Rozmowa z Paulem Mazurskym, amerykańskim reżyserem filmowym
Jolanta Fajkowska: Pańskie nazwisko brzmi swojsko. Ma pan polskie korzenie?
Paul Mazursky: Mój ojciec był z pochodzenia Polakiem. Rodzice matki pochodzili natomiast z Kijowa.
- Pana film oparty na powieści Isaaka B. Singera ma tytuł "Wrogowie - historia miłosna". Kim są ci wrogowie?
- Wszyscy są wrogami, nawet ci, którzy się kochają. Bohater sądzi, że żona, którą miał w Polsce, zginęła w obozie koncentracyjnym. Sam został ukryty w stodole przez wiejską dziewczynę, chrześcijankę - gra ją polska aktorka Margaret Stein, czyli Małgorzata Zajączkowska. Po wojnie, z wdzięczności i poczucia winy, żeni się z nią, chociaż jej nie kocha. Cała historia dzieje się w Nowym Jorku, tuż po wojnie. Mężczyzna jest mężem chrześcijańskiej dziewczyny, ale w Bronksie ma kochankę Maszę. To kobieta, która przeżyła Holocaust. W pewnym momencie okazuje się, że pierwsza żona bohatera także się uratowała. Herman ma więc trzy żony, trzy kobiety, trzech wrogów.
- Anton Keas, historyk, napisał, że takie filmy, jak "Wrogowie" czy "Wybór Zofii", igrają tematem cierpienia.
- To Singer napisał książkę, na której podstawie powstali "Wrogowie", więc to chyba do niego pretensja. Zresztą wszystkie powieści i opowiadania Singera są oparte na kombinacji tragedii i czarnego humoru, który wiąże się z tragediami. Te rzeczy się przenikają - jak w życiu. To, że twórca opowiada o tragedii, nie znaczy, że ją wykorzystuje czy igra tym tematem.
- Czy Singer rzeczywiście akceptował wybraną przez pana obsadę?
- Pisarz miał wtedy 83 lata, był schorowany. Mieszkał w Nowym Jorku, ale zimy spędzał w Miami Beach. Pojechałem się z nim zobaczyć, chciałem go chociaż dotknąć. Jego żona zaprowadziła mnie na skraj basenu, obok budynku, w którym mieszkali. Singer drzemał. Obudziła go i powiedziała: "Isaak, to jest Paul Mazursky, ten chłopak, który zrobi film na podstawie 'Wrogów'". Singer złapał mnie mocno za rękę i powiedział: "Zupełnie mi się nie podobało to, co Barbra Streisand zrobiła z 'Yentl' [inną sfilmowaną powieścią Singera]. "W moim filmie nie będzie żadnych piosenek" - obiecałem. Pokazałem mu zdjęcia aktorów. Pierwsze było zdjęcie Margaret Stein. "Ona zagra Jadwigę" - powiedziałem. "To dobra Jadwiga" - stwierdził. Potem pokazałem mu zdjęcie Rona Silvera, filmowego Hermana. "Bardzo dobrze wygląda" - podsumował. Następna była fotka Anjeliki Huston. "Dobra Tamara" - rzekł. Na koniec pokazałem mu zdjęcie Leny Olin, przepięknej kobiety. Spojrzał i powiedział: "Zrobisz dobry film...".
- Jak znalazł pan Małgorzatę Zajączkowską do roli Jadwigi?
- Byłem w Kalifornii na lunchu dla nominowanych do Oscara za najlepszy film zagraniczny. Obok mnie siedziała Agnieszka Holland. Prawiłem jej komplementy, a ona mnie. Zapytała, jaki film będę robił. Gdy powiedziałem, że "Wrogowie - historia miłosna", stwierdziła: "Nie możesz tego robić, bo ja mam to w planach". "Mam już scenariusz, pieniądze, robię ten film!" - odparłem. "Masz już aktorkę do roli Jadwigi?" - spytała. I powiedziała, że ma odpowiednią kandydatkę. Pojechałem więc do Nowego Jorku i zaprosiłem Zajączkowską do hotelu na rozmowę. Dałem jej scenariusz i poprosiłem, by coś dla mnie przeczytała. I tak znalazłem Jadwigę. Małgosia to wspaniała aktorka: bezpośrednia i silna.
- Mówi się, że jest pan bardzo dobry dla aktorów.
- Lubię aktorów, bo sam jestem z wykształcenia aktorem. Prowadzą oni bardzo trudny, można powiedzieć, że ironiczny rodzaj egzystencji. Z jednej stroni są wynoszeni na piedestał, wielbieni, z drugiej strony - są nadzy, muszą się psychicznie obnażać.
- Czy to pan wpadł na pomysł, aby zgłosić Andrzeja Wajdę do honorowego Oscara?
- Było tak: przedstawiciele polskiego środowiska filmowego w Kalifornii zaprosili mnie na uroczystą kolację i powiedzieli: "Jesteś Polakiem, jesteś członkiem akademii, a Wajda to świetny reżyser, więc może zgłosisz go do honorowego Oscara". Poszedłem do akademii, wygłosiłem długą przemowę, mówiąc, że Wajda to fenomenalny światowej klasy reżyser, na poziomie Felliniego, Kurosawy czy Bergmana. Sam zresztą kiedyś zaproponowałem, że chętnie u niego zagram. Martwiłem się, że mogą nie znać jego filmów. Jednak zgodzili się w ciągu sekundy - nie mieli wątpliwości.
