Benedykt XVI zmienił stosunek Niemców do Kościoła katolickiego i do chrześcijaństwa w ogóle
Zdzisław Krasnodębski
To że nowy papież był przyjacielem swego poprzednika, było dla Polaków od początku ważniejsze niż to, że należy on do narodu sąsiadującego z Polską na Zachodzie, obserwowanego nadal z lekkim dreszczykiem. Świadome nawiązanie Benedykta XVI do Jana Pawła II przyjęto w Warszawie z wdzięczną ulgą" - napisał "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Miarą zainteresowania wizytą Benedykta XVI w Polsce nie są jednak doniesienia opiniotwórczego "FAZ". Przeciętny Niemiec sięga bowiem po "Bild". Dziennik, który w ubiegłym roku dał tytuł: "Jesteśmy papieżem!", teraz z lekką nutą zazdrości donosił: "Polacy oklaskują naszego papieża".
Wizyta Benedykta XVI w Polsce była szeroko relacjonowana w niemieckich mediach. Podkreślano, że z jednej strony jest to wizyta następcy Jana Pawła II, który musi się zmierzyć z jego dziedzictwem i umiejętnością oddziaływania na masy wiernych, a z drugiej strony - jest to wizyta papieża Niemca, którego słowa w Auschwitz-Birkenau będą słuchane ze szczególną uwagą. Dało się zauważyć skrywane zdziwienie, że Benedykt XVI jest tak ciepło przyjmowany przez Polaków. W istocie - dla rzekomo nacjonalistycznych Polaków niemieckość Benedykta XVI ma znacznie mniejsze znaczenie niż dla "postnarodowych" Niemców polskość Jana Pawła II.
Zdaniem komentatorów, papież odwiedził bardzo podzielony Kościół. Niemiecko-francuski kanał Arte nadał z pierwszego dnia wizyty papieża relację, w której Roman Giertych i Andrzej Lepper występowali w rolach głównych. Straszono młodzieńcem z Młodzieży Wszechpolskiej zapowiadającym rychłą rechrystianizację Europy. W doniesieniach wskazywano, że Benedykt XVI upomina polski Kościół, że chce przezwyciężyć nacjonalizm i działać na rzecz polsko-niemieckiego pojednania.
Wbrew stereotypom
Jak Polacy przyjmą następcę Jana Pawła II? To pytanie zadawano sobie, gdy jeszcze żył papież Polak. Mimo ogromnego żalu i głębokiej żałoby po śmierci Jana Pawła II, mimo poczucia osierocenia, Polacy nadspodziewanie szybko zaakceptowali Benedykta XVI. Ba, nie tylko zaakceptowali, lecz rzeczywiście przyjęli go do serca. A jego narodowość nie jest w tym żadną przeszkodą, choć - jak wiemy - polsko-niemieckie stosunki nie układają się ostatnio najlepiej, choć znowu rośnie w Polsce nieufność do Niemców, choć odżywają obawy, które wydają się coraz bardziej uzasadnione. Papież Benedykt XVI postrzegany jest w innym kontekście. W dodatku jego cechy charakteru i sposób zachowania wydają się zaprzeczeniem stereotypu Niemca - nazbyt pewnego siebie, hałaśliwego, butnego i ekspansywnego. Oczywiście, ogromne znaczenie ma dla Polaków to, że kardynał Ratzinger był bliskim współpracownikiem Jana Pawła II, że często do niego nawiązuje, że uznaje jego wielkość, że stara się przemawiać do pielgrzymów po polsku. Jest postrzegany w Polsce jako kontynuator dzieła swego poprzednika.
