Niewielka różnica dzieląca na kilka dni przed wyborami Hillary Clinton i Donalda Trumpa, w niektórych sondażach mieszcząca się w granicach błędu statystycznego, podsyciła obawy Amerykanów, czy wybory zostaną przeprowadzone uczciwie. Szczególnie w stanach takich jak Floryda czy Północna Karolina, które zdecydują o ostatecznym wyniku. Zwolennicy Trumpa, otwarcie kontestujący mainstreamowe media i nieufający establishmentowi, obawiali się fałszerstw, a sztab Clinton i jej wyborcy ostrzegali przed włamaniami rosyjskich hakerów do elektronicznych systemów głosowania i powtarzali niepoparte dowodami oskarżenia o związki kandydata republikanów z Rosją Putina. Dzień ogłoszenia wyników może więc nie zakończyć toczącego się w trakcie kampanii sporu obrońców demokracji przed Trumpem z przeciwnikami skorumpowanych elit politycznych, które mają stać za Clinton. Amerykanie są wkurzeni. Wielu z nich chce prawdziwej zmiany, a nie przekazywania sobie władzy ponad ich głowami przez demokratyczny i republikański establishment. Dlatego bez względu na to, kto wygra, Ameryka się zmieni. Jeśli wygra Trump, Partia Republikańska będzie się musiała zreformować, z kolei zwycięstwo Clinton może się okazać tymczasowe, ze względu na ciążące nad nią zarzuty. Głos zabiorą też pewnie zwolennicy jej rywala w prawyborach, socjalisty Berniego Sandersa, z którym, jak pokazały przecieki z WikiLeaks, Clinton walczyła nieczystymi metodami. Walka o zmiany nie skończy się pewnie na wyborach prezydenckich.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.