Listy od czytelników
Targi, czyli kiermasz
Chciałbym pocieszyć autora notatki "Targi, czyli kiermasz" (nr 21), że mimo upadku komunizmu Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie mają się dobrze. W ubiegłym roku było niewiele mniej zwiedzających (ponad 36 tys. w 5 dni) niż w uznanym przez autora tekstu za rekordowy 1995 (40 tys. w 6 dni). W tym roku - choć na prośbę wydawców skróciliśmy targi o jeden dzień - Pałac Kultury i Nauki odwiedziło prawie 30 tys. miłośników książek.
Cieszy nas, że w kraju, w którym tak niewiele się czyta, każda z 420 imprez towarzyszących targom miała liczne audytorium lub wręcz gromadziła tłumy! Uwaga, że Imre Kertész i William Wharton nie przybyli do Warszawy ze względu na niską rangę imprezy, jest raczej niepoważna. Autorzy ci nie byli również we Frankfurcie, Londynie, Moskwie oraz na wielu innych imprezach targowych, choć po prawdzie nie wydaje mi się, aby obu akurat wszędzie zapraszano. Do Warszawy przyjechało kilkuset wystawców z zagranicy i nie zauważyłem, aby którykolwiek z odwiedzających nas wcześniej liczących się wydawców zawiódł.
Warto może też uświadomić czytelnikom, że my nigdy nie rywalizowaliśmy z Frankfurtem, Londynem czy Moskwą, bo to nie miało i nie ma sensu. Ze wszystkimi za to znakomicie układa nam się współpraca, stąd obecność w Warszawie wielu dyrektorów targów - z szefami Frankfurtu, Moskwy i Londynu na czele. O miejscu targów warszawskich na mapie targowej świata napisano ostatnio bardzo dużo. Dobrze mówią o nas i naszych przeobrażeniach najwięksi fachowcy z branży, w tym Peter Weidhaas - prezydent Światowej Konferencji Dyrektorów Targów Książki.
Co się zaś tyczy rzekomej przegranej z naszymi przyjaciółmi z Pragi i Budapesztu, to nikt nigdy nie porównywał tych imprez z warszawską. Targi w Pradze i Budapeszcie są organizowane na nieco mniejszą skalę, choć są równie ciekawe i sympatyczne jak nasze.
JANUSZ FOGLER
prezes Ars Polona SA
Milczenie cieląt
Stowarzyszeniu Tłumaczy Polskich problem przedstawiony w artykule "Milczenie cieląt" (nr 20) znany jest od dawna. Wielokrotnie próbowaliśmy sygnalizować niebezpieczeństwa związane z powierzaniem tłumaczeń ważnych dokumentów amatorom. Na rynku nastąpił "wysyp" tanich agencji, które - konkurując między sobą tylko cenami - nie mogą sobie pozwolić na zatrudnianie zawodowych tłumaczy. Trudne i odpowiedzialne teksty powierzane są między innymi studentom czy urzędnikom dorabiającym sobie "po godzinach", rzecz jasna po stawkach odpowiednio niższych niż honoraria profesjonalistów.
Wasz artykuł wydobył na światło dzienne poważny problem fatalnych tłumaczeń, jednakże - co ważniejsze - dotknął dwóch istotnych mechanizmów, dzięki którym w Polsce możliwe jest występowanie patologii.
Po pierwsze - polska Ustawa o zamówieniach publicznych w praktyce wyłącza możliwość zastosowania jakichkolwiek kryteriów poza ceną - a cena amatorszczyzny zawsze będzie niższa niż dobrego profesjonalnego produktu. Dotyczy to rzecz jasna także tłumaczeń. Po drugie - w Polsce brakuje ochrony prawnej wykonawców oferujących usługi dobrej jakości. Zawsze może pojawić się firma, która zaoferuje niższą cenę i "wykoleguje" z przetargu firmy rzetelne. Dodatkowo w wypadku tłumaczeń, mimo istnienia Ustawy o języku polskim, która przewiduje sankcje, za "nieużywanie języka polskiego w obrocie gospodarczym", w Polsce nie istnieje żaden przepis umożliwiający praktyczne egzekwowanie publicznego używania poprawnej polszczyzny. Jak na ironię, bardziej o jakość polszczyzny dba Unia Europejska, tylko dlaczego karę finansową za fatalne tłumaczenia ma ponieść całe społeczeństwo?
Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z ogromnych wymagań, jakie stawia nasz zawód. Osoby takie zakładają biura tłumaczeń (często mikroskopijne) i uważają, że obniżenie ceny załatwi wszystkie ich problemy. Problem w tym, że profesjonaliści nie pracują poniżej pewnych cen. Dzieje się tak zresztą w każdym zawodzie - wszyscy dobrze wiedzą, że można zatrudnić dobrego prawnika albo taniego prawnika. To samo dotyczy tłumaczy. Zastanówmy się, czy dokumenty, na podstawie których w ciągu najbliższych lat określane będą losy naszego kraju, powinny być przetłumaczone tanio, czy dobrze?
RYSZARD DULINICZ
prezes Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich
W artykule "Milczenie cieląt" (nr 20) znalazła się błędna informacja o tym, że unieważniony przetarg na dokonanie tłumaczeń i weryfikację wspólnotowych tekstów aktów prawnych zorganizowało Ministerstwo Gospodarki. W rzeczywistości był to Urząd Komitetu Integracji Europejskiej (uczestniczyły w nim firmy: Euroscript oraz Letterman).
Inny przetarg - zorganizowany przez Ministerstwo Gospodarki - wygrały Letterman oraz Centrum Tłumaczeń Specjalistycznych GET IT sp. z o.o. Nie został on jednak unieważniony z powodu "podania numeru identyfikacji ZUS z poprzedniego miesiąca".
Redakcja
Rozrywkoujście
W artykule "Rozrywkoujście" (nr 19) został przedstawiony fałszywy obraz Świnoujścia jako miasta wyłącznie agencji towarzyskich i nielegalnych kasyn gry. Na załączonym do artykułu planie miasta zaznaczono dwie dzielnice: agencji towarzyskich oraz nielegalnych kasyn i szulerni. Dzielnic takich nie ma, a mieszkańcy zakreślonych na mapce kwartałów mogli się poczuć z tego powodu urażeni. Nie jest także prawdą, że w pobliżu centrum powstaje dzielnica uciech cielesnych na wzór hamburskiego St. Pauli. Ani obowiązujący, ani przygotowywany obecnie plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje zrealizowania takiego projektu. Tworzenie takiej dzielnicy byłoby zresztą sprzeczne ze strategią rozwoju Świnoujścia. Zakłada ona bowiem, że miasto ma być znaczącym ośrodkiem gospodarki morskiej, harmonijnie łączącym - dzięki unikalnemu położeniu - funkcję przemysłową z turystyczną, nastawioną na różne formy aktywnego wypoczynku (trasy kajakowe wśród 44 wysp zalewu, narty wodne, windsurfing, żeglarstwo, rowery, szkoły przetrwania). Zakłada się również rozbudowę infrastruktury uzdrowiskowej oraz stworzenie, wzdłuż najpiękniejszej na Bałtyku plaży, mola, ciągu hoteli i pensjonatów z nowoczesnym zapleczem konferencyjnym, restauracji i kafejek, legalnego kasyna, kompleksu sportowego, miejsc rozrywki, gdzie będą mogły się odbywać nie tylko dyskoteki, ale również widowiska, koncerty, spektakle operowe, które dzisiaj są organizowane - w ramach letniego festiwalu - w świnoujskich fortach.
Świnoujście nie jest i nigdy nie stanie się miejscem przemytu, hazardu i rozpusty. Mam więc nadzieję, że pomimo publikacji artykułu "Rozrywkoujście" turyści i wczasowicze nie wykreślą naszego miasta ze swoich tegorocznych urlopowych planów.
