To był 1994 r. Pojechaliśmy z kolegami na wycieczkę Koleją Transsyberyjską do Pekinu. Już w pociągu spotkaliśmy Polaków, którzy zaczęli sprowadzać z Chin to, czego brakowało w Polsce. I tak sami zaczęliśmy importować: najpierw odzież, później obuwie. Przede wszystkim klapki, bo wtedy takiego towaru u nas po prostu nie było – zaczyna historię Wiesław Michalski. To on jako pierwszy sprowadził klapki Kubota na polską ziemię. Skąd nazwa? Przypadek. – Chińczycy mieli wtedy do zaoferowania kilkanaście rodzajów klapków. My wybraliśmy akurat te z takim napisem – tłumaczy. Ale decyzja, żeby wziąć kuboty, nie była wcale przypadkowa. Klapki były tanie, bo u chińskiego producenta kosztowały po 50 centów za parę. Zrobione z miękkiej pianki, więc wygodne. Wśród królujących wtedy w Polsce siermiężnych drewniaków albo plastikowych sandałów we wściekłych kolorach, kuboty były skazane na sukces. Michalski ściągał z Chin kontener za kontenerem i rozsyłał po bazarach. Rocznie sprzedawał nawet pół miliona par. Szaleństwo minęło pod koniec lat 90., kiedy w Polsce coraz śmielej zaczęły rozpychać się zagraniczne sieciówki. Polacy zachłystnęli się zachodnimi markami, więc woleli klaskać klapkami adidasa niż kubotami, które już wtedy miało pół kraju. Dzisiaj znowu się zmieniło. Wraca moda na lata 90. Czasów Backstreet Boys, Kelly Family, seriali „Beverly Hills, 90210” i „Przyjaciół”. Dżinsowych kurtek, lampasów, topów odsłaniających pępek. I kubotów. Kultowe klapki w nowej odsłonie właśnie wracają na rynek. Za reaktywacją stoi czwórka przyjaciół z Łodzi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.