Zimne okrucieństwo ma uczynić terrorystów światową potęgą polityczną i moralną Śmierć przypadkowego cudzoziemca została zarejestrowana na kamerze cyfrowej i ten zapis zamieszczono w Internecie. Po co? By siać grozę wśród rodziny zamordowanego. Może zobaczą, jak umarł ich syn, brat lub ojciec. Może ich sąsiedzi już zobaczyli tę scenę i pospieszą z niestosownymi wylewnymi kondolencjami. A przy okazji ciekawscy internauci też dostaną nauczkę. Zasługują na to. Szukają w Internecie rozrywki i pornografii. Niech zobaczą coś, co nimi wstrząśnie. Śmierć na żywo. Rytualną egzekucję wroga, którym mógłby być dowolny Europejczyk, Azjata lub Amerykanin, byle znalazł się dostatecznie blisko bojowników o świętą sprawę. Zimne okrucieństwo ma uczynić asasynów światową potęgą polityczną i moralną. Zabijają w geście potępienia i przestrogi dla całego świata. Dają do zrozumienia: będą nadal napadać z ukrycia i niewiele ich obchodzi, że znamy twarz pierwszego nożownika i że wyznaczono za jego głowę nagrodę 10 mln dolarów. Ten człowiek staje się bohaterem dla jakichś wyrostków pozbawionych szans życiowych. Kim jest? Męczennikiem Allaha, maniakalnym strategiem, demonicznym samcem wymagającym leczenia, psychopatą?
Najwyższa istota fanatyzmu
W ostatnich dwudziestu latach prowadzono wiele badań nad źródłami terroryzmu, ale tylko jedną rzecz udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość: the cause is not the cause - święta sprawa nie jest prawdziwym powodem radykalizmu. Religia może ułatwiać, inspirować, a nawet rozgrzeszyć terror, ale rzadko bezpośrednio go wspiera lub organizuje. Wszędzie się zdarzało - choć w różnych okresach historii - że Istocie Najwyższej składano ofiary z ludzi, nigdzie jednak nie robiono tego na jej wyraźne żądanie i niewielu kapłanów aspirowało do tego, by odegrać rolę generała na polu bitwy albo kata przy egzekucji heretyka lub niewiernego. Także ludzie podający się za męczenników Allaha tylko jednostronnie deklarują ten związek. Nic nie świadczy o tym, by ich gotowość poświęcenia była mile przyjęta, by działali w imieniu Boga, dla niego lub za jego zgodą. To prawda, że w Koranie pojawia się zapewnienie, iż Bóg gwarantuje zwycięstwo wyznawcom Proroka i że ich wrogów pognębi ("9:14 Bóg ukarze ich przez wasze ręce i okryje ich wstydem; i dopomoże wam zwyciężyć ich. On uleczy piersi wierzących i On usunie zawiść z ich serc"). Sura, w której znajduje się ten werset, uczy jednak skruchy. Celem świętej wojny ma być nie triumf Allaha, lecz oczyszczenie serc jego wyznawców z zawiści. To oczywiście mogą być subtelności, na które nie każdy bojownik świętej sprawy zwraca uwagę. Z pewnością jednak dla irackich asasynów religia nie jest głównym motywem działania. Koran nakazuje walczyć tylko z tymi niewiernymi, którzy staną do boju. Fanatyzm irackich terrorystów to zatem świecki obskurantyzm, a nie religijne objawienie.
Idealiści destrukcji
Czy terrorysta jest maniakalnym strategiem? Martha Crenshaw z Wesleyan University uważa, że terroryzm jest atrakcyjny, gdyż zapewnia najłatwiejszą i najszybszą drogę do znalezienia się w społecznej elicie. Terroryści działają w otoczeniu społecznym, które darzy zachwytem ich brawurę, pogardę dla życia i bezwzględność. W jakimś stopniu za istnienie terroryzmu odpowiedzialne jest więc też otoczenie fanatycznych ugrupowań. Gdy terrorysta zapewnia, że jest gotów oddać życie za sprawę, można to zbyć milczeniem albo okazać zachwyt dla jego idealizmu. Ta druga reakcja jest niebezpieczna. Ludzi gotowych umrzeć za szczytny cel jest wielu. Jedni gotowi są podjąć niebezpieczne badania naukowe i ryzykują życie. Inni zostają żołnierzami, a jeszcze inni biorą udział w wyścigach samochodowych. Czasem dziwimy się, że igrają z losem, czasem ich podziwiamy. Nie cenimy ich jednak za samo narażanie życia, ale za chęć osiągnięcia jakiegoś wspaniałego, trudnego celu. Tymczasem terrorysta idzie na skróty. Ryzykuje życie i dodatkowo nie robi nic. Chce umrzeć i chce, żeby jego śmierć była złowieszcza, przerażająca, destrukcyjna i znana całemu światu. Jego cel to zabić, skrzywdzić jak najwięcej osób, zniszczyć jak najwięcej.
