Rozłam w NATO po szczycie w Stambule jest faktem W kuluarach na szczycie NATO w Stambule zadawano pytania, których nikt nie śmiał postawić od ponad pół wieku. Pierwsze: czy ma sens podtrzymywanie pozorów jedności Zachodu? Drugie: czy nie czas przyjąć do wiadomości, że nie istnieje już jedno NATO, tak jak od dawna nie ma już jednej Unii Europejskiej? Taktyka George'a W. Busha w Stambule była dość przejrzysta: chciał powiedzieć swoim wyborcom, że Ameryka nie pozostaje już w konflikcie z Europą i że w Iraku nie jest już sama, lecz towarzyszy jej NATO. Temu miała służyć jego bezprecedensowa "czerwcowa kampania europejska". Zaczęła się 3 czerwca w Rzymie, przebiegała w Normandii i Irlandii, by się zakończyć w Stambule. Opuszczając Dromoland w Irlandii, Bush miał wrażenie, że uzyskał, czego potrzebował od swoich europejskich partnerów. "Przezwyciężyliśmy gorzkie nieporozumienia z czasów kampanii irackiej" - obwieścił triumfująco.
Bush jednak się łudził. Jego "kampania czerwcowa" została storpedowana przez prezydenta Francji Jacques'a Chiraca i kilku jego europejskich sojuszników. Prezydent USA przed opuszczeniem szczytu NATO wygłosił nad brzegiem Bosforu przemówienie ostro krytykujące Unię Europejską za jej politykę wobec Turcji i błędy w polityce bliskowschodniej.
Kryzys, ba, rozłam w NATO po Stambule jest faktem. Nie wiadomo, kto wygra listopadowe wybory w USA. Jeśli Kerry, to być może uda się jakoś z powrotem sklecić pozory sojuszu transatlantyckiego. Jeśli ponownie Bush, to powrót do status quo sprzed Stambułu będzie chyba niemożliwy.
Miny Chiraca
Próżno roztrząsać, co kieruje Chirakiem: niechęć do Stanów Zjednoczonych w ogóle, George'a Busha w szczególności czy nadzieje na powrót francuskiej mocarstwowości. Część prasy uważa, że walczy on o przywrócenie francuskich wpływów na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gdzie Francja odgrywała niemałą rolę, ale ją całkowicie utraciła. Jeśli miała gdzieś ostatnio wpływy, to w Iraku Saddama Husajna. Licząc na powrót do władzy opcji antyamerykańskiej w Bagdadzie, chce się jej zaprezentować jako główny zachodni przyjaciel. Jakiekolwiek są jednak motywacje Chiraca, rezultaty jego postępowania są w każdym wypadku katastrofalne dla unii i NATO.
Król Słońce zwykł mawiać: "Francja to ja". Chirac poszedł dalej i mówi: "Europa to ja". Uzurpując sobie prawo do reprezentowania całej Europy, doprowadził Unię Europejską na skraj rozpadu.
Jeszcze gorzej jest z NATO: tam Francja odgrywa rolę konia trojańskiego. W Stambule Chirac wygłaszał rano górnolotne frazesy o nienaruszalnej przyjaźni transatlantyckiej, witał w "krainie szczęścia i demokracji" siedem nowo przyjętych państw, a po południu torpedował tak symboliczną nawet inicjatywę jak szkolenie kadr dla irackiej armii. Czego chce Chirac? Wszystko wskazuje na to, że jego celem jest doprowadzenie do likwidacji Paktu Północnoatlantyckiego i zastąpienie go bliżej nie określoną strukturą europejską.
Europa udaje głuchą
Już od 15 lat wiadomo, że NATO musi się przekształcić. Stoi przed zasadniczym pytaniem: czy wraz z upadkiem muru i rozpadem ZSRR zniknęło zagrożenie ze strony Moskwy? Nowi członkowie i państwa kandydackie uważają, że nie. Zachód - że raczej tak. Ale nawet uważając, że Putin tylko przeczekuje złe czasy, by powrócić do tradycyjnego rosyjskiego ekspansjonizmu, kształt NATO musi się zmienić.
