Interwencjonizm socjalny wpędza ludzi w trwałe uzależnienie od zasiłków i zniechęca do pracy Działamy pod wpływem bodźców - one powodują, że jedne zachowania są dla nas bardziej atrakcyjne niż inne. Główna różnica między ustrojami polega właśnie na tym, jak są w nich stosowane bodźce skłaniające ludzi do rozmaitych alternatywnych zachowań. Socjalizm upadł przede wszystkim dlatego, że najważniejszy dla rozwoju rodzaj działań, czyli innowacje, był w tym ustroju zdecydowanie niekorzystny dla ludzi w porównaniu z marnotrawną działalnością rutynową i pseudoinnowacjami typu fabryki domów, produkowanie herbatników z kryla czy też kotletów schabowych z serwatki (były to autentyczne przedsięwzięcia naukowo-techniczne w socjalistycznej Polsce lat 70.). Inną fundamentalną przyczyną klęski socjalizmu był zakaz prywatnej przedsiębiorczości. Ale i ten wyróżnik owego ustroju można sprowadzić do kwestii bodźców: kary (czyli negatywne bodźce) za podejmowanie prywatnej działalności gospodarczej były tak dotkliwe, że ograniczała się ona do czarnego rynku. Istotą socjalizmu była więc patologia bodźców, która wyeliminowała najważniejszy motor rozwoju nowoczesnej gospodarki. Słynne "Czy się stoi, czy się leży, � się należy" też wiele mówi o naturze bodźców w socjalizmie i o związanej z tym socjalistycznej etyce pracy. Czy na tym mają polegać lewicowe wartości?
Bodziec populizmu
Na warunki życia ludzi warto więc patrzeć, biorąc pod uwagę występujące bodźce. Od nich bowiem w ogromnym stopniu zależy, jakie będą ludzkie działania i w efekcie przyszłe warunki życia ludzi, a w pewnej mierze - jacy będą oni sami: mniej lub bardziej wdrożeni do pracy, mniej lub bardziej wykształceni, mniej lub bardziej zdemoralizowani itp. Bodźce są o wiele ważniejsze niż bogactwa naturalne. Również ocena wszelkich dziedzin polityki państwa powinna uwzględniać tworzone bodźce. Politycy, którzy wprowadzają lub umacniają w społeczeństwie patologiczne bodźce, rujnują jego przyszłość. Czynią to wykorzystując lęki, frustrację, niewiedzę lub złą sytuację dużych grup społecznych. Na tym polega intelektualna i moralna nędza populizmu. Sukcesy populistów nie zasługują na szacunek, wymagają natomiast zdecydowanego przeciwdziałania.
Sprawność i cynizm
Dziedziną szczególnie podatną na patologie bodźców jest tzw. polityka społeczna albo inaczej - państwo dobrobytu. Jego przyspieszony rozwój nastąpił na Zachodzie po II wojnie światowej, aż do ujawnienia się rozmaitych dysfunkcji. Ideologiczną siłą napędową tej ekspansji było i jest przekonanie, że bez państwowego interwencjonizmu ludzie nie zapewnią potrzebującym opieki. W tym wyraża się typowa dla socjalizmu niewiara w człowieka i jego dobrowolne organizacje, połączona zwykle z deklaracjami wiary w ogromne możliwości całej ludzkości. Obietnice zwiększonych wydatków socjalnych biorą się też po prostu z politycznych kalkulacji, maskowanych, rzecz jasna, retoryką "wrażliwości społecznej". U nas tego rodzaju deklaracje potęgują się jakoś dziwnie w miarę zbliżania się wyborów (dziwi mnie, gdy media oceniają to jako wyraz politycznej sprawności, a nie politycznego cynizmu). Jest wreszcie niemało osób, które - autentycznie przejęte złą sytuacją życiową określonych grup - w socjalnej interwencji państwa upatrują najszybszego ratunku.
