Autorzy poradników doradzają, że aby dobrze żyć, trzeba żyć dobrze
Jeśli nie zapanujesz nad gniewem, gniew zapanuje nad tobą" - mówił Sfinks, tajemniczy guru szkolący nieudaczników na herosów w filmie "Superbohaterowie". Tylko aspołeczny Ben Stiller pukał się w głowę, bo wątpił w sens mądrości życiowych w stylu: "gdy zadbasz o to, co na zewnątrz, to co jest na zewnątrz zadba o ciebie", albo "jeśli chcesz skręcić w lewo, skręć w prawo". Najwyraźniej nie doceniał potęgi dobrych rad, które napędzają wart wiele miliardów dolarów biznes. Z niezliczonych poradników można się dziś dowiedzieć wszystkiego: jak żyć, jak kochać, jak umierać, a nawet jak we właściwy sposób się wypróżnić na łonie przyrody. Autorzy tych dzieł stosują różne strategie. Jedni nadymają się do rozmiarów Buddy, inni biją rekordy cynizmu, jeszcze inni próbują się wykpić dowcipem. "Strzeż się BMW: ludzi, którzy całe życie Burczą, Marudzą, Wyją" - instruuje Paul McGee, twórca filozofii S.U.M.O. (skrót od "Shut Up, Move On"). Pół biedy, póki Wujkowie Dobra Rada trzymają się kwestii technicznych. Gorzej, kiedy zabierają się do naprawiania duszy.
Rolniku, do dzieła
Literatura poradnicza przeszła długą drogę od czasu, gdy w "Pracach i dniach" grecki poeta Hezjod doradzał helleńskim rolnikom, kiedy siać lub orać. W XIX stuleciu szeroko rozpowszechniły się książki kucharskie i poradniki dla służby (w Polsce znano m.in. klasyczny magdeburski "Poradnik dla pokojówek tyczący utrzymania domu"). Wkrótce pojawiły się też popularne poradniki lekarskie. Ale prawdziwa rewolucja nadeszła w roku 1946, kiedy ukazało się pierwsze wydanie książki "Dziecko" Benjamina Spocka, poradniczego bestsellera wszech czasów (do dziś ponad 50 mln sprzedanych egzemplarzy). Kolejnym przełomem było ukazanie się dwóch książek, znanych jako raporty Kinseya: "Seksualne zachowania mężczyzn" (1948) i "Seksualne zachowania kobiet (1953). Z nazwy nie były to poradniki, ale sprawiły, że życie intymne Amerykanów stało się przedmiotem debaty publicznej. Kuchnia, wychowanie dzieci i seks wciąż są zresztą najpopularniejszymi tematami poradników. Także zdrowie, bo w końcu każdy chciałby być piękny, zdrowy i długowieczny - najlepiej bez większych wyrzeczeń. Na rynku poradników każdy znajdzie coś dla siebie. Stosunkowo nowym zjawiskiem jest jednak to, że książki pełne podpowiedzi na wszelkie tematy wyszły z getta "literatury fachowej" i dla wielu ludzi stały się nowymi świętymi księgami, które bezboleśnie przeprowadzą chętnych przez życie.
Życie dlaopornych
Oczywiście trudno szukać spełnienia duchowego w poradniku "Jak jeść, żeby nie przytyć" albo "Ekologiczna defekacja, czyli jak się załatwiać, żeby nie załatwić lasu" (poradnik Kathleen Meyer pełen szczegółowych podpowiedzi i radosnych wspomnień). Poszukiwanie wewnętrznego spokoju to już domena niezwykle chętnie czytanych poradników psychologicznych. Podpowiadają one znerwicowanym, jak znaleźć wewnętrzna równowagę, nieszczęśliwym małżonkom, jak się pogodzić z drugą połową, a samotnym, jak odnaleźć prawdziwą miłość. Niektórzy z autorów korzystają z dorobku współczesnej nauki. Można wyśmiewać ich przymilny ton, ale zawodowy psycholog potwierdzi, że często pomagają czytelnikowi, już przez sam fakt uświadomienia mu, że nie jest sam ze swoimi problemami. Nie ma powodu, by potępiać takie publikacje - tak długo, jak starają się być uczciwe.
