Szef „Wiadomości" twierdzi jednak, że do zwolnienia Hanny Lis dojść nie musiało. – Wniosek o rozwiązanie umowy napisałem po udzieleniu przez Hannę Lis w środę i czwartek serii wypowiedzi prasowych na temat sytuacji – mówi. – Nie udzielałam wypowiedzi zakazanych w mojej umowie z TVP. Co więcej, każde moje pojawienie się na łamach prasy w tym okresie dyskutowałam z prawnikiem. Inną sprawą jest, że umowy które podpisują pracownicy Telewizji Polskiej, w ich zapisach dotyczących zakazu wypowiadania się dziennikarzy w prasie są kuriozalne, kneblują ludziom usta, są wręcz sprzeczne z konstytucją – mówi Lis. Hanna Lis, informując 20 kwietnia o raporcie na temat pracy polskich europosłów, nie przeczytała zdania o tym, że szefową (obecnie urlopowaną) instytutu, który sporządził raport, jest Lena Kolarska-Bobińska, kandydatka PO do europarlamentu. – To zdanie zostało mi dopisane. Ten, kto dopisał mi to zdanie, nie poinformował mnie o dokonaniu jakichkolwiek zmian w mojej startówce. Do tej pory nie wiem, kto to był – mówi Hanna Lis. – O zdaniu kończącym startówkę rozmawiałem w newsroomie z wydawcą poniedziałkowych „Wiadomości" Katarzyną Bajszczak w obecności Hanny Lis – twierdzi Piński. – To nie jest prawda. Nie uczestniczyłam w takiej rozmowie, a nie mam w zwyczaju podsłuchiwać cudzych konwersacji – odpiera Lis.
21 kwietnia Piński odsunął Lis od prowadzenia „Wiadomości". – Nie otrzymałem od pani Lis notatki z wyjaśnieniem sytuacji, a zobowiązała się w obecności całego kierownictwa dostarczyć tę notatkę do wtorku do godziny 9.00 rano. Wieczorem poinformowała mnie, że zjawi się w redakcji ok. godz. 13.00, gdyż ma sprawę w sądzie. Spytałem, czy mimo to otrzymam wyjaśnienia do 9.00. Odparła, że bez problemu. Notatkę zaczęła pisać dopiero o godz. 13.00, po przyjściu do pracy, na moje wyraźne ponaglenie – relacjonuje Piński. – To bzdura. Jan Piński ma problemy z rzetelnością, co wielokrotnie udowodniono mu w sądzie. Piński wiedział, że we wtorek – choć zawsze przychodzę do pracy przed godz. 9.00 rano, a wychodzę po godz. 20.30 – będę w pracy później z powodu sprawy w sądzie. Notatkę służbową jednak dostarczyłam. Co więcej, jest ona całkowicie zgodna z notatką służbową mojego współwydawcy – mówi Lis.
Lis twierdzi też, że przychodząc w piątek do pracy, spodziewała się, że zostanie jej wręczone wypowiedzenie. – Poinformowałem ją w rozmowie telefonicznej w czwartek, że mogę o to wnioskować – mówi Piński. Hanna Lis przyznaje jednak, że w lutym, gdy Piński rozpoczął pracę w telewizji, nie sądziła, że jej współpraca z „Wiadomościami" zakończy się tak szybko. – Byłam nawet mile zaskoczona. Instynkt podpowiadał mi jednak, że przed wyborami do europarlamentu może dojść do dziwnych sytuacji – mówi Lis. Czy cała sprawa była pretekstem do zwolnienia jej z TVP? – To nie pretekst. To hucpa – dodaje. Hanna Lis zapowiada odwołanie od decyzji władz TVP. Zapowiada też proces cywilny przeciw Janowi Pińskiemu za naruszenie dóbr osobistych, gdy zarzucił jej „rażącą nierzetelność dziennikarską".
Czytaj też blog Katarzyny Kozłowskiej
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.