Za bezsens i bezcelowość terrorystycznych działań ich sprawcy obwiniają bezduszne i ślepe społeczeństwo. Wiele lat temu jeden z przywódców organizacji Fatah (Abu Iyad) powiedział: "My tylko siejemy ziarno. Inni zbiorą plon... Nam wystarczy, jeśli przeczytamy w "Jerusalem Post", że pani Meir spisała testament przed wyjazdem do Paryża, a pan Abba Eban podróżuje z fałszywym paszportem". Niewiele się zmieniło od tamtych czasów. Terroryści nadal sieją. Nie widać, by ktokolwiek zbierał plon. Rolnicza parabola jest pustym wykrętem. Przemoc ma zastraszać, burzyć, dezorganizować. Nie ma osiągnąć konkretnego celu, ale powinna zmienić zasadniczo sposób myślenia całego społeczeństwa. Terrorysta działa jak dziecko domagające się płaczem, by kupić mu nową procę do zabawy. Chce zdobyć władzę i szacunek dla siebie i działań, jakie zamierza podjąć. Jakie to będą działania - tego nie wyjawia i uważa w istocie za rzecz drugorzędną. Chce poderwać masy, rozbić establishment i zdobyć szansę na kształtowanie świata według własnych pomysłów. Terroryzm jest zatem walką o władzę, walką skrytą, bez programu, bez żadnych zobowiązań i prowadzoną wyłącznie przy użyciu przemocy.
Organizacje terrorystyczne wyrzekają się negocjacji, nie stawiają realistycznych żądań i nie próbują osiągać swych celów innymi środkami poza zastraszaniem. Podobnie jak mafia opierają swe działania na całkowitym podporządkowaniu i skompromitowaniu swych członków. Tak wygląda ich logika. Terrorysta musi spełnić groźby, którymi zastrasza społeczeństwo, i musi się stać przestępcą. Od chwili gdy zacznie grozić, ma tylko dwie możliwe drogi postępowania: może porzucić swe groźby i przeprosić albo musi je spełnić. Jeśli je porzuci, to nie osiąga nic, tylko ośmiesza swe wcześniejsze żądania. Jeśli spełnia swe groźby - bierze zakładników, dręczy ich lub zabija - staje się zdeklarowanym przestępcą, który stracił wszelkie instrumenty oddziaływania na innych. Dokonał zbrodni i nie ma karty przetargowej. Rząd nie ma powodu, by reagować na jakiekolwiek stawiane przez niego ultimatum. Szantaż i wymuszenie działają dopóty, dopóki budzące strach sankcje nie zostaną użyte. Potem stają się niewytłumaczalnym aktem okrucieństwa.
Jest nawet niezrozumiałe, dlaczego terroryści tak uparcie kompromitują tylko siebie, a nie starają się skompromitować swych przeciwników - głównie rządu, z którym walczą - przez postawienie im żądań wykonalnych i popularnych społecznie. Najczęściej chcą uwolnić swych kolegów z więzienia. Czasem żądają pieniędzy. Czasem domagają się władzy, używając eufemizmów w rodzaju: "Niech obecny rząd ustąpi, a my wyłonimy lepszy rząd, który przejmie władzę". Martha Crenshaw przytacza tylko jeden przykład inteligentnie działających terrorystów. Organizacja Ejercito Revolucionario del Pueblo w Argentynie dokonywała aktów terroru i domagała się, by rząd rozdał głodującym za darmo żywność. Takie żądanie można by uznać za dobrze pomyślane, a może nawet usprawiedliwione, gdyby nie to, że inteligentny rząd łatwo może uniknąć dalszych aktów terroru, dobrowolnie przyjmując jakąś politykę zapewnienia najbiedniejszej ludności środków do życia.
