Za Pęczakiem pies z kulawą nogą się nie ujął. Tylko dlatego, że ma fałszywą orientację. Lubi fundusze ochrony środowiska Strasznie współczuję posłowi Andrzejowi Pęczakowi. Nikt się za nim nie ujął, nikt nie zaprotestował, kiedy pokazano jego zdjęcia nawet bez paska na oczach, kiedy podano pełne imię i nazwisko, skąd pochodzi, w jakiej jest partii i czyim jest kolegą. A to wszystko bez najmniejszego protestu społecznego tylko dlatego, że poseł Pęczak ma fałszywą orientację. Lubi fundusze ochrony środowiska. Gdyby lubił w tym samym stopniu dzieci, podniósłby się krzyk na całą Polskę. Pisano by listy protestacyjne i otwarte. Profesor Santorski łkałby z żalu nad skrzywdzonym Pęczakiem. Profesor Czapiński gromiłby media za to, że zamiast pokazywać wyłącznie Czapińskiego, pokazały Pęczaka. Lepperofil Tymochowicz okazywałby gotowość polerowania wizerunku Pęczaka do połysku. Szef Obserwatorium Wolności Mediów Goszczyński zaobserwowałby, że media informują, zamiast przemilczać, ogłaszają, zamiast ukrywać. Przyłączyłaby się oczywiście niezawodna filozof życia codziennego senator Maria Szyszkowska, niewykluczone, że przypominając szczytne hasło: wszystkie dzieci są nasze, z wyjątkiem tych, które zostały w porę wyskrobane.
Niestety, poseł Pęczak nie jest pedofilem, tylko funduszofilem. Dlatego pies z kulawą nogą się za nim nie ujął. A przecież wobec Pęczaka też obowiązuje domniemanie niewinności. Przecież także jego pokazano, zanim jeszcze został skazany prawomocnym wyrokiem. Zanim jeszcze ogłoszono zarzuty i dowody. Osoby najbardziej szlachetne, najwrażliwsze na krzywdę ludzką i prawa człowieka do ochrony prywatności olały Pęczaka i zostawiły go na żer rozjuszonej i rozwydrzonej żurnalii. Właściwie dlaczego? Rodzą się podejrzenia, że chodzi o solidarność zawodową psychologów, do której dołączyły się jednostki zawsze czujące się najlepiej w okolicach ścieków i szamba. Ja w to nie wierzę. W końcu protest motywowany był wzniosłą solidarnością międzyludzką. Tylko dlaczego wykluczono z niej Pęczaka, za którym nie tylko Czapiński się nie ujął, ale nawet Miller? Być może z roztargnienia.
Panowie psychologowie społeczni i zwykli uczestnicy protestu w sprawie swego kolegi Andrzeja S. (podobno chodzi o Andrzeja Samsona, ale proszę tego nie powtarzać, bo obserwatorium czuwa) ogłosili przy okazji, że pedofilia jest chorobą. Teraz sąd, który będzie rozstrzygał sprawę, zamówi ekspertyzę u Santorskiego albo Eichelbergera. Położy się Samsona na kozetce, wypyta o to, czy śni mu się kluczyk, czy dziurka od kluczyka, przeanalizuje dzieciństwo, wykryje, że miał dominującą mamusię, i orzeknie, że jest bardzo chory i powinien wyjechać na dłużej do wód, leczyć skołatane nerwy.
A poseł Pęczak? Czy na pewno jest zdrowy? Boję się, panowie psychologowie społeczni i jednostkowi, że zaniedbując Pęczaka, działaliście wbrew waszemu własnemu interesowi. Nie ma wątpliwości, że przy odrobinie dobrej woli da się udowodnić, że nie tylko pedofilia - w odróżnieniu od homoseksualizmu, stanowiącego przejaw tężyzny, przynajmniej politycznej - jest chorobą, ale także pociąg do zawłaszczania cudzych pieniędzy. Zwłaszcza publicznych. Psychoanaliza osób oskarżanych o nadużycia finansowe z całą pewnością wykaże, że mają wyniesiony z dzieciństwa kompleks niedostatku, który muszą sobie rekompensować chorobliwą zapobiegliwością. Chory musi być leczony, a nie karany, więc w końcu Pęczak mógłby razem z Samsonem zostać posłany na kąpiele morskie do Ostendy. Oczywiście pod fachową opieką Santorskiego albo Czapińskiego.