Jesteśmy papieżem
W ojczystym kraju Benedykt XVI jest postrzegany dużo chłodniej niż w Polsce. Nawet na spotkaniu z młodzieżą w Kolonii zdecydowanie dominowali młodzi ludzie spoza Niemiec. A jednak nie ulega wątpliwości, że Benedykt XVI zmienił stosunek Niemców do Kościoła katolickiego i do chrześcijaństwa w ogóle. Nie jest to zmiana spektakularna, nie ma zbiorowych uniesień, wszystko odbywa się dość powściągliwie. Największy wybuch zbiorowej emocji na wieść o wyborze kardynała Ratzingera na papieża wyraził się w słynnej już tytułowej stronie "Bild Zeitung": "Jesteśmy papieżem!" Dziś nadal wielu Niemców, zwłaszcza w regionach postprotestanckich, z wielkim dystansem podchodzi do Kościoła katolickiego, ale katolicyzm przestał uchodzić za średniowieczny zabobon, nie wykorzeniony do końca przez reformację i oświecenie. Watykan nie jest już synonimem ciemnogrodu. Niemcy zaczęli znowu wstępować do obu Kościołów, katolickiego i protestanckiego, choć nadal więcej z nich ubywa, niż przybywa. W czasie ostatniej Wielkanocy telewizja i prasa pełne były treści chrześcijańskich. Jak trafnie zauważył "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", "tęsknota Niemców za religią jest w czasie tej Wielkanocy bardziej widoczna niż kiedykolwiek". Ostatnio minister edukacji zapowiedziała oparcie wychowania w szkołach na wartościach chrześcijańskich. Takich słów nie słyszano w Niemczech od dawna.
Ogromne znaczenie dla pozytywnego stosunku Niemców do Benedykta XVI ma fakt, że papież jest ich rodakiem. Można rzec, że zaufanie do rodaka przeważa nad tradycyjną nieufnością Niemców niekatolików do katolicyzmu i papiestwa, sięgającą jeszcze czasu kulturkampfu. Podkreśla się kompetencje teologiczne Benedykta XVI, jego wybitną inteligencję oraz "niemieckie cechy charakteru" - rzeczowość, skromność, oszczędność stylu. To, że wbrew obawom jego pontyfikat nie okazał się czymś w rodzaju współczesnej wojującej kontrreformacji, że Joseph Ratzinger jako Benedykt XVI wyraźnie złagodniał, że spotkał się z Hansem Kengiem, dodatkowo przysporzyło mu popularności. Pierwsza encyklika Benedykta XVI spotkała się z powszechną aprobatą. Proponowano nawet - niezupełnie poważnie - by wywieszać ją w centrach fitness.
Kłopot z Janem Pawłem II
Z Janem Pawłem II Niemcy mieli ogromny kłopot. Jego wybór, do którego - jak wiadomo - w walny sposób przyczynili się niemieccy kardynałowie, przyjęto z wielką sympatią i nadzieją. Jednak potem Jan Paweł II wywoływał coraz większą irytację i wrogość. Jak wspominał "Stern", "fala sympatii towarzyszyła Janowi Pawłowi II, gdy jako pierwszy papież od prawie dwustu lat ucałował niemiecką ziemię, gdy 15 października 1980 r. wylądował na lotnisku Kolonia/Bonn. Prawie 1,5 mln ludzi wzięło udział w nabożeństwach. Siedem lat później, w czasie drugiej podróży do Niemiec, zainteresowanie było wyraźnie mniejsze, a komentarze już bardziej krytyczne. W czasie trzeciej wizyty, w czerwcu 1996 r., atmosfera diametralnie się zmieniała - w Berlinie agresywne protesty przyćmiły pielgrzymkę. Później popularność Jana Pawła II w Niemczech spadała. Decyzja papieża w 1999 r., że Kościół musi się wycofać z doradztwa w sprawie przerywania ciąży, spotkała się z ogólnym brakiem zrozumienia" ("Stern" z 8 października 2003 r.).
W Niemczech aborcja jest dopuszczalna pod warunkiem konsultacji z ośrodkiem doradczym. Prowadziły je Kościoły katolicki i protestancki, które po rozmowie wystawiały zaświadczenie o konsultacji. De facto było ono równoznaczne ze zgodą na aborcję. Papież nakazał nadal prowadzić konsultacje, ale zabronił wydawania zaświadczeń.
Jan Paweł II był postrzegany jako papież konserwatywny, nie rozumiejący współczesnego świata, autorytatywnie tłumiący postępowe dążenia niemieckiego episkopatu. To samo zresztą mówiono o kardynale Ratzingerze. Sądzono, że to on stoi za twardymi decyzjami Jana Pawła II. Ale dogmatyzm Jana Pawła II kładziono na karb jego polskości. To jeszcze pogarszało oceny. Niemal bez przerwy kursowały pogłoski o rychłym ustąpieniu Jana Pawła II, czasami pochodzące wprost z niemieckiego Kościoła. Ci Niemcy, którzy w ogóle interesowali się życiem Kościoła, z utęsknieniem czekali na koniec jego pontyfikatu.