Oddziaływanie terrorystyczne jest skuteczne tylko wtedy, gdy budzi społeczną sympatię i szacunek dla przedłożonych żądań. Gdyby zatem terroryści chcieli działać zrozumiale, swym protestom nadaliby formę nieposłuszeństwa obywatelskiego. Musieliby się ujawnić, poddać społecznej ocenie, ponieść jakieś konsekwencje podejmowanych protestów i zdobyć powszechne uznanie dla swych działań i dążeń. Rezygnując z takich instrumentów, decydują, że nie będą strategami i nie będą prowadzić żadnej polityki. Muszą się ukrywać i nie mogą negocjować. Muszą polegać na szantażu wobec członków własnej organizacji i na budzącym nienawiść zastraszaniu społeczeństwa. Nie mogą stopniowo ograniczać repertuaru swych działań, ale muszą stale eskalować okrucieństwa. Ostatecznie muszą zginąć, nie osiągnąwszy niczego. I ten smutny wynik kontynuatorzy uznają za największy sukces ich krótkiego życia.
Narcystyczne rany
Postępowanie terrorystów nie daje się racjonalnie uzasadnić. Z tego, co udało się ustalić w rozmaitych badaniach, nie istnieje jeden patologiczny profil terrorysty, nie można fanatykom przypisać żadnej trwałej psychopatologii. Coś jednak ich różni od większości ludzi. Od początku są bardziej zapalczywi i komunikują się gorzej niż przeciętni ludzie. Nie osiągają społecznego sukcesu i mają skłonność do zachowań gwałtownych. Kieruje nimi silne poczucie własnej racji i nie hamuje ich zdolność empatii. Obnoszą się z "narcystycznymi ranami" - jak pisze Jerrold M. Post z George Washington University - i stosują wobec siebie metodę usuwania tych fragmentów osobowości, które uznają za obce i boleśnie uwierające. Uważają się za ofiary społecznej presji, zmuszone do obrzydliwych form dostosowywania się. Znajdują w sobie cechy, których nie akceptują i za których powstanie winią społeczeństwo. Własne słabości i niepowodzenia stają się w ich ocenie ranami zadanymi przez wrogie otoczenie. Ogarnięci poczuciem krzywdy nie widzą innego sposobu zaleczenia ran jak przez stosowanie przemocy i zemstę.
Człowiek o takiej osobowości szuka nowej, zastępczej pseudorodziny składającej się z ludzi podobnych do niego, mających podobne bolesne przeżycia, doświadczenie odrzucenia, upokorzenia, pogardy i fizycznego ograniczenia. Ludzie ci poszukują radykalnych organizacji i działając w nich, starają się rozwinąć akceptowaną przez siebie część osobowości. Koniec z uległością, kompromisami i ustępstwem. Początkujący terrorysta szuka oczyszczenia i uwolnienia, potrzebuje radykalnych rozwiązań, które pozwolą się raz na zawsze wyrwać z krępujących więzów uzależnienia. Wchodzi do zamkniętej, tajnej grupy, dającej mu silne poczucie akceptacji i celu życiowego. Wmawia sobie, że jest idealistą, i żąda, by grupa działała radykalnie. Bezwzględność przyjmuje za jedyne kryterium autentyczności. W takich warunkach rodzi się osobowość charyzmatyczna i autorytet. Wśród terrorystów baskijskich najbardziej radykalni okazywali się pół-Baskowie, wśród terrorystów arabskich - osoby dość niechętnie identyfikujące się z arabską kulturą i tradycją. Zamknięta grupa po pewnym czasie jest już całym zastępczym społeczeństwem, w którym radykał zdobywa prestiż, podziw, uznanie i rolę przywódcy. Czując się odpowiedzialnym za przyszłość organizacji, mało dba o jej rolę w otwartym społeczeństwie. Zwraca uwagę na wewnętrzną dynamikę w grupie, buduje jej ideologię, dyscyplinę i wprowadza drakońskie metody egzekwowania lojalności.
Wbrew temu, co twierdzą i sądzą terroryści, terroryzm nie jest polityczną metodą osiągania niepopularnych celów. Jest stylem życia i walką o grupowe przetrwanie bez względu na koszty ponoszone wobec zewnętrznego społeczeństwa i przez całe to społeczeństwo.
