Leczenie astmy lekami homeopatycznymi to strata pieniędzy - stwierdzili ostatnio specjaliści z Peninsula Medical School w Exeter w Wielkiej Brytanii. Brytyjscy uczeni przebadali 93 dzieci w wieku 5-15 lat, cierpiących na tę chorobę. U żadnego z nich po roku leczenia preparatami homeopatycznymi nie zaobserwowano poprawy stanu zdrowia ani samopoczucia.
Miliony złotych wydajemy na leczenie złudzeń
Leczenie astmy lekami homeopatycznymi to strata pieniędzy - stwierdzili ostatnio specjaliści z Peninsula Medical School w Exeter w Wielkiej Brytanii. Brytyjscy uczeni przebadali 93 dzieci w wieku 5-15 lat, cierpiących na tę chorobę. U żadnego z nich po roku leczenia preparatami homeopatycznymi nie zaobserwowano poprawy stanu zdrowia ani samopoczucia.
Ponad 50 proc. Amerykanów i Francuzów oraz 40 proc. Polaków przynajmniej raz w życiu korzystało z osiągnięć tzw. medycyny niekonwencjonalnej. Dziesięć lat temu ta liczba była dwukrotnie niższa. Według Harvard Medical School, w zeszłym roku Amerykanie przeznaczyli na homeopatię, ziołolecznictwo, bioenergoterapię i akupunkturę aż 30 mld USD - więcej niż na klasyczne metody terapii! Zdarzyło się to pierwszy raz. Co czwarta osoba leczy u zielarzy i healerów również swoje dzieci (najczęściej z powodu chorób układu oddechowego, dolegliwości żołądkowych, alergii i infekcji ucha wewnętrznego). Z miernym, jak się na ogół okazuje, skutkiem.
Homeoplacebo
We Francji i Niemczech po leki homeopatyczne sięga prawie 40 proc. pacjentów. Aż dwie trzecie tych środków lekarze przepisują na receptę, a kasy chorych zwracają nawet część kosztów "homeoleczenia". Dotychczas przeprowadzono ponad 180 badań różnych leków homeopatycznych, ale tylko siedemnaście z nich spełniało wymogi naukowe - wykazał w 1996 r. raport Homeopatic Medicine Research Grupe Unii Europejskiej. Zaledwie kilka preparatów wykazało większą skuteczność niż placebo, m.in. w leczeniu uzależnień i dolegliwości reumatycznych spowodowanych zwyrodnieniem stawów. Podobnie negatywnie wypadła analiza wielu przeprowadzonych badań, której wyniki opublikowali w marcu tego roku specjaliści z USA i Niemiec na łamach "Annals of Internal Medicine". Nie udało się wykazać, że homeopatia leczy migreny, bóle mięśniowe oraz chroni przed grypą.
Cukier skuteczniejszy od miłorzębu
W Polsce w ramach tzw. medycyny niekonwencjonalnej najbardziej popularne jest ziołolecznictwo, a wszelkie "alternatywne" metody leczenia stosuje u nas prawie 70 tys. uzdrawiaczy (znachorów?). Jest ich zatem więcej niż lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Niemal 60 proc. Polaków przynajmniej co jakiś czas stosuje balsamy, olejki i mikstury, na które co roku przeznaczamy ponad miliard złotych. Czy coś dzięki temu zyskujemy?
Producenci preparatów zawierających wyciąg z miłorzębu (Ginkgo biloba) zapewniają, że zażywanie codziennie 120 mg tzw. aktywnej substancji już po czterech tygodniach poprawia pamięć, zdolność uczenia się i koncentracji uwagi. Przeczą temu badania opublikowane w "JAMA", piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego. Prof. Paul Solomon, psycholog z William College w Williamston (Massachusetts), przez sześć tygodni podawał wyciąg z miłorzębu 230 osobom powyżej 60. roku życia, nie wykazującym objawów demencji. U żadnej z nich po tak krótkim okresie nie zaobserwowano poprawy pamięci (oceniano ją w 14 testach). Skuteczność preparatu była taka sama jak placebo.
