Życie musi nas wziąć za pysk
Jako prosty magister tzw. nauk politycznych ambitnie postanowiłem otworzyć wkrótce przewód doktorski na temat "Choroby Wschodu". Po pierwsze, choroby z polityką i politykami idealnie się łączą. Po drugie, odkryłem przed paroma tygodniami wirus OSTeoporozy, wywołujący schorzenie charakteryzujące się, cytuję ("Wprost", nr 18): "postępującym w III RP zanikiem kośća instytucji państwa, przy której to przypadłości SARS jest niedużym pryszczem na tyłku świata". Po trzecie, do zaszczytu tytułowania się doktorem nauk medyczno-politycznych predestynuje mnie najświeższe odkrycie: wirusa OSTalgii, prowadzącego w błyskawicznym tempie do rozprzestrzeniania się ZNBOzWL - śmiem twierdzić AIDS Wschodu!
Cóż to jest ZNBOzWL? To zespół nabytego braku odpowiedzialności za własny los. Nawet pobieżna lektura cover story tego numeru obrazuje etiologię owego ciężkiego schorzenia, prowadzącego do finansowego wyzysku odpowiedzialnej mniejszości przez nieodpowiedzialną większość. U podstaw tego skrajnie destrukcyjnego procesu leży właśnie OSTalgia (wedle wyników mych niestrudzonych prac badawczych - przenoszona często w genach): permanentna tęsknota za minionym, nieodwracalnym, czyli w skrócie realnym socjalizmem. Wyzwala ona najgorsze egoistyczne postawy. Świętej pamięci ks. prof. Józef Tischner nazywał to zjawisko "marzeniem o poczuciu bezpieczeństwa w więzieniu". Największym jednak problemem jest to (znów wynik mych pionierskich dociekań), że doszło najprawdopodobniej do zmiksowania zarazków OSTeoporozy i OSTalgii (podobnie jak - na co wiele wskazuje - połączyły się wirusy SARS i tzw. ptasiej grypy). Powstał w rezultacie toksyczny koktajl, o którym Aleksander i Jan Pińscy piszą następująco: "Państwo wzmacnia postawy roszczeniowe. Zachowuje się jak reketier, obdzierając ze skóry najbardziej przedsiębiorczych, a równocześnie jak narkotykowy dealer, podtrzymując z ich pieniędzy wegetację pasożytów, w jakimś sensie uzależniając ich od siebie. Trudno o przejaw bardziej krótkowzrocznej i samobójczej polityki".
Mutanta OSTeoporozy i OSTalgii należy, rzecz jasna, zwalczać wszelkimi dostępnymi sposobami. Tylko raczej nie tak, jak czyni to Gerhard Schröder, który - w trosce o własny byt polityczny - zawiązał sobie na szyi pętlę zobowiązań, narzuconych przez socis (vide: "Iwan rządzi Niemcami"), co sprawia, że Konrad Adenauer przewraca się w grobie; i nie tak, jak usiłuje to robić Grzegorz W. Kołodko (vide: "PIT-ania zasadnicze") - konsekwentnie proponujący program rozwoju stagnacji.
Terapia ordynowana przez Kołodkę naszej gospodarce przywodzi mi na myśl publikowany w tym numerze tekst o tzw. medycynie alternatywnej (vide: "Nakłuwanie miłorzębu"). Poddanie się zaleceniom wszelkiej maści znachorów, zielarzy i energoterapeutów prowadzi często - wynika z materiału - do ciężkich powikłań zdrowotnych, a w najlepszym wypadku wywołuje tzw. efekt placebo. Do czego prowadzi zaś alternatywna ekonomia złudzeń GKW? Do tego, że według rankingu konkurencyjności gospodarek krajów liczących ponad 20 mln mieszkańców (wyłączono państwa afrykańskie), sporządzonego przez prestiżowy International Institute for Management Development (IMD), Polska znalazła się na III miejscu. Na III miejscu od końca. Na głowę pobiła nas na przykład Rumunia.