Demoniczny samiec
Wydaje się, że nie ulegamy halucynacji, dostrzegając w twarzy terrorysty determinację demonicznego samca. Do lat 60. ubiegłego wieku pod wpływem badań wielu wybitnych antropologów, m.in. Konrada Lorenza, przyjmowano, że poza gatunkiem ludzkim nie występuje bezinteresowna agresja, a nawet że wśród ludzi agresja ma zwykle jakieś racjonalne uzasadnienie. Gdy jednak, biorąc przykład z Jane Goodall, coraz więcej badaczy przestało obserwować naczelne przez lornetkę i zaczęło wędrować ze stadami w lasach równikowych, obraz społecznego życia małp człekokształtnych znacznie się zmienił. Spostrzeżono, że co jakiś czas samce szympansów wyruszają na wojnę poza teren, na którym zwykle żerują i który uznają za swoje terytorium. Czasem towarzyszą im - jedna lub dwie - samotne samice. Stado zakrada się na obcy teren i tam poszukuje pojedynczego dorosłego osobnika. Napada na niego znienacka, przewraca, dusi, bije, gryzie i kaleczy. Po półgodzinnej masakrze ofiara jest porzucana. Zwykle potrafi się jeszcze podnieść, ale nie może się już wspiąć na drzewo. Po dwóch, trzech dniach ginie.
Czemu służy ta eksterminacja? Kto daje sygnał do jej przeprowadzenia? Dlaczego reszta stada wpada w podniecenie i entuzjazm? Autorzy książki "Demoniczne samce" nie znają odpowiedzi. Obce stado lub samotny obcy samiec nie stanowią przecież realnego zagrożenia. Najprostsze, choć dość naiwne i bardzo smutne wytłumaczenie mówi, że szympansy mają taką kulturę. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by dostrzec, że ludzie też. Postać wojownika budzi społeczny szacunek w większości kultur. Agresywna postawa przydaje się w sporcie, gospodarce i polityce. Kobiety, nawet te, które nienawidzą przemocy, łatwo godzą się z myślą, że najlepszą przed nią obroną jest mieć ją po swojej stronie. Podobnie myśli wielu mężczyzn. Przemoc jest potępiana, ale po cichu tolerowana. Większość filmów przygodowych to pochwała brutalności i siły. Wiele eksperymentów przeprowadzanych w różnych kulturach, wśród dzieci i dorosłych, pokazuje, że zebrani razem chłopcy lub mężczyźni dość szybko organizują się w nieformalne wojsko. Mają taki atawistyczny instynkt. U terrorystów ten mechanizm może być silniejszy. Oni wyraźniej niż inni widzą, że zabijanie jest łatwiejsze, gdy tworzy się gangi. Że egzekucja pokazywana w telewizji zyskuje wielki rozgłos małym kosztem. Że nadanie instynktowi zabijania formy aktywności politycznej nobilituje mordercę i zwiększa szansę, że uda mu się pozostać nie wykrytym.
W ostatnich dwudziestu latach prowadzono wiele badań nad źródłami terroryzmu, ale tylko jedną rzecz udało się ustalić ponad wszelką wątpliwość: the cause is not the cause - święta sprawa nie jest prawdziwym powodem radykalizmu. Religia może ułatwiać, inspirować, a nawet rozgrzeszyć terror, ale rzadko bezpośrednio go wspiera lub organizuje. Wszędzie się zdarzało - choć w różnych okresach historii - że Istocie Najwyższej składano ofiary z ludzi, nigdzie jednak nie robiono tego na jej wyraźne żądanie i niewielu kapłanów aspirowało do tego, by odegrać rolę generała na polu bitwy albo kata przy egzekucji heretyka lub niewiernego. Także ludzie podający się za męczenników Allaha tylko jednostronnie deklarują ten związek. Nic nie świadczy o tym, by ich gotowość poświęcenia była mile przyjęta, by działali w imieniu Boga, dla niego lub za jego zgodą. To prawda, że w Koranie pojawia się zapewnienie, iż Bóg gwarantuje zwycięstwo wyznawcom Proroka i że ich wrogów pognębi ("9:14 Bóg ukarze ich przez wasze ręce i okryje ich wstydem; i dopomoże wam zwyciężyć ich. On uleczy piersi wierzących i On usunie zawiść z ich serc"). Sura, w której znajduje się ten werset, uczy jednak skruchy. Celem świętej wojny ma być nie triumf Allaha, lecz oczyszczenie serc jego wyznawców z zawiści. To oczywiście mogą być subtelności, na które nie każdy bojownik świętej sprawy zwraca uwagę. Z pewnością jednak dla irackich asasynów religia nie jest głównym motywem działania. Koran nakazuje walczyć tylko z tymi niewiernymi, którzy staną do boju. Fanatyzm irackich terrorystów to zatem świecki obskurantyzm, a nie religijne objawienie.