Amerykanie w zeszłym roku wydali na preparaty z miłorzębu ponad 250 mln dolarów, Polacy - 40 mln zł. W Niemczech lekarze co roku wypisują ponad pięć milionów recept na podobne środki. Tymczasem nawet badania potwierdzające niewielką skuteczność wyciągu z miłorzębu są mało przekonujące - twierdzą profesorowie Paul E. Gold, Larry Cahill i Gary L. Wenk, znani amerykańscy badacze różnych metod usprawniania funkcji mózgu. "Znacznie bardziej niż miłorząb poprawia pamięć zażywanie niewielkich ilości cukru" - twierdzą amerykańscy uczeni na łamach majowego wydania "Świata Nauki" (polska edycja "Scientific American"). U ludzi starszych cierpiących na chorobę Alzheimera glukoza poprawia zdolność zapamiętywania o 100 proc., a u osób zdrowych o 30-40 proc., jest więc dwukrotnie skuteczniejsza niż miłorząb!
Nie można wykluczyć, że wyciąg z miłorzębu poprawia funkcje poznawcze, pod warunkiem że stosuje się go długo - twierdzą zwolennicy ziołolecznictwa. Nikt jednak tego nie udowodnił. Prof. Steven DeKosky, neurolog z University of Pittsburgh, rozpoczął na zlecenie rządu amerykańskiego badania, które mają wykazać, czy tego rodzaju preparaty po pięciu latach zażywania poprawiają pamięć krótkotrwałą u osób powyżej 75. roku życia cierpiących na chorobę Alzheimera.
Nie przesadzajmy z dziurawcem
"W medycynie są tylko dwa rodzaje terapii: skuteczne i te, które nie mają żadnej wartości terapeutycznej" - stwierdził krótko prof. Robert Califf, psychiatra z Duke University w Karolinie Północnej. Jego zdaniem, do mało przydatnych należy zaliczyć preparaty z dziurawca (Hypericum perforatum), po które sięga co druga osoba cierpiąca na depresję. Specjaliści z Duke University oraz Vanderbilt University w Nashville opublikowali wyniki dwóch niezależnych badań, z których wynika, że to ziele nie jest bardziej skuteczne w leczeniu silnej i umiarkowanej depresji niż placebo. Narodowy Instytut Zdrowia w USA rozpocznie wkrótce czteroletnie badania, które mają wykazać, czy dziurawiec jest pomocny w leczeniu łagodnej depresji. W USA i Europie przeprowadzono wcześniej ponad 30 analiz na ten temat, ale - jak podkreśla prof. Richard Shelton, psychiatra z Vanderbilt University - nie mają one wartości naukowej.
Alternatywne metody leczenia są często źle stosowane i mogą być szkodliwe - alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). - Najbardziej niepokoi to, że część chorych na raka stosuje zioła lub inne niekonwencjonalne metody leczenia zamiast terapii o potwierdzonej skuteczności - mówi prof. Marek Pawlicki z Centrum Onkologii w Krakowie. Mieszaniny chińskich ziół, żeń-szeń, oleje z pierwiosnka i preparaty z witaminą E okazały się nieprzydatne w leczeniu objawów klimakterium u kobiet. Jedynie preparaty dietetyczne zawierające soję oraz wyciąg z kłącza Cimicifuga racemosa, takie jak menofem i remifemin, łagodzą dolegliwości związanie z przekwitaniem: uderzenie gorąca, bezsenność, zmienność nastrojów i drażliwość - wykazała analiza 29 badań przeprowadzona przez specjalistów z Columbia University i George Washington University.
Igły ze znakiem zapytania
Światowa Organizacja Zdrowia zamierza do 2005 r. stworzyć "globalny system nadzoru" nad alternatywnymi metodami leczenia, zwłaszcza ziołolecznictwem. Dopiero gdy potwierdzi się, że są one skuteczne i bezpieczne, będzie można oficjalnie stosować tzw. medycynę komplementarną, czyli łączyć sprawdzone metody leczenia z niekonwencjonalnymi. Dotychczas WHO oficjalnie uznała za metodę leczniczą jedynie akupunkturę. Z zabiegów tego typu co roku korzysta ponad milion Amerykanów. Wykonuje je 10 tys. lekarzy, którzy rocznie inkasują w sumie 500 mln dolarów (40-100 dolarów za zabieg). W Polsce codziennie przeprowadza się ponad 10 tys. zabiegów. Wciąż nie wiadomo, na ile skutecznie działa akupunktura.