Znacznie częściej jednak mamy do czynienia z psychologią dla ubogich wypełnioną banałami. Tak jest u Valeria Albisettiego, którego dzieła przypominają w swej poetyce powieści Coelho. W książce "Dobrze czuć się razem" włoski pisarz analizuje problem pary borykającej się z problemem wzajemnego niezrozumienia. A przecież wystarczy powiedzieć partnerowi, że czujesz się niezaspokojony i lekceważony. Proste, prawda?
Coraz większą popularnością cieszą się dwa inne nurty literatury poradniczej. Pierwszy uczy manipulacji drugim człowiekiem, podpowiada sposoby dominacji w dżungli życia. Drugi obiecuje niezwykłe doświadczenia duchowe - raj na ziemi, nirwanę lub przynajmniej oświecenie.
Bierz ich, tygrysie!
Nie tylko w Polsce od wielu miesięcy z list bestsellerów nie schodzi książka Roberta Cialdiniego "Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka". Teoretyczne jest to pozycja skierowana do zawodowców (dziennikarzy, nauczycieli, negocjatorów i akwizytorów), ale zrobiła karierę także w innych kręgach. Okazuje się, że wielu z nas odczuwa potrzebę sterowania zachowaniami bliźnich. Jak odmienić swój wizerunek, jak z potulnego baranka przeobrazić się w bezwzględnego wilka, jak stać się biurowym supermanem? Krótko mówiąc - jak zyskać moc zgoła nadprzyrodzoną. W księgarniach znajdziemy także poradniki wyjaśniające tajniki mowy ciała oraz całe regały publikacji na temat NLP (programowania neurolingwistycznego). Prorocy tej kontrowersyjnej metody psychoterapii nie chcą leczyć swoich czytelników, ale uczynić z nich doskonałych manipulatorów. Uczą darwinizmu społecznego, bo uważają, że nie należy rozpatrywać ludzkich działań w kategoriach dobra i zła, lecz skuteczności lub nieskuteczności. Po lekturze takiego poradnika nawet szeregowy pracownik korporacji może marzyć o tym, że poznając sekrety mowy ciała, pognębi swych prawdziwych i domniemanych wrogów. A jego koleżanki przyklasną opinii Lois P. Frankel, która już w tytule swej książki zawiadamia, że "grzeczne dziewczynki nie awansują".
Coraz większe wzięcie mają także poradniki - jakkolwiek to zabrzmi - duchowe. I nie chodzi wcale o "Ćwiczenia duchowe" jezuity Ignacego Loyoli, ale pozycje z zupełnie innej beczki, należące nie do literatury religijnej, lecz hipermarketu popkultury. Prym wiedzie tu brazylijski pisarz Paulo Coelho, ulubieniec Madonny i Ronaldo, który również w naszym kraju zrobił furorę. W "Alchemiku" i kolejnych wyprodukowanych wedle tej samej receptury bestsellerach zapewnia czytelnikowi komfort myślowy, porównywalny z łagodnością muzyki ilustracyjnej aranżowanej na fletnię Pana. Sednem tej "umiarkowanej religijności w granicach rozsądku" są złote myśli w rodzaju: "wszystko, co się zdarza, ma swój sens", "marzenia wymagają sporo pracy" albo "Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko". W istocie całe to przesłanie da się sprowadzić do znanej z komiksu "Fistaszki" prawdy, że sensem życia jest "mieć nadzieję na lepsze jutro". To kolejna cecha współczesnych poradników duchowych: niewiele w nich prawdziwych wyzwań, dużo za to delikatnego masowania mózgu, by każdy poczuł się OK.
Ostatnio z Coelho na polskich półkach zaczął konkurować tom taoistycznego mistrza Liezi "Prawdziwa księga pustki". Liezi znany jest z maksym takich, jak "niepokój wiedzie ku sławie, zadowolenie ku klęsce" albo "śniło mi się, że byłem motylem, i nie wiem, czy jestem człowiekiem, któremu śniło się, że jest motylem, czy też jestem motylem, któremu się śni, że jest człowiekiem". Trudno traktować je jako precyzyjne duchowe wskazówki, chyba że w niebie jest wyznaczone specjalne miejsce dla miłośników aforyzmów.