Nawet najszlachetniejsze motywy nie uzasadniają wątpliwych skutków. W wypadku socjalnego i podatkowego interwencjonizmu przybierają one formę bodźcowych pułapek ograniczających aktywność zarobkową społeczeństwa. A jak można liczyć na szybki rozwój, zniechęcając ludzi do pracy?
Stopy w pułapce
Socjalna pułapka bodźcowa polega na tym, że system zasiłków (i podatków) silnie redukuje finansową opłacalność przejścia od bezczynności zawodowej do pracy zarobkowej albo od mniejszej do większej ilości lub intensywności pracy. Ową opłacalność redukuje progresywny podatek dochodowy i/lub utrata rozmaitych zasiłków po przekroczeniu określonych progów dochodowych. Jedną z miar pułapek socjalnych jest stopa krańcowego efektywnego opodatkowania. Określa ona, ile procent dodatkowego dochodu, jaki się zarobi, podejmując pracę lub więcej pracując, trzeba oddać państwu z powodu podwyższonego podatku lub utraconego zasiłku. Stopa równa 100 proc. oznacza, że trzeba oddać cały dodatkowy dochód, czyli nic się finansowo nie zyskuje. Stopa przewyższająca 100 proc. oznacza, że podejmując pracę lub zwiększając jej nakład, trzeba oddać państwu więcej, niż się dodatkowo zarobiło. Nie są to tylko teoretyczne spekulacje.
Pierwsza pułapka nosi nazwę pułapki bezrobocia. Powstaje ona wtedy, gdy zasiłki związane ze statusem bezrobotnego są duże w porównaniu z płacą, którą można zarobić. Osoby o niskich kwalifikacjach, wnosząc niewielki wkład do produkcji przedsiębiorstwa, mogą uzyskiwać z tego powodu tylko niskie płace. A zatem to właśnie tacy ludzie są szczególnie narażeni na pułapkę bezrobocia, zwłaszcza gdy zasiłki dla bezrobotnych są stosunkowo wysokie. Nie jest rozwiązaniem ustawowe narzucanie firmom wysokich płac minimalnych, gdyż przestaną one wtedy zatrudniać ludzi o niskich kwalifikacjach lub będą szukać różnych "obejść".
Z badań przeprowadzonych niedawno przez Komisję Europejską wynika, że samotni bezrobotni bez dzieci, akceptując zarobki równe 67 proc. przeciętnej płacy, zyskiwaliby w większości krajów UE tylko 10 proc. więcej, niż wynosi zasiłek związany z bezrobociem, zaś w wypadku wynagrodzenia równego 50 proc. przeciętnej płacy rezygnacja z zasiłku wiązałaby się ze stratą finansową. A zatem osoby, które mogą liczyć tylko na niskie płace, są motywowane do maksymalnie długiego pobierania zasiłku dla bezrobotnych. Owa pułapka bezrobocia jest oczywiście tym większa, im wyższa jest zapomoga związana z bezrobociem.
Druga pułapka to pułapka bezczynności. Dotyczy ona osób niepracujących, które uzyskują pomoc inną niż zasiłek dla bezrobotnych, na przykład socjalną. Pułapka ta grozi m.in. osobom, które były przedtem "na bezrobociu". Jej istota jest taka sama jak w wypadku poprzedniej: finansowo zyskuje się niewiele (jeżeli cokolwiek), akceptując możliwą do uzyskania płacę i przez to rezygnując z zasiłku. Im dłużej się jednak trwa w bezczynności, tym mniejsza jest zdolność i skłonność do podejmowania pracy. Pułapka bezrobocia i pułapka bezczynności powodują, że ludzie wpadają w błędne koło - trwałe uzależnienie od zasiłków.