Idealiści destrukcji
Czy terrorysta jest maniakalnym strategiem? Martha Crenshaw z Wesleyan University uważa, że terroryzm jest atrakcyjny, gdyż zapewnia najłatwiejszą i najszybszą drogę do znalezienia się w społecznej elicie. Terroryści działają w otoczeniu społecznym, które darzy zachwytem ich brawurę, pogardę dla życia i bezwzględność. W jakimś stopniu za istnienie terroryzmu odpowiedzialne jest więc też otoczenie fanatycznych ugrupowań. Gdy terrorysta zapewnia, że jest gotów oddać życie za sprawę, można to zbyć milczeniem albo okazać zachwyt dla jego idealizmu. Ta druga reakcja jest niebezpieczna. Ludzi gotowych umrzeć za szczytny cel jest wielu. Jedni gotowi są podjąć niebezpieczne badania naukowe i ryzykują życie. Inni zostają żołnierzami, a jeszcze inni biorą udział w wyścigach samochodowych. Czasem dziwimy się, że igrają z losem, czasem ich podziwiamy. Nie cenimy ich jednak za samo narażanie życia, ale za chęć osiągnięcia jakiegoś wspaniałego, trudnego celu. Tymczasem terrorysta idzie na skróty. Ryzykuje życie i dodatkowo nie robi nic. Chce umrzeć i chce, żeby jego śmierć była złowieszcza, przerażająca, destrukcyjna i znana całemu światu. Jego cel to zabić, skrzywdzić jak najwięcej osób, zniszczyć jak najwięcej.
Za bezsens i bezcelowość terrorystycznych działań ich sprawcy obwiniają bezduszne i ślepe społeczeństwo. Wiele lat temu jeden z przywódców organizacji Fatah (Abu Iyad) powiedział: "My tylko siejemy ziarno. Inni zbiorą plon... Nam wystarczy, jeśli przeczytamy w "Jerusalem Post", że pani Meir spisała testament przed wyjazdem do Paryża, a pan Abba Eban podróżuje z fałszywym paszportem". Niewiele się zmieniło od tamtych czasów. Terroryści nadal sieją. Nie widać, by ktokolwiek zbierał plon. Rolnicza parabola jest pustym wykrętem. Przemoc ma zastraszać, burzyć, dezorganizować. Nie ma osiągnąć konkretnego celu, ale powinna zmienić zasadniczo sposób myślenia całego społeczeństwa. Terrorysta działa jak dziecko domagające się płaczem, by kupić mu nową procę do zabawy. Chce zdobyć władzę i szacunek dla siebie i działań, jakie zamierza podjąć. Jakie to będą działania - tego nie wyjawia i uważa w istocie za rzecz drugorzędną. Chce poderwać masy, rozbić establishment i zdobyć szansę na kształtowanie świata według własnych pomysłów. Terroryzm jest zatem walką o władzę, walką skrytą, bez programu, bez żadnych zobowiązań i prowadzoną wyłącznie przy użyciu przemocy.
Organizacje terrorystyczne wyrzekają się negocjacji, nie stawiają realistycznych żądań i nie próbują osiągać swych celów innymi środkami poza zastraszaniem. Podobnie jak mafia opierają swe działania na całkowitym podporządkowaniu i skompromitowaniu swych członków. Tak wygląda ich logika. Terrorysta musi spełnić groźby, którymi zastrasza społeczeństwo, i musi się stać przestępcą. Od chwili gdy zacznie grozić, ma tylko dwie możliwe drogi postępowania: może porzucić swe groźby i przeprosić albo musi je spełnić. Jeśli je porzuci, to nie osiąga nic, tylko ośmiesza swe wcześniejsze żądania. Jeśli spełnia swe groźby - bierze zakładników, dręczy ich lub zabija - staje się zdeklarowanym przestępcą, który stracił wszelkie instrumenty oddziaływania na innych. Dokonał zbrodni i nie ma karty przetargowej. Rząd nie ma powodu, by reagować na jakiekolwiek stawiane przez niego ultimatum. Szantaż i wymuszenie działają dopóty, dopóki budzące strach sankcje nie zostaną użyte. Potem stają się niewytłumaczalnym aktem okrucieństwa.