ZBIGNIEW WILKOŃSKI
rzecznik prasowy Urzędu Miasta Świnoujście
Chciałbym pocieszyć autora notatki "Targi, czyli kiermasz" (nr 21), że mimo upadku komunizmu Międzynarodowe Targi Książki w Warszawie mają się dobrze. W ubiegłym roku było niewiele mniej zwiedzających (ponad 36 tys. w 5 dni) niż w uznanym przez autora tekstu za rekordowy 1995 (40 tys. w 6 dni). W tym roku - choć na prośbę wydawców skróciliśmy targi o jeden dzień - Pałac Kultury i Nauki odwiedziło prawie 30 tys. miłośników książek.
Cieszy nas, że w kraju, w którym tak niewiele się czyta, każda z 420 imprez towarzyszących targom miała liczne audytorium lub wręcz gromadziła tłumy! Uwaga, że Imre Kertész i William Wharton nie przybyli do Warszawy ze względu na niską rangę imprezy, jest raczej niepoważna. Autorzy ci nie byli również we Frankfurcie, Londynie, Moskwie oraz na wielu innych imprezach targowych, choć po prawdzie nie wydaje mi się, aby obu akurat wszędzie zapraszano. Do Warszawy przyjechało kilkuset wystawców z zagranicy i nie zauważyłem, aby którykolwiek z odwiedzających nas wcześniej liczących się wydawców zawiódł.
Warto może też uświadomić czytelnikom, że my nigdy nie rywalizowaliśmy z Frankfurtem, Londynem czy Moskwą, bo to nie miało i nie ma sensu. Ze wszystkimi za to znakomicie układa nam się współpraca, stąd obecność w Warszawie wielu dyrektorów targów - z szefami Frankfurtu, Moskwy i Londynu na czele. O miejscu targów warszawskich na mapie targowej świata napisano ostatnio bardzo dużo. Dobrze mówią o nas i naszych przeobrażeniach najwięksi fachowcy z branży, w tym Peter Weidhaas - prezydent Światowej Konferencji Dyrektorów Targów Książki.
Co się zaś tyczy rzekomej przegranej z naszymi przyjaciółmi z Pragi i Budapesztu, to nikt nigdy nie porównywał tych imprez z warszawską. Targi w Pradze i Budapeszcie są organizowane na nieco mniejszą skalę, choć są równie ciekawe i sympatyczne jak nasze.
JANUSZ FOGLER
prezes Ars Polona SA
Milczenie cieląt
Stowarzyszeniu Tłumaczy Polskich problem przedstawiony w artykule "Milczenie cieląt" (nr 20) znany jest od dawna. Wielokrotnie próbowaliśmy sygnalizować niebezpieczeństwa związane z powierzaniem tłumaczeń ważnych dokumentów amatorom. Na rynku nastąpił "wysyp" tanich agencji, które - konkurując między sobą tylko cenami - nie mogą sobie pozwolić na zatrudnianie zawodowych tłumaczy. Trudne i odpowiedzialne teksty powierzane są między innymi studentom czy urzędnikom dorabiającym sobie "po godzinach", rzecz jasna po stawkach odpowiednio niższych niż honoraria profesjonalistów.
Wasz artykuł wydobył na światło dzienne poważny problem fatalnych tłumaczeń, jednakże - co ważniejsze - dotknął dwóch istotnych mechanizmów, dzięki którym w Polsce możliwe jest występowanie patologii.
Po pierwsze - polska Ustawa o zamówieniach publicznych w praktyce wyłącza możliwość zastosowania jakichkolwiek kryteriów poza ceną - a cena amatorszczyzny zawsze będzie niższa niż dobrego profesjonalnego produktu. Dotyczy to rzecz jasna także tłumaczeń. Po drugie - w Polsce brakuje ochrony prawnej wykonawców oferujących usługi dobrej jakości. Zawsze może pojawić się firma, która zaoferuje niższą cenę i "wykoleguje" z przetargu firmy rzetelne. Dodatkowo w wypadku tłumaczeń, mimo istnienia Ustawy o języku polskim, która przewiduje sankcje, za "nieużywanie języka polskiego w obrocie gospodarczym", w Polsce nie istnieje żaden przepis umożliwiający praktyczne egzekwowanie publicznego używania poprawnej polszczyzny. Jak na ironię, bardziej o jakość polszczyzny dba Unia Europejska, tylko dlaczego karę finansową za fatalne tłumaczenia ma ponieść całe społeczeństwo?
