Jadę ul. Żeromskiego i słucham z obyczajową trwogą „Dziejów grzechu”. Pisarz był blisko z Tuwimem i bardzo go cenił, była to więc serdeczna kpina, kiedy mówił: „Tuwim tak się wgryzł w polski język, tak się wgryzł, że przegryzł się na drugą stronę”. Kiedy słucham Żeromskiego, mam wrażenie, że on sam miał mniej szczęścia z polszczyzną, wgryzł się, ale pokaleczył sobie język. Czas szczególnie bezlitośnie obnażył językowe słabości Żeromskiego, te udziwnienia i uduchowienia. Są też jednak psychologiczne mielizny, jakieś seksualne kompleksy, które tworzą w tej prozie erotyczne osobliwości.
Mój ojciec uwielbiał w młodości Żeromskiego jako pisarza i człowieka, ta literatura ukształtowała formy jego patriotyzmu, ale pamiętam, jak w latach 70. zaczął odkrywać słabości tej prozy. Był jednak Żeromski pisarzem i człowiekiem szlachetnym. Cieszę się, że zdążyłem odwiedzić z rodzicami w Konstancinie żonę Żeromskiego i jego córkę Monikę. Ojciec był wtedy przejęty tym spotkaniem i wstrząśnięty, że ja nie jestem przejęty. Teraz byłbym. I tak ulicą i prozą Żeromskiego dojechałem do gimnazjum na Bielanach.
Już się przyzwyczajam, że dziś do szkoły wchodzi się jak na zaplecze banku. Schludnie, część sal jakby z dawnych czasów, ale niektóre już nowoczesne. Jest nowe boisko i hala sportowa. Szkoła jak Polska cała w nowoczesne łaty.
Ciemnoskóry chłopczyk wita mnie na progu klasy. A potem jaki wstyd, słucham spektaklu zmontowanego z moich wierszy, jest konkurs recytatorski, wiersze mego ojca. Wszystko z wielkim przejęciem i oddaniem, chociaż nie zawsze z idealną dykcją. Stoi za tym młoda i ładna nauczycielka, to jej pasja i odwaga, tym większa, że sama jest nieśmiała.
Starszy nauczyciel muzyki tylko narzeka: młodzież dzisiaj gorsza, młodym nic się nie chce, a rodzice roszczeniowi. Koniec świata. Tak, drogi panie, nasz świat się kończy, ale zaczyna się nowy. Spieszmy się przerzucać mosty między tym, co było, a co się staje. I proszę o więcej optymizmu i uśmiechu.
Mój mały Franio na zjeżdżalnię mówi „jaja”. Taką ma pasję do zjeżdżalni, że jeśli nie widzi prawdziwej, to sam sobie robi „jaję” z byle czego. Co dzieje się teraz z naszymi mediami, to wielkie zjeżdżanie. Na pewno efekt globalnego zjawiska, jakim jest dogorywanie tradycyjnych mediów, również prasy papierowej. W ramach walki o przetrwanie, o czytelnika i widza, treść zmienia się w mydło i powidło, w spaghetti i bigos. Wszystkie publicystyczne programy to areny, na których mają się zmierzyć gladiatorzy.Żeby to przynajmniej była wielka rzeźnia jak w Koloseum. To jedynie obsrywanie się wzajemne. Nie lekceważyłbym opinii Agnieszki Holland, która jeździ po świecie, uważnie słucha i podgląda, że poza Polską nie widziała w mediach takiej skali agresji.
Prawda nie lubi komplikacji, walczący o świętą sprawę, kiedy je spotykają, to sobie je upraszczają. Komplikacje nie nadają się do czczenia ani budowania na nich symboli. Dlatego teraz temat „żołnierze wyklęci” to w małym stopniu walka o pamięć, a w całkiem dużym gorączkowe szukanie paliwa, by krzewić swój radykalizm. Kontynuacja zbrojnego oporu, gdy po końcu świata okupacji Polska dostała się w łapy nowej, miało w sobie taki wymiar ostatecznej determinacji, że łatwo wtedy i teraz przypisać zjawisku wymiar szaleństwa lub zwyrodnienia.
W ramach walki mediów o przetrwanie, o czytelnika i widza, treść zmienia się w mydło i powidło, w spaghetti i w bigos
Pamiętam, jak demoralizowała się nasza opozycja pod koniec lat 80., chociaż działaliśmy w luksusowych warunkach. Ci, którzy w latach 40. zachowali w swej walce człowieczeństwo, godni są najwyższego podziwu i pamięci. Nic z tego, wszystko zostanie wrzucone do wspólnego worka, a kibice piłkarscy, w swoim przekonaniu spadkobiercy „wyklętych”, toczyć będą plemienne wojny domowe, jednocząc się na chwilę przeciw państwu, lewakom i pedałom...
Kiedy narodowcy pikietowali dom Tuwima, mówił: „Nic wam nie pomoże, wasze dzieci będą się uczyć o mnie w szkole”. Nie przewidział, że w nowym tysiącleciu partia narodowa, wroga jego światu, weźmie nazwę z jego wiersza „Niech prawo zawsze prawo znaczy, A sprawiedliwość – sprawiedliwość”. Napisał, sam nie wiedząc, co czyni...
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.