrozumieć, co ma na myśli, doszedłem, że obawia się ona, iż dla potomności papież pozostanie jako wzór i nauka. Straszne! Bo przecież najważniejsza w nim była namiętność do kremówek.
Do czego prowadzi duma narodowa, którą ma wzbudzać Muzeum Historii Polski? Do wywyższania się. Bo jeśli czujemy dumę z bycia Polakami, to znaczy, że chcemy nimi być. A jak chcemy nimi być, to znaczy, że nie chcemy być kimś innym. A więc innych traktujemy jako gorszych, bo jeśli nie byliby gorsi, to dlaczego chcielibyśmy być sobą, a nie nimi? Wywyższając się, musimy jakoś gardzić innymi. A do czego prowadziły takie postawy, to wiemy właśnie z historii. Wiemy, co robiono z gorszymi.
Widzimy, że ta koncepcja to projekt muzeum dumy narodowej. A co z narodową hańbą? Dlaczego nie poświęcić jej należytego miejsca? Każdego bohatera zrównoważyć zdrajcą, każdej mądrości dopisać głupstwo. Zresztą to, co dla jednego mądre, dla drugiego... Przerabialiśmy to ostatnio: dla jednych bohaterem jest Kukliński, dla innych - Jaruzelski.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Muzeum Historii Polski służy wykluczeniu. Bo co z tymi, którzy z Polską się nie utożsamiali? Czy nie poczują się obrażeni? Dlaczego nie zrobimy muzeum wykluczonych? Przecież polskie zwycięstwa musiały być czyimiś klęskami. Jeśli Polacy byli w czymś lepsi, to ktoś inny musiał być gorszy, jeśli kogoś wyprzedzili, to ten ktoś został w tyle. Nasze osiągnięcia mogą być powodem czyjegoś wstydu. I nie oszukujmy się, konkurowaliśmy z innymi. Rosjanie chcieli zjednoczyć Słowiańszczyznę. Dla nich upadek Polski to sukces. Dlaczego ich punktu widzenia nie wprowadzić do muzeum? Tak czy siak, muzeum pozostanie przedsięwzięciem wykluczającym. Bo aby kogoś pokazać, trzeba wyróżnić go spośród innych, a więc eksponować go ich kosztem. Aby wspomnieć o czymś, trzeba coś innego pominąć. I nabrzmiewać będzie skandal wykluczenia.
Dla postępowego środowiska do zaakceptowania byłoby wyłącznie muzeum narodowego wstydu. Na skrzydłach postępu fruniemy przecież coraz doskonalsi, zostawiając za sobą swoich zacofanych przodków, których powinniśmy się tylko wstydzić.
Współczesna postępowa kultura coraz bardziej jest nastawiona na eliminację poczucia wstydu i winy. Za wszystko odpowiada społeczeństwo, złe wychowanie, kompleksy z dzieciństwa. Kiedy już nie musimy się wstydzić za siebie, zaczynamy się wstydzić za przodków. To wygodniejsze.
Fot: Z. Furman
Projektodawcy już mówią, że będą się odwoływali do tego, co wartościowe w naszej historii. Mają czelność wprost się przyznawać do jaskrawego nadużycia i deformacji przeszłości. Gdzie bowiem miejsce dla tego, co bezwartościowe? Dlaczego bezwartościowe ma być skazane na nieistnienie? I kto powiedział, że bezwartościowe ma mniejszą wartość niż wartościowe! Czas się upomnieć o to, co bezwartościowe, i nie pozwolić na jego wykluczanie. Kto zresztą będzie decydował o tym, co wartościowe? Przecież dla jednych wartościowe jest jedno, dla innych - drugie. Jedni lubią Bacha, inni stadionowe przyśpiewki i dlaczego jedno mamy eksponować kosztem drugiego? W muzeum nie sposób tego uniknąć, gdyż nie sposób pokazać wszystkiego na takich samych prawach.