Paul Mazursky: Mój ojciec był z pochodzenia Polakiem. Rodzice matki pochodzili natomiast z Kijowa.
- Pana film oparty na powieści Isaaka B. Singera ma tytuł "Wrogowie - historia miłosna". Kim są ci wrogowie?
- Wszyscy są wrogami, nawet ci, którzy się kochają. Bohater sądzi, że żona, którą miał w Polsce, zginęła w obozie koncentracyjnym. Sam został ukryty w stodole przez wiejską dziewczynę, chrześcijankę - gra ją polska aktorka Margaret Stein, czyli Małgorzata Zajączkowska. Po wojnie, z wdzięczności i poczucia winy, żeni się z nią, chociaż jej nie kocha. Cała historia dzieje się w Nowym Jorku, tuż po wojnie. Mężczyzna jest mężem chrześcijańskiej dziewczyny, ale w Bronksie ma kochankę Maszę. To kobieta, która przeżyła Holocaust. W pewnym momencie okazuje się, że pierwsza żona bohatera także się uratowała. Herman ma więc trzy żony, trzy kobiety, trzech wrogów.
- Anton Keas, historyk, napisał, że takie filmy, jak "Wrogowie" czy "Wybór Zofii", igrają tematem cierpienia.
- To Singer napisał książkę, na której podstawie powstali "Wrogowie", więc to chyba do niego pretensja. Zresztą wszystkie powieści i opowiadania Singera są oparte na kombinacji tragedii i czarnego humoru, który wiąże się z tragediami. Te rzeczy się przenikają - jak w życiu. To, że twórca opowiada o tragedii, nie znaczy, że ją wykorzystuje czy igra tym tematem.
- Czy Singer rzeczywiście akceptował wybraną przez pana obsadę?
- Pisarz miał wtedy 83 lata, był schorowany. Mieszkał w Nowym Jorku, ale zimy spędzał w Miami Beach. Pojechałem się z nim zobaczyć, chciałem go chociaż dotknąć. Jego żona zaprowadziła mnie na skraj basenu, obok budynku, w którym mieszkali. Singer drzemał. Obudziła go i powiedziała: "Isaak, to jest Paul Mazursky, ten chłopak, który zrobi film na podstawie 'Wrogów'". Singer złapał mnie mocno za rękę i powiedział: "Zupełnie mi się nie podobało to, co Barbra Streisand zrobiła z 'Yentl' [inną sfilmowaną powieścią Singera]. "W moim filmie nie będzie żadnych piosenek" - obiecałem. Pokazałem mu zdjęcia aktorów. Pierwsze było zdjęcie Margaret Stein. "Ona zagra Jadwigę" - powiedziałem. "To dobra Jadwiga" - stwierdził. Potem pokazałem mu zdjęcie Rona Silvera, filmowego Hermana. "Bardzo dobrze wygląda" - podsumował. Następna była fotka Anjeliki Huston. "Dobra Tamara" - rzekł. Na koniec pokazałem mu zdjęcie Leny Olin, przepięknej kobiety. Spojrzał i powiedział: "Zrobisz dobry film...".
- Jak znalazł pan Małgorzatę Zajączkowską do roli Jadwigi?
- Byłem w Kalifornii na lunchu dla nominowanych do Oscara za najlepszy film zagraniczny. Obok mnie siedziała Agnieszka Holland. Prawiłem jej komplementy, a ona mnie. Zapytała, jaki film będę robił. Gdy powiedziałem, że "Wrogowie - historia miłosna", stwierdziła: "Nie możesz tego robić, bo ja mam to w planach". "Mam już scenariusz, pieniądze, robię ten film!" - odparłem. "Masz już aktorkę do roli Jadwigi?" - spytała. I powiedziała, że ma odpowiednią kandydatkę. Pojechałem więc do Nowego Jorku i zaprosiłem Zajączkowską do hotelu na rozmowę. Dałem jej scenariusz i poprosiłem, by coś dla mnie przeczytała. I tak znalazłem Jadwigę. Małgosia to wspaniała aktorka: bezpośrednia i silna.
- Mówi się, że jest pan bardzo dobry dla aktorów.
- Lubię aktorów, bo sam jestem z wykształcenia aktorem. Prowadzą oni bardzo trudny, można powiedzieć, że ironiczny rodzaj egzystencji. Z jednej stroni są wynoszeni na piedestał, wielbieni, z drugiej strony - są nadzy, muszą się psychicznie obnażać.
- Czy to pan wpadł na pomysł, aby zgłosić Andrzeja Wajdę do honorowego Oscara?
- Było tak: przedstawiciele polskiego środowiska filmowego w Kalifornii zaprosili mnie na uroczystą kolację i powiedzieli: "Jesteś Polakiem, jesteś członkiem akademii, a Wajda to świetny reżyser, więc może zgłosisz go do honorowego Oscara". Poszedłem do akademii, wygłosiłem długą przemowę, mówiąc, że Wajda to fenomenalny światowej klasy reżyser, na poziomie Felliniego, Kurosawy czy Bergmana. Sam zresztą kiedyś zaproponowałem, że chętnie u niego zagram. Martwiłem się, że mogą nie znać jego filmów. Jednak zgodzili się w ciągu sekundy - nie mieli wątpliwości.
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.