Homer nie powstydziłby się filmu Wolfganga Petersena
Powrót kina sandałowego, czyli wystawnych superprodukcji, rozgrywających się w czasach antycznych, przewidywano po wielkim sukcesie "Gladiatora" Ridleya Scotta. Nic takiego wtedy nie nastąpiło. Rzeczywisty powrót jest zasługą trylogii fantasy Petera Jacksona "Władca pierścieni". Nie ma tam wprawdzie bezpośredniego nawiązania do antyku, ale są zmagania wielkich armii - typowe dla sandałowych superprodukcji. Jackson narzucił też swoją trylogią rozmiary widowiska. Z jego "Władcą pierścieni" mogłaby się zmierzyć tylko inscenizacja "Iliady" Homera. I właśnie po "Iliadę" sięgnął Wolfgang Petersen. Nawiązaniem do "Władcy pierścieni" jest jeszcze obsadzenie dwóch aktorów z filmu Jacksona - Seana Beana (Odys) i Orlando Blooma (Parys). Ale Petersen pragnął też uniknąć bezpośrednich porównań, dlatego usunął z eposu bogów i elementy nadprzyrodzone.
Superrzemieślnik Petersen
Wolfgang Petersen, niemiecki reżyser, któremu światową sławę przyniósł obraz "Das Boot" (historia niemieckiej łodzi podwodnej z czasów II wojny światowej), jest uznawany w Hollywood za superrzemieślnika kina. Jego "Air Force One" (1997) - o porwaniu prezydenckiego samolotu, czy dramat "Gniew oceanu" (2000) - autentyczna historia zmagań załogi rybackiego kutra z gigantycznym sztormem, zdobywały nominacje do Oscarów i milionową publiczność. By się zmierzyć z wojną trojańską, Petersen zrezygnował z reżyserowania zwarcia komiksowych herosów - filmu "Batman kontra Superman". Podobnie największa gwiazda "Troi" - Brad Pitt: by się wcielić w Achillesa, wycofał się z projektu filmu "The Fountain" Darrena Aronofskiego. Skoro wycofał się Pitt, wycofali się też producenci. I duży projekt, do którego wykonano już mnóstwo skomplikowanej scenografii, poszedł do kosza.
Achilles nie jest jednak głównym bohaterem filmu Petersena, na co wskazywałoby zaangażowanie takiej gwiazdy jak Pitt. Gdy dochodzi do walki, nie sposób oderwać od niego wzroku, ale główną postacią "Troi" jest Hektor, którego gra Eric Bana. Jego kariera nabrała rozpędu po roli w filmie "Helikopter w ogniu" Scotta i tytułowej kreacji w superprodukcji "Hulk". Obsadę uzupełniają nagradzani Oscarami weterani - Julie Christie (Tetyda), Peter O'Toole (Priam), wybitni aktorzy charakterystyczni - Brendan Gleeson (Menelaos), Brian Cox (Agamemnon) oraz młode wschodzące gwiazdki - Diane Kruger (Helena) i Rose Byrne (Bryzejda).
Ścięgno Pitta
Zdjęcia do filmu miały się rozpocząć w kwietniu 2003 r. w Maroku. Ale już w lutym z powodu obaw przed terrorystami i wojną z Irakiem zdecydowano się je przenieść do Meksyku. Jak się potem okazało, nie był to najlepszy wybór - we wrześniu szalejący nad tym krajem huragan Marty zniszczył scenografię (mury Troi legły ponownie w gruzach) i pozbawił dachu nad głową ponad tysiąc statystów. Humorystyczną drobnostką wydaje się to, że pod koniec zdjęć Pitt uległ wypadkowi na planie - filmowy Achilles naderwał sobie ścięgno Achillesa. Po obejrzeniu filmowych walk trudno się temu dziwić - Pitt porusza się tak szybko i pokazuje taką sprawność, jakby chciał, by widzowie szybko zapomnieli o Keanu Reevesie w "Matriksie".
Jak na wielkie kino sandałowe przystało, bitwy są w "Troi" prawdziwym majstersztykiem filmowego rzemiosła. Do "Troi" zatrudniono grupę 250 Bułgarów, z Akademii Sportu w Sofii, którzy wyglądają jak antyczni greccy atleci.
Nadzwyczaj krwawe obrazy walk spowodowały, że ostatecznie film nie zdobył kategorii wiekowej PG-13 (jak "Gladiator" czy "Władca pierścieni"), tylko wyższą kategorię R. Producenci założyli, że prawie trzygodzinne widowisko przyciągnie przede wszystkim widzów dorosłych i nie będą łagodzić z takim trudem przygotowanych scen, tylko po to, by obniżyć granicę wieku w kinach.
"Troja" wchodzi na ekrany całego świata (w tym i Polski) tego samego dnia - 14 maja. Pierwsze entuzjastyczne recenzje widzów, którzy już film zobaczyli, wskazują, że dzieło Petersena jest skazane na powodzenie. I chyba będzie to jedyna tegoroczna premiera, która ma szansę przebić sukces "Pasji" Mela Gibsona. "Troja" może się też stać najlepszym epickim filmem wszech czasów. W rankingu magazynu "Total Film" dotychczas w tej kategorii prowadzi "Lawrence z Arabii", przed "Ben-Hurem" i "Gwiezdnymi wojnami" oraz "Władcą pierścieni". Już w połowie maja ta kolejność się zmieni.
