Cena, jaką przychodzi nam płacić za bezczelność ignorantów, może się okazać zbyt wysoka
W Polsce XXI wieku wystarczy ukończyć szkołę podstawową, by zostać posłem. Następnie uzyskuje się w przyspieszonym tempie anachroniczny tytuł technika ekonomisty i bez żenady oświadcza, że to nie wykształcenie, lecz inteligencja i praktyka decydują o kwalifikacjach parlamentarzysty. Mało tego, można z takim przygotowaniem zostać ministrem finansów, jeśli tylko ma się legitymację właściwej partii.
W obliczu takich deklaracji blednie i całkowicie niewinne okazuje się wyśmiewane kiedyś hasło: "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera". To prawda, że i w demokracjach parlamentarnych robili kariery utalentowani samoucy. Z reguły jednak imponowali wiedzą, niepospolitymi zdolnościami i nie obnosili się z ignorancją jako czymś godnym uznania. U nas wystarczy być sprytnym i licząc na poklask nieuków (mamy ich niestety zbyt wielu), krzyknąć: "Balcerowicz musi odejść!" lub "Precz z liberalizmem!", by osiągnąć sukces wyborczy.
Za polską tragedię XXI wieku można uznać to, że tak łatwo zdobywa się poklask najtańszą demagogią. Sygnałem był już Tymiński pokonujący Mazowieckiego w wyborach prezyden-
ckich. U nas w dziedzinie demagogii konkurują dziś politycy o rzekomo zupełnie różnych światopoglądach, jeśli oczywiście uznamy ich za polityków, a nie dywersantów. Dlaczego Polska stała się w ostatnich latach rajem dla szumowin politycznych? Bynajmniej nie tylko dlatego, że ustrój totalitarny demoralizował ludzi. Stało się tak dlatego, że Polska nie jest - wbrew twierdzeniom dostojników - krajem ludzi wykształconych, o wysokich kwalifikacjach. Polska jest krajem techników ekonomistów, krajem, w którym można zrobić karierę na negacji tego, co jest, bez najmniejszej troski o pozytywny program. Dyskusje ostatnich tygodni dowodzą, jak nikła jest wiedza Polaków w sprawach wykraczających poza roszczenia płacowe, socjalne i emerytalne. Jak niewielki jest odsetek Polaków rzeczywiście rozumiejących uwarunkowania i zależności między wielkościami ekonomicznymi i świadomie popierających gospodarkę rynkową! Jak daleko jest wykształconemu rzekomo Polakowi do szwajcarskiego robotnika, o którym pisałem na tych łamach dziesięć lat temu, obawiającego się, że wzrost kursu franka szwajcarskiego może spowodować utratę pracy, bo jego zakład będzie miał trudności eksportowe. U nas ciągle aktualny jest postulat: wszystko powinno być w sklepach, a państwo powinno każdemu zapewnić możliwość zakupu! Wszyscy powinni mieć zatrudnienie i dobre zarobki, bez względu na wyniki ich pracy!
Ośmielam się w tym miejscu postawić tezę, że spośród wszystkich kandydatów do Unii Europejskiej Polacy są intelektualnie najsłabiej przygotowani do akcesji do tego skądinąd bardzo socjaldemokratycznego ugrupowania. U nas najłatwiej o najtańszą i przy tym bezkarną dywersję polityczną, a spektakle transmitowane przez telewizję (nie ze studiów i sal teatralnych!) nabierają coraz bardziej karczemnego charakteru.
Dzisiejszy klimat polityczny w Polsce nie wziął się z niczego. Stworzyły go błędne, połowiczne rozwiązania ustrojowe, wojna na górze, niezdolność do radykalnego odejścia od socjalizmu, uleganie pokusom rozmaitych taryf ulgowych, programowe odrzucanie liberalizmu ekonomicznego, krytyczny stosunek do normalnej gospodarki rynkowej. Owocuje nam dziś, w jakże przykry sposób, lekceważenie, a nawet negowanie edukacji ekonomicznej, elementarnej wiedzy w tym zakresie, nieuznawanie ekonomii za naukę. Rezultatem jest przepaść między tymi, którzy rozumieją prawa ekonomii, a maluczkimi, wykorzystywanymi bezkarnie przez cynicznych i pozbawionych skrupułów dywersantów politycznych.
