Z PiS wyrzucono na twarz posła Ryszarda Kaczyńskiego. Bo swym peugeotem skasował po pijaku płot. To oburzający postępek, należało mu się. Za jazdź francuskim samochodem.
"Kaczyński wyrzucony z PiS za jazdę po pijaku" - donosiły gazety. Jak się dowiadujemy, Jarosław Kaczyński uznał to za kolejny dowód nienawiści dziennikarzy do niego. Panie prezesie, to akurat niegroźne. Wszyscy wiedzą, że to nie o pana chodziło. Przecież nikt nie podejrzewałby pana o prawo jazdy.
O istnieniu Ryszarda Kaczyńskiego w innych okolicznościach świat by się nigdy nie dowiedział. A szkoda, bo, jak nam opowiedział jeden z posłów PiS, był to parlamentarzysta szczególny. Do Sejmu wcisnął się z racji nazwiska, a w parlamentarnych ławach zajmował się głównie przyczesywaniem swych bujnych włosów. Ale do czasu, bo "tak nadymał się swoją kaczyńskością, tak się nadymał, że w końcu uwierzył, że jest kimś ważnym". Teraz pewnie zrobi karierę w świecie operetki. Jako krewny Bogusława.
Dostaliśmy mail od byłego ucznia Rysia Kaczyńskiego. "Kilka lat wcześniej pan poseł, zwany przez uczniów Mongołem, był opiekunem na wycieczce klasowej w Zakopanem. Gdy w jej trakcie wyszła na jaw 'afera alkoholowa?, wychowawcy przesłuchiwali po kolei każdego podejrzanego. Mongoł zabłysnął skrupulatnością: - Co pan pił?; - Tylko lampkę koniaczku u dziewczyn. - Zapisujemy: alkohol twardy, 40-procentowy".
Dziadostwo pojawia się ostatnio w "Rzeczpospolitej". Szczególnie uroczo poinformowała ona o nowym prezesie PAP Piotrze Skwiecińskim. Tytuł, neutralny oczywiście, "Teraz znowu my", a do tego komentarz Małgorzaty Soleckiej. "Wilcze prawo zwycięzców", "dziennikarze obejmujący stanowiska z partyjnej rekomendacji" i sporo szamba, w którym tytłała Skwiecińskiego. Jest on sługusem partii, zapewne dlatego że pracował w "Życiu" i PAP. Dowodzi tego Solecka, dawniej fanatyczka UW, przez tegoż Skwiecińskiego zatrudniona w "Życiu" i PAP. Teraz jednak wyrąbuje swą karierę szczególnym rodzajem służalczości wobec swych szefów, od której ludzi mdli. Gratulacje!
Siedzieliśmy, jak to my, w sejmowej Hawełce, gdy zobaczyliśmy piękny obrazek. Oto do zamkniętego dla gawiedzi Saloniku Tetmajerowskiego pomknął Krzysztof, przepraszamy za poufałość, Filipek. I wzruszył nas ten pociąg posła Samoobrony do poety. Bo może i on tam nawet popija, zgoda, ale pod jakim patronatem!
Zaraz potem podobną miętę do młodopolaka poczuł Przemysław Gosiewski. Panowie baraszkowali tam w trójkę (Filipek, Przemysław i Edgar) dobre trzy godziny. My niczego nie sugerujemy, naprawdę. Dodajmy, że krytycy cenią Tetmajera głównie za erotyki.
Szef sejmowej komisji kultury Paweł Kowal zadzwonił jakiś czas temu do wicenaczelnej "Wyborczej" Heleny Łuczywo. Żeby jakoś zagaić, postanowił się jej przypomnieć i rzucił: "My już kiedyś rozmawialiśmy". "Nie przypominam sobie" - odpowiada Łuczywo. No to Kowal przypomina okoliczności, a ta dalej nic. Kowal znów próbuje, ale bez skutku. W końcu wysuwa ostateczny argument: "Podarowałem pani taki wielki bukiet żonkili". "Dziękuję bardzo" - kwituje naczelna. A nie przestrzegał was prezes przed KPP?
Najlepszy komentarz do tego, co się dzieje, wygłosiła wielbiona przez nas Iwona Wildstein. Oto on: "Patrz Bronek, ale jaja! Rywin w więzieniu, a ty prezesem telewizji".
