Kurs ekonomii NBP i "Wprost", czyli czy dbać o oszczędności i portfele obywateli, czy też spełniać życzenia polityków
Bank centralny, stojąc na straży wartości pieniądza i realizując swój główny cel utrzymania niskiej inflacji, niejednokrotnie jest zmuszony do podejmowania trudnych decyzji, które wcale nie muszą się wszystkim podobać. Na przykład kiedy bank obawia się, że infalcja może wzrosnąć, stara się temu przeciwdziałać, podnosząc stopy procentowe. Wzrost stóp procentowych to nic innego, jak podwyższenie ceny pieniądza i spowodowanie, aby było go na rynku mniej. To również sposób na ograniczenie naszej skłonności do zaciągania kredytów, bo przecież droższy kredyt trudniej będzie spłacić. Jeśli w wyniku wzrostu stóp procentowych spadnie liczba inwestycji w gospodarce, może się zwiększyć bezrobocie. Słowem, jest to decyzja trudna i podejmowana tylko wówczas, gdy bank centralny uważa, że grozi nam wzrost inflacji i że musi mu zapobiec.
Żarłoczna inflacja
Trudno, aby taka decyzja wywoływała entuzjazm przedsiębiorstw i zwykłych ludzi, którzy chcą zaciągnąć kredyt. Z drugiej jednak strony, jeśli bank centralny nie podjąłby takich działań i pozwolił na wzrost inflacji, koszty dla przeciętnego człowieka mogłyby być jeszcze wyższe. Inflacja "zjadłaby" część naszych dochodów i oszczędności. Na dłuższą metę wpłynęłoby to negatywnie na tempo rozwoju gospodarczego, a zatem również na poziom bezrobocia. A poza tym prędzej czy później bank centralny musiałby się przeciwstawić inflacji, więc wzrost stóp procentowych tak czy owak byłby nieunikniony.
Kłótnia przy maszynie drukarskiej
Aby umożliwić bankowi centralnemu podejmowanie niezbędnych decyzji, na całym świecie stwierdzono, że należy wyłączyć jego działalność spod wpływu bieżącej polityki. Politycy myślą zazwyczaj głównie o głosach wyborczych i niechętnie godzą się na działania niepopularne. Wzrost inflacji nie wydaje im się takim zagrożeniem jak spadek popularności, są więc skłonni się starać zmusić bank centralny, by zrezygnował z działań zbyt radykalnych. Innymi słowy, chęć uniknięcia krótkookresowego bólu związanego z podwyższeniem ceny pieniądza może przeważyć nad myśleniem o długookresowym interesie ludzi i gospodarki. A że na to pozwolić nie można - spory między politykami a bankiem centralnym, który decyduje o podaży pieniądza, nie należą do rzadkości.
Fot: K. Pacuła
Żarłoczna inflacja
Trudno, aby taka decyzja wywoływała entuzjazm przedsiębiorstw i zwykłych ludzi, którzy chcą zaciągnąć kredyt. Z drugiej jednak strony, jeśli bank centralny nie podjąłby takich działań i pozwolił na wzrost inflacji, koszty dla przeciętnego człowieka mogłyby być jeszcze wyższe. Inflacja "zjadłaby" część naszych dochodów i oszczędności. Na dłuższą metę wpłynęłoby to negatywnie na tempo rozwoju gospodarczego, a zatem również na poziom bezrobocia. A poza tym prędzej czy później bank centralny musiałby się przeciwstawić inflacji, więc wzrost stóp procentowych tak czy owak byłby nieunikniony.
Kłótnia przy maszynie drukarskiej
Aby umożliwić bankowi centralnemu podejmowanie niezbędnych decyzji, na całym świecie stwierdzono, że należy wyłączyć jego działalność spod wpływu bieżącej polityki. Politycy myślą zazwyczaj głównie o głosach wyborczych i niechętnie godzą się na działania niepopularne. Wzrost inflacji nie wydaje im się takim zagrożeniem jak spadek popularności, są więc skłonni się starać zmusić bank centralny, by zrezygnował z działań zbyt radykalnych. Innymi słowy, chęć uniknięcia krótkookresowego bólu związanego z podwyższeniem ceny pieniądza może przeważyć nad myśleniem o długookresowym interesie ludzi i gospodarki. A że na to pozwolić nie można - spory między politykami a bankiem centralnym, który decyduje o podaży pieniądza, nie należą do rzadkości.
Fot: K. Pacuła
Więcej możesz przeczytać w 19/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.