Człowiek, którego darzę ogromnym szacunkiem, który "był wszędzie", Olgierd Budrewicz, w artykule "Irlandzkie lustro" sięga w przededniu naszego referendum akcesyjnego do unii do źródeł "cudu gospodarczego" wyspiarzy. "Życie wzięło nas za pysk" - tłumaczą bohaterowie jego reportażu. Po bardzo wnikliwych i długotrwałych studiach nad problemem doszedłem do wniosku, że "wzięcie przez życie za pysk" w sposób najbardziej skuteczny leczy z OSTalgii.
Cóż to jest ZNBOzWL? To zespół nabytego braku odpowiedzialności za własny los. Nawet pobieżna lektura cover story tego numeru obrazuje etiologię owego ciężkiego schorzenia, prowadzącego do finansowego wyzysku odpowiedzialnej mniejszości przez nieodpowiedzialną większość. U podstaw tego skrajnie destrukcyjnego procesu leży właśnie OSTalgia (wedle wyników mych niestrudzonych prac badawczych - przenoszona często w genach): permanentna tęsknota za minionym, nieodwracalnym, czyli w skrócie realnym socjalizmem. Wyzwala ona najgorsze egoistyczne postawy. Świętej pamięci ks. prof. Józef Tischner nazywał to zjawisko "marzeniem o poczuciu bezpieczeństwa w więzieniu". Największym jednak problemem jest to (znów wynik mych pionierskich dociekań), że doszło najprawdopodobniej do zmiksowania zarazków OSTeoporozy i OSTalgii (podobnie jak - na co wiele wskazuje - połączyły się wirusy SARS i tzw. ptasiej grypy). Powstał w rezultacie toksyczny koktajl, o którym Aleksander i Jan Pińscy piszą następująco: "Państwo wzmacnia postawy roszczeniowe. Zachowuje się jak reketier, obdzierając ze skóry najbardziej przedsiębiorczych, a równocześnie jak narkotykowy dealer, podtrzymując z ich pieniędzy wegetację pasożytów, w jakimś sensie uzależniając ich od siebie. Trudno o przejaw bardziej krótkowzrocznej i samobójczej polityki".
Mutanta OSTeoporozy i OSTalgii należy, rzecz jasna, zwalczać wszelkimi dostępnymi sposobami. Tylko raczej nie tak, jak czyni to Gerhard Schröder, który - w trosce o własny byt polityczny - zawiązał sobie na szyi pętlę zobowiązań, narzuconych przez socis (vide: "Iwan rządzi Niemcami"), co sprawia, że Konrad Adenauer przewraca się w grobie; i nie tak, jak usiłuje to robić Grzegorz W. Kołodko (vide: "PIT-ania zasadnicze") - konsekwentnie proponujący program rozwoju stagnacji.
Terapia ordynowana przez Kołodkę naszej gospodarce przywodzi mi na myśl publikowany w tym numerze tekst o tzw. medycynie alternatywnej (vide: "Nakłuwanie miłorzębu"). Poddanie się zaleceniom wszelkiej maści znachorów, zielarzy i energoterapeutów prowadzi często - wynika z materiału - do ciężkich powikłań zdrowotnych, a w najlepszym wypadku wywołuje tzw. efekt placebo. Do czego prowadzi zaś alternatywna ekonomia złudzeń GKW? Do tego, że według rankingu konkurencyjności gospodarek krajów liczących ponad 20 mln mieszkańców (wyłączono państwa afrykańskie), sporządzonego przez prestiżowy International Institute for Management Development (IMD), Polska znalazła się na III miejscu. Na III miejscu od końca. Na głowę pobiła nas na przykład Rumunia.
Człowiek, którego darzę ogromnym szacunkiem, który "był wszędzie", Olgierd Budrewicz, w artykule "Irlandzkie lustro" sięga w przededniu naszego referendum akcesyjnego do unii do źródeł "cudu gospodarczego" wyspiarzy. "Życie wzięło nas za pysk" - tłumaczą bohaterowie jego reportażu. Po bardzo wnikliwych i długotrwałych studiach nad problemem doszedłem do wniosku, że "wzięcie przez życie za pysk" w sposób najbardziej skuteczny leczy z OSTalgii.
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.