Wysokie podatki i składki zwiększające koszty pracy są pożywką dla szarej strefy Austriacki ekonomista Friedrich Schneider przedstawił niedawno wyniki badań nad rozmiarami szarej strefy w 110 krajach świata. Obejmuje ona z definicji nie opodatkowane dochody osiągane przy produkcji legalnych produktów i usług. Szara strefa wiąże się więc z niepłaceniem podatków, chociaż chęć ich uniknięcia nie musi być jedynym motywem działania. Trzeba ją odróżniać od podziemia gospodarczego, w którym dochody są osiągane z działalności nielegalnej, na przykład handlu narkotykami, kradzieży, paserstwa itp.
Szare strony świata
Schneider oszacował skalę zjawiska szarej strefy w latach 1990-2000 w kilku grupach krajów. Największą szarą strefę ma Afryka: w jej krajach stanowi ona przeciętnie 42 proc. PKB. Rekordzistą jest Zimbabwe (59 proc.), gdzie prezydent Mugabe likwiduje resztki gospodarki rynkowej. Zaraz po niej znalazły się Tanzania i Nigeria (58 proc.). Relatywnie najmniejszą szarą strefę ma Republika Południowej Afryki (28 proc.), najsilniejszy gospodarczo kraj tego kontynentu.
Niewiele od Afryki odbiega Ameryka Południowa z przeciętną wielkością szarej strefy wynoszącą 41 proc. PKB. Na tym kontynencie mamy światowych rekordzistów: Boliwię (67 proc.), Panamę (64 proc.), Peru (59 proc.). Na przeciwstawnym biegunie sytuuje się Kostaryka (26 proc.), Argentyna (25 proc.), Chile (prawie 20 proc.).
W Azji mniej firm kryje się przed fiskusem: średnia dla krajów tego kontynentu wynosi 26 proc. PKB. Do czołówki należy Tajlandia (52 proc.), Sri Lanka (44 proc.) i Filipiny (43 proc.). Według badań Schneidera, najmniejszą szarą strefę mają Chiny i Singapur (13 proc.) oraz Japonia (11 proc.).
W krajach dawnego bloku radzieckiego wielkość szarej strefy wynosi średnio 38 proc. PKB, ale jej udział w gospodarce jest bardzo zróżnicowany. Do światowej czołówki należą Gruzja (67 proc.), Azerbejdżan (61 proc.), Ukraina (52 proc.). Najmniej nie rejestrowanych dochodów odnotował Schneider w Czechach, na Słowacji (19 proc.) i Węgrzech (25 proc.). Generalnie mówiąc - im bardziej zreformowaną gospodarkę ma kraj posocjalistyczny, tym mniej w niej szarej strefy.
A co z bogatym Zachodem? W Europie Zachodniej udział szarej strefy w PKB oszacowano na 18 proc. Na krańcach przedziału znajduje się z jednej strony Grecja (29 proc.) i Włochy (27 proc.), a z drugiej - Szwajcaria (9 proc.) i Austria (10 proc.). Do krajów o niskim udziale szarej strefy należą również Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Nowa Zelandia.
A jak na tym tle wypada Polska? Otóż zdaniem Schneidera, mamy prawie 28-procentowy udział szarej strefy, czyli mniej więcej taki jak kraje rekordziści Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Z takim udziałem plasujemy się jednak wśród mniej "zszarzałych" gospodarek posocjalistycznych, niedaleko Słowenii i Węgier.
Ucieczka przed państwowym grabieżcą
Austriacki ekonomista stwierdził, że we wszystkich krajach rozwiniętych nastąpił w latach 1989-1990 i 2001-2002 wzrost udziału szarej strefy, szczególnie duży w Danii, Niemczech, Norwegii i we Francji. Stabilną pozycję utrzymują Grecja, Włochy, Belgia, Hiszpania, Portugalia, Szwecja, które przez cały badany okres przodowały pod względem udziału nie rejestrowanej gospodarki, podczas gdy Stany Zjednoczone, Szwajcaria, Austria i Japonia systematycznie zajmowały niskie miejsca w tym rankingu.
