Dla Polski George W. Bush gotów jest nawet założyć smoking
Kiedy George W. Bush przybył do Białego Domu, był wielką zagadką. W obliczu skrajnego zagrożenia szybko dał się poznać Amerykanom i obywatelom globu. Dwa lata po objęciu urzędu dzięki swoim zdolnościom stał się jednym z najlepszych, najbardziej stanowczych i najpopularniejszych przywódców swoich czasów. Porównywany jest często do prezydenta Ronalda Reagana. To zrozumiałe. Przez 45 lat przed Reaganem nie było równie skutecznego jak on republikańskiego prezydenta.
Poczucie misji
Ronald Reagan, obejmując w 1980 r. prezydenturę, miał za sobą wiele wystąpień, które od początku lat 50. wygłaszał w całym kraju do zwolenników konserwatywnego nurtu w polityce. Był znany jak Ameryka długa i szeroka. Jego wyborcy doskonale się orientowali, co może zrobić, a czego nie zrobi. Bush zaczynał zupełnie inaczej. Zajął się polityką w 1994 r. i niemal natychmiast został gubernatorem Teksasu, drugiego pod względem wielkości stanu Ameryki. Raczej trudno było go spotkać, a jeszcze trudniej usłyszeć na wiecu. Pięć lat później dość niespodziewanie podjął walkę o prezydenturę.
Nie mają racji ci, którzy zarzucają mu, że był do tego źle przygotowany. Miał doświadczenie w sprawowaniu władzy wykonawczej. Pełnienie funkcji gubernatora takich stanów, jak Kalifornia, Teksas i Nowy Jork, to bodaj najlepsza trampolina dla przyszłego szefa supermocarstwa.
Diametralnie różne były warunki ekonomiczne, w jakich dwaj najsłynniejsi ostatnio prezydenci USA zasiadali w Owalnym Gabinecie. Gdy Reagan przejmował urząd, Stany Zjednoczone były pogrążone w kryzysie. W listopadzie 1980 r. gospodarka znajdowała się w fatalnym stanie, mieliśmy inflację i wysokie stopy procentowe, a dolar leciał w dół. Przeżywaliśmy też kryzys społeczny (niebezpieczna fala przestępczości) i międzynarodowy (ekspansja ZSRR). W oczach topniała siła Stanów Zjednoczonych. George Bush objął władzę w wyjątkowo spokojnym momencie. Dla niego kryzys międzynarodowy przyszedł nieoczekiwanie, a wraz z nim, równie nieoczekiwanie, poczucie misji.
Wśród wielkich Ameryki
Wydarzenia 11 września 2001 r. zmieniły prezydenta i Amerykę - zjednoczyły ich. Wielki prezydent musi mieć wyraźny cel przewodni. George Washington ustanowił rządy konstytucyjne - odszedł po ośmiu latach prezydentury. Abraham Lincoln uratował unię, a Franklin D. Roosevelt wygrał II wojnę światową. Po wielkiej prezydenturze każdego z nich pozostanie w świadomości potomnych to jedno wydarzenie. Gdy Bush objął urząd, chciał zrobić wiele, ale nie wiedział, co jest najważniejsze.
Atak na Amerykę spowodował, że zmieniło się otoczenie prezydenta. Kiedy obejmował urząd, u jego boku stali doradcy mający tradycyjne podejście do polityki zagranicznej, streszczające się w zasadzie: "Nie angażuj się zanadto. Liczy się siła, a nie ideały". Ta zachowawcza polityka dominowała przez całe lata 90. Nie odpowiadając na wyzwania nowych czasów, w jakimś sensie umożliwiła tragedię z 11 września. Pojawiły się oskarżenia, że nie interesowaliśmy się losem innych narodów, jeśli tylko współpracowały one ze Stanami Zjednoczonymi. Po 11 września stało się jasne, że wewnętrzne problemy innych krajów - zwłaszcza na Bliskim Wschodzie - mają znaczenie także dla USA. Gospodarki tych państw kulały, a władzę sprawowali dyktatorzy. To tworzyło pożywkę dla ekstremizmu religijnego, który znalazł później wyraz w terrorze.
Wszyscy wielcy prezydenci mieli poczucie misji. Niektórzy, jak Franklin Roosevelt czy Ronald Reagan, mieli je od chwili objęcia urzędu. Inni odnajdywali je w połowie kadencji, jak choćby Theodore Roosevelt, który został prezydentem w przekonaniu, że pochłoną go sprawy wewnętrzne, a potem wybuchła I wojna światowa. George W. Bush dostrzegł swą misję w walce z terroryzmem. Na razie sukcesy pozwalają mu stanąć w panteonie wielkich prezydentów.
Polska, czyli lojalny partner
Przez te trzy lata prezydentury i dwa lata wojny z terroryzmem Bush miał w Polsce wiernego sojusznika. Dlatego dziś na wiele sposobów ją wyróżnia. George Bush nie znosi uroczystych kolacji dla głów państw - trzeba wtedy założyć smoking, być z gośćmi do późnego wieczora i wysłuchiwać długich przemówień. On tego nie cierpi. Niekiedy jednak to robi, dając wyraz szczególnej atencji. Wydał dotychczas trzy oficjalne kolacje - dla prezydenta Meksyku, Filipin i... Polski. Czyniąc to, zdaje się mówić: "Mój przyjacielu, dla Ciebie założę smoking. Dla Ciebie pójdę spać późno. Nie dla wielu jestem w stanie to zrobić".