Pułapka nędzy
Pułapki bodźców biorą się m.in. z tego, że akceptując niską ze względu na kwalifikacje płacę, trzeba zrezygnować z określonych zasiłków. Chcąc zachęcić ludzi do podejmowania pracy, w niektórych krajach pozwala się beneficjentom zachować część lub całość zasiłku przy zarobkach nie przekraczających określonego poziomu. Może to zwiększyć aktywność zawodową, ale jednocześnie sprzyja trzeciej pułapce - niskich płac: perspektywa zmniejszenia lub utraty zasiłków zniechęca ludzi do tego, by pracowali więcej lub intensywniej w celu uzyskania wyższych płac.
Interwencjonizm socjalny stosowany wobec ludzi zdolnych do pracy wiąże się więc z zasadniczymi problemami bodźców. Niełatwo te mechanizmy skonstruować tak, aby pomagając ludziom doraźnie, nie szkodzić im długofalowo poprzez zniechęcanie do pracy. Łatwo za to - mówiąc o "wrażliwości społecznej" - wpędzić ich w trwałe uzależnienie od zasiłków.
Na warunki życia ludzi warto więc patrzeć, biorąc pod uwagę występujące bodźce. Od nich bowiem w ogromnym stopniu zależy, jakie będą ludzkie działania i w efekcie przyszłe warunki życia ludzi, a w pewnej mierze - jacy będą oni sami: mniej lub bardziej wdrożeni do pracy, mniej lub bardziej wykształceni, mniej lub bardziej zdemoralizowani itp. Bodźce są o wiele ważniejsze niż bogactwa naturalne. Również ocena wszelkich dziedzin polityki państwa powinna uwzględniać tworzone bodźce. Politycy, którzy wprowadzają lub umacniają w społeczeństwie patologiczne bodźce, rujnują jego przyszłość. Czynią to wykorzystując lęki, frustrację, niewiedzę lub złą sytuację dużych grup społecznych. Na tym polega intelektualna i moralna nędza populizmu. Sukcesy populistów nie zasługują na szacunek, wymagają natomiast zdecydowanego przeciwdziałania.
Sprawność i cynizm
Dziedziną szczególnie podatną na patologie bodźców jest tzw. polityka społeczna albo inaczej - państwo dobrobytu. Jego przyspieszony rozwój nastąpił na Zachodzie po II wojnie światowej, aż do ujawnienia się rozmaitych dysfunkcji. Ideologiczną siłą napędową tej ekspansji było i jest przekonanie, że bez państwowego interwencjonizmu ludzie nie zapewnią potrzebującym opieki. W tym wyraża się typowa dla socjalizmu niewiara w człowieka i jego dobrowolne organizacje, połączona zwykle z deklaracjami wiary w ogromne możliwości całej ludzkości. Obietnice zwiększonych wydatków socjalnych biorą się też po prostu z politycznych kalkulacji, maskowanych, rzecz jasna, retoryką "wrażliwości społecznej". U nas tego rodzaju deklaracje potęgują się jakoś dziwnie w miarę zbliżania się wyborów (dziwi mnie, gdy media oceniają to jako wyraz politycznej sprawności, a nie politycznego cynizmu). Jest wreszcie niemało osób, które - autentycznie przejęte złą sytuacją życiową określonych grup - w socjalnej interwencji państwa upatrują najszybszego ratunku.
Nawet najszlachetniejsze motywy nie uzasadniają wątpliwych skutków. W wypadku socjalnego i podatkowego interwencjonizmu przybierają one formę bodźcowych pułapek ograniczających aktywność zarobkową społeczeństwa. A jak można liczyć na szybki rozwój, zniechęcając ludzi do pracy?
Stopy w pułapce
Socjalna pułapka bodźcowa polega na tym, że system zasiłków (i podatków) silnie redukuje finansową opłacalność przejścia od bezczynności zawodowej do pracy zarobkowej albo od mniejszej do większej ilości lub intensywności pracy. Ową opłacalność redukuje progresywny podatek dochodowy i/lub utrata rozmaitych zasiłków po przekroczeniu określonych progów dochodowych. Jedną z miar pułapek socjalnych jest stopa krańcowego efektywnego opodatkowania. Określa ona, ile procent dodatkowego dochodu, jaki się zarobi, podejmując pracę lub więcej pracując, trzeba oddać państwu z powodu podwyższonego podatku lub utraconego zasiłku. Stopa równa 100 proc. oznacza, że trzeba oddać cały dodatkowy dochód, czyli nic się finansowo nie zyskuje. Stopa przewyższająca 100 proc. oznacza, że podejmując pracę lub zwiększając jej nakład, trzeba oddać państwu więcej, niż się dodatkowo zarobiło. Nie są to tylko teoretyczne spekulacje.
