Awansował pan ze sługi na pana. U Wajdy w „Zemście” w 2002 r. grał pan Dyndalskiego, sługę Cześnika. Teraz gra pan samego Cześnika.
Raz się gra to, raz to. W liceum grałem Papkina. Cześnika wcześniej też już grałem. U Andrzeja Łapickiego i też w Teatrze Polskim 14 lat temu. A od dwóch lat gram go w Teatrze STU w Krakowie, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego. Zawsze z wielką przyjemnością. Każda postać w tej sztuce jest napisana wspaniałym wierszem, w którym czuję się jak ryba w wodzie.
No i bilety do końca kwietnia na „Zemstę” wyprzedane. Na pana będą chodzić? Na Seweryna? Czy na „Zemstę?
System gwiazd wymyślili przecież mądrzy ludzie, polscy Żydzi w Hollywood, i on się sprawdza do dzisiaj. Myślę więc, że i na mnie, i na Seweryna będą chodzić. Na wszystkich aktorów, na magicznego reżysera, a przede wszystkim na tę fantastyczną literaturę, bo hrabia Fredro po prostu charakter Polaków cudownie opisał. On nas genialnie sportretował.
„Zgoda! Zgoda! A Bóg wtedy rękę poda”.
No właśnie. Jeśli zgody nie będzie, to Polska się stoczy, stanie się podrzędnym krajem. I tym razem już nie będziemy mogli zrzucać naszych niepowodzeń ani na zaborców, ani na komunizm, ani na zniewolenie sowieckie. Tym razem tylko na samych siebie. Pięknie Norwid powiedział, że jesteśmy wielkim narodem, ale żadnym społeczeństwem, że „Polak jest olbrzym, a człowiek w Polaku jest karzeł”. Gorzkie to słowa, ale konkluzje Fredry podobne, tyle że na wesoło. Fredro był, proszę pani, jeszcze zdolniejszym pisarzem niż Molier. W czasach PRL wielka polska literatura wystawiana w teatrze służyła także do tego, by przygotować społeczeństwo do przemian. Adam Michnik walczył swoimi metodami, a my, aktorzy, swoimi, choć nie wierzyliśmy, że to, o co walczymy, spełni się jeszcze za naszego życia. Ale Bóg dał…
O wolności pan mówi?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.