Karetki pogotowia przestają ratować, lekarze ratownicy, zamiast pomagać, wystawiają akty zgonu. Opisaliśmy we „Wprost” kilka przypadków fatalnego funkcjonowania systemu ratownictwa w Polsce. Nowego, zreformowanego, lepszego. Tylko dla kogo? Bo na pewno nie dla ludzi potrzebujących szybkiej pomocy, najczęściej ratującej życie. Gdybym znalazł się w podobnej sytuacji jak opisywane przez nas rodziny, nie ręczyłbym za siebie. Oczekuję, że za haracz, jaki odprowadzam do NFZ, na jedno będę mógł liczyć: że kiedy przyjdzie ten dzień, będę pewny, że karetka przyjedzie na czas. Dziś tej pewności nie mam. Jak zawsze dopiero wyjątkowe wydarzenie, w tym przypadku tzw. medialna śmierć dziecka, zmuszają polityków do działania. Minister Arłukowicz przyznał, że jest źle. Ale dlaczego musiał podpierać się Jurkiem Owsiakiem? Czy naprawdę w ministerstwie brakuje kompetencji, żeby doprowadzić ten bałagan do właściwego stanu? Dlaczego WOŚP ma pomagać? Dlaczego ministerstwo musi nawet w takiej sprawie korzystać z zewnętrznej pomocy? Co to za konsultacje? Po co? Powtórzę: system ratownictwa, który obecnie nie działa, stwarza realne zagrożenie dla życia. A każdy, kto narazi człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Czemu podlega minister i jego urzędnicy tolerujący sytuację zagrażającą życiu? Panie ministrze Arłukowiczu, niestety, to na panu osobiście ciąży śmierć ludzi, do których nie dojechały karetki – nieprzeszkoleni dyspozytorzy czy kierowcy karetek bez aktualnych map i niedziałających GPS-ów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.