Pozytywne wibracje
Uważny obserwator bez trudno dostrzeże, że większość duchowych poradników zawiera tylko nieco przerobioną wersję przewodników biznesowych - powierzchownych, wspartych badaniami mało znanych instytucji naukowych. Zamiast trudnych ćwiczeń autorzy proponują czytelnikom zamknięcie oczu, wyrównanie oddechu i powtarzanie w myśli pozytywnych deklaracji. Tak jak w filmie "American Beauty", którego jedna z bohaterek - pośrednik handlu nieruchomościami - ze sztucznym uśmiechem na ustach powtarza mantrę: "dziś sprzedam ten dom". Niestety - dom pozostaje niesprzedany. Ale poradniki, które nawołują do pobudzenia w sobie pozytywnych wibracji, idą jak ciepłe bułeczki. Nikt bowiem nie weryfikuje ich przydatności - jako pozycje lekkie, łatwe i przyjemne nie podlegają surowym ocenom świata nauki. Z reguły ignorują je też recenzenci.
Nawet oficyny związane z Kościołem dały się uwieść tej modzie. Kieleckie wydawnictwo Jedność opublikowało na przykład książkę Klausa W. Vopela "Medytacje dla menedżerów", z której dowiemy się, jak odnaleźć spokój w warunkach wilczego kapitalizmu. Katoliccy autorzy, czerpiący z myśli i chrześcijańskich i buddyjskich (!) mędrców piszą: "Od drzew możemy się nauczyć, w jaki sposób na stojąco zrobić sobie krótką medytacyjną przerwę. (...) Poczuj, jak twoje stopy puszczają korzenie, które sięgają pod tobą w głąb ziemi. Poczuj, jak twoje ciało porusza się lekko tam i z powrotem, tak, jak robi to drzewo, gdy porusza je delikatny wiatr". Nie wiemy jeszcze, jak reagują szefowie na zapuszczanie korzeni w pracy (niektórzy podobno pozytywnie, ale nie podnoszą pensji).
W opasłym tomie Briana Tracy'ego "Maksimum osiągnięć. Dokładna wiedza na temat najnowszych mechanizmów funkcjonowania osobowości" czytamy dla odmiany: "Na tle delikatnej klasycznej muzyki czysto brzmiący głos odlicza, wprowadzając cię w stan głębokiej relaksacji. Ta kombinacja słów i muzyki aktywizuje twoją prawą półkulę mózgową i wprowadza cię w stan alfa. Kiedy znajdujesz się w tym stanie zrelaksowanej świadomości, pozytywne komunikaty połączone z muzyką omijają twój krytyczny, świadomy umysł i przechodzą bezpośrednio do podświadomości, gdzie wywołują szybkie zmiany osobowości". Słowa niby inne, ale idea ta sama.
Lekarzu, lecz się sam
Skoro jesteś taki mądry, dlaczego nie jesteś bogaty - tymi słowami trzeźwo myślący Amerykanie studzą zapał samozwańczych autorytetów. Popularność poradników typu "Jak zarobić duże pieniądze" pokazuje, że ich autorzy wiedzą, co piszą - właśnie je zarobili, sprzedając nam swoje dzieła za drobne 20-30 zł od egzemplarza. I pewnie nietaktem byłoby tu przypomnienie, że wiele poradników zostało napisanych przez literatów do wynajęcia, którym wydawca zleca określony temat, a oni go realizują w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Dziś piszą o zaletach medytacji, a jutro o hodowli kotów rasy angora. Niezależnie od tego, co akurat rekomendują, zawsze mają na podorędziu kilka cennych podpowiedzi, jak Mary Hartley, autorka poradnika "Stres w pracy", która nie zna się na przemianach w drzewo, ale rekomenduje kontrolowanie oddechu, wyznaczanie sobie realistycznych standardów, tolerowanie błędów bliźnich, dzielenie się pracą z innymi oraz utrzymywanie temperatury powietrza pomiędzy 16 a 24 stopniami Celsjusza.
Jeszcze bardziej obiecująco brzmią fragmenty książki Joe Vitale'a "Moc przyciągania. 5 prostych kroków do zdobycia bogactwa (lub czegokolwiek innego)". Jak tu jej nie kupić, skoro autor wyznaje, że "uwielbia pomagać ludziom", po czym przechodzi do konkretów, zapewniając, że wystarczy "zmienić swoje myśli. Poczuć, jak to jest mieć i robić to, co chcesz, lub być tym, kim chcesz".
