„Francuzi uwielbiają, jak jadę karetą z Carlą. Ale przecież ścięli też głowę Ludwikowi XIV. Jedna iskra wystarczy” – miał powiedzieć swoim ministrom prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Bojąc się powtórki rewolty 1968 r., chciał zrezygnować z reformy polityki społecznej. Obawy nie są płonne, bo na skutek kryzysu finansowego nastroje wśród młodzieży w Grecji, Hiszpanii, Francji czy Islandii gwałtownie się radykalizują.
Czeskiemu artyście, który zaprezentował kontrowersyjną instalację w budynku Rady UE, znakomicie udała się jedynie karykatura Francji – jeden wielki strajk. W ostatni czwartek stycznia Paryż i inne miasta Francji zostały sparaliżowane. Zastrajkowali pracownicy transportu publicznego, poczty, energetyki, telewizji, uniwersytetów, sądów, szpitali i banków. Z powodu protestów nauczycieli zamknięto wiele francuskich szkół. Ludzie nie godzą się na liberalną politykę gospodarczą prawicowej władzy i na planowaną przez Sarkozy’ego reformę polityki społecznej. Sarko zapowiadał to jeszcze w czasie kampanii wyborczej – koniec z rozbuchanymi przywilejami i nadopiekuńczością państwa. Po półtora roku rządów do wprowadzenia zmian zmotywował go dodatkowo kryzys finansowy. Według państwowego instytutu statystycznego INSEE, nie dość, że Francja nie uniknie recesji, to jeszcze będzie ona długa i głęboka. Trudna jest też sytuacja finansów publicznych. Deficyt budżetowy może sięgnąć nawet 5 proc. PKB.
Więcej możesz przeczytać w 7/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.