[email protected]
Fot: K. Pacuła (Gosiewski, Skwieciński); Z. Furman (Filipek); M. Stelmach (Kaczyński)
"Kaczyński wyrzucony z PiS za jazdę po pijaku" - donosiły gazety. Jak się dowiadujemy, Jarosław Kaczyński uznał to za kolejny dowód nienawiści dziennikarzy do niego. Panie prezesie, to akurat niegroźne. Wszyscy wiedzą, że to nie o pana chodziło. Przecież nikt nie podejrzewałby pana o prawo jazdy.
O istnieniu Ryszarda Kaczyńskiego w innych okolicznościach świat by się nigdy nie dowiedział. A szkoda, bo, jak nam opowiedział jeden z posłów PiS, był to parlamentarzysta szczególny. Do Sejmu wcisnął się z racji nazwiska, a w parlamentarnych ławach zajmował się głównie przyczesywaniem swych bujnych włosów. Ale do czasu, bo "tak nadymał się swoją kaczyńskością, tak się nadymał, że w końcu uwierzył, że jest kimś ważnym". Teraz pewnie zrobi karierę w świecie operetki. Jako krewny Bogusława.
Dostaliśmy mail od byłego ucznia Rysia Kaczyńskiego. "Kilka lat wcześniej pan poseł, zwany przez uczniów Mongołem, był opiekunem na wycieczce klasowej w Zakopanem. Gdy w jej trakcie wyszła na jaw 'afera alkoholowa?, wychowawcy przesłuchiwali po kolei każdego podejrzanego. Mongoł zabłysnął skrupulatnością: - Co pan pił?; - Tylko lampkę koniaczku u dziewczyn. - Zapisujemy: alkohol twardy, 40-procentowy".
Dziadostwo pojawia się ostatnio w "Rzeczpospolitej". Szczególnie uroczo poinformowała ona o nowym prezesie PAP Piotrze Skwiecińskim. Tytuł, neutralny oczywiście, "Teraz znowu my", a do tego komentarz Małgorzaty Soleckiej. "Wilcze prawo zwycięzców", "dziennikarze obejmujący stanowiska z partyjnej rekomendacji" i sporo szamba, w którym tytłała Skwiecińskiego. Jest on sługusem partii, zapewne dlatego że pracował w "Życiu" i PAP. Dowodzi tego Solecka, dawniej fanatyczka UW, przez tegoż Skwiecińskiego zatrudniona w "Życiu" i PAP. Teraz jednak wyrąbuje swą karierę szczególnym rodzajem służalczości wobec swych szefów, od której ludzi mdli. Gratulacje!
Siedzieliśmy, jak to my, w sejmowej Hawełce, gdy zobaczyliśmy piękny obrazek. Oto do zamkniętego dla gawiedzi Saloniku Tetmajerowskiego pomknął Krzysztof, przepraszamy za poufałość, Filipek. I wzruszył nas ten pociąg posła Samoobrony do poety. Bo może i on tam nawet popija, zgoda, ale pod jakim patronatem!
Zaraz potem podobną miętę do młodopolaka poczuł Przemysław Gosiewski. Panowie baraszkowali tam w trójkę (Filipek, Przemysław i Edgar) dobre trzy godziny. My niczego nie sugerujemy, naprawdę. Dodajmy, że krytycy cenią Tetmajera głównie za erotyki.
Szef sejmowej komisji kultury Paweł Kowal zadzwonił jakiś czas temu do wicenaczelnej "Wyborczej" Heleny Łuczywo. Żeby jakoś zagaić, postanowił się jej przypomnieć i rzucił: "My już kiedyś rozmawialiśmy". "Nie przypominam sobie" - odpowiada Łuczywo. No to Kowal przypomina okoliczności, a ta dalej nic. Kowal znów próbuje, ale bez skutku. W końcu wysuwa ostateczny argument: "Podarowałem pani taki wielki bukiet żonkili". "Dziękuję bardzo" - kwituje naczelna. A nie przestrzegał was prezes przed KPP?
Najlepszy komentarz do tego, co się dzieje, wygłosiła wielbiona przez nas Iwona Wildstein. Oto on: "Patrz Bronek, ale jaja! Rywin w więzieniu, a ty prezesem telewizji".
[email protected]
Fot: K. Pacuła (Gosiewski, Skwieciński); Z. Furman (Filipek); M. Stelmach (Kaczyński)
Więcej możesz przeczytać w 22/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.