Zimą 1982 r. komisja weryfikacyjna wyrzucała moją żonę z pracy, komunikując jej: „Nie ma dla pani miejsca w polskiej prasie”. Komisarz wojskowy w stopniu pułkownika dorzucił pocieszająco: „Jeszcze po was sięgniemy”. Krystyna odpowiedziała mu cytatem: „Aż ręka w ładownicy długo i głęboko/ Szukała, nie znalazła – i żołnierz pobladnął/ Nie znalazłszy ładunku, już bronią nie władnął”.
Takie było pierwsze, prorocze przeczucie, że dojdzie kiedyś do „okrągłego stołu". Tyle że żołnierz, sięgając na dno ładownicy, kogoś tam jeszcze wygrzebał, otrzepał z kurzu niesławy, nabił w butelkę i wystrzelił. Niezręcznie, bo w stopę. Nie było mnie podczas obrad „okrągłego stołu" w Polsce. Śledziłem je za pośrednictwem zagranicznych mediów i wiem, że wbrew legendom o podziwie świata dla polskich komunistów, którzy siedli do pokojowych rozmów z opozycją, i dla opozycji, która zaczęła się dogadywać z komunistami, oceny były zupełnie inne. Mało kto miał wątpliwości, że operacja „okrągły stół” jest przeprowadzana w celu skanalizowania „Solidarności” i przerzucenia na nią odpowiedzialności za stan gospodarki. Zresztą ówczesny premier Mieczysław Rakowski w rozmowach z zagranicznymi partnerami wcale nie ukrywał, że celem jest podzielenie się z opozycją odpowiedzialnością za tragiczny kryzys ekonomiczny i zachowanie tych instrumentów władzy, które komuniści uważali za najważniejsze – policji politycznej, wszelkich służb specjalnych, ideologicznej kontroli nad społeczeństwem. Czytałem zwierzenia, jakie czynił Rakowski NRD-owskiemu premierowi Her- manowi Axenowi o planach utworzenia rządu koalicyjnego PZPR-Solidarność, w którym działaczom dotychczasowego podziemia powierzono by wszystkie resorty gospodarcze.
Więcej możesz przeczytać w 7/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.