Nasi "dobroczyńcy" już kombinują, jak przełożyć wzrost PKB na wzrost wydatków socjalnych W Polsce wypada być wrażliwym. Wypada popisywać się tanimi frazesami o współczuciu i poparciu dla poczynań mających poprawić los tych, których skrzywdził ten okropny kapitalizm, i tych, których na pewno jeszcze skrzywdzi. Zarzut niewrażliwości na ludzką niedolę jest wysuwany bardzo łatwo. Wystarczy mieć własny pogląd, odmienny od tonacji powszechnych utyskiwań, na przykład na sposoby walki z biedą i nędzą, by narazić się na ostracyzm. Nic to zresztą nowego. Już dawno temu skazywano ludzi za poglądy odmienne od głoszonych przez obecnie panującego. Tak było za Nerona, Savonaroli i Stalina. Na szczęście skończył się wiek XX i dziś nie grożą wychylającym się poważniejsze represje w totalitarnym stylu, ale o merytoryczną dyskusję nadal nie jest łatwo. Bezpieczniej jest operować chwytliwymi hasłami, niż wołać o rozsądek i trzeźwość. Łatwiej żądać czegoś od kogoś niż od siebie samego.
Do tanich "dobroczyńców ludzkości" nie przemawiają argumenty rzeczowe, a zwłaszcza wiedza o realiach gospodarczych i warunkach rzeczywistej poprawy losu maluczkich. Tymczasem dzisiaj już wiadomo, co, kiedy i jak dawać, jak popierać i pobudzać, by uzyskać właściwy efekt. Dzisiaj już wiadomo, kiedy trzeba dać rybę, kiedy wędkę, a kiedy i jak wspomóc uruchomienie hodowli ryb. Wiemy też już dziś, że w praktyce nie zdała egzaminu idea państwa opiekuńczego i "trzecia droga" jako polityka mająca zapewnić trwały sukces społeczny i ekonomiczny oraz ukształtowanie społeczeństwa obywatelskiego. Wiadomo też, że komunistyczny reżim na Kubie utrzymuje się wyłącznie dzięki terrorowi i pomocy humanitarnej z zewnątrz. Tak samo dobrze wiemy, że najszybszy rozwój gospodarczy i wzrost dobrobytu nastąpił w krajach, które postawiły na normalną gospodarkę rynkową, wymagającą od ludzi wysiłku i inwencji.
Nasi społeczni wrażliwcy, jeszcze nie - uchowaj Boże! - populiści, uznali, że te historyczne doświadczenia nie dotyczą Polski, że można pójść "trzecią drogą", na którą ochoczo wkroczyliśmy około roku 1992, po potępieniu okrucieństw "pierwszego Balcerowicza". W wyniku gospodarki "charytatywnej" i alokacji środków dyktowanej strajkami, a nie rzeczywistymi priorytetami, dług publiczny wzrósł w latach 1992-2004 o 270 mld zł (czyli o 70 mld USD). Za często nasi dobroczyńcy zapominają, że obsługa tego długu (raty i odsetki) wymaga corocznego haraczu na rzecz wierzycieli w wysokości ponad 25 mld zł. I zaraz po tym dziwimy się, że w budżecie nie ma pieniędzy na zaspokojenie rzeczywiście pilnych potrzeb społecznych, nie wspominając o autostradach. Najwyższy czas zdać sobie sprawę z przemilczanego faktu, że tegorocznemu przyrostowi polskiego produktu krajowego o 45 mld zł będzie towarzyszyć przyrost długu publicznego o podobną, jeśli nie większą kwotę. To tak, jakby wzrostu gospodarczego w ogóle nie było! A potrzeby pożyczkowe rządu rosną. Wyczytałem, że w 2004 r. mają wynieść około 165 mld zł.
Tymczasem nasi tani dobroczyńcy kombinują, jak już teraz przełożyć wzrost PKB na wzrost wydatków i świadczeń socjalnych. Nie dochodzi do ich świadomości, że PKB to wielkość brutto, a nie netto, że koszty tego wzrostu są bardzo wysokie. Polska gospodarka jak powietrza potrzebuje inwestycji, tworzenia nowych miejsc pracy, a nie bezproduktywnych wydatków socjalnych. Potrzebuje klimatu sprzyjającego akumulacji kapitału i jego inwestowaniu, bo to jedyna droga do poprawy losu nas wszystkich. Czas przestać słuchać agitatorów oskarżających kapitalizm o coraz większą polaryzację materialną. Lepiej sprawdźmy, czy ta polaryzacja oznacza pogarszanie się warunków bytu tych dotychczas najbiedniejszych, czy ci biedni Hindusi marzą o życiu na Kubie lub w Korei Północnej. Obawiam się jednak, że naszym wrażliwcom społecznym coraz bliżej do populizmu. Może jeszcze raz uda się za pomocą populistycznych hasełek zdobyć mandat posła i zapewnić sobie przyzwoite dochody na kolejne cztery lata?
Nasi społeczni wrażliwcy, jeszcze nie - uchowaj Boże! - populiści, uznali, że te historyczne doświadczenia nie dotyczą Polski, że można pójść "trzecią drogą", na którą ochoczo wkroczyliśmy około roku 1992, po potępieniu okrucieństw "pierwszego Balcerowicza". W wyniku gospodarki "charytatywnej" i alokacji środków dyktowanej strajkami, a nie rzeczywistymi priorytetami, dług publiczny wzrósł w latach 1992-2004 o 270 mld zł (czyli o 70 mld USD). Za często nasi dobroczyńcy zapominają, że obsługa tego długu (raty i odsetki) wymaga corocznego haraczu na rzecz wierzycieli w wysokości ponad 25 mld zł. I zaraz po tym dziwimy się, że w budżecie nie ma pieniędzy na zaspokojenie rzeczywiście pilnych potrzeb społecznych, nie wspominając o autostradach. Najwyższy czas zdać sobie sprawę z przemilczanego faktu, że tegorocznemu przyrostowi polskiego produktu krajowego o 45 mld zł będzie towarzyszyć przyrost długu publicznego o podobną, jeśli nie większą kwotę. To tak, jakby wzrostu gospodarczego w ogóle nie było! A potrzeby pożyczkowe rządu rosną. Wyczytałem, że w 2004 r. mają wynieść około 165 mld zł.
Tymczasem nasi tani dobroczyńcy kombinują, jak już teraz przełożyć wzrost PKB na wzrost wydatków i świadczeń socjalnych. Nie dochodzi do ich świadomości, że PKB to wielkość brutto, a nie netto, że koszty tego wzrostu są bardzo wysokie. Polska gospodarka jak powietrza potrzebuje inwestycji, tworzenia nowych miejsc pracy, a nie bezproduktywnych wydatków socjalnych. Potrzebuje klimatu sprzyjającego akumulacji kapitału i jego inwestowaniu, bo to jedyna droga do poprawy losu nas wszystkich. Czas przestać słuchać agitatorów oskarżających kapitalizm o coraz większą polaryzację materialną. Lepiej sprawdźmy, czy ta polaryzacja oznacza pogarszanie się warunków bytu tych dotychczas najbiedniejszych, czy ci biedni Hindusi marzą o życiu na Kubie lub w Korei Północnej. Obawiam się jednak, że naszym wrażliwcom społecznym coraz bliżej do populizmu. Może jeszcze raz uda się za pomocą populistycznych hasełek zdobyć mandat posła i zapewnić sobie przyzwoite dochody na kolejne cztery lata?
Więcej możesz przeczytać w 25/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.