Angela Merkel nie należy do polityków, którzy jak premier Donald Tusk hasło do własnego komputera zapisują na przyklejonej doń żółtej kartce. Świetnie się zna na informatyce. Kiedy w zeszłym tygodniu podczas targów CeBIT w Hanowerze weszła na stoisko firmy Comarch, nie zapytała, co to jest chmura obliczeniowa ani po co polska firma wybudowała w Dreźnie centrum przetwarzania danych. – To o ile jesteście tańsi? – rzuciła do prof. Janusza Filipiaka, prezesa i założyciela Comarchu. W domyśle chodziło raczej o to, na ile dotkliwie informatycy z Krakowa mogą ugryźć niemieckiego giganta SAP – oferującego przedsiębiorcom z całego świata systemy do zarządzania firmą. – Jesteśmy dwa razy drożsi. Nie konkurujemy ceną, tylko jakością – Filipiak odpowiedział z właściwą sobie swadą i uśmiechem.
Gdyby tę rozmowę pokazała niemiecka telewizja, przeciętnemu Millerowi czy Schmidtowi spadłyby kapcie z nóg. Jeszcze niedawno „polnische wirtschaft” (z niem. polskie gospodarzenie) było synonimem złej jakości produktów, chaosu organizacyjnego i braku zysków. Tymczasem krakowski Comarch właśnie na rynku niemieckim, a także w Austrii i Szwajcarii zainkasował jedną trzecią z 880 mln zł przychodów osiągniętych w 2012 r. Wszystko to pracując z małymi i średniej wielkości firmami, w których jakość, reputacja, osobisty uścisk dłoni między właścicielami ma większe znaczenie niż ostateczna cena usługi. To polski system informatyczny pomaga Manfredowi Hoffmannowi sprawdzić, czy wraz z nadejściem wiosny jego kupcy nadążają z dostarczaniem towaru do stacji benzynowych, gdzie sprzedawane są znane w całej Europie kosmetyki samochodowe marki Sonax. Z kolei Szwajcar Carl Elsener jr, klikając w komputerze na polską aplikację, sprawdza, czy aby na pewno wszystko gra w dostawach stali nierdzewnej i czerwonego plastiku, z których jego firma Victorinox produkuje słynne scyzoryki. Z polskiego oprogramowania korzysta też FinanzIT – korporacja obsługująca niemieckie kasy oszczędnościowe. Pytany o to, jak daje sobie radę z zasiedziałymi na rynkach Europy Zachodniej konkurentami, prof. Filipak udziela krótkiego wykładu: – A skąd to poczucie niższości? My, Polacy, mamy jakiś problem mentalnościowy. Kilkadziesiąt lat myślenia o tym, że „oni” są lepsi, a „my” gorsi, przyniosło skutek. Tymczasem jest odwrotnie. Jesteśmy lepsi, bo nam się jeszcze chce. Niemiec chce zarobić 4 tys. euro i wyjść z pracy o godzinie 17. Polscy menedżerowie są na dorobku. Wystarczy im pokazać cel, dostarczyć środki i będą walczyć do upadłego. Prędzej czy później zrobimy wyrwę w skostniałym świecie zachodniego biznesu.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.