Prof. David Ramsay z Uniwersytetu Maryland wymienia tylko kilka dolegliwości, które bez wątpienia uśmierza nakłuwanie igłami. Zalicza do nich bóle pooperacyjne, szczególnie po zabiegach stomatologicznych, oraz nudności i wymioty (wywołane na przykład leczeniem przeciwnowotworowym). W innych schorzeniach - jego zdaniem - akupunktura może być pomocna jedynie jako uzupełniająca metoda leczenia. Chodzi o migreny, reumatoidalne zapalenie stawów, bóle menstruacyjne, bóle lędźwiowo-krzyżowe oraz zapalenie nadkłykcia bocznego kości ramieniowej, nazywane popularnie łokciem tenisisty. Nie ma pewności, czy ta terapia zwiększa odporność organizmu, pomaga w rehabilitacji osób, które przeżyły udar mózgu lub cierpią na astmę. "Nie ma badań naukowych potwierdzających skuteczność akupunktury" - twierdzi prof. John Loeser, dyrektor Centrum Badań nad Bólem George przy Washington University w Seattle. Może zatem, na razie, nie pozwalajmy się bezkarnie kłuć?
Leczenie astmy lekami homeopatycznymi to strata pieniędzy - stwierdzili ostatnio specjaliści z Peninsula Medical School w Exeter w Wielkiej Brytanii. Brytyjscy uczeni przebadali 93 dzieci w wieku 5-15 lat, cierpiących na tę chorobę. U żadnego z nich po roku leczenia preparatami homeopatycznymi nie zaobserwowano poprawy stanu zdrowia ani samopoczucia.
Ponad 50 proc. Amerykanów i Francuzów oraz 40 proc. Polaków przynajmniej raz w życiu korzystało z osiągnięć tzw. medycyny niekonwencjonalnej. Dziesięć lat temu ta liczba była dwukrotnie niższa. Według Harvard Medical School, w zeszłym roku Amerykanie przeznaczyli na homeopatię, ziołolecznictwo, bioenergoterapię i akupunkturę aż 30 mld USD - więcej niż na klasyczne metody terapii! Zdarzyło się to pierwszy raz. Co czwarta osoba leczy u zielarzy i healerów również swoje dzieci (najczęściej z powodu chorób układu oddechowego, dolegliwości żołądkowych, alergii i infekcji ucha wewnętrznego). Z miernym, jak się na ogół okazuje, skutkiem.
Homeoplacebo
We Francji i Niemczech po leki homeopatyczne sięga prawie 40 proc. pacjentów. Aż dwie trzecie tych środków lekarze przepisują na receptę, a kasy chorych zwracają nawet część kosztów "homeoleczenia". Dotychczas przeprowadzono ponad 180 badań różnych leków homeopatycznych, ale tylko siedemnaście z nich spełniało wymogi naukowe - wykazał w 1996 r. raport Homeopatic Medicine Research Grupe Unii Europejskiej. Zaledwie kilka preparatów wykazało większą skuteczność niż placebo, m.in. w leczeniu uzależnień i dolegliwości reumatycznych spowodowanych zwyrodnieniem stawów. Podobnie negatywnie wypadła analiza wielu przeprowadzonych badań, której wyniki opublikowali w marcu tego roku specjaliści z USA i Niemiec na łamach "Annals of Internal Medicine". Nie udało się wykazać, że homeopatia leczy migreny, bóle mięśniowe oraz chroni przed grypą.
Cukier skuteczniejszy od miłorzębu
W Polsce w ramach tzw. medycyny niekonwencjonalnej najbardziej popularne jest ziołolecznictwo, a wszelkie "alternatywne" metody leczenia stosuje u nas prawie 70 tys. uzdrawiaczy (znachorów?). Jest ich zatem więcej niż lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Niemal 60 proc. Polaków przynajmniej co jakiś czas stosuje balsamy, olejki i mikstury, na które co roku przeznaczamy ponad miliard złotych. Czy coś dzięki temu zyskujemy?