Niechęć do Jana Pawła II najbardziej jaskrawie ujawniła się w czasie ostatniej wizyty papieża Polaka w Niemczech. Kanclerz Kohl mówił wtedy - 23 czerwca 1996 r. w czasie uroczystości pożegnania Jana Pawła II przy Bramie Brandeburskiej - o zasługach papieża dla przezwyciężania totalitaryzmu, dla wyzwolenia Europy Środkowo-Wschodniej. Podkreślał, że to Niemcy szczególnie wiele zawdzięczają Janowi Pawłowi II, że w sposób niezwykle istotny przyczynił się on swą działalnością i postawą do ponownego zjednoczenia Niemiec. Było jednak jasne, że nie wszyscy Niemcy podzielają tę wdzięczność. Wręcz przeciwnie, wizyta dała pretekst do zamanifestowania niechęci i pogardy. Doszło do gorszących scen. Gwizdy i obelżywe okrzyki towarzyszyły przejazdowi przez aleję Unter den Linden do Bramy Brandenburskiej. W pojazd papieża rzucano jajkami. Osoby przebrane w białe stroje, mające przypominać papieskie, odgrywały sceny onanii, nagie kobiety protestowały jako "antypapieżyce". Dzisiaj niechętnie i ze wstydem się o tym wspomina. Na pewno także narodowość Jan Pawła II odgrywała tu swą rolę. Podejrzewano go o niechęć do Niemców. Znaczna część niemieckiej opinii publicznej była niechętna, często wręcz wroga. Znany filozof Peter Sloterdijk napisał we "Frankfurter Allgemeine Zeitung" po śmierci Jana Pawła II: "Zły poeta, przeciętny teolog, konwencjonalny filozof, dogmatyczny biskup Karol Wojtyła będzie wkrótce zapomniany".
Siła słabości
Po śmierci Jana Pawła II berliński kardynał Georg Sterzinsky tłumaczył, że nie jest prawdą, iż Jan Paweł II nie lubił Niemców: "Berlin i berlińczycy byli z początku dla Jana Pawła II, który był przecież polskiego pochodzenia i przeżył Niemców w swej ojczyźnie, synonimem władzy, narcyzmu, a potem także komunizmu. Ale później papież chciał, aby Berlin stał się stolicą pojednania" ("Morgenpost" z 4 kwietnia 2005 r.).
Stosunek Niemców do Jana Pawła II zmienił się dopiero po amerykańskiej interwencji w Iraku. W ich oczach papież odzyskał autorytet, wypowiadając się przeciw wojnie. Także jego walka z fizyczną słabością i cierpieniem spowodowała zmianę nastawienia. Nie sposób było nie zauważyć jego ogromnej wiary. To budziło szacunek - nawet wśród krytyków.
Zdziwienie Niemców wywoływał wpływ Jana Pawła II na młodzież. Poza publikacjami ściśle związanymi z Kościołem do wyjątków należały takie książki jak ta autorstwa Jana Rossa, dziennikarza "Die Zeit", ukazująca wielkość Jana Pawła II. Ross nie ukrywał swego podziwu: "Po tym hymnie pochwał można by sądzić, że jestem katolikiem, papieskim groupie. W żadnym razie. Wręcz przeciwnie. Gdybym był katolikiem, byłbym pewnie mniej zachwycony. Najbardziej surowi krytycy tego pasterza pochodzą z jego własnego stada. Pozostawiam im narzekania, że chce on restaurować papiestwo "monarchiczne" i tłumi wewnątrzkościelne debaty. Jako agnostyczny liberał, chociaż zakorzeniony w glebie chrześcijaństwa, troszczę się o świat, nie o Kościół. Chcę wprost i po prostu stwierdzić, że papież Jan Paweł II jest największym spośród przywódców naszego czasu".
