Miłość jest ważniejsza niż władza – mówił Donald Tusk w swoim przemówieniu powyborczym. I rzeczywiście miesiąc miodowy był do pozazdroszczenia. Sielanka trwała, a premier – niczym pączek w maśle – kwitł otoczony powszechną miłością. Głównie większości mediów, które bezkrytycznie roztaczały wizję cudu, jaki niedługo się dokona. Pierwsze rafy pojawiły się w ubiegłym tygodniu. Tyle że to rafy zwiastujące, co może się stać, gdy statek miłości Tuska natknie się na górę lodową. Otóż, ku wyraźnemu zaskoczeniu szefa rządu, doszło do pierwszego zgrzytu na linii on – media. Gdy ujawniły się pierwsze słabości gabinetu (nieudolność związana z przygotowaniem, a potem upublicznieniem ustaw zdrowotnych), gdy okazało się, że dziennikarzy nie satysfakcjonuje uśmiech Ewy Kopacz i zapewnienia, że wszystko jest w porządku, nie do poznania zmienił się sam premier, którego trudne pytania mediów wprawiły w wyraźną wściekłość.
Donald Tusk powinien zrozumieć, że o ile władza bez miłości jest możliwa, o tyle bycie emanującym miłością premierem bez realnej władzy pasuje, ale do romantycznej telenoweli. W wypadku premiera władza jest ważniejsza niż miłość. Zdecydowanie.
Donald Tusk powinien zrozumieć, że o ile władza bez miłości jest możliwa, o tyle bycie emanującym miłością premierem bez realnej władzy pasuje, ale do romantycznej telenoweli. W wypadku premiera władza jest ważniejsza niż miłość. Zdecydowanie.
Więcej możesz przeczytać w 3/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.