Ale wkoło jest niewesoło
Każdy nowy album Kultu to wydarzenie więcej niż muzyczne. Kazik Staszewski koncentruje się teraz głównie na tekstach, ale i muzycznie album dopieszczony jest jak mało który w ostatnich latach. Znak rozpoznawczy zespołu – dęciaki – nigdy wcześniej nie miały aż takiego pola do popisu. Wzorcowym przykładem jest świetny, promujący płytę „Madryt”. W tym utworze jest wszystko, co charakteryzuje Kult roku 2016: chwytliwa melodia, wysmakowany aranż i wciągający tekst, śpiewany przez Staszewskiego tak, jakby to był jeden z jego solowych albumów. Ogólnie nie jest tu wesolutko, a krytyczny obraz świata, jak to u Kazika – często uniwersalnie wieloznaczny, nie bierze jeńców: czy to w opisie amerykańskiej rzeczywistości, czy w obrywających po równo obu stronach politycznej barykady w Polsce. Narracyjnie cała opowieść zbudowana jest wzorcowo, z finałową „Apokalipsą” wieńczącą dwa najmocniejsze teksty albumu („Pęknięty dom” część 1 i 2). Jak na Kultowe standardy, płyta jest krótka i zwarta, co wyszło jej tylko na dobre, ale zespół już zapowiada – jako niezobowiązujące postscriptum – osobne wydanie pozostałych zarejestrowanych przy pracy nad „Wstydem” nagrań.
Wywiad z Kultem o płycie „Wstyd” czytaj na Wprost.pl
Kult „Wstyd”
S.P. Records
Przyciąganie przeciwieństw
Utrzymywany do końca w tajemnicy projekt różnych stylistycznie artystów – lidera Pustek Radka Łukasiewicza i znanego hiphopowca Bisza – udał się zdumiewająco dobrze. Muzycznie album jest daleki od przewidywalności, tekstowo brzmi jak slamowa zabawa dwóch poetów hipsterów. Wydaje się, że odmienność muzyków pozwoliła im znaleźć mianownik tak nieoczekiwany, że płyta ma szansę na bardziej uniwersalny sukces niż większość ich osobnych produkcji.
Bisz/Radex „Wilczy humor”
Agora
Hołd dla klasyczki
Popularność Joni Mitchell w naszym kraju ma się nijak do kultowego statusu, jaki Kanadyjka ma na świecie. „Back…” ma więc dodatkową wartość misyjną. Oryginałów Mitchell nie da się ulepszyć, słusznie więc Polka potraktowała je tylko jako punkt wyjścia. Warsztat wokalny Borzym nie wymaga rekomendacji, towarzyszący jej muzycy i producent też są z najwyższej półki, ale album ma coś jeszcze – szczególną wartość dodaną – ogromny artystyczny szacunek autorki projektu wobec swej idolki. To zaowocowało dogłębnymi studiami nad genezą i okolicznościami powstania utworów. A „Big Yellow Taxi” czy „Woodstock” nie są tu wcale najważniejsze. Warto posłuchać w całości.
Monika Borzym „Back to the Garden”
Agora
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.