To, że w 1918 r. Polacy znaleźli się w gronie zwycięzców, zawdzięczamy Romanowi Dmowskiemu
Trwają prace nad budową pomnika Romana Dmowskiego, który ma stanąć w Warszawie przy placu Na Rozdrożu. Pięciometrowy monument będzie przedstawiał lidera Narodowej Demokracji, trzymającego w ręce rulon z traktatem wersalskim. Jednocześnie nie ustaje opór przeciwko wyniesieniu Dmowskiego na cokoły. Ostatnio jedna z najbardziej opiniotwórczych gazet przytoczyła wypowiedzi historyków, wypominających mu "radykalny nacjonalizm" i "ponury antysemityzm".
Nie sposób polemizować z tymi określeniami, szczególnie jeśli chodzi o ostatni okres aktywności Dmowskiego, zdominowany problemami wielkiego kryzysu ekonomicznego i walką z piłsudczykami. Nie to jednak ma uhonorować pomnik, lecz ogromny wkład lidera endecji w odrodzenie niepodległej Polski i wywalczenie jej odpowiednich granic. A na tym polu zasługi Dmowskiego są nie do przecenienia. Stworzył on wielki obóz polityczny, dążący do niepodległości poprzez systematyczne, choć mało spektakularne wzmacnianie polskiej substancji narodowej. W tym działaniu nie cofał się przed zachowaniami wymierzonymi w inne narodowości. Brało się to z przekonania, że w narodowej dżungli, jaką przypominała ówczesna Europa, jeśli nie chciało się być wyłącznie ofiarą, nie sposób było wyrzec się drapieżności.
Wielką zasługą Dmowskiego było związanie sprawy polskiej z sojuszem francusko-angielsko-rosyjskim. Wymagało to przewartościowania stosunku do Rosji i przełamania wrogości wysysanej w zniewolonej Polsce z mlekiem matki. Pojednania nie ułatwiała też polityka rosyjska, nastawiona na brutalne zwalczanie polskości. Dmowski wskazywał na jej bezsensowność i gorąco namawiał do wspólnego, polsko-rosyjskiego przeciwstawienia się germańskiemu niebezpieczeństwu.
Nie szczędził też krytyki przygotowaniom militarnym prowadzonym przez Piłsudskiego na terenie Austrii. Nie odmawiał patriotyzmu młodzieży, szykującej się do antyrosyjskiego powstania, ale sam ruch uważał za wyciąganie polskimi rękami niemieckich kasztanów z europejskiego ognia. I trudno mu odmówić racji. Łatwo sobie wyobrazić, jak fatalne byłoby międzynarodowe położenie Polski w 1918 r., gdyby jedynym jej wianem był czyn legionowy, realizowany u boku przegrywającej właśnie wojnę Austrii. To, że Polacy znaleźli się w gronie zwycięzców, zawdzięczamy właśnie Dmowskiemu. To jego działania sprawiły, że mocarstwa wojujące z Niemcami i Austrią wypisały na swoich sztandarach odbudowanie niepodległej Polski, wiedząc, że będzie ona ich lojalnym sprzymierzeńcem.
Zwieńczeniem tej aktywności był udział Dmowskiego, jako oficjalnego reprezentanta Rzeczypospolitej, w paryskiej konferencji pokojowej. Jego dziełem były korzystne dla naszego kraju zapisy traktatu wersalskiego. Tą trudną do przecenienia działalnością, której nie są w stanie przekreślić mniej chlubne karty jego działalności, Dmowski w pełni zasłużył sobie na pomnik.
Fot: Z. Furman
Nie sposób polemizować z tymi określeniami, szczególnie jeśli chodzi o ostatni okres aktywności Dmowskiego, zdominowany problemami wielkiego kryzysu ekonomicznego i walką z piłsudczykami. Nie to jednak ma uhonorować pomnik, lecz ogromny wkład lidera endecji w odrodzenie niepodległej Polski i wywalczenie jej odpowiednich granic. A na tym polu zasługi Dmowskiego są nie do przecenienia. Stworzył on wielki obóz polityczny, dążący do niepodległości poprzez systematyczne, choć mało spektakularne wzmacnianie polskiej substancji narodowej. W tym działaniu nie cofał się przed zachowaniami wymierzonymi w inne narodowości. Brało się to z przekonania, że w narodowej dżungli, jaką przypominała ówczesna Europa, jeśli nie chciało się być wyłącznie ofiarą, nie sposób było wyrzec się drapieżności.
Wielką zasługą Dmowskiego było związanie sprawy polskiej z sojuszem francusko-angielsko-rosyjskim. Wymagało to przewartościowania stosunku do Rosji i przełamania wrogości wysysanej w zniewolonej Polsce z mlekiem matki. Pojednania nie ułatwiała też polityka rosyjska, nastawiona na brutalne zwalczanie polskości. Dmowski wskazywał na jej bezsensowność i gorąco namawiał do wspólnego, polsko-rosyjskiego przeciwstawienia się germańskiemu niebezpieczeństwu.
Nie szczędził też krytyki przygotowaniom militarnym prowadzonym przez Piłsudskiego na terenie Austrii. Nie odmawiał patriotyzmu młodzieży, szykującej się do antyrosyjskiego powstania, ale sam ruch uważał za wyciąganie polskimi rękami niemieckich kasztanów z europejskiego ognia. I trudno mu odmówić racji. Łatwo sobie wyobrazić, jak fatalne byłoby międzynarodowe położenie Polski w 1918 r., gdyby jedynym jej wianem był czyn legionowy, realizowany u boku przegrywającej właśnie wojnę Austrii. To, że Polacy znaleźli się w gronie zwycięzców, zawdzięczamy właśnie Dmowskiemu. To jego działania sprawiły, że mocarstwa wojujące z Niemcami i Austrią wypisały na swoich sztandarach odbudowanie niepodległej Polski, wiedząc, że będzie ona ich lojalnym sprzymierzeńcem.
Zwieńczeniem tej aktywności był udział Dmowskiego, jako oficjalnego reprezentanta Rzeczypospolitej, w paryskiej konferencji pokojowej. Jego dziełem były korzystne dla naszego kraju zapisy traktatu wersalskiego. Tą trudną do przecenienia działalnością, której nie są w stanie przekreślić mniej chlubne karty jego działalności, Dmowski w pełni zasłużył sobie na pomnik.
Fot: Z. Furman
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.