JAN ŚPIEWAK
Musimy się wypisać z wojny polsko- -polskiej, która niszczy i uniemożliwia poważną rozmowę o wyzwaniach, przed którą stoi Polska. Na łamach „Wprost” będę chciał pokazać, że jest życie poza PO-PiS-em. W Polsce trwa wojna domowa. Nie jest prowadzona za pomocą pocisków i rakiet, ale za pomocą słów i symboli. Wojna wykopała głęboki rów między dwoma coraz bardziej nienawidzącymi się obozami. Jedna strona chce się pozycjonować na obrońców nowoczesności, otwartości i rozumu. Druga zarzuca tej pierwszej zdradę, niszczenie polskiej narodowej tożsamości i uprawianie polityki na kolanach. Zaczęło się ponad dekadę temu od moherowych beretów. Dziś „obóz wolności” zarzuca zwolennikom „dobrej zmiany”, że za 500 zł sprzedali swoją wolność. Zrobili to dość chętnie, bo to pojęcie, którego polskie społeczeństwo nie rozumie. Lud polski nie lubi wolności – stwierdza w wywiadzie znany pisarz. Wystarczy napełnić mu brzuch, zapewnić rozrywkę i można nim rządzić w nieskończoność. Dla nich obraźliwe w zamierzeniu określenie „drugi sort” to wyraz największego pochlebstwa. Druga strona też nie przebiera w słowach. Jej słownik jest lustrzanym odbiciem słownika najbardziej zagorzałych obrońców „obozu wolności”. Ich przeciwnicy to łże-elity, wykształciuchy i moskiewskie pachołki. Chociaż teraz to już bardziej brukselskie. Polska wstaje z kolan i nie oznacza to zerwania z zależnością od starych układów, teczek wywiezionych do Moskwy, ale od Niemiec i Unii Europejskiej. Polska wreszcie będzie niepodległa, jak zrzuci kajdany europejskiej poprawności politycznej. Ta dramatyczna wolta – nie całkiem uświadamiana – coraz bardziej przekłada się na polską politykę międzynarodową i pozycję Polski na świecie. Największym zagrożeniem dla Polaków nie jest już Putin, ale wegetarianie i cykliści. Chyba największe straty wojna wywoła wśród dziennikarzy. Dziennikarstwo jest na wymarciu, zastąpiło je polityczne pałkarstwo. Zamiast informacji mamy coraz bardziej nachalną propagandę przebraną za wiadomości. Przekonani mówią do przekonanych. Nie ma miejsca na nic pośrodku. Nie można już pisać w interesie prawdy. To musi być zawsze interes któregoś z obozów. Obie strony używają w wojnie tej samej strasznej broni – bezgranicznej pogardy wobec przeciwnika.
To narzędzie prawie doskonałe. Mobilizuje, definiuje, pozwala pozbyć się wątpliwości, uderza i poniża przeciwnika, daje szybką satysfakcję i poczucie spełnienia. Staje się najważniejszą publiczną emocją, wyrażaną na każdym kroku w komentarzach w internecie, w mediach, wywiadach ze znanymi osobowościami. Okazywanie poczucia wyższości jest formą sprawowania w Polsce władzy. Pogarda nie jest tylko domeną internetowych trolli. Została tym internetowym trollom zaszczepiona przez nasze elity. Pogardę okazują jednak najczęściej ci, którzy nie są pewni swojej pozycji. To cecha ludzi bojących się deklasacji. Boją się, że zostaną zepchnięci ze szczebla, na który z takim trudem się wspięli. To cecha państw despotycznych i feudalnych. W takich krajach sukces nie zależy od własnego wysiłku i talentów, ale od układów i znajomości. W państwach feudalnych nie jesteś obywatelem, jesteś poddanym. Troska o własną pozycję wywołuje agresję i wymusza konformizm wobec silniejszych. W Polsce, w której elity pchnęły większość społeczeństwa do zaciągania hipotecznych kredytów na 30 lat, młodych ludzi zmusiły do pracy na umowach śmieciowych – strach przed utratą pozycji jest bardzo silny. Te emocje nie są niczym nowym. Od XVI w. rośnie despotyzm feudałów. Magnateria gardzi szlachtą, szlachta gardzi mieszczaństwem, mieszczaństwo chłopami. Dzisiaj te uczucia odradzają się z ogromną mocą. Jest to tym bardziej przerażające, że wojna polsko-polska została wymyślona, by jedna część postsolidarnościowych elit mogła się jakoś odróżnić od drugiej. To klasyczna kłótnia w rodzinie, którą najlepiej obrazuje przykład rodziny Kurskich. Dwóch braci bliźniaków, którzy zarządzają najważniejszymi koncernami medialnymi. Jacek jest prezesem TVP, Jarosław zarządza „Gazetą Wyborczą”. Nie dajmy się na to nabrać. Musimy się wypisać z tej wojny, która niszczy naszą debatę publiczną i uniemożliwia poważną rozmowę o wyzwaniach, przed którymi stoi Polska. Tęsknię za dziennikarstwem, które informuje, a nie opiniuje. Tęsknię za debatą publiczną, w której nikt nie obraża całych grup społecznych. Tęsknię za rozmową, w której operuje się danymi, a nie stereotypami i wyobrażeniami. Na łamach „Wprost” będę chciał pokazać, że jest życie poza PO-PiS-em. g
JAN ŚPIEWAK – SOCJOLOG, WARSZAWSKI RADNY, AKTYWISTA MIEJSKI, LIDER STOWARZYSZENIA MIASTO JEST NASZE
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.