Najważniejsza nauka płynąca z lektury tych dysertacji brzmi następująco: nie musisz mieć wiedzy psychologicznej, nie musisz być oświecony - wystarczy, że regularnie oddychasz. Nie potrzebujesz niczego więcej oprócz odrobiny talentu pisarskiego, bogatego wydawcy i dobrego speca od marketingu. Kariera autora poradników stoi przed tobą otworem. W prezencie na nową drogę życia dostajesz teraz jeszcze złotą maksymę od Wujka Dobra Rada. Oto ona: "jeśli nie potrafisz znaleźć czegoś w sobie, nie znajdziesz tego w poradniku". Pamiętaj tylko, że akurat tą prawdą ze swymi czytelnikami nigdy nie możesz się podzielić.
Rolniku, do dzieła
Literatura poradnicza przeszła długą drogę od czasu, gdy w "Pracach i dniach" grecki poeta Hezjod doradzał helleńskim rolnikom, kiedy siać lub orać. W XIX stuleciu szeroko rozpowszechniły się książki kucharskie i poradniki dla służby (w Polsce znano m.in. klasyczny magdeburski "Poradnik dla pokojówek tyczący utrzymania domu"). Wkrótce pojawiły się też popularne poradniki lekarskie. Ale prawdziwa rewolucja nadeszła w roku 1946, kiedy ukazało się pierwsze wydanie książki "Dziecko" Benjamina Spocka, poradniczego bestsellera wszech czasów (do dziś ponad 50 mln sprzedanych egzemplarzy). Kolejnym przełomem było ukazanie się dwóch książek, znanych jako raporty Kinseya: "Seksualne zachowania mężczyzn" (1948) i "Seksualne zachowania kobiet (1953). Z nazwy nie były to poradniki, ale sprawiły, że życie intymne Amerykanów stało się przedmiotem debaty publicznej. Kuchnia, wychowanie dzieci i seks wciąż są zresztą najpopularniejszymi tematami poradników. Także zdrowie, bo w końcu każdy chciałby być piękny, zdrowy i długowieczny - najlepiej bez większych wyrzeczeń. Na rynku poradników każdy znajdzie coś dla siebie. Stosunkowo nowym zjawiskiem jest jednak to, że książki pełne podpowiedzi na wszelkie tematy wyszły z getta "literatury fachowej" i dla wielu ludzi stały się nowymi świętymi księgami, które bezboleśnie przeprowadzą chętnych przez życie.
Życie dlaopornych
Oczywiście trudno szukać spełnienia duchowego w poradniku "Jak jeść, żeby nie przytyć" albo "Ekologiczna defekacja, czyli jak się załatwiać, żeby nie załatwić lasu" (poradnik Kathleen Meyer pełen szczegółowych podpowiedzi i radosnych wspomnień). Poszukiwanie wewnętrznego spokoju to już domena niezwykle chętnie czytanych poradników psychologicznych. Podpowiadają one znerwicowanym, jak znaleźć wewnętrzna równowagę, nieszczęśliwym małżonkom, jak się pogodzić z drugą połową, a samotnym, jak odnaleźć prawdziwą miłość. Niektórzy z autorów korzystają z dorobku współczesnej nauki. Można wyśmiewać ich przymilny ton, ale zawodowy psycholog potwierdzi, że często pomagają czytelnikowi, już przez sam fakt uświadomienia mu, że nie jest sam ze swoimi problemami. Nie ma powodu, by potępiać takie publikacje - tak długo, jak starają się być uczciwe.
Znacznie częściej jednak mamy do czynienia z psychologią dla ubogich wypełnioną banałami. Tak jest u Valeria Albisettiego, którego dzieła przypominają w swej poetyce powieści Coelho. W książce "Dobrze czuć się razem" włoski pisarz analizuje problem pary borykającej się z problemem wzajemnego niezrozumienia. A przecież wystarczy powiedzieć partnerowi, że czujesz się niezaspokojony i lekceważony. Proste, prawda?
Coraz większą popularnością cieszą się dwa inne nurty literatury poradniczej. Pierwszy uczy manipulacji drugim człowiekiem, podpowiada sposoby dominacji w dżungli życia. Drugi obiecuje niezwykłe doświadczenia duchowe - raj na ziemi, nirwanę lub przynajmniej oświecenie.
Bierz ich, tygrysie!