Nie tylko muzeum, historia to w ogóle podejrzana sprawa. Eksponuje jednych kosztem innych. Odnotowuje się tam Kopernika, Kościuszkę, Mickiewicza, a nie setki tysięcy zwykłych zjadaczy chleba, którzy żyli z nimi. Na pokolenia tych, którzy nic nie wymyślili, przypadał jeden Kopernik. A jego właśnie pokazujemy. Cóż za niesprawiedliwość! Są wprawdzie szkoły historyczne, które usiłują to zmienić. Takie Annales to w ogóle chciałoby wyeliminować konkretne postacie, aby pokazywać wyłącznie koniunktury i struktury, ale i tak się to nie daje, bo choćby w tytule trzeba napisać, że coś się dzieje w "epoce Filipa II".
Z muzeami wiąże się zagrożenie "brązownictwa". Już prorok Boy pisał, że największe utrapienie to robienie z ludzi pomników. Siedzą biedacy na postumentach i nawet za potrzebą zejść nie mogą. Niedawno słyszałem sławną dziennikarkę, która biadała, że z Jana Pawła II próbuje się zrobić pomnik. Usiłując zrozumieć, co ma na myśli, doszedłem, że obawia się ona, iż dla potomności papież pozostanie jako wzór i nauka. Straszne! Bo przecież najważniejsza w nim była namiętność do kremówek.
Do czego prowadzi duma narodowa, którą ma wzbudzać Muzeum Historii Polski? Do wywyższania się. Bo jeśli czujemy dumę z bycia Polakami, to znaczy, że chcemy nimi być. A jak chcemy nimi być, to znaczy, że nie chcemy być kimś innym. A więc innych traktujemy jako gorszych, bo jeśli nie byliby gorsi, to dlaczego chcielibyśmy być sobą, a nie nimi? Wywyższając się, musimy jakoś gardzić innymi. A do czego prowadziły takie postawy, to wiemy właśnie z historii. Wiemy, co robiono z gorszymi.
Widzimy, że ta koncepcja to projekt muzeum dumy narodowej. A co z narodową hańbą? Dlaczego nie poświęcić jej należytego miejsca? Każdego bohatera zrównoważyć zdrajcą, każdej mądrości dopisać głupstwo. Zresztą to, co dla jednego mądre, dla drugiego... Przerabialiśmy to ostatnio: dla jednych bohaterem jest Kukliński, dla innych - Jaruzelski.
Spójrzmy prawdzie w oczy. Muzeum Historii Polski służy wykluczeniu. Bo co z tymi, którzy z Polską się nie utożsamiali? Czy nie poczują się obrażeni? Dlaczego nie zrobimy muzeum wykluczonych? Przecież polskie zwycięstwa musiały być czyimiś klęskami. Jeśli Polacy byli w czymś lepsi, to ktoś inny musiał być gorszy, jeśli kogoś wyprzedzili, to ten ktoś został w tyle. Nasze osiągnięcia mogą być powodem czyjegoś wstydu. I nie oszukujmy się, konkurowaliśmy z innymi. Rosjanie chcieli zjednoczyć Słowiańszczyznę. Dla nich upadek Polski to sukces. Dlaczego ich punktu widzenia nie wprowadzić do muzeum? Tak czy siak, muzeum pozostanie przedsięwzięciem wykluczającym. Bo aby kogoś pokazać, trzeba wyróżnić go spośród innych, a więc eksponować go ich kosztem. Aby wspomnieć o czymś, trzeba coś innego pominąć. I nabrzmiewać będzie skandal wykluczenia.
Dla postępowego środowiska do zaakceptowania byłoby wyłącznie muzeum narodowego wstydu. Na skrzydłach postępu fruniemy przecież coraz doskonalsi, zostawiając za sobą swoich zacofanych przodków, których powinniśmy się tylko wstydzić.
Współczesna postępowa kultura coraz bardziej jest nastawiona na eliminację poczucia wstydu i winy. Za wszystko odpowiada społeczeństwo, złe wychowanie, kompleksy z dzieciństwa. Kiedy już nie musimy się wstydzić za siebie, zaczynamy się wstydzić za przodków. To wygodniejsze.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.