Mamy w Polsce powszechny problem korupcji, z którą nie radzą sobie organa ścigania. Nie radzą sobie, bo to też jest choroba, i w dodatku społeczna. Trzeba położyć wszystkich Polaków na kozetce, poddać ich psychoanalizie i zapisać prozac. Może nie przestaną brać i dawać, nie przestaną kraść i kombinować, ale przynajmniej zrozumieją, że są cierpiący, a nie niemoralni. Prawidłowa diagnoza to połowa sukcesu w leczeniu.
Trwa dyskusja o reformie NFZ, a tu tymczasem szpitale nie chcą podobno robić za darmo lewatywy ani stawiać baniek. Machnijmy ręką na cały ten bałagan, na rzemiosło medyczne i przeznaczmy wszystkie pieniądze ze składek na psychologów i sztukę psychoterapii. To są tak sprawni faceci, że wyleczą każdego, nawet Samsona i Pęczaka.
Panowie psychologowie społeczni i zwykli uczestnicy protestu w sprawie swego kolegi Andrzeja S. (podobno chodzi o Andrzeja Samsona, ale proszę tego nie powtarzać, bo obserwatorium czuwa) ogłosili przy okazji, że pedofilia jest chorobą. Teraz sąd, który będzie rozstrzygał sprawę, zamówi ekspertyzę u Santorskiego albo Eichelbergera. Położy się Samsona na kozetce, wypyta o to, czy śni mu się kluczyk, czy dziurka od kluczyka, przeanalizuje dzieciństwo, wykryje, że miał dominującą mamusię, i orzeknie, że jest bardzo chory i powinien wyjechać na dłużej do wód, leczyć skołatane nerwy.
A poseł Pęczak? Czy na pewno jest zdrowy? Boję się, panowie psychologowie społeczni i jednostkowi, że zaniedbując Pęczaka, działaliście wbrew waszemu własnemu interesowi. Nie ma wątpliwości, że przy odrobinie dobrej woli da się udowodnić, że nie tylko pedofilia - w odróżnieniu od homoseksualizmu, stanowiącego przejaw tężyzny, przynajmniej politycznej - jest chorobą, ale także pociąg do zawłaszczania cudzych pieniędzy. Zwłaszcza publicznych. Psychoanaliza osób oskarżanych o nadużycia finansowe z całą pewnością wykaże, że mają wyniesiony z dzieciństwa kompleks niedostatku, który muszą sobie rekompensować chorobliwą zapobiegliwością. Chory musi być leczony, a nie karany, więc w końcu Pęczak mógłby razem z Samsonem zostać posłany na kąpiele morskie do Ostendy. Oczywiście pod fachową opieką Santorskiego albo Czapińskiego.
Mamy w Polsce powszechny problem korupcji, z którą nie radzą sobie organa ścigania. Nie radzą sobie, bo to też jest choroba, i w dodatku społeczna. Trzeba położyć wszystkich Polaków na kozetce, poddać ich psychoanalizie i zapisać prozac. Może nie przestaną brać i dawać, nie przestaną kraść i kombinować, ale przynajmniej zrozumieją, że są cierpiący, a nie niemoralni. Prawidłowa diagnoza to połowa sukcesu w leczeniu.
Trwa dyskusja o reformie NFZ, a tu tymczasem szpitale nie chcą podobno robić za darmo lewatywy ani stawiać baniek. Machnijmy ręką na cały ten bałagan, na rzemiosło medyczne i przeznaczmy wszystkie pieniądze ze składek na psychologów i sztukę psychoterapii. To są tak sprawni faceci, że wyleczą każdego, nawet Samsona i Pęczaka.
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.