Nie tylko w Polsce od wielu miesięcy z list bestsellerów nie schodzi książka Roberta Cialdiniego "Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka". Teoretyczne jest to pozycja skierowana do zawodowców (dziennikarzy, nauczycieli, negocjatorów i akwizytorów), ale zrobiła karierę także w innych kręgach. Okazuje się, że wielu z nas odczuwa potrzebę sterowania zachowaniami bliźnich. Jak odmienić swój wizerunek, jak z potulnego baranka przeobrazić się w bezwzględnego wilka, jak stać się biurowym supermanem? Krótko mówiąc - jak zyskać moc zgoła nadprzyrodzoną. W księgarniach znajdziemy także poradniki wyjaśniające tajniki mowy ciała oraz całe regały publikacji na temat NLP (programowania neurolingwistycznego). Prorocy tej kontrowersyjnej metody psychoterapii nie chcą leczyć swoich czytelników, ale uczynić z nich doskonałych manipulatorów. Uczą darwinizmu społecznego, bo uważają, że nie należy rozpatrywać ludzkich działań w kategoriach dobra i zła, lecz skuteczności lub nieskuteczności. Po lekturze takiego poradnika nawet szeregowy pracownik korporacji może marzyć o tym, że poznając sekrety mowy ciała, pognębi swych prawdziwych i domniemanych wrogów. A jego koleżanki przyklasną opinii Lois P. Frankel, która już w tytule swej książki zawiadamia, że "grzeczne dziewczynki nie awansują".
Coraz większe wzięcie mają także poradniki - jakkolwiek to zabrzmi - duchowe. I nie chodzi wcale o "Ćwiczenia duchowe" jezuity Ignacego Loyoli, ale pozycje z zupełnie innej beczki, należące nie do literatury religijnej, lecz hipermarketu popkultury. Prym wiedzie tu brazylijski pisarz Paulo Coelho, ulubieniec Madonny i Ronaldo, który również w naszym kraju zrobił furorę. W "Alchemiku" i kolejnych wyprodukowanych wedle tej samej receptury bestsellerach zapewnia czytelnikowi komfort myślowy, porównywalny z łagodnością muzyki ilustracyjnej aranżowanej na fletnię Pana. Sednem tej "umiarkowanej religijności w granicach rozsądku" są złote myśli w rodzaju: "wszystko, co się zdarza, ma swój sens", "marzenia wymagają sporo pracy" albo "Bóg odsłania przyszłość niesłychanie rzadko". W istocie całe to przesłanie da się sprowadzić do znanej z komiksu "Fistaszki" prawdy, że sensem życia jest "mieć nadzieję na lepsze jutro". To kolejna cecha współczesnych poradników duchowych: niewiele w nich prawdziwych wyzwań, dużo za to delikatnego masowania mózgu, by każdy poczuł się OK.
Ostatnio z Coelho na polskich półkach zaczął konkurować tom taoistycznego mistrza Liezi "Prawdziwa księga pustki". Liezi znany jest z maksym takich, jak "niepokój wiedzie ku sławie, zadowolenie ku klęsce" albo "śniło mi się, że byłem motylem, i nie wiem, czy jestem człowiekiem, któremu śniło się, że jest motylem, czy też jestem motylem, któremu się śni, że jest człowiekiem". Trudno traktować je jako precyzyjne duchowe wskazówki, chyba że w niebie jest wyznaczone specjalne miejsce dla miłośników aforyzmów.
Pozytywne wibracje
Uważny obserwator bez trudno dostrzeże, że większość duchowych poradników zawiera tylko nieco przerobioną wersję przewodników biznesowych - powierzchownych, wspartych badaniami mało znanych instytucji naukowych. Zamiast trudnych ćwiczeń autorzy proponują czytelnikom zamknięcie oczu, wyrównanie oddechu i powtarzanie w myśli pozytywnych deklaracji. Tak jak w filmie "American Beauty", którego jedna z bohaterek - pośrednik handlu nieruchomościami - ze sztucznym uśmiechem na ustach powtarza mantrę: "dziś sprzedam ten dom". Niestety - dom pozostaje niesprzedany. Ale poradniki, które nawołują do pobudzenia w sobie pozytywnych wibracji, idą jak ciepłe bułeczki. Nikt bowiem nie weryfikuje ich przydatności - jako pozycje lekkie, łatwe i przyjemne nie podlegają surowym ocenom świata nauki. Z reguły ignorują je też recenzenci.
