Tomasz Raczek: Panie Zygmuncie, na nasze ekrany wszedł "Czas religii" w reżyserii Marco Bellocchio. Ten włoski film opowiada zupełnie nieprawdopodobną historię malarza, który dowiaduje się, że od trzech lat trwa proces beatyfikacyjny jego matki. Na dodatek jest on przekonany, że matka bynajmniej nie była święta, lecz raczej głupia. Dlatego najpierw popada w zdumienie, a potem oskarża członków swojej rodziny o manipulowanie tytułem świętej dla osiągnięcia doraźnych korzyści.
Zygmunt Kałużyński: Bellocchio kontynuuje to, co za jego sprawą było jednym z najbardziej prowokacyjnych uderzeń kina nowej fali w latach 60. Mam na myśli film "Pięści w kieszeni", obracający się wokół tematu rodziny włoskiej, która została ukazana w katastroficznym stanie.
TR: Rozumiem, że "Czas religii" to prowokacja wymierzona przeciwko schematom obyczajowym, ale przyzna pan, że koncept ze świętą mamusią jest absurdalny?
ZK: Przede wszystkim jest absurdalny dla naszego bohatera, który jest osobą niezależną, wyrywającą się ze swego środowiska.
TR: Panie Zygmuncie, nie każdy artysta musi być zaraz dziwakiem nieprzystosowanym do życia w rodzinie!
ZK: Dzięki temu wyróżnia się on z reszty otoczenia. Zresztą widzowie rozumieją jego stanowisko.
TR: Wcale nie rozumieją, panie Zygmuncie, bo wszystko tu jest niejasne i jakieś śliskie. On nie tylko jest artystą, ale też mizantropem, który w ogóle nie lubi ludzi, a swojej mamusi w szczególności. Według niego była ona niedołęgą, bo nie potrafiła ocalić swojej rodziny.
ZK: I dlatego odbywa rozmowy polemiczne z osobami, które wbrew jego przekonaniu usiłują obronić całą sytuację. Oczywiście, wszyscy są w mniejszym lub większym stopniu oportunistami.
TR: Ich argument jest jeden: dobrze jest mieć świętą w rodzinie, bo wtedy można wiele rzeczy załatwić, a nawet - jak mówią z nadzieją - występować w telewizji i udzielać wywiadów!
ZK: To jest wykrętne i zarazem praktyczne rozumowanie rodziny, ale nasz bohater spotyka się przecież także z osobą duchowną na wysokim szczeblu
TR:
która wygląda inaczej, niż wyobrażamy sobie watykańskich hierarchów.
ZK: Ale czujemy do niego największą sympatię, bo jest równocześnie działaczem charytatywnym. Nawet jego wygląd - taki jak biedaków, którym załatwia jedzenie - sprawia, że jest dla nas przekonujący. Ale on też popiera tę niedorzeczną beatyfikację!
TR: To wszystko jest dla mnie paranoiczne, panie Zygmuncie. Przyznaję, że nie tylko nie wierzę temu filmowi, ale uważam, że Bellocchio wyciągnął go z kompletnego lamusa intelektualnego. Wszystkie jego rozterki są tak anachroniczne, że aż nie-interesujące.
ZK: A ja podejrzewam, że chce mnie pan sprowokować, bo przecież ten film ma swoją wymowę. Całe otoczenie bohatera, łącznie z watykańskim hierarchą, który jest niewątpliwie człowiekiem wartościowym, popiera społeczną sztuczność i obłudę.
TR: To są argumenty, którym można się roześmiać w twarz. Jaki hierarcha Kościoła byłby do tego stopnia głupi, żeby przeprowadzać beatyfikację całkowicie przypadkowej osoby?
ZK: Bellocchio pokazuje fasadę organizacji kościelnej, która nawet przez jej najuczciwszych przedstawicieli przyjmowana jest jako konieczność. Pamiętam rozmowę z księdzem, którego bardzo szanowałem. W moim rodzinnym Lublinie w jednym z kościołów znajdowało się drzewo krzyża świętego, traktowane jako relikwia. Jak obliczyli historycy, relikwii z kawałków krzyża świętego jest tyle na świecie, że można by z nich zbudować pół miasta. Spytałem o to księdza, a on mówi: "Możliwe, ale nawet jeśli to jest falsyfikat, to temu, kto się nim zainteresuje, daje szansę zastanowienia się nad posłaniem Kościoła i nad Bogiem".
TR: A jak któregoś dnia dowie się, że to było kłamstwo? Ono na żadnym poziomie nauki religii nie jest dopuszczalne.
ZK: Właśnie o to chodzi! Dotknął pan tego, co jest wielkim tematem "Czasu religii"! Główny bohater dostrzega, że wszystko jest mistyfikacją, mimo że całe otoczenie przekonuje go, że trzeba na nią przystać, że to nie jest takie nieszczęście. Oto jeden z problemów Kościoła i naszego papieża, który także wyświęcił paru mnichów w Ameryce Południowej, choć - jak się okazało - korzystali ze zbrodni, jaką był najazd Hiszpanów na ten kontynent.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.