Co kryje się za różnicami w udziale szarej strefy w gospodarce? Można tu mówić o dwóch różnych uwarunkowaniach. Pierwsze jest typowe dla wielu krajów Trzeciego Świata, gdzie rozmaite służby państwowe (podatkowe, kontrolne) skupiają się na łupieniu przedsiębiorców. Są one instrumentem wyciskania z nich haraczy. To jest proza państwowego interwencjonizmu w krajach zacofanych. W takich warunkach wielu przedsiębiorców unika wszelkiego kontaktu z państwem, a więc nie rejestruje się i w konsekwencji nie płaci podatków. Przyczyną takiego postępowania nie muszą być jednak wysokie podatki, lecz chęć uniknięcia płacenia łapówek państwowym urzędnikom. Grabieżczy charakter państwowego aparatu rodzi więc tu dwa zjawiska: szarą strefę (ci przedsiębiorcy, którzy ukryli się przed państwem) oraz korupcję (ci, którzy z jakichś powodów się nie ukryli i płacą łapówki).
W krajach, gdzie służby państwowe nie są aparatem prywatnej grabieży, udział szarej strefy w gospodarce w znacznym stopniu zależy od obciążeń kosztów pracy przez podatek dochodowy i różne składki. W tych krajach OECD, gdzie to obciążenie jest największe, jest jednocześnie największy udział nie rejestrowanej gospodarki. Rośnie on również wraz z obciążeniem gospodarki różnymi szczegółowymi przepisami, zwłaszcza prawa pracy. Na przykład ustalenie wysokiej płacy minimalnej, przy której nie opłaca się przedsiębiorcy zatrudniać nowego pracownika, prowadzi do tego, że ten drugi albo pozostanie bez pracy, albo też zostanie zatrudniony "na szaro".
I wreszcie - szara strefa żywi się iluzją darmowych świadczeń, na przykład w służbie zdrowia. Taka sytuacja umożliwia dostawcom pobieranie nieformalnych (a więc i nie opodatkowanych) opłat. Darmo kosztuje więc podwójnie - trzeba darmowe świadczenia finansować z podatków i dokładać pieniądze pod stołem, płacąc tym, którzy mają najmniej skrupułów. Takie są praktyczne skutki realizacji doktryny "wrażliwości społecznej".
Schneider oszacował skalę zjawiska szarej strefy w latach 1990-2000 w kilku grupach krajów. Największą szarą strefę ma Afryka: w jej krajach stanowi ona przeciętnie 42 proc. PKB. Rekordzistą jest Zimbabwe (59 proc.), gdzie prezydent Mugabe likwiduje resztki gospodarki rynkowej. Zaraz po niej znalazły się Tanzania i Nigeria (58 proc.). Relatywnie najmniejszą szarą strefę ma Republika Południowej Afryki (28 proc.), najsilniejszy gospodarczo kraj tego kontynentu.
Niewiele od Afryki odbiega Ameryka Południowa z przeciętną wielkością szarej strefy wynoszącą 41 proc. PKB. Na tym kontynencie mamy światowych rekordzistów: Boliwię (67 proc.), Panamę (64 proc.), Peru (59 proc.). Na przeciwstawnym biegunie sytuuje się Kostaryka (26 proc.), Argentyna (25 proc.), Chile (prawie 20 proc.).
W Azji mniej firm kryje się przed fiskusem: średnia dla krajów tego kontynentu wynosi 26 proc. PKB. Do czołówki należy Tajlandia (52 proc.), Sri Lanka (44 proc.) i Filipiny (43 proc.). Według badań Schneidera, najmniejszą szarą strefę mają Chiny i Singapur (13 proc.) oraz Japonia (11 proc.).