Siła skromności
Obecnie Polacy podkreślają ciągłość między pontyfikatem Jana Pawła II i Benedykta XVI, natomiast w Niemczech często kładzie się nacisk na różnice. Zwraca się uwagę na odmienność stylu i dążeń Benedykta XVI. Po śmierci Jana Pawła II Jan Ross napisał w artykule "Lew na świętym tronie": "Jan Paweł II był konserwatywny, autorytarny, bezkompromisowy. Jego historyczne osiągnięcia były możliwe właśnie dzięki temu. Ostatecznie Kościół jako instytucja nie interesował go tak naprawdę, nie był władcą czy administratorem, lecz charyzmatykiem. I chociaż Jan Paweł II był wielki na zewnątrz, choć w sposób imponujący przywrócił historyczny i moralny autorytet Kościoła katolickiego, to pozostawia go popękanym, a nawet wręcz podkopanym wewnątrz. Tutaj rozpocznie się praca jego następcy" ("Die Zeit" z 6 kwietnia 2005 r.). Wydaje się, że następca Jana Pawła II doskonale wypełnia to zadanie, co czasem wiąże się z jego niemieckim pochodzeniem. Jak niedawno pisał Dirk Schumer, dziennikarz "Frankfurter Sonntagszeitung", "jego stylem jest skromność, ten nieśmiały i nieprzekupny papież dąży do redukcji watykańskiej biurokracji i bez polskiego kultu jednostki chce się ograniczyć do istoty swego przesłania". Autor sądzi, że ten niemiecki styl może pomóc Włochom w czasach kryzysu politycznego, że Włosi mogą się na przykładzie Benedykta XVI nauczyć czegoś od Niemców.
Wydaje się jednak, że papież mógłby stanowić przykład również dla dzisiejszych Niemiec. Mogłyby się od niego na nowo nauczyć, jak można zyskać szacunek i zaufanie dzięki skromności, powściągliwości, szacunkowi dla odmiennego sposobu odczuwania, poszanowania godności innych i wiernego trwania przy wyznawanych zasadach. Mogłyby się tego nauczyć, wyciągając wnioski z pielgrzymki Benedykta XVI do Polski.
Zdzisław Krasnodębski
To że nowy papież był przyjacielem swego poprzednika, było dla Polaków od początku ważniejsze niż to, że należy on do narodu sąsiadującego z Polską na Zachodzie, obserwowanego nadal z lekkim dreszczykiem. Świadome nawiązanie Benedykta XVI do Jana Pawła II przyjęto w Warszawie z wdzięczną ulgą" - napisał "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Miarą zainteresowania wizytą Benedykta XVI w Polsce nie są jednak doniesienia opiniotwórczego "FAZ". Przeciętny Niemiec sięga bowiem po "Bild". Dziennik, który w ubiegłym roku dał tytuł: "Jesteśmy papieżem!", teraz z lekką nutą zazdrości donosił: "Polacy oklaskują naszego papieża".
Wizyta Benedykta XVI w Polsce była szeroko relacjonowana w niemieckich mediach. Podkreślano, że z jednej strony jest to wizyta następcy Jana Pawła II, który musi się zmierzyć z jego dziedzictwem i umiejętnością oddziaływania na masy wiernych, a z drugiej strony - jest to wizyta papieża Niemca, którego słowa w Auschwitz-Birkenau będą słuchane ze szczególną uwagą. Dało się zauważyć skrywane zdziwienie, że Benedykt XVI jest tak ciepło przyjmowany przez Polaków. W istocie - dla rzekomo nacjonalistycznych Polaków niemieckość Benedykta XVI ma znacznie mniejsze znaczenie niż dla "postnarodowych" Niemców polskość Jana Pawła II.
Zdaniem komentatorów, papież odwiedził bardzo podzielony Kościół. Niemiecko-francuski kanał Arte nadał z pierwszego dnia wizyty papieża relację, w której Roman Giertych i Andrzej Lepper występowali w rolach głównych. Straszono młodzieńcem z Młodzieży Wszechpolskiej zapowiadającym rychłą rechrystianizację Europy. W doniesieniach wskazywano, że Benedykt XVI upomina polski Kościół, że chce przezwyciężyć nacjonalizm i działać na rzecz polsko-niemieckiego pojednania.
Wbrew stereotypom
Jak Polacy przyjmą następcę Jana Pawła II? To pytanie zadawano sobie, gdy jeszcze żył papież Polak. Mimo ogromnego żalu i głębokiej żałoby po śmierci Jana Pawła II, mimo poczucia osierocenia, Polacy nadspodziewanie szybko zaakceptowali Benedykta XVI. Ba, nie tylko zaakceptowali, lecz rzeczywiście przyjęli go do serca. A jego narodowość nie jest w tym żadną przeszkodą, choć - jak wiemy - polsko-niemieckie stosunki nie układają się ostatnio najlepiej, choć znowu rośnie w Polsce nieufność do Niemców, choć odżywają obawy, które wydają się coraz bardziej uzasadnione. Papież Benedykt XVI postrzegany jest w innym kontekście. W dodatku jego cechy charakteru i sposób zachowania wydają się zaprzeczeniem stereotypu Niemca - nazbyt pewnego siebie, hałaśliwego, butnego i ekspansywnego. Oczywiście, ogromne znaczenie ma dla Polaków to, że kardynał Ratzinger był bliskim współpracownikiem Jana Pawła II, że często do niego nawiązuje, że uznaje jego wielkość, że stara się przemawiać do pielgrzymów po polsku. Jest postrzegany w Polsce jako kontynuator dzieła swego poprzednika.
Jesteśmy papieżem
W ojczystym kraju Benedykt XVI jest postrzegany dużo chłodniej niż w Polsce. Nawet na spotkaniu z młodzieżą w Kolonii zdecydowanie dominowali młodzi ludzie spoza Niemiec. A jednak nie ulega wątpliwości, że Benedykt XVI zmienił stosunek Niemców do Kościoła katolickiego i do chrześcijaństwa w ogóle. Nie jest to zmiana spektakularna, nie ma zbiorowych uniesień, wszystko odbywa się dość powściągliwie. Największy wybuch zbiorowej emocji na wieść o wyborze kardynała Ratzingera na papieża wyraził się w słynnej już tytułowej stronie "Bild Zeitung": "Jesteśmy papieżem!" Dziś nadal wielu Niemców, zwłaszcza w regionach postprotestanckich, z wielkim dystansem podchodzi do Kościoła katolickiego, ale katolicyzm przestał uchodzić za średniowieczny zabobon, nie wykorzeniony do końca przez reformację i oświecenie. Watykan nie jest już synonimem ciemnogrodu. Niemcy zaczęli znowu wstępować do obu Kościołów, katolickiego i protestanckiego, choć nadal więcej z nich ubywa, niż przybywa. W czasie ostatniej Wielkanocy telewizja i prasa pełne były treści chrześcijańskich. Jak trafnie zauważył "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", "tęsknota Niemców za religią jest w czasie tej Wielkanocy bardziej widoczna niż kiedykolwiek". Ostatnio minister edukacji zapowiedziała oparcie wychowania w szkołach na wartościach chrześcijańskich. Takich słów nie słyszano w Niemczech od dawna.
Ogromne znaczenie dla pozytywnego stosunku Niemców do Benedykta XVI ma fakt, że papież jest ich rodakiem. Można rzec, że zaufanie do rodaka przeważa nad tradycyjną nieufnością Niemców niekatolików do katolicyzmu i papiestwa, sięgającą jeszcze czasu kulturkampfu. Podkreśla się kompetencje teologiczne Benedykta XVI, jego wybitną inteligencję oraz "niemieckie cechy charakteru" - rzeczowość, skromność, oszczędność stylu. To, że wbrew obawom jego pontyfikat nie okazał się czymś w rodzaju współczesnej wojującej kontrreformacji, że Joseph Ratzinger jako Benedykt XVI wyraźnie złagodniał, że spotkał się z Hansem Kengiem, dodatkowo przysporzyło mu popularności. Pierwsza encyklika Benedykta XVI spotkała się z powszechną aprobatą. Proponowano nawet - niezupełnie poważnie - by wywieszać ją w centrach fitness.
Kłopot z Janem Pawłem II
Z Janem Pawłem II Niemcy mieli ogromny kłopot. Jego wybór, do którego - jak wiadomo - w walny sposób przyczynili się niemieccy kardynałowie, przyjęto z wielką sympatią i nadzieją. Jednak potem Jan Paweł II wywoływał coraz większą irytację i wrogość. Jak wspominał "Stern", "fala sympatii towarzyszyła Janowi Pawłowi II, gdy jako pierwszy papież od prawie dwustu lat ucałował niemiecką ziemię, gdy 15 października 1980 r. wylądował na lotnisku Kolonia/Bonn. Prawie 1,5 mln ludzi wzięło udział w nabożeństwach. Siedem lat później, w czasie drugiej podróży do Niemiec, zainteresowanie było wyraźnie mniejsze, a komentarze już bardziej krytyczne. W czasie trzeciej wizyty, w czerwcu 1996 r., atmosfera diametralnie się zmieniała - w Berlinie agresywne protesty przyćmiły pielgrzymkę. Później popularność Jana Pawła II w Niemczech spadała. Decyzja papieża w 1999 r., że Kościół musi się wycofać z doradztwa w sprawie przerywania ciąży, spotkała się z ogólnym brakiem zrozumienia" ("Stern" z 8 października 2003 r.).
W Niemczech aborcja jest dopuszczalna pod warunkiem konsultacji z ośrodkiem doradczym. Prowadziły je Kościoły katolicki i protestancki, które po rozmowie wystawiały zaświadczenie o konsultacji. De facto było ono równoznaczne ze zgodą na aborcję. Papież nakazał nadal prowadzić konsultacje, ale zabronił wydawania zaświadczeń.
Jan Paweł II był postrzegany jako papież konserwatywny, nie rozumiejący współczesnego świata, autorytatywnie tłumiący postępowe dążenia niemieckiego episkopatu. To samo zresztą mówiono o kardynale Ratzingerze. Sądzono, że to on stoi za twardymi decyzjami Jana Pawła II. Ale dogmatyzm Jana Pawła II kładziono na karb jego polskości. To jeszcze pogarszało oceny. Niemal bez przerwy kursowały pogłoski o rychłym ustąpieniu Jana Pawła II, czasami pochodzące wprost z niemieckiego Kościoła. Ci Niemcy, którzy w ogóle interesowali się życiem Kościoła, z utęsknieniem czekali na koniec jego pontyfikatu.
Niechęć do Jana Pawła II najbardziej jaskrawie ujawniła się w czasie ostatniej wizyty papieża Polaka w Niemczech. Kanclerz Kohl mówił wtedy - 23 czerwca 1996 r. w czasie uroczystości pożegnania Jana Pawła II przy Bramie Brandeburskiej - o zasługach papieża dla przezwyciężania totalitaryzmu, dla wyzwolenia Europy Środkowo-Wschodniej. Podkreślał, że to Niemcy szczególnie wiele zawdzięczają Janowi Pawłowi II, że w sposób niezwykle istotny przyczynił się on swą działalnością i postawą do ponownego zjednoczenia Niemiec. Było jednak jasne, że nie wszyscy Niemcy podzielają tę wdzięczność. Wręcz przeciwnie, wizyta dała pretekst do zamanifestowania niechęci i pogardy. Doszło do gorszących scen. Gwizdy i obelżywe okrzyki towarzyszyły przejazdowi przez aleję Unter den Linden do Bramy Brandenburskiej. W pojazd papieża rzucano jajkami. Osoby przebrane w białe stroje, mające przypominać papieskie, odgrywały sceny onanii, nagie kobiety protestowały jako "antypapieżyce". Dzisiaj niechętnie i ze wstydem się o tym wspomina. Na pewno także narodowość Jan Pawła II odgrywała tu swą rolę. Podejrzewano go o niechęć do Niemców. Znaczna część niemieckiej opinii publicznej była niechętna, często wręcz wroga. Znany filozof Peter Sloterdijk napisał we "Frankfurter Allgemeine Zeitung" po śmierci Jana Pawła II: "Zły poeta, przeciętny teolog, konwencjonalny filozof, dogmatyczny biskup Karol Wojtyła będzie wkrótce zapomniany".
Siła słabości
Po śmierci Jana Pawła II berliński kardynał Georg Sterzinsky tłumaczył, że nie jest prawdą, iż Jan Paweł II nie lubił Niemców: "Berlin i berlińczycy byli z początku dla Jana Pawła II, który był przecież polskiego pochodzenia i przeżył Niemców w swej ojczyźnie, synonimem władzy, narcyzmu, a potem także komunizmu. Ale później papież chciał, aby Berlin stał się stolicą pojednania" ("Morgenpost" z 4 kwietnia 2005 r.).
Stosunek Niemców do Jana Pawła II zmienił się dopiero po amerykańskiej interwencji w Iraku. W ich oczach papież odzyskał autorytet, wypowiadając się przeciw wojnie. Także jego walka z fizyczną słabością i cierpieniem spowodowała zmianę nastawienia. Nie sposób było nie zauważyć jego ogromnej wiary. To budziło szacunek - nawet wśród krytyków.
Zdziwienie Niemców wywoływał wpływ Jana Pawła II na młodzież. Poza publikacjami ściśle związanymi z Kościołem do wyjątków należały takie książki jak ta autorstwa Jana Rossa, dziennikarza "Die Zeit", ukazująca wielkość Jana Pawła II. Ross nie ukrywał swego podziwu: "Po tym hymnie pochwał można by sądzić, że jestem katolikiem, papieskim groupie. W żadnym razie. Wręcz przeciwnie. Gdybym był katolikiem, byłbym pewnie mniej zachwycony. Najbardziej surowi krytycy tego pasterza pochodzą z jego własnego stada. Pozostawiam im narzekania, że chce on restaurować papiestwo "monarchiczne" i tłumi wewnątrzkościelne debaty. Jako agnostyczny liberał, chociaż zakorzeniony w glebie chrześcijaństwa, troszczę się o świat, nie o Kościół. Chcę wprost i po prostu stwierdzić, że papież Jan Paweł II jest największym spośród przywódców naszego czasu".
Siła skromności
Obecnie Polacy podkreślają ciągłość między pontyfikatem Jana Pawła II i Benedykta XVI, natomiast w Niemczech często kładzie się nacisk na różnice. Zwraca się uwagę na odmienność stylu i dążeń Benedykta XVI. Po śmierci Jana Pawła II Jan Ross napisał w artykule "Lew na świętym tronie": "Jan Paweł II był konserwatywny, autorytarny, bezkompromisowy. Jego historyczne osiągnięcia były możliwe właśnie dzięki temu. Ostatecznie Kościół jako instytucja nie interesował go tak naprawdę, nie był władcą czy administratorem, lecz charyzmatykiem. I chociaż Jan Paweł II był wielki na zewnątrz, choć w sposób imponujący przywrócił historyczny i moralny autorytet Kościoła katolickiego, to pozostawia go popękanym, a nawet wręcz podkopanym wewnątrz. Tutaj rozpocznie się praca jego następcy" ("Die Zeit" z 6 kwietnia 2005 r.). Wydaje się, że następca Jana Pawła II doskonale wypełnia to zadanie, co czasem wiąże się z jego niemieckim pochodzeniem. Jak niedawno pisał Dirk Schumer, dziennikarz "Frankfurter Sonntagszeitung", "jego stylem jest skromność, ten nieśmiały i nieprzekupny papież dąży do redukcji watykańskiej biurokracji i bez polskiego kultu jednostki chce się ograniczyć do istoty swego przesłania". Autor sądzi, że ten niemiecki styl może pomóc Włochom w czasach kryzysu politycznego, że Włosi mogą się na przykładzie Benedykta XVI nauczyć czegoś od Niemców.
Wydaje się jednak, że papież mógłby stanowić przykład również dla dzisiejszych Niemiec. Mogłyby się od niego na nowo nauczyć, jak można zyskać szacunek i zaufanie dzięki skromności, powściągliwości, szacunkowi dla odmiennego sposobu odczuwania, poszanowania godności innych i wiernego trwania przy wyznawanych zasadach. Mogłyby się tego nauczyć, wyciągając wnioski z pielgrzymki Benedykta XVI do Polski.
Więcej możesz przeczytać w 22/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.