Oby cena, jaką przychodzi nam dziś płacić za bezczelność ignorantów, nie okazała się zbyt wysoka!!!
W obliczu takich deklaracji blednie i całkowicie niewinne okazuje się wyśmiewane kiedyś hasło: "Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera". To prawda, że i w demokracjach parlamentarnych robili kariery utalentowani samoucy. Z reguły jednak imponowali wiedzą, niepospolitymi zdolnościami i nie obnosili się z ignorancją jako czymś godnym uznania. U nas wystarczy być sprytnym i licząc na poklask nieuków (mamy ich niestety zbyt wielu), krzyknąć: "Balcerowicz musi odejść!" lub "Precz z liberalizmem!", by osiągnąć sukces wyborczy.
Za polską tragedię XXI wieku można uznać to, że tak łatwo zdobywa się poklask najtańszą demagogią. Sygnałem był już Tymiński pokonujący Mazowieckiego w wyborach prezyden-
ckich. U nas w dziedzinie demagogii konkurują dziś politycy o rzekomo zupełnie różnych światopoglądach, jeśli oczywiście uznamy ich za polityków, a nie dywersantów. Dlaczego Polska stała się w ostatnich latach rajem dla szumowin politycznych? Bynajmniej nie tylko dlatego, że ustrój totalitarny demoralizował ludzi. Stało się tak dlatego, że Polska nie jest - wbrew twierdzeniom dostojników - krajem ludzi wykształconych, o wysokich kwalifikacjach. Polska jest krajem techników ekonomistów, krajem, w którym można zrobić karierę na negacji tego, co jest, bez najmniejszej troski o pozytywny program. Dyskusje ostatnich tygodni dowodzą, jak nikła jest wiedza Polaków w sprawach wykraczających poza roszczenia płacowe, socjalne i emerytalne. Jak niewielki jest odsetek Polaków rzeczywiście rozumiejących uwarunkowania i zależności między wielkościami ekonomicznymi i świadomie popierających gospodarkę rynkową! Jak daleko jest wykształconemu rzekomo Polakowi do szwajcarskiego robotnika, o którym pisałem na tych łamach dziesięć lat temu, obawiającego się, że wzrost kursu franka szwajcarskiego może spowodować utratę pracy, bo jego zakład będzie miał trudności eksportowe. U nas ciągle aktualny jest postulat: wszystko powinno być w sklepach, a państwo powinno każdemu zapewnić możliwość zakupu! Wszyscy powinni mieć zatrudnienie i dobre zarobki, bez względu na wyniki ich pracy!
Ośmielam się w tym miejscu postawić tezę, że spośród wszystkich kandydatów do Unii Europejskiej Polacy są intelektualnie najsłabiej przygotowani do akcesji do tego skądinąd bardzo socjaldemokratycznego ugrupowania. U nas najłatwiej o najtańszą i przy tym bezkarną dywersję polityczną, a spektakle transmitowane przez telewizję (nie ze studiów i sal teatralnych!) nabierają coraz bardziej karczemnego charakteru.
Dzisiejszy klimat polityczny w Polsce nie wziął się z niczego. Stworzyły go błędne, połowiczne rozwiązania ustrojowe, wojna na górze, niezdolność do radykalnego odejścia od socjalizmu, uleganie pokusom rozmaitych taryf ulgowych, programowe odrzucanie liberalizmu ekonomicznego, krytyczny stosunek do normalnej gospodarki rynkowej. Owocuje nam dziś, w jakże przykry sposób, lekceważenie, a nawet negowanie edukacji ekonomicznej, elementarnej wiedzy w tym zakresie, nieuznawanie ekonomii za naukę. Rezultatem jest przepaść między tymi, którzy rozumieją prawa ekonomii, a maluczkimi, wykorzystywanymi bezkarnie przez cynicznych i pozbawionych skrupułów dywersantów politycznych.
Oby cena, jaką przychodzi nam dziś płacić za bezczelność ignorantów, nie okazała się zbyt wysoka!!!
Więcej możesz przeczytać w 21/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.