Złagodniał pan ostatnio. Był taki czas, że uchodził pan za jednego z bardziej krytycznych recenzentów Platformy Obywatelskiej. Boi się pan, że mimowolnie pomoże PiS w zwycięstwie wyborczym?
Nigdy nie byłem krytykiem rządów Platformy jako takich. Odnosiłem się do konkretnych rozwiązań. Gdyby, dajmy na to, PiS zaproponowało zamach na oszczędności emerytalne Polaków, byłbym równie krytyczny. A gdybym unikał krytyki tylko dlatego, że coś proponują liderzy PO, byłbym ekonomistą partyjnym, a nim nie jestem. Ekonomista partyjny to marny ekonomista. Tymczasem w Polsce potrzeba jak najwięcej myślenia pozapartyjnego, merytorycznego. Po to, by argumenty rozsądku docierały do ludzi, bo normalni ludzie w demokracji mają mało czasu na sprawy publiczne. Dlatego trzeba w jak najbardziej przejrzysty sposób docierać do nich, żeby nie wierzyli w politycznych świętych mikołajów, którzy dużo obiecują. Święci mikołajowie i nienawistnicy to najgorszy gatunek polityków. Niestety, u nas jest dużo i jednych, i drugich.
Instytut Globalizacji wyliczył, że polski dług przekroczył bilion złotych. Pana licznik powinien się wyzerować, a nadal się kręci?
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.