Zabrzmi to jak propaganda sukcesu, ale rola Polski jako liczącego się, dojrzałego i przynoszącego coraz większe zyski rynku muzycznego będzie rosła. Poza drobnymi wyjątkami nie ma liczącej się trasy koncertowej, która omijałaby nasz kraj. Tu jednak możemy mieć małą czkawkę: rosnące ceny biletów sprawią, że niemal na pewno któryś z dużych koncertów trzeba będzie odwołać lub przenieść na mniejszy stadion (choć na pewno nie będzie to dotyczyć czerwcowego występu Phila Collinsa na Stadionie Narodowym w Warszawie). Rosnąć będzie za to rynek koncertów halowych i klubowych: takie występy polskich artystów już dziś wyprzedają się w dzień-dwa. Mimo spadku procentowego udziału płyt w sprzedaży muzyki, nominalna liczba CD i winyli, które znalazły nabywców, rośnie.
Co to znaczy? Ano to, że jeśli ktoś przetrwał najtrudniejsze czasy i wciąż ma pomysł na ciekawy repertuar, jego rola będzie rosła, nawet jeśli nagrywał dla wytwórni niszowych. Dominacja polskich artystów, która w 2018 r. była ogromna, zwiększy się. Artyści zagraniczni będą musieli wydawać megahity, by przebić się na szczyt bestsellerów. Najważniejsze: rozdźwięk pomiędzy tym, co jest prezentowane w mainstreamowych telewizjach i rozgłośniach radiowych, a tym, czego naprawdę słucha Polska, będzie się zmniejszał i… zwiększał. Zmniejszał, jeśli chodzi o disco polo, które w przyszłym roku stanie w mediach w jednym rzędzie obok innych gatunków. Zwiększał, jeśli chodzi o gatunki niemainstreamowe oraz hip-hop. Jeśli więc tego jeszcze nie zrobiliście, to w 2019 r. czas znaleźć sobie miejsce, gdzie toczy się prawdziwe muzyczne życie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.