Mamy najbardziej awaryjną sieć energetyczną w Europie
Nie trzeba ataku terrorystycznego, żeby spowodować paraliż wielkich miast w Polsce. Chaos, który zapanował w Szczecinie i okolicach po zerwaniu linii elektroenergetycznych, może się powtórzyć w Warszawie, Gdańsku, Krakowie, Poznaniu czy Wrocławiu. Najbardziej awarii mogą się obawiać mieszkańcy Polski północnej. Bo są uzależnieni od dostaw energii z elektrowni znajdujących się na południu. – Gdyby doszło do uszkodzenia linii elektroenergetycznych wysokiego napięcia na przykład w okolicach Grudziądza, wówczas całą północną część kraju ogarnie ciemność – mówi prof. Krzysztof Żmijewski, były prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych SA.
Częstych awarii możemy się spodziewać także dlatego, że mamy najgorszą sieć elektroenergetyczną w Europie. – Biorąc pod uwagę gęstość sieci przesyłania energii, na tle innych krajów wyglądamy jak ubogi kuzyn z kraju Trzeciego Świata – mówi „Wprost" dr inż. Andrzej Kądzielawa z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Warszawskiej. Paradoksem jest to, że w latach 80. ubiegłego wieku, czyli w dobie głębokiego kryzysu gospodarczego, podwoiliśmy długość linii w Polsce, a od 1995 r. nie zrobiliśmy praktycznie nic.
Częstych awarii możemy się spodziewać także dlatego, że mamy najgorszą sieć elektroenergetyczną w Europie. – Biorąc pod uwagę gęstość sieci przesyłania energii, na tle innych krajów wyglądamy jak ubogi kuzyn z kraju Trzeciego Świata – mówi „Wprost" dr inż. Andrzej Kądzielawa z Instytutu Elektroenergetyki Politechniki Warszawskiej. Paradoksem jest to, że w latach 80. ubiegłego wieku, czyli w dobie głębokiego kryzysu gospodarczego, podwoiliśmy długość linii w Polsce, a od 1995 r. nie zrobiliśmy praktycznie nic.
Więcej możesz przeczytać w 16/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.