Superrzemieślnik Petersen
Wolfgang Petersen, niemiecki reżyser, któremu światową sławę przyniósł obraz "Das Boot" (historia niemieckiej łodzi podwodnej z czasów II wojny światowej), jest uznawany w Hollywood za superrzemieślnika kina. Jego "Air Force One" (1997) - o porwaniu prezydenckiego samolotu, czy dramat "Gniew oceanu" (2000) - autentyczna historia zmagań załogi rybackiego kutra z gigantycznym sztormem, zdobywały nominacje do Oscarów i milionową publiczność. By się zmierzyć z wojną trojańską, Petersen zrezygnował z reżyserowania zwarcia komiksowych herosów - filmu "Batman kontra Superman". Podobnie największa gwiazda "Troi" - Brad Pitt: by się wcielić w Achillesa, wycofał się z projektu filmu "The Fountain" Darrena Aronofskiego. Skoro wycofał się Pitt, wycofali się też producenci. I duży projekt, do którego wykonano już mnóstwo skomplikowanej scenografii, poszedł do kosza.
Achilles nie jest jednak głównym bohaterem filmu Petersena, na co wskazywałoby zaangażowanie takiej gwiazdy jak Pitt. Gdy dochodzi do walki, nie sposób oderwać od niego wzroku, ale główną postacią "Troi" jest Hektor, którego gra Eric Bana. Jego kariera nabrała rozpędu po roli w filmie "Helikopter w ogniu" Scotta i tytułowej kreacji w superprodukcji "Hulk". Obsadę uzupełniają nagradzani Oscarami weterani - Julie Christie (Tetyda), Peter O'Toole (Priam), wybitni aktorzy charakterystyczni - Brendan Gleeson (Menelaos), Brian Cox (Agamemnon) oraz młode wschodzące gwiazdki - Diane Kruger (Helena) i Rose Byrne (Bryzejda).
Ścięgno Pitta
Zdjęcia do filmu miały się rozpocząć w kwietniu 2003 r. w Maroku. Ale już w lutym z powodu obaw przed terrorystami i wojną z Irakiem zdecydowano się je przenieść do Meksyku. Jak się potem okazało, nie był to najlepszy wybór - we wrześniu szalejący nad tym krajem huragan Marty zniszczył scenografię (mury Troi legły ponownie w gruzach) i pozbawił dachu nad głową ponad tysiąc statystów. Humorystyczną drobnostką wydaje się to, że pod koniec zdjęć Pitt uległ wypadkowi na planie - filmowy Achilles naderwał sobie ścięgno Achillesa. Po obejrzeniu filmowych walk trudno się temu dziwić - Pitt porusza się tak szybko i pokazuje taką sprawność, jakby chciał, by widzowie szybko zapomnieli o Keanu Reevesie w "Matriksie".
Jak na wielkie kino sandałowe przystało, bitwy są w "Troi" prawdziwym majstersztykiem filmowego rzemiosła. Do "Troi" zatrudniono grupę 250 Bułgarów, z Akademii Sportu w Sofii, którzy wyglądają jak antyczni greccy atleci.
Nadzwyczaj krwawe obrazy walk spowodowały, że ostatecznie film nie zdobył kategorii wiekowej PG-13 (jak "Gladiator" czy "Władca pierścieni"), tylko wyższą kategorię R. Producenci założyli, że prawie trzygodzinne widowisko przyciągnie przede wszystkim widzów dorosłych i nie będą łagodzić z takim trudem przygotowanych scen, tylko po to, by obniżyć granicę wieku w kinach.
"Troja" wchodzi na ekrany całego świata (w tym i Polski) tego samego dnia - 14 maja. Pierwsze entuzjastyczne recenzje widzów, którzy już film zobaczyli, wskazują, że dzieło Petersena jest skazane na powodzenie. I chyba będzie to jedyna tegoroczna premiera, która ma szansę przebić sukces "Pasji" Mela Gibsona. "Troja" może się też stać najlepszym epickim filmem wszech czasów. W rankingu magazynu "Total Film" dotychczas w tej kategorii prowadzi "Lawrence z Arabii", przed "Ben-Hurem" i "Gwiezdnymi wojnami" oraz "Władcą pierścieni". Już w połowie maja ta kolejność się zmieni.
Czarne okręty |
---|
W jednej ze scen filmu Wolfganga Petersena "Troja" morze usiane jest po horyzont achajskimi okrętami płynącymi na podbój miasta. Prawdopodobnie były to tzw. pentekontery (od greckiego penteka - pięćdziesiąt) - silne jednostki, które mogły się przedostać przez cieśniny. W smukłym kadłubie przygotowywano miejsca nawet dla 50 wioślarzy (po 25 na każdej burcie). Jeśli dodatkowo spuszczono żagiel, okręt osiągał prędkość do 10 węzłów (19 km/h). Dla porównania: maksymalna prędkość "Titanica" (3 tys. lat później) wynosiła 21 węzłów (40 km/h). Tukidydes podaje, że utrzymanie jednego okrętu w ciągu sezonu kosztowało 1 talent, czyli ponad 25 kg srebra. |
Więcej możesz przeczytać w 19/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.