Bandyta – koniecznie jednoręki. Nazwa krzywdząca w dwójnasób. Po pierwsze, żaden bandyta, bo nie został skazany prawomocnym wyrokiem, a jak nauczają autorytety, tylko wtedy można mówić o bandytach. Po drugie, nie jednoręki, ale co najwyżej niepełnosprawny lub sprawny inaczej. W każdym razie kaleka czy nie, ale jednoręki bandyta był przedmiotem szczególnego pożądania Rycha i sprawcą nieszczęść Grzecha, Mira i Zbycha. Można by wręcz powiedzieć, ze wysadził ich w powietrze, gdyby nie to, ze wtedy mielibyśmy do czynienia z terrorystą, a nie ze zwykłym bandytą. I to jednorękim.
Boni – Michał, jedyny człowiek, który cokolwiek robi w rządzie, ale i tak nie za to jest przez Donalda Tuska najbardziej ceniony. Jego największą zasługą jest najbardziej wiernopoddańczy tekst polskiej polityki wygłoszony publicznie po 1989 r. Oto przemawiając w Sejmie, Boni rzewnie zapłakał: „Panie premierze, w imieniu wielu osób, administracji tego rządu, chce pana zapewnić, ze odzyskamy zaufanie". Car uronił łzę.
Brylantyna – to dla niej potrzebuje głowy Sebek Karpiniuk. W innych sytuacjach organ ten pozostaje u niego nieużywany. I słusznie, bo nieprzygotowanym myślenie szkodzi.
Cieć – Graś Paweł, krótkotrwały minister od tajności, który popadł w niełaskę Donka, co opłacił rzewnymi łzami, ale powrócił jako najbardziej absurdalny rzecznik rządu między Merkurym a Neptunem. Obecnie człowiek ciężkiej pracy, łączący harówkę w rządzie ze stróżowaniem u Niemca i mieszkaniem u niego w domu. Znany ze swej polityki prorodzinnej przejawiającej się w zabieraniu syna do luksusowego hotelu nad morzem w ramach delegacji służbowej. Medycy mówią już o syndromie Grasia – jak tylko facet widzi szanse pomieszkania gdzieś za friko, nie może się oprzeć.
Czumy stolce – pierwszy – ministra sprawiedliwości – odebrał mu zdradziecki Tusk, który dużo wcześniej szukał sposobu, by przepędzic geronta. Teraz jednak cała koalicja zaangażowała się w obronę czumowego stolca szefa komisji odciskowej. Boją się, że jak Czuma zostanie bez stolca, to jej się pogorszy.
Geriavit Pharmaton – Stefan Niesiołowski w ustach swych partyjnych kolegów. Opinia to krzywdząca, bo geront ten przeżywa obecnie trzecią młodość, a jedyna dolegliwość, na jaką cierpi, to nadczynność ślinianek przejawiająca się w konieczności wydalania śliny na wszystkich dookoła. Generalnie jest to jednak uroczy, delikatny i wrażliwy starszy pan. Sprawdza się w tym wypadku opinia Niesioła Stefanowskiego, że „w Platformie Obywatelskiej jest wielu ludzi grzecznych i kulturalnych".
Geronci – frakcja upiornych dziaduniów Partii Miłości. Jej czołowymi eksponentami są profesorowie Bartoszewski, Czuma i Niesiołowski. Co prawda, profesorem z tej trójki jest tylko ten ostatni, ale dwaj pozostali tez by bardzo chcieli.
Główny weterynarz kraju – zasadniczo tytuł ten należy się oczywiście Władysławowi Bartoszewskiemu, najwybitniejszemu nad Wisłą specjaliście od bydła i niebydła, ale jest tez fucha pod tą samą nazwą dla takich regularnych weterynarzy, co w przeciwieństwie do Bartoszewskiego i do nas pokończyli jakieś studia. I na tę fuchę Rafał Grupiński zaproponował weterynarza Grupińskiego, swego brata. Tusk kandydaturę odrzucił, a dziś w rządzie nie ma ani jednego Grupińskiego.
In vitro – temat, który PO wrzucała, dopóki się nie okazało, że może się na tym przejechać. Wtedy powołano drugi zespół bioetyczny Platformy Obywatelskiej (w składzie geograf, dziennikarka, kickbokserka), który wywiązał się ze swojego zadania i, o dziwo, uwalił wszystkie pomysły zakapiora Gowina. Być może rodzi się u państwa pytanie, dlaczego pierwszym zespołem kierował Gowin, a drugim pani Kidawa-Błońska? Otóż Gowin ma mózg, a Kidawa-Błońska męża, który reżyserował Platformie reklamówki.