W krajach dawnego bloku radzieckiego wielkość szarej strefy wynosi średnio 38 proc. PKB, ale jej udział w gospodarce jest bardzo zróżnicowany. Do światowej czołówki należą Gruzja (67 proc.), Azerbejdżan (61 proc.), Ukraina (52 proc.). Najmniej nie rejestrowanych dochodów odnotował Schneider w Czechach, na Słowacji (19 proc.) i Węgrzech (25 proc.). Generalnie mówiąc - im bardziej zreformowaną gospodarkę ma kraj posocjalistyczny, tym mniej w niej szarej strefy.
A co z bogatym Zachodem? W Europie Zachodniej udział szarej strefy w PKB oszacowano na 18 proc. Na krańcach przedziału znajduje się z jednej strony Grecja (29 proc.) i Włochy (27 proc.), a z drugiej - Szwajcaria (9 proc.) i Austria (10 proc.). Do krajów o niskim udziale szarej strefy należą również Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Nowa Zelandia.
A jak na tym tle wypada Polska? Otóż zdaniem Schneidera, mamy prawie 28-procentowy udział szarej strefy, czyli mniej więcej taki jak kraje rekordziści Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Z takim udziałem plasujemy się jednak wśród mniej "zszarzałych" gospodarek posocjalistycznych, niedaleko Słowenii i Węgier.
Ucieczka przed państwowym grabieżcą
Austriacki ekonomista stwierdził, że we wszystkich krajach rozwiniętych nastąpił w latach 1989-1990 i 2001-2002 wzrost udziału szarej strefy, szczególnie duży w Danii, Niemczech, Norwegii i we Francji. Stabilną pozycję utrzymują Grecja, Włochy, Belgia, Hiszpania, Portugalia, Szwecja, które przez cały badany okres przodowały pod względem udziału nie rejestrowanej gospodarki, podczas gdy Stany Zjednoczone, Szwajcaria, Austria i Japonia systematycznie zajmowały niskie miejsca w tym rankingu.
Co kryje się za różnicami w udziale szarej strefy w gospodarce? Można tu mówić o dwóch różnych uwarunkowaniach. Pierwsze jest typowe dla wielu krajów Trzeciego Świata, gdzie rozmaite służby państwowe (podatkowe, kontrolne) skupiają się na łupieniu przedsiębiorców. Są one instrumentem wyciskania z nich haraczy. To jest proza państwowego interwencjonizmu w krajach zacofanych. W takich warunkach wielu przedsiębiorców unika wszelkiego kontaktu z państwem, a więc nie rejestruje się i w konsekwencji nie płaci podatków. Przyczyną takiego postępowania nie muszą być jednak wysokie podatki, lecz chęć uniknięcia płacenia łapówek państwowym urzędnikom. Grabieżczy charakter państwowego aparatu rodzi więc tu dwa zjawiska: szarą strefę (ci przedsiębiorcy, którzy ukryli się przed państwem) oraz korupcję (ci, którzy z jakichś powodów się nie ukryli i płacą łapówki).
W krajach, gdzie służby państwowe nie są aparatem prywatnej grabieży, udział szarej strefy w gospodarce w znacznym stopniu zależy od obciążeń kosztów pracy przez podatek dochodowy i różne składki. W tych krajach OECD, gdzie to obciążenie jest największe, jest jednocześnie największy udział nie rejestrowanej gospodarki. Rośnie on również wraz z obciążeniem gospodarki różnymi szczegółowymi przepisami, zwłaszcza prawa pracy. Na przykład ustalenie wysokiej płacy minimalnej, przy której nie opłaca się przedsiębiorcy zatrudniać nowego pracownika, prowadzi do tego, że ten drugi albo pozostanie bez pracy, albo też zostanie zatrudniony "na szaro".
I wreszcie - szara strefa żywi się iluzją darmowych świadczeń, na przykład w służbie zdrowia. Taka sytuacja umożliwia dostawcom pobieranie nieformalnych (a więc i nie opodatkowanych) opłat. Darmo kosztuje więc podwójnie - trzeba darmowe świadczenia finansować z podatków i dokładać pieniądze pod stołem, płacąc tym, którzy mają najmniej skrupułów. Takie są praktyczne skutki realizacji doktryny "wrażliwości społecznej".
Więcej możesz przeczytać w 25/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.