Producenci preparatów zawierających wyciąg z miłorzębu (Ginkgo biloba) zapewniają, że zażywanie codziennie 120 mg tzw. aktywnej substancji już po czterech tygodniach poprawia pamięć, zdolność uczenia się i koncentracji uwagi. Przeczą temu badania opublikowane w "JAMA", piśmie Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego. Prof. Paul Solomon, psycholog z William College w Williamston (Massachusetts), przez sześć tygodni podawał wyciąg z miłorzębu 230 osobom powyżej 60. roku życia, nie wykazującym objawów demencji. U żadnej z nich po tak krótkim okresie nie zaobserwowano poprawy pamięci (oceniano ją w 14 testach). Skuteczność preparatu była taka sama jak placebo.
Amerykanie w zeszłym roku wydali na preparaty z miłorzębu ponad 250 mln dolarów, Polacy - 40 mln zł. W Niemczech lekarze co roku wypisują ponad pięć milionów recept na podobne środki. Tymczasem nawet badania potwierdzające niewielką skuteczność wyciągu z miłorzębu są mało przekonujące - twierdzą profesorowie Paul E. Gold, Larry Cahill i Gary L. Wenk, znani amerykańscy badacze różnych metod usprawniania funkcji mózgu. "Znacznie bardziej niż miłorząb poprawia pamięć zażywanie niewielkich ilości cukru" - twierdzą amerykańscy uczeni na łamach majowego wydania "Świata Nauki" (polska edycja "Scientific American"). U ludzi starszych cierpiących na chorobę Alzheimera glukoza poprawia zdolność zapamiętywania o 100 proc., a u osób zdrowych o 30-40 proc., jest więc dwukrotnie skuteczniejsza niż miłorząb!
Nie można wykluczyć, że wyciąg z miłorzębu poprawia funkcje poznawcze, pod warunkiem że stosuje się go długo - twierdzą zwolennicy ziołolecznictwa. Nikt jednak tego nie udowodnił. Prof. Steven DeKosky, neurolog z University of Pittsburgh, rozpoczął na zlecenie rządu amerykańskiego badania, które mają wykazać, czy tego rodzaju preparaty po pięciu latach zażywania poprawiają pamięć krótkotrwałą u osób powyżej 75. roku życia cierpiących na chorobę Alzheimera.
Nie przesadzajmy z dziurawcem
"W medycynie są tylko dwa rodzaje terapii: skuteczne i te, które nie mają żadnej wartości terapeutycznej" - stwierdził krótko prof. Robert Califf, psychiatra z Duke University w Karolinie Północnej. Jego zdaniem, do mało przydatnych należy zaliczyć preparaty z dziurawca (Hypericum perforatum), po które sięga co druga osoba cierpiąca na depresję. Specjaliści z Duke University oraz Vanderbilt University w Nashville opublikowali wyniki dwóch niezależnych badań, z których wynika, że to ziele nie jest bardziej skuteczne w leczeniu silnej i umiarkowanej depresji niż placebo. Narodowy Instytut Zdrowia w USA rozpocznie wkrótce czteroletnie badania, które mają wykazać, czy dziurawiec jest pomocny w leczeniu łagodnej depresji. W USA i Europie przeprowadzono wcześniej ponad 30 analiz na ten temat, ale - jak podkreśla prof. Richard Shelton, psychiatra z Vanderbilt University - nie mają one wartości naukowej.
Alternatywne metody leczenia są często źle stosowane i mogą być szkodliwe - alarmuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). - Najbardziej niepokoi to, że część chorych na raka stosuje zioła lub inne niekonwencjonalne metody leczenia zamiast terapii o potwierdzonej skuteczności - mówi prof. Marek Pawlicki z Centrum Onkologii w Krakowie. Mieszaniny chińskich ziół, żeń-szeń, oleje z pierwiosnka i preparaty z witaminą E okazały się nieprzydatne w leczeniu objawów klimakterium u kobiet. Jedynie preparaty dietetyczne zawierające soję oraz wyciąg z kłącza Cimicifuga racemosa, takie jak menofem i remifemin, łagodzą dolegliwości związanie z przekwitaniem: uderzenie gorąca, bezsenność, zmienność nastrojów i drażliwość - wykazała analiza 29 badań przeprowadzona przez specjalistów z Columbia University i George Washington University.