Jebaka niezły – a właściwie Jego Ekscelencja Niezły Jebaka, w końcu odkąd Jerzy Buzek został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, należą mu się jakieś honory. Tytuł niezłego jebaki nadał przewodniczącemu prof. Wiesław Władyka z „Polityki". Niestety nie ujawnił, jakie badania prowadził w tej dziedzinie.
Katar albo Grad – słynne ultimatum Donalda Tuska postawione ministrowi skarbu. W jego wyniku ani minister nie poległ, ani inwestor z Kataru się nie pojawił. Media zgodnie obwołały to wielkim sukcesem gabinetu.
Karpiniuk Sebek – wyżelowany geniusz Pomorza Zachodniego i Środkowego, nieustannie szukający jakiejkolwiek kobiety, która poświęciłaby mu tyle uwagi co autorzy tej rubryki. Ba, choćby połowę! Naszym zdaniem Sebek celuje w doktorantki filologii polskiej, bo tylko tym da się wytłumaczyć jego wygibasy z polszczyzną („Pan próbuje wtłamsić opinii publicznej"). Poseł Karpiniuk ma z kolei zostać doktorem filozofii za odkrycie, iż „prawda jest tylko jedna i leży tam, gdzie leży". Owszem, Sebku, prawda jest jedna, ale bramki są dwie.
KDT – największa operacja militarna i jednocześnie największy sukces Bufetowej. Po całodniowej bitwie z użyciem policji konnej, armatek wodnych, gazu i armii ochroniarzy prezydent Warszawy zdobyła blaszak pod Pałacem Kultury i Nauki. Samego Pekinu zdobyć się jej niestety nie udało. Ciągle pozostaje pod okupacją sowiecka.
Lizus Roku – wybór premiera padł na Michała Boniego, bo jego zostawił na stanowisku, choć trzeba przyznać, że konkurencję Boni miał ogromną. Na pudle stanęli także Człowiek z Twarzy Podobny do Stopy, czyli Sławek Nowak („Donald Tusk jest dotknięty przez Pana Boga geniuszem") i Człowiek z Penisem w Szufladzie, perorujący, że „taki brylant jak Tusk zdarza sie raz na pokolenie". Być może, ale takie namolne typy są już całkiem powszechne.
Misiak – może tez być Rosół, wszystko jedno – gatunek uroczego koleżki, który świetnie wie, gdzie leżą konfitury, zawsze spada na cztery łapy i zawsze okazuje się kumplem Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska.
NATO szef – fucha, którą już, już miał zaklepaną Sikorski, ale ten nieudacznik Lech Kaczyński wszystko schrzanił i teraz trzeba się z jakimś Duńczykiem użerać. Paździoch – urocza ksywka popędzonego przez Donalda Tuska, a ukochanego przez salony ministra sprawiedliwości Ćwiąkalskiego. Rządy jego następcy kazały nam zrewidować tezę, że Paździoch był najgorszym z możliwych ministrów sprawiedliwości.
Rycho – najważniejsza osoba Platformy Obywatelskiej. To dla niego Zbycho blokował na 90 procent, Miro pisał, a Grzesiek był instancją odwoławczą. I pomyśleć, że wszystko to z czystej, bezinteresownej przyjaźni z byłym piłkarzem.
Świnska grypa – drobna infekcja, z którą inne kraje zmagają się z użyciem drogich szczepionek, a polski rząd – zakazując ludziom całowania się na święta. Przyczynę wybuchu świńskiej grypy tłumaczy teoria głosząca, że jaki rząd, taka grypa. W końcu za Kaczorów była grypa ptasia…
TPRR – Towarzystwo Platformersko-Rządowych Redaktorów – czyli grono niezależnych komentatorów, którzy za swe słuszne poglądy i odpór dawany PiS dostają felietony w partyjnej gadzinówce „POgłos" (święty Jacek Fedorowicz, Maciej Łętowski), dyrektorskie posady w „Rzeczpospolitej" (Łętowski) lub programy w kontrolowanej przez ludzi Brunatnego telewizyjnej Dwójce (Lis, wkrótce ponoć jego żona i Jacek Żakowski). Najgorzej ma Tomasz Wołek, który najgłośniej ujada, a i tak nic z tego nie ma.
Zbycho – znany tez jako Człowiek o Żółtych Włosach. Najbardziej poszkodowana osoba afery hazardowej – nie dość, że musiał po stacjach benzynowych i cmentarzach latać, to w końcu, jak się sprawa rypła, nikt się za nim nie ujął. I się chłopak spocił.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.