Izrael wyznaczy Palestyńczykom własną "mapę drogową". Czy również w tym roku Izrael będzie bezczynnie czekał na pojawienie się przywódcy palestyńskiego, z którym można będzie cokolwiek ustalić? Czy nadal 100 tys. osadników żydowskich na terenach palestyńskich będzie wodziło za nos całe państwo? Czy przez kolejny rok rząd zmarnuje możliwości wynikające z tego, że gospodarzem Białego Domu jest prezydent, o którym państwo żydowskie mogło tylko marzyć?
Długo oczekiwane przemówienie premiera Izraela, wygłoszone na forum Wszechnicy Akademickiej w Herzlii, nie dało jednoznacznej odpowiedzi na żadne z powyższych pytań, choć w wystąpieniu Ariel Szaron mówił o "rozstaniu" z Palestyńczykami, "historycznych jednostronnych decyzjach", a nawet o likwidacji niektórych osiedli.
- To tylko słowa - komentuje dla "Wprost" Yosi Beylin, architekt porozumienia izraelsko-palestyńskiego z Genewy, uważanego za "wirtualne". Wtórują mu inni komentatorzy, uznający, że Szaron jest "mistrzem w maszerowaniu do przodu bez ruszania się z miejsca". Większość społeczeństwa izraelskiego wierzy jednak, że nadchodzący rok będzie przełomowy. Nawet jeśli decyzje trzeba będzie podjąć bez udziału Palestyńczyków. Z badań opinii publicznej przeprowadzonych na zlecenie dwóch największych gazet izraelskich wynika, że zdecydowana większość społeczeństwa opowiada się za likwidacją osiedli żydowskich w Strefie Gazy, dalszą budową muru ochronnego i "sukcesywnym rozstawaniem się z Palestyńczykami". A przecież to ostatnie możliwe będzie tylko wtedy, gdy Izrael "rozstanie się" nie tylko z Gazą, ale również z większością terenów na Zachodnim Brzegu.
Lewica ironizuje, twierdząc, że najpierw "Szaron winien rozstać się z Szaronem", ale uszczypliwości nie zmieniają tego, że - zdaniem ponad 60 proc. respondentów, tylko premier może wyprowadzić kraj z impasu, poradzić sobie z silnym lobby osadniczym i mesjanistycznymi rzecznikami ugrupowania Erec Israel.
W wywiadach udzielanych po dramatycznym wystąpieniu w Herzlii Szaron zapowiedział, że jeśli Palestyńczycy nie podejmą natychmiastowej walki z terrorem - a on raczej w to nie wierzy - Izrael dokona nowej dyslokacji armii na terenach okupowanych, określi swój stosunek do osiedli i wyznaczy nową, tymczasową granicę, która z czasem może się stać stałą granicą między Izraelem a Palestyńczykami. Innymi słowy - daje do zrozumienia Szaron - z powodu braku partnera do rozmów o rzeczywistym pokoju weźmiemy sprawy w swoje ręce. Wszystko to w koordynacji z USA, bo nie ma wątpliwości, że prezydent Bush lepiej niż ktokolwiek inny zna plany Szarona.
Wszystko wskazuje na to, że premier jest zdecydowany "ruszyć się z miejsca". Izrael prawdopodobnie poczeka jeszcze pół roku na realizację amerykańskiej "mapy drogowej". Sześć miesięcy i ani miesiąca dłużej. Potem sam zatroszczy się o własne sprawy. - Szaron jest zdecydowany porzucić wizję wielkiego Izraela, skończyć z okupacją i rozpocząć nowy etap w stosunkach z Palestyńczykami - tłumaczy Eli Landau, działacz Likudu, bliski przyjaciel premiera. "Ariel Szaron dokonał największej rewolucji w swoim życiu. Ojciec chrzestny osiedli będzie je teraz demontował" - pisze wybitny komentator Nachum Barnea na łamach "Yediot Achronot".
Szaron cieszy się poparciem społeczeństwa i znacznej większości w Knesecie. Jest nawet prawdopodobne, że Szymon Peres, przywódca opozycji, przyłączy się do centroprawicowego rządu, gdy premier przejdzie od słów do czynów.
- To tylko słowa - komentuje dla "Wprost" Yosi Beylin, architekt porozumienia izraelsko-palestyńskiego z Genewy, uważanego za "wirtualne". Wtórują mu inni komentatorzy, uznający, że Szaron jest "mistrzem w maszerowaniu do przodu bez ruszania się z miejsca". Większość społeczeństwa izraelskiego wierzy jednak, że nadchodzący rok będzie przełomowy. Nawet jeśli decyzje trzeba będzie podjąć bez udziału Palestyńczyków. Z badań opinii publicznej przeprowadzonych na zlecenie dwóch największych gazet izraelskich wynika, że zdecydowana większość społeczeństwa opowiada się za likwidacją osiedli żydowskich w Strefie Gazy, dalszą budową muru ochronnego i "sukcesywnym rozstawaniem się z Palestyńczykami". A przecież to ostatnie możliwe będzie tylko wtedy, gdy Izrael "rozstanie się" nie tylko z Gazą, ale również z większością terenów na Zachodnim Brzegu.
Lewica ironizuje, twierdząc, że najpierw "Szaron winien rozstać się z Szaronem", ale uszczypliwości nie zmieniają tego, że - zdaniem ponad 60 proc. respondentów, tylko premier może wyprowadzić kraj z impasu, poradzić sobie z silnym lobby osadniczym i mesjanistycznymi rzecznikami ugrupowania Erec Israel.
W wywiadach udzielanych po dramatycznym wystąpieniu w Herzlii Szaron zapowiedział, że jeśli Palestyńczycy nie podejmą natychmiastowej walki z terrorem - a on raczej w to nie wierzy - Izrael dokona nowej dyslokacji armii na terenach okupowanych, określi swój stosunek do osiedli i wyznaczy nową, tymczasową granicę, która z czasem może się stać stałą granicą między Izraelem a Palestyńczykami. Innymi słowy - daje do zrozumienia Szaron - z powodu braku partnera do rozmów o rzeczywistym pokoju weźmiemy sprawy w swoje ręce. Wszystko to w koordynacji z USA, bo nie ma wątpliwości, że prezydent Bush lepiej niż ktokolwiek inny zna plany Szarona.
Wszystko wskazuje na to, że premier jest zdecydowany "ruszyć się z miejsca". Izrael prawdopodobnie poczeka jeszcze pół roku na realizację amerykańskiej "mapy drogowej". Sześć miesięcy i ani miesiąca dłużej. Potem sam zatroszczy się o własne sprawy. - Szaron jest zdecydowany porzucić wizję wielkiego Izraela, skończyć z okupacją i rozpocząć nowy etap w stosunkach z Palestyńczykami - tłumaczy Eli Landau, działacz Likudu, bliski przyjaciel premiera. "Ariel Szaron dokonał największej rewolucji w swoim życiu. Ojciec chrzestny osiedli będzie je teraz demontował" - pisze wybitny komentator Nachum Barnea na łamach "Yediot Achronot".
Szaron cieszy się poparciem społeczeństwa i znacznej większości w Knesecie. Jest nawet prawdopodobne, że Szymon Peres, przywódca opozycji, przyłączy się do centroprawicowego rządu, gdy premier przejdzie od słów do czynów.
Więcej możesz przeczytać w 4/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.