Jest nawet niezrozumiałe, dlaczego terroryści tak uparcie kompromitują tylko siebie, a nie starają się skompromitować swych przeciwników - głównie rządu, z którym walczą - przez postawienie im żądań wykonalnych i popularnych społecznie. Najczęściej chcą uwolnić swych kolegów z więzienia. Czasem żądają pieniędzy. Czasem domagają się władzy, używając eufemizmów w rodzaju: "Niech obecny rząd ustąpi, a my wyłonimy lepszy rząd, który przejmie władzę". Martha Crenshaw przytacza tylko jeden przykład inteligentnie działających terrorystów. Organizacja Ejercito Revolucionario del Pueblo w Argentynie dokonywała aktów terroru i domagała się, by rząd rozdał głodującym za darmo żywność. Takie żądanie można by uznać za dobrze pomyślane, a może nawet usprawiedliwione, gdyby nie to, że inteligentny rząd łatwo może uniknąć dalszych aktów terroru, dobrowolnie przyjmując jakąś politykę zapewnienia najbiedniejszej ludności środków do życia.
Oddziaływanie terrorystyczne jest skuteczne tylko wtedy, gdy budzi społeczną sympatię i szacunek dla przedłożonych żądań. Gdyby zatem terroryści chcieli działać zrozumiale, swym protestom nadaliby formę nieposłuszeństwa obywatelskiego. Musieliby się ujawnić, poddać społecznej ocenie, ponieść jakieś konsekwencje podejmowanych protestów i zdobyć powszechne uznanie dla swych działań i dążeń. Rezygnując z takich instrumentów, decydują, że nie będą strategami i nie będą prowadzić żadnej polityki. Muszą się ukrywać i nie mogą negocjować. Muszą polegać na szantażu wobec członków własnej organizacji i na budzącym nienawiść zastraszaniu społeczeństwa. Nie mogą stopniowo ograniczać repertuaru swych działań, ale muszą stale eskalować okrucieństwa. Ostatecznie muszą zginąć, nie osiągnąwszy niczego. I ten smutny wynik kontynuatorzy uznają za największy sukces ich krótkiego życia.
Narcystyczne rany
Postępowanie terrorystów nie daje się racjonalnie uzasadnić. Z tego, co udało się ustalić w rozmaitych badaniach, nie istnieje jeden patologiczny profil terrorysty, nie można fanatykom przypisać żadnej trwałej psychopatologii. Coś jednak ich różni od większości ludzi. Od początku są bardziej zapalczywi i komunikują się gorzej niż przeciętni ludzie. Nie osiągają społecznego sukcesu i mają skłonność do zachowań gwałtownych. Kieruje nimi silne poczucie własnej racji i nie hamuje ich zdolność empatii. Obnoszą się z "narcystycznymi ranami" - jak pisze Jerrold M. Post z George Washington University - i stosują wobec siebie metodę usuwania tych fragmentów osobowości, które uznają za obce i boleśnie uwierające. Uważają się za ofiary społecznej presji, zmuszone do obrzydliwych form dostosowywania się. Znajdują w sobie cechy, których nie akceptują i za których powstanie winią społeczeństwo. Własne słabości i niepowodzenia stają się w ich ocenie ranami zadanymi przez wrogie otoczenie. Ogarnięci poczuciem krzywdy nie widzą innego sposobu zaleczenia ran jak przez stosowanie przemocy i zemstę.
Człowiek o takiej osobowości szuka nowej, zastępczej pseudorodziny składającej się z ludzi podobnych do niego, mających podobne bolesne przeżycia, doświadczenie odrzucenia, upokorzenia, pogardy i fizycznego ograniczenia. Ludzie ci poszukują radykalnych organizacji i działając w nich, starają się rozwinąć akceptowaną przez siebie część osobowości. Koniec z uległością, kompromisami i ustępstwem. Początkujący terrorysta szuka oczyszczenia i uwolnienia, potrzebuje radykalnych rozwiązań, które pozwolą się raz na zawsze wyrwać z krępujących więzów uzależnienia. Wchodzi do zamkniętej, tajnej grupy, dającej mu silne poczucie akceptacