Czy oglądając dzisiaj "Traviatę", da się uronić łzę? Nie do uwierzenia, ale tak! Przedstawienie, po którym niezbyt skora do entuzjazmu publiczność Festiwalu w Salzburgu wstała z miejsc, ogląda się z zapartym tchem. Twórcy postawili na sceniczny minimalizm. Powstał przejmujący dramat psychologiczny, rozegrany w jasnej przestrzeni z kanapą i gigantycznym zegarem. Dobrze znane sceny zyskały niezwykłą siłę dramatyczną, aż po finałowy taniec śmierci pary zakochanych na białej podłodze wśród resztek karnawałowych serpentyn. Spektakl stał się triumfem nowej pary operowych supergwiazd: Rosjanki Anny Netrebko oraz meksykańskiego tenora Rolanda Villazóna. Po obejrzeniu tej "Traviaty" wszystkie inne, włącznie ze słynną wersją Franca Zeffirellego, wydają się martwe jak powieść Dumasa - podstawa libretta.
Jacek Melchior
Verdi "Traviata", reż. Willy Decker, Salzburg 2005 (DVD Universal)
Więcej możesz przeczytać w 22/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.