Bongo – Omar. Prezydent Gabonu, którym rządzi od 43 lat. Gabon od czasu do czasu występuje w dowcipnych metaforach Jarosława Kaczyńskiego, który jest znanym propagatorem tego kraju. Pewnie dlatego, ze podoba mu się idea 43-letniej kadencji prezydenckiej.
Biseksualizm – cecha Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który jednego tygodnia użalał się nad niegdysiejszymi warunkami pracy esbeków i domagał się dla nich szacunku, a parę dni później radośnie świętował dziesiątą rocznicę wejścia Polski do NATO. Jak widać, w polityce zasada: „albo pipka, albo akwarium", nie ma zastosowania.
Burdeliczna – telewizja. Na początku roku rządzona przez PiS, potem zawłaszczył ją Farfał wspierany przez liberałów z PO, w końcu zagarnięta przez koalicję PiS z SLD. Nieszczęsna instytucja, której autorytet pikuje, oglądalność spada i którą wszyscy dymają, a mimo to jest bliska bankructwa. A myśleliśmy, że tego typu przybytki są dochodowe.
Brunatny – wiadomo, Robert. Czyli Robert Kwiatkowski, który jak niegdyś władał Telewizją Białoruską oddział w Warszawie, tak teraz pociąga za sznurki w Czerwono-Czarnej. Skądinąd to zabawne, że Nałęcz i Rokita są teraz na marginesie polityki lub poza nią, a Brunatny powrócił. Tyle że zmienił kolor. Teraz jest szarą eminencją.
Brodacze – chłopscy politycy ściągani przez PiS na swe listy wyborcze w wyborach do europarlamentu. Konkretnie Gabriel Janowski oraz Bogdan Pęk. Tymi transferami PiS chciało skusić elektorat (bardzo) wiejski, ale przyciągnęło tylko leśny. I bagienny.
Centrolew – stwór sklecony przez Dariusza Rosatiego. Widywano go w pobliżu ludzkich siedzib, a pan Gucwiński radził, jak go złapać. Niestety, po centrolewie wszelki ślad zaginął. Tylko puma wałęsa się tu i ówdzie, ale to pewnie kryptoreklama firmy produkującej odzież sportową.
Cimoszewicz – Włodzimierz. Najpopularniejszy niepopularny polski polityk. Nikt go nie lubi, a połowa narodu chce, żeby został prezydentem. Tego on z kolei nie chce, bo uwielbia, żeby go prosić, ale tak go nie lubią, że nikt go nie prosi, chociaż mówią, że poproszą. Ale nie proszą. To tylko tzw. pars pro toto tego, co się dzieje na lewicy.
Endecy – formacja ideowo-polityczna, której ojcem duchowym był Roman Dmowski. W roku 2009 endecy po pijaku jeździli samochodem (niejaki Orzechowski) oraz zarządzali Telewizja Burdeliczna (Farfał i reszta, z wyjątkiem Artura Zawiszy, który w niej występował). Trzeba przyznać, że od czasów Dmowskiego endecja zmieniła się bardzo na plus. Kiedyś oskarżano ją o antysemityzm, dziś jej przedstawiciele nienawidzą jedynie Kaczorów. Tak jak cały cywilizowany świat.
Filemonowicz – szef SDPL. Nie ma on oczywiście najmniejszego znaczenia, ale jesteśmy wielkimi fanami „Cudownego świata kota Filemona". Choć wolelibyśmy, żeby przewodniczący SDPL nazywał się Bonifacowicz. Bonifacy podoba nam się znacznie bardziej. Sarkastyczny leń to postać zdecydowanie w naszym guście.
Grill – urządzenie do przyrządzania jedzenia, które sprowadził i rozpowszechnił w Polsce Jarosław Kaczyński w czasach, gdy był premierem. Dzięki temu ludność polska zaczęła się zywić wysokokalorycznym mięsem, a nie wyłącznie szyszkami i mchem. Doprowadziło to do szybkiej ewolucji populacji, która – w wyniku powiększenia mózgów – przestała głosować na PiS.
Kempa – Beata. Przebojem wdarła się na PiS-owski panteon, spychając z niego całe stadko aniołków Kaczyńskiego. Ale czy panteon to wytrzyma?
