Po Gabrielu Janowskim, którego imię – jak wiadomo – jest jednostką miary szaleństwa (choć chyba powinniśmy przejść na niesioły), na listach PiS znalazł się kolejny brodaty chłop. To Bogdan Pęk, znany prześladowca Marka Borowskiego, eurosceptyk, niegdysiejszy ludowiec, a przede wszystkim fanatyczny wędkarz, więc pewnie też do końca normalny nie jest. Zdecydowanie PiS szuka poparcia na wsi. Kiedy to się nie uda – bo zapewne się nie uda – będzie musiał się rozejrzeć za elektoratem po lasach i jeziorach.
Może to nastąpić szybciej, niż nam się wydaje. PiS zanotował właśnie siedemdziesiąty trzeci, jubileuszowy, dół sondażowy. Z badań wynika, że w wyborach europejskich wszystkie sześć osób, które zamierzają głosować, chce oddać swe głosy na PO.
Biedna Elżbieta Kruk, chociaż trzeźwiutka jak prymas, poplątała w sejmowym wystąpieniu Włodzimierza Cimoszewicza z Włodzimierzem Czarzastym. W związku z tym filipika wymierzona w medialny sojusz PO z SLD wypadła nieco blado. Lepiej jednak, że walnęła się w Sejmie, niż miałaby pomylić braci Kaczyńskich. Wtedy nawet ptasie nazwisko by jej nie pomogło.
Przy okazji ustawy medialnej, zza rozłożystych pleców towarzysza Szmajdzińskiego wypłynęło nazwisko eksperta Roberta Kwiatkowskiego. No wreszcie! Za Brunatnym Robertem bardzo się stęskniliśmy. Dzisiejsze komuszki to kompletne wydmuszki, ale Brunatny to krwista postać. Zresztą Czarzasty też ma więcej jaj i mózgu niż tuzin Napieralskich. A że to źli ludzie… Co, a Szmajdziński to niby dobry?
Blond sumienie polskiego dziennikarstwa zostało znowu zawieszone, bo czegoś tam nie przeczytało w „Wiadomościach". Kurczę, kobieto, skoro w tej Telewizji Burdelicznej jest tak strasznie, to odejdź stamtąd w końcu, bo takie wygibasy zaczynają być nudne. Jak się za dużo wisi, to w końcu zaczyna to zwisać.
Ogłoszono, że Marek Migalski – do niedawna obiektywny politolog – został nowym spin doktorkiem PiS. W partii tej niedługo będzie największe zagęszczenie spin doktorków na metr kwadratowy na świecie. Ale nic z tego nie będzie, z powodów, które opisał Julian Tuwim w wierszu „Lokomotywa": „I choćby przyszło tysiąc atletów/ I każdy zjadłby tysiąc kotletów/ I każdy nie wiem jak się natężał/ To nie udźwigną – taki to ciężar”.
I kto by pomyślał – Samoobrona ma 0 procent poparcia. Najsłynniejszy polski Mulat jeździ gruchotem i nie ma nawet na solarium. Panie Andrzeju – tu zwracamy się do Leppera – niech pan się nie martwi i pamięta, że lepiej być zerem niż Leszkiem Millerem. O robotę proszę się nie martwić – Superwiocha na pewno da panu jakiś program. I będzie pan tam najładniejszym prezenterem.
Informacje o tym, jakoby LPR rządziła Telewizją Burdeliczną nie są już aktualne. Teraz rządzi nią Libertas, bo cała wierchuszka LPR – łącznie z chwilowym prezesem Wierzejskim – przeniosła się właśnie na tę arkę. Jak to dobrze, że w czasach biblijnych do budowy arki wziął się Noe, a nie Artur Zawisza. Bo gdyby to ten drugi ratował przed potopem, nasza planeta byłaby bezludna.
Do telewizji przyszedł Koń. Koń, który mówi i na którego wołają Roman. Chodzi oczywiście o Telewizję Białoruską, Burdeliczną czy jak tam chcecie. Koń posiedział trochę, porozmawiał jak za starych dobrych czasów, ale w końcu wyszedł. Narzekał, że prowadzący był dla niego niemiły. A co, suchym chlebem nie poczęstował?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.