Nawet oficyny związane z Kościołem dały się uwieść tej modzie. Kieleckie wydawnictwo Jedność opublikowało na przykład książkę Klausa W. Vopela "Medytacje dla menedżerów", z której dowiemy się, jak odnaleźć spokój w warunkach wilczego kapitalizmu. Katoliccy autorzy, czerpiący z myśli i chrześcijańskich i buddyjskich (!) mędrców piszą: "Od drzew możemy się nauczyć, w jaki sposób na stojąco zrobić sobie krótką medytacyjną przerwę. (...) Poczuj, jak twoje stopy puszczają korzenie, które sięgają pod tobą w głąb ziemi. Poczuj, jak twoje ciało porusza się lekko tam i z powrotem, tak, jak robi to drzewo, gdy porusza je delikatny wiatr". Nie wiemy jeszcze, jak reagują szefowie na zapuszczanie korzeni w pracy (niektórzy podobno pozytywnie, ale nie podnoszą pensji).
W opasłym tomie Briana Tracy'ego "Maksimum osiągnięć. Dokładna wiedza na temat najnowszych mechanizmów funkcjonowania osobowości" czytamy dla odmiany: "Na tle delikatnej klasycznej muzyki czysto brzmiący głos odlicza, wprowadzając cię w stan głębokiej relaksacji. Ta kombinacja słów i muzyki aktywizuje twoją prawą półkulę mózgową i wprowadza cię w stan alfa. Kiedy znajdujesz się w tym stanie zrelaksowanej świadomości, pozytywne komunikaty połączone z muzyką omijają twój krytyczny, świadomy umysł i przechodzą bezpośrednio do podświadomości, gdzie wywołują szybkie zmiany osobowości". Słowa niby inne, ale idea ta sama.
Lekarzu, lecz się sam
Skoro jesteś taki mądry, dlaczego nie jesteś bogaty - tymi słowami trzeźwo myślący Amerykanie studzą zapał samozwańczych autorytetów. Popularność poradników typu "Jak zarobić duże pieniądze" pokazuje, że ich autorzy wiedzą, co piszą - właśnie je zarobili, sprzedając nam swoje dzieła za drobne 20-30 zł od egzemplarza. I pewnie nietaktem byłoby tu przypomnienie, że wiele poradników zostało napisanych przez literatów do wynajęcia, którym wydawca zleca określony temat, a oni go realizują w ciągu dwóch, trzech miesięcy. Dziś piszą o zaletach medytacji, a jutro o hodowli kotów rasy angora. Niezależnie od tego, co akurat rekomendują, zawsze mają na podorędziu kilka cennych podpowiedzi, jak Mary Hartley, autorka poradnika "Stres w pracy", która nie zna się na przemianach w drzewo, ale rekomenduje kontrolowanie oddechu, wyznaczanie sobie realistycznych standardów, tolerowanie błędów bliźnich, dzielenie się pracą z innymi oraz utrzymywanie temperatury powietrza pomiędzy 16 a 24 stopniami Celsjusza.
Jeszcze bardziej obiecująco brzmią fragmenty książki Joe Vitale'a "Moc przyciągania. 5 prostych kroków do zdobycia bogactwa (lub czegokolwiek innego)". Jak tu jej nie kupić, skoro autor wyznaje, że "uwielbia pomagać ludziom", po czym przechodzi do konkretów, zapewniając, że wystarczy "zmienić swoje myśli. Poczuć, jak to jest mieć i robić to, co chcesz, lub być tym, kim chcesz".
Najważniejsza nauka płynąca z lektury tych dysertacji brzmi następująco: nie musisz mieć wiedzy psychologicznej, nie musisz być oświecony - wystarczy, że regularnie oddychasz. Nie potrzebujesz niczego więcej oprócz odrobiny talentu pisarskiego, bogatego wydawcy i dobrego speca od marketingu. Kariera autora poradników stoi przed tobą otworem. W prezencie na nową drogę życia dostajesz teraz jeszcze złotą maksymę od Wujka Dobra Rada. Oto ona: "jeśli nie potrafisz znaleźć czegoś w sobie, nie znajdziesz tego w poradniku". Pamiętaj tylko, że akurat tą prawdą ze swymi czytelnikami nigdy nie możesz się podzielić.
Więcej możesz przeczytać w 3/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.