Niestety, wiele osób nie zdaje sobie sprawy z ogromnych wymagań, jakie stawia nasz zawód. Osoby takie zakładają biura tłumaczeń (często mikroskopijne) i uważają, że obniżenie ceny załatwi wszystkie ich problemy. Problem w tym, że profesjonaliści nie pracują poniżej pewnych cen. Dzieje się tak zresztą w każdym zawodzie - wszyscy dobrze wiedzą, że można zatrudnić dobrego prawnika albo taniego prawnika. To samo dotyczy tłumaczy. Zastanówmy się, czy dokumenty, na podstawie których w ciągu najbliższych lat określane będą losy naszego kraju, powinny być przetłumaczone tanio, czy dobrze?
RYSZARD DULINICZ
prezes Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich
W artykule "Milczenie cieląt" (nr 20) znalazła się błędna informacja o tym, że unieważniony przetarg na dokonanie tłumaczeń i weryfikację wspólnotowych tekstów aktów prawnych zorganizowało Ministerstwo Gospodarki. W rzeczywistości był to Urząd Komitetu Integracji Europejskiej (uczestniczyły w nim firmy: Euroscript oraz Letterman).
Inny przetarg - zorganizowany przez Ministerstwo Gospodarki - wygrały Letterman oraz Centrum Tłumaczeń Specjalistycznych GET IT sp. z o.o. Nie został on jednak unieważniony z powodu "podania numeru identyfikacji ZUS z poprzedniego miesiąca".
Redakcja
Rozrywkoujście
W artykule "Rozrywkoujście" (nr 19) został przedstawiony fałszywy obraz Świnoujścia jako miasta wyłącznie agencji towarzyskich i nielegalnych kasyn gry. Na załączonym do artykułu planie miasta zaznaczono dwie dzielnice: agencji towarzyskich oraz nielegalnych kasyn i szulerni. Dzielnic takich nie ma, a mieszkańcy zakreślonych na mapce kwartałów mogli się poczuć z tego powodu urażeni. Nie jest także prawdą, że w pobliżu centrum powstaje dzielnica uciech cielesnych na wzór hamburskiego St. Pauli. Ani obowiązujący, ani przygotowywany obecnie plan zagospodarowania przestrzennego nie przewiduje zrealizowania takiego projektu. Tworzenie takiej dzielnicy byłoby zresztą sprzeczne ze strategią rozwoju Świnoujścia. Zakłada ona bowiem, że miasto ma być znaczącym ośrodkiem gospodarki morskiej, harmonijnie łączącym - dzięki unikalnemu położeniu - funkcję przemysłową z turystyczną, nastawioną na różne formy aktywnego wypoczynku (trasy kajakowe wśród 44 wysp zalewu, narty wodne, windsurfing, żeglarstwo, rowery, szkoły przetrwania). Zakłada się również rozbudowę infrastruktury uzdrowiskowej oraz stworzenie, wzdłuż najpiękniejszej na Bałtyku plaży, mola, ciągu hoteli i pensjonatów z nowoczesnym zapleczem konferencyjnym, restauracji i kafejek, legalnego kasyna, kompleksu sportowego, miejsc rozrywki, gdzie będą mogły się odbywać nie tylko dyskoteki, ale również widowiska, koncerty, spektakle operowe, które dzisiaj są organizowane - w ramach letniego festiwalu - w świnoujskich fortach.
Świnoujście nie jest i nigdy nie stanie się miejscem przemytu, hazardu i rozpusty. Mam więc nadzieję, że pomimo publikacji artykułu "Rozrywkoujście" turyści i wczasowicze nie wykreślą naszego miasta ze swoich tegorocznych urlopowych planów.
ZBIGNIEW WILKOŃSKI
rzecznik prasowy Urzędu Miasta Świnoujście
Więcej możesz przeczytać w 22/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.