Pierwsza pułapka nosi nazwę pułapki bezrobocia. Powstaje ona wtedy, gdy zasiłki związane ze statusem bezrobotnego są duże w porównaniu z płacą, którą można zarobić. Osoby o niskich kwalifikacjach, wnosząc niewielki wkład do produkcji przedsiębiorstwa, mogą uzyskiwać z tego powodu tylko niskie płace. A zatem to właśnie tacy ludzie są szczególnie narażeni na pułapkę bezrobocia, zwłaszcza gdy zasiłki dla bezrobotnych są stosunkowo wysokie. Nie jest rozwiązaniem ustawowe narzucanie firmom wysokich płac minimalnych, gdyż przestaną one wtedy zatrudniać ludzi o niskich kwalifikacjach lub będą szukać różnych "obejść".
Z badań przeprowadzonych niedawno przez Komisję Europejską wynika, że samotni bezrobotni bez dzieci, akceptując zarobki równe 67 proc. przeciętnej płacy, zyskiwaliby w większości krajów UE tylko 10 proc. więcej, niż wynosi zasiłek związany z bezrobociem, zaś w wypadku wynagrodzenia równego 50 proc. przeciętnej płacy rezygnacja z zasiłku wiązałaby się ze stratą finansową. A zatem osoby, które mogą liczyć tylko na niskie płace, są motywowane do maksymalnie długiego pobierania zasiłku dla bezrobotnych. Owa pułapka bezrobocia jest oczywiście tym większa, im wyższa jest zapomoga związana z bezrobociem.
Druga pułapka to pułapka bezczynności. Dotyczy ona osób niepracujących, które uzyskują pomoc inną niż zasiłek dla bezrobotnych, na przykład socjalną. Pułapka ta grozi m.in. osobom, które były przedtem "na bezrobociu". Jej istota jest taka sama jak w wypadku poprzedniej: finansowo zyskuje się niewiele (jeżeli cokolwiek), akceptując możliwą do uzyskania płacę i przez to rezygnując z zasiłku. Im dłużej się jednak trwa w bezczynności, tym mniejsza jest zdolność i skłonność do podejmowania pracy. Pułapka bezrobocia i pułapka bezczynności powodują, że ludzie wpadają w błędne koło - trwałe uzależnienie od zasiłków.
Pułapka nędzy
Pułapki bodźców biorą się m.in. z tego, że akceptując niską ze względu na kwalifikacje płacę, trzeba zrezygnować z określonych zasiłków. Chcąc zachęcić ludzi do podejmowania pracy, w niektórych krajach pozwala się beneficjentom zachować część lub całość zasiłku przy zarobkach nie przekraczających określonego poziomu. Może to zwiększyć aktywność zawodową, ale jednocześnie sprzyja trzeciej pułapce - niskich płac: perspektywa zmniejszenia lub utraty zasiłków zniechęca ludzi do tego, by pracowali więcej lub intensywniej w celu uzyskania wyższych płac.
Interwencjonizm socjalny stosowany wobec ludzi zdolnych do pracy wiąże się więc z zasadniczymi problemami bodźców. Niełatwo te mechanizmy skonstruować tak, aby pomagając ludziom doraźnie, nie szkodzić im długofalowo poprzez zniechęcanie do pracy. Łatwo za to - mówiąc o "wrażliwości społecznej" - wpędzić ich w trwałe uzależnienie od zasiłków.
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.