Igły ze znakiem zapytania
Światowa Organizacja Zdrowia zamierza do 2005 r. stworzyć "globalny system nadzoru" nad alternatywnymi metodami leczenia, zwłaszcza ziołolecznictwem. Dopiero gdy potwierdzi się, że są one skuteczne i bezpieczne, będzie można oficjalnie stosować tzw. medycynę komplementarną, czyli łączyć sprawdzone metody leczenia z niekonwencjonalnymi. Dotychczas WHO oficjalnie uznała za metodę leczniczą jedynie akupunkturę. Z zabiegów tego typu co roku korzysta ponad milion Amerykanów. Wykonuje je 10 tys. lekarzy, którzy rocznie inkasują w sumie 500 mln dolarów (40-100 dolarów za zabieg). W Polsce codziennie przeprowadza się ponad 10 tys. zabiegów. Wciąż nie wiadomo, na ile skutecznie działa akupunktura.
Prof. David Ramsay z Uniwersytetu Maryland wymienia tylko kilka dolegliwości, które bez wątpienia uśmierza nakłuwanie igłami. Zalicza do nich bóle pooperacyjne, szczególnie po zabiegach stomatologicznych, oraz nudności i wymioty (wywołane na przykład leczeniem przeciwnowotworowym). W innych schorzeniach - jego zdaniem - akupunktura może być pomocna jedynie jako uzupełniająca metoda leczenia. Chodzi o migreny, reumatoidalne zapalenie stawów, bóle menstruacyjne, bóle lędźwiowo-krzyżowe oraz zapalenie nadkłykcia bocznego kości ramieniowej, nazywane popularnie łokciem tenisisty. Nie ma pewności, czy ta terapia zwiększa odporność organizmu, pomaga w rehabilitacji osób, które przeżyły udar mózgu lub cierpią na astmę. "Nie ma badań naukowych potwierdzających skuteczność akupunktury" - twierdzi prof. John Loeser, dyrektor Centrum Badań nad Bólem George przy Washington University w Seattle. Może zatem, na razie, nie pozwalajmy się bezkarnie kłuć?
Pamięć wody |
---|
Homeopaci stosują głównie dwie grupy leków: preparaty pochodzenia roślinnego oraz środki zawierające jady, hormony i wydzieliny zwierząt, a także minerały (głównie sole naturalne, związki chemiczne i metale). Najwięcej kontrowersji wywołują substancje rozcieńczone w "nieskończenie małych dawkach", zalecane od 1796 r. przez Samuela Hahnemanna, twórcę tej metody leczenia, dla pobudzenia organizmu do walki z chorobą. Niemiecki lekarz uważał, że leki homeopatyczne można rozcieńczać do tego stopnia, że pozostaje po nich tylko pamięć wody! W ten sposób, na przykład małymi dawkami arszeniku, Hahnemann leczył zatrucia pokarmowe. Nikomu nie udało się jednak udowodnić, że tak rozwodniony preparat wykazuje działanie lecznicze. |
Marek Pawlicki Centrum Onkologii w Krakowie Ponad 5 tys. osób co roku umiera w Polsce na raka z powodu zaniechania lub opóźnienia leczenia o potwierdzonej skuteczności i poddania się niekonwencjonalnym metodom terapii. Co czwarty chory średnio o pięć miesięcy opóźnia leczenie onkologiczne (jeszcze niedawno tak postępowało 26 proc. pacjentów). Aż 70 proc. nowotworów jest wykrywanych dopiero w trzecim lub czwartym stadium zaawansowania choroby - ponaddwukrotnie częściej niż w krajach Unii Europejskiej. Na tym etapie terapia jest mniej skuteczna i bardziej kosztowna. |
Piotr Siedlecki Centrum Onkologii w Warszawie To nieprawda, że zainteresowanie medycyną niekonwencjonalną jest tym większe, im pacjenci są bardziej niezadowoleni ze służby zdrowia. Chorzy chcą wierzyć w cudowne terapie i lubią być okłamywani. Lekarze są przeciwni jedynie stosowaniu metod nie sprawdzonych, szczególnie niedopuszczalne jest zastępowanie nimi terapii o potwierdzonej skuteczności. Na ogół nie są znane interakcje między obydwoma sposobami leczenia, co u niektórych pacjentów może nawet zmniejszyć szanse wyleczenia. |
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.