Amerykanie widzą w Europie kontynent, który gdzieś po drodze stracił poczucie celu, wiarę w swoje instytucje i przegrał gospodarczo. Polska wyróżnia się na tym tle jako duży kraj z silną świadomością narodową i mocnym poczuciem przynależności do Zachodu, ale także kraj, w którym wciąż żywa pozostaje pamięć o tym, jak cenna jest wolność. Pamięć, którą zatraciło wiele krajów Europy Zachodniej. To sprawia, że Polska jest ważnym i - co być może istotniejsze - lojalnym partnerem USA.
Najważniejsze już było
Jedno z najważniejszych przemówień w czasie swej prezydentury George Bush już wygłosił. W Warszawie. Przygotowując je, musieliśmy sobie odpowiedzieć na pytanie, jak daleko na wschód powinno się rozszerzyć NATO. Prezydent ogłosił wtedy ważną decyzję, że powiększamy sojusz w sposób wyraźny i zdecydowany. Dla Polaków miał zaś klarowną wizję nowej Europy. Taka wizja polityczna pojawia się raz na pokolenie, więc teraz w Krakowie raczej nie spodziewajmy się deklaracji o podobnym ciężarze gatunkowym. Prezydent będzie chciał podziękować Polsce za jej wkład w wojnę w Iraku. Ale nie tylko za wojnę, bo przecież Polska reprezentowała amerykańskie interesy w Iraku przez ostatnie dziesięciolecie. Do dziś wiele spraw pozostaje tajnych i wiele podziękowań zostanie wyrażonych po cichu.
Prezydent - architekt nowego świata - będzie chciał mówić o tym, jak "nowa Europa" może pomóc "starej Europie" w powrocie do tradycyjnych ideałów. Zwróci się też do Rosji i powie o działaniach, jakie powinna podjąć, by zakończyć proces odchodzenia od komunizmu i stać się państwem w pełni demokratycznym. Wskaże na sukcesy krajów Europy Środkowej i podkreśli znaczenie wolnej prasy, swobody religijnej, respektowania niepodległości i nienaruszalności terytorialnej krajów sąsiednich.
Powinien również powiedzieć o potrzebie tchnięcia nowego ducha w sojusz Zachodu, ponieważ Polska nie może być zmuszona do dokonywania wyborów między przyjaźnią z Ameryką (bardzo ważną) a partnerstwem gospodarczym z Niemcami (równie ważnym). Narodom Europy Środkowej należy dać poczucie, że partnerstwo transatlantyckie jest trwałe i mocne.
David Frum
Prezydenci USA w Polsce |
---|
Richard M. Nixon (1969-1974) 31 maja - 1 czerwca 1972 r., Warszawa (wizyta oficjalna) 18-20 lutego 1993 r., Warszawa Nixon przyjechał prywatnie na zaproszenie prezydenta Lecha Wałęsy. Gerald R. Ford (1974-1977) 28-29 lipca 1975 r., Warszawa i Kraków Ford przyjechał z oficjalną wizytą, deklarował "odprężenie" w stosunkach Wschód - Zachód. Jimmy Carter (1977-1981) 29-31 grudnia 1977 r., Warszawa (wizyta oficjalna) Ronald W. Reagan (1981-1989) 14-15 września 1990 r., Warszawa i Gdańsk Reagan przyjechał prywatnie. "Polacy mogą liczyć na pomoc i poparcie Stanów Zjednoczonych" - zadeklarował. George H. W. Bush (1989-1993) 9-11 lipca 1989 r., Warszawa i Gdańsk Bush spotkał się z przywódcami rządowymi i liderami "Solidarności", wygłosił przemówienie przed Zgromadzeniem Narodowym. Zawarto porozumienie dotyczące restrukturyzacji polskiego zadłużenia. 5 lipca 1992 r., Warszawa Prezydent wziął udział w ceremonii złożenia prochów Ignacego J. Paderewskiego w warszawskiej katedrze. 20-21 lipca 1995 r., Kraków (wizyta prywatna) 29-1 lipca 1997 r., Gdańsk Prywatna wizyta na zaproszenie Lecha Wałęsy w związku z obchodami tysiąclecia Gdańska. Bush otrzymał honorowe obywatelstwo Gdańska oraz Krzyż Wielki Orderu Zasługi RP. 11-12 listopada 1999 r., Warszawa Prywatna wizyta na zaproszenie wicepremiera Leszka Balcerowicza. William J. Clinton (1993-2001) 6-7 lipca 1994 r., Warszawa Podczas tej nieoficjalnej wizyty Clinton zapowiedział poszerzenie NATO m.in. o Polskę. "Nic o was bez was" - powiedział. 10-11 lipca 1997 r., Warszawa Prezydent zaprosił Polskę do NATO. "Za dwa lata w sojuszu" - usłyszeliśmy. 17-18 maja 2001 r., Warszawa (wizyta prywatna) George W. Bush (2001-) 15-16 czerwca 2001 r., Warszawa Wizyta oficjalna. Pierwszy raz w historii prezydent USA przedstawił w Polsce tak znaczące politycznie założenia amerykańskiej polityki zagranicznej wobec krajów europejskich (zapowiedź dalszego rozszerzenia NATO oraz bezpieczeństwa światowego). 30-31 maja 2003 r., Kraków |
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.