Wyroby polskich firm, które zlecają produkcję w Chinach, mogą wkrótce podrożeć nawet o 25 proc. Chiny, nazywane „fabryką świata”, dopadł kryzys. Znikają tysiące zakładów, a miliony ludzi tracą pracę. Polscy przedsiębiorcy już rozpoczęli ewakuację z Państwa Środka. To oznacza, że tani import z Chin, który od lat pozwalał utrzymywać niską inflację i konkurencyjność wielu krajowych firm, nie pomoże nam w łagodniejszym przejściu przez gospodarczy sztorm.
Najpierw długi wywód o światowym kryzysie, a na końcu informacja o podwyższeniu cen o 50 proc. – ten e-mail od chińskiego dostawcy zszokował Radosława Matiakowskiego, dyrektora zarządzającego warszawskiej firmy JM-Tronic. Co roku sprzedaje ona w Polsce 250 tys. liczników energii, których produkcję zleca w Chinach. - To początek końca tanich chińskich produktów. Tamtejszych eksporterów bije po kieszeni umacniający się juan, rosnące koszty robocizny i coraz wyższe ceny energii. Polskich importerów pogrąża osłabiający się złoty. Zlecanie produkcji w Chinach nie ma już sensu – uważa Matiakowski.
Więcej możesz przeczytać w 7/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.