Kompromis – konik Aleksandra Kwaśniewskiego. Nie chodzi o to, że ma rumaka o tym imieniu, ale że chciałby ciągle godzić komuszków z solidaruszkami. Kiedyś już prawie mu się udało, ale pacjent – czyli Partia Demokratyczna – nie przeżył tej operacji. Teraz prezio nawołuje do zbliżenia lewicy z PiS. Zbliżenie to nastąpiło na ciemnych korytarzach Burdelicznej, gdzie PiS straciło cnotę. Trudno orzec, czy Kwach miał z tego przyjemność.
Konto – największe osiągnięcie Jarosława Kaczyńskiego w minionym roku. W przyszłym ma się nauczyć korzystania z bankomatu.
Luft hansa – niemiecka linia lotnicza, która przyczyniła się do odkrycia, że Jan Rokita ma strasznie piskliwy głos, kiedy krzyczy: „Niemcy mnie biją". Ochroniarze Lufthansy udowodnili także, że Jan Maria Władysław wciąż jest popularny. Gdy wyprowadzano go z samolotu, pasażerowie żegnali go brawami.
Libertas – przez parę miesięcy ulubiona partia Telewizji Burdelicznej, która ciągle pokazywała ponurą facjatę Artura Zawiszy i jego jeszcze bardziej ponure wąsy. Ewentualnie Ryszarda Bendera, który wspominał, jak po wojnie przyjechał do Olsztyna pociągiem razem z końmi. Do Libertasu przepisali się goście z LPR i myśleli, że nikt się nie połapie. To przykre, jak narodowcy gardzą narodem.
Migalski – Marek. Najbardziej przekonujący socjolog w Polsce. Tak długo przekonywał, ze PiS jest cacy, a PO be, że w końcu sam w to uwierzył. I wystartował z ramienia PiS do Brukseli. W partii strasznie go nie lubią, bo niepotrzebnie zawyża poziom.
Narodowa Rada Rozwoju – rada, którą postanowiono powołać po szczycie antykryzysowym u prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Cały dzień w pałacu radzili Bugaje, Glapińscy i inni mniej genialni ekonomiści oraz społecznicy. W końcu wymyślili Narodową Radę Rozwoju, która od tego czasu niezbyt się rozwinęła.
Pierś – część ciała Wojciecha Olejniczaka, która zagościła na okładce tygodnika „Wprost", zastepując sierp i młot jako symbol lewicy. Wzbudziło to zazdrość Grzegorza Napieralskiego, który czym prędzej wysłał właściciela pięknej klatki z piersiami do Brukseli. A tak swoją drogą, na anatomiczny symbol postkomunistycznej lewicy pasowałby zupełnie inny organ.
Parking – pod siedziba Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie. Część prawdziwie niepodległej Polski, którą zawłaszczyć chciała podstępna prezydent Warszawy z PO. Dano jej odpór i można mieć nadzieję, że ten skromny skrawek terenu stanie się Piemontem polskiej wolności.
Polska – Plus. Czyli Polska XXI plus Ludwik Dorn. A raczej Ludwik Dorn plus Polska XXI. To może być przyszłość polskiej prawicy. Ale o tym przekonają się nasze prawnuki.
Szmajdziński – Jerzy. Murowany kandydat SLD na prezydenta. Dodajmy, kandydat z ogromnym potencjałem. W sondażach dostaje 0 procent, nie jest więc kontrowersyjny. Ma za to wiele zalet, jak choćby urocze puce.
ZOMO – w minionym roku zebrało sie na Wawelu. Między innymi w osobach Donalda Tuska i Angeli Merkel, co celnie dostrzegł działacz „Solidarności" Guzikiewicz i sparafrazował znaną i niezbyt mądrą wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego. A tak przy okazji – i do Tuska, i do kanclerz Niemiec znacznie lepiej pasowałaby inna służba mundurowa.
Żydzi – angielscy, ale jednak, i to wpływowi. Wzięli w obronę Misia Kamińskiego i orzekli, że nie jest antysemitą. Przepraszamy, ale co angielscy Żydzi mogą wiedzieć o antysemityzmie? O tym, kto jest, a kto nie jest anty, decyduje zupełnie kto inny i angielskich Żydów uprasza się o niewtrącanie w nie swoje sprawy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.