NATO jest tymczasem potrzebne światu, nawet jeśli się uważa, że Rosja nie stanowi już zagrożenia. Świat bardzo potrzebuje pokoju, stabilności i demokracji. NATO mogłoby się stać gwarantem tych wartości, tak jak chciałyby tego Stany Zjednoczone. W odpowiedzi na to wyzwanie Europa udaje głuchą. Unia Europejska zdaje się nie rozumieć, że globalnej pozycji gospodarczej musi towarzyszyć globalna odpowiedzialność za świat.
Można dyskutować o tym, czy europejskie ambicje gospodarcze są realne; o zdolnościach militarnych dyskutować nie warto - po prostu nie istnieją. Istnieją za to niejasne mechanizmy zamówień wojskowych, silne lobby i kolosalne, choć niejasne interesy, a w razie potrzeby - szantaże ("Będziemy aresztować terrorystów z ETA, ale wy musicie kupić TGV" - powiedziała Francja Hiszpanii). Cokolwiek sensownego Europa ma w dziedzinie wojskowości, jest to zintegrowane w NATO.
Sojusz musi jasno określić swoje pryncypia polityczne. Musi przemawiać do świata jednym głosem. Niestety, jest to niemożliwe, głównie z winy Francji. Jednomyślność została zastąpiona nużącym spektaklem polemik, klinczów i wzajemnych uszczypliwości.
Zachowanie Chiraca w Stambule było kroplą, która przelała czarę goryczy: przyszła pora się rozdzielić. Jeśli taka jest jego wola, niech Chirac razem z tymi, którzy zechcą powierzyć mu swoje bezpieczeństwo, zakłada sobie własne FTO (France Treaty Organization). Niech z Verhofstadtem, Schröderem i Zapatero wydzieli sobie własną Unię Europejską i narzuci jej konstytucję dającą Francji pełną kontrolę. Nasza chata z kraja. My chcemy NATO opartego na wspólnocie idei, na przejrzystych regułach i finansach, NATO, na które będziemy mogli liczyć w potrzebie.
Kryzys, ba, rozłam w NATO po Stambule jest faktem. Nie wiadomo, kto wygra listopadowe wybory w USA. Jeśli Kerry, to być może uda się jakoś z powrotem sklecić pozory sojuszu transatlantyckiego. Jeśli ponownie Bush, to powrót do status quo sprzed Stambułu będzie chyba niemożliwy.
Miny Chiraca
Próżno roztrząsać, co kieruje Chirakiem: niechęć do Stanów Zjednoczonych w ogóle, George'a Busha w szczególności czy nadzieje na powrót francuskiej mocarstwowości. Część prasy uważa, że walczy on o przywrócenie francuskich wpływów na Bliskim i Środkowym Wschodzie, gdzie Francja odgrywała niemałą rolę, ale ją całkowicie utraciła. Jeśli miała gdzieś ostatnio wpływy, to w Iraku Saddama Husajna. Licząc na powrót do władzy opcji antyamerykańskiej w Bagdadzie, chce się jej zaprezentować jako główny zachodni przyjaciel. Jakiekolwiek są jednak motywacje Chiraca, rezultaty jego postępowania są w każdym wypadku katastrofalne dla unii i NATO.
Król Słońce zwykł mawiać: "Francja to ja". Chirac poszedł dalej i mówi: "Europa to ja". Uzurpując sobie prawo do reprezentowania całej Europy, doprowadził Unię Europejską na skraj rozpadu.
Jeszcze gorzej jest z NATO: tam Francja odgrywa rolę konia trojańskiego. W Stambule Chirac wygłaszał rano górnolotne frazesy o nienaruszalnej przyjaźni transatlantyckiej, witał w "krainie szczęścia i demokracji" siedem nowo przyjętych państw, a po południu torpedował tak symboliczną nawet inicjatywę jak szkolenie kadr dla irackiej armii. Czego chce Chirac? Wszystko wskazuje na to, że jego celem jest doprowadzenie do likwidacji Paktu Północnoatlantyckiego i zastąpienie go bliżej nie określoną strukturą europejską.
Europa udaje głuchą
Już od 15 lat wiadomo, że NATO musi się przekształcić. Stoi przed zasadniczym pytaniem: czy wraz z upadkiem muru i rozpadem ZSRR zniknęło zagrożenie ze strony Moskwy? Nowi członkowie i państwa kandydackie uważają, że nie. Zachód - że raczej tak. Ale nawet uważając, że Putin tylko przeczekuje złe czasy, by powrócić do tradycyjnego rosyjskiego ekspansjonizmu, kształt NATO musi się zmienić.
NATO jest tymczasem potrzebne światu, nawet jeśli się uważa, że Rosja nie stanowi już zagrożenia. Świat bardzo potrzebuje pokoju, stabilności i demokracji. NATO mogłoby się stać gwarantem tych wartości, tak jak chciałyby tego Stany Zjednoczone. W odpowiedzi na to wyzwanie Europa udaje głuchą. Unia Europejska zdaje się nie rozumieć, że globalnej pozycji gospodarczej musi towarzyszyć globalna odpowiedzialność za świat.
Można dyskutować o tym, czy europejskie ambicje gospodarcze są realne; o zdolnościach militarnych dyskutować nie warto - po prostu nie istnieją. Istnieją za to niejasne mechanizmy zamówień wojskowych, silne lobby i kolosalne, choć niejasne interesy, a w razie potrzeby - szantaże ("Będziemy aresztować terrorystów z ETA, ale wy musicie kupić TGV" - powiedziała Francja Hiszpanii). Cokolwiek sensownego Europa ma w dziedzinie wojskowości, jest to zintegrowane w NATO.
Sojusz musi jasno określić swoje pryncypia polityczne. Musi przemawiać do świata jednym głosem. Niestety, jest to niemożliwe, głównie z winy Francji. Jednomyślność została zastąpiona nużącym spektaklem polemik, klinczów i wzajemnych uszczypliwości.
Zachowanie Chiraca w Stambule było kroplą, która przelała czarę goryczy: przyszła pora się rozdzielić. Jeśli taka jest jego wola, niech Chirac razem z tymi, którzy zechcą powierzyć mu swoje bezpieczeństwo, zakłada sobie własne FTO (France Treaty Organization). Niech z Verhofstadtem, Schröderem i Zapatero wydzieli sobie własną Unię Europejską i narzuci jej konstytucję dającą Francji pełną kontrolę. Nasza chata z kraja. My chcemy NATO opartego na wspólnocie idei, na przejrzystych regułach i finansach, NATO, na które będziemy mogli liczyć w potrzebie.
Wszystkie "nie" Chiraca |
---|
Szkolenie armii irackiej Uważam, że błędem byłoby jakiekolwiek zaangażowanie NATO w Iraku" - powiedział Jacques Chirac na konferencji prasowej po szczycie w Stambule. Szkolenie to będą mogły prowadzić poszczególne państwa członkowskie, a nie NATO jako całość. Dodał, że nie ma mowy, by francuscy specjaliści szkolili Irakijczyków w Iraku. "Mogą to zrobić w Jordanii albo którymś z emiratów nad Zatoką Perską" - stwierdził. Irak dla Irakijczyków To krok w dobrą stronę, ale nie wystarczający" - powiedział Jacques Chirac na wiadomość o przekazaniu władzy w Iraku Irakijczykom dwa dni przed planowanym terminem. Turcja w UE Bush posunął się za daleko" - tak skomentował Jacques Chirac stwierdzenie, jakie amerykański prezydent wygłosił podczas wizyty w Ankarze na temat celowości wyznaczenia przez unię daty rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych z Turcją. Francja Chiraca jest najbardziej zagorzałym przeciwnikiem integracji Turcji z Europą, USA - największym zwolennikiem. Bliski Wschód Administracja amerykańska przygotowała projekt znany pod nazwą "szerszego Bliskiego Wschodu", mający na celu znaczne zwiększenie współpracy Zachodu z państwami tego regionu. Amerykański projekt spotkał się z przychylnym przyjęciem części arabskich stolic, zwłaszcza że miał przynieść wszystkim wymierne korzyści finansowe. Jacques Chirac jednak nie dopuścił (jak chciały USA) do zaproszenia liderów państw arabskich do Stambułu i plenarnego spotkania z nimi. Tak rozwodnił projekt współpracy militarnej NATO z wybranymi siedmioma państwami arabskimi, że nikt nie potrafi dziś powiedzieć, na czym on dokładnie polega. |
Więcej możesz przeczytać w 28/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.