Niemieccy politycy nie są święci. Nikomu jednak nie przyjdzie do głowy tłumaczenie, że ujawnienie przez media ich niewłaściwego zachowania jest zamachem na partię czy rząd. Partie zaś wolą nie narażać swego wizerunku z powodu skandali, w które uwikłani są ich członkowie. Przeciwnie niż PSL Waldemara Pawlaka.
Gdy kilka tygodni temu minister gospodarki Michael Glos (CSU) znalazł się na czołówkach gazet z powodu ulicznej awantury, nikt nie przypuszczał, że wkrótce opuści rządowy gabinet. Glos jechał służbową limuzyną na spotkanie z kazachskim prezydentem Nursułtanem Nazarbajewem. Ponieważ był spóźniony, kazał szoferowi ominąć zakaz wjazdu w jedną z berlińskich ulic i stojącego na niej policjanta. Ten zatrzymał jednak samochód, oświadczając, że minister dalej nie pojedzie. Rozjuszony Glos postraszył funkcjonariusza, że włożył mundur po raz ostatni, a kierowca ruszył i przejechał policjantowi po stopie. Po ochłonięciu minister napisał do poszkodowanego, że poniosły go nerwy i ubolewa z powodu swej reakcji. Kilka dni później podał się do dymisji, zostawiając kanclerz Angelę Merkel na lodzie zaledwie pół roku przed wyborami do Bundestagu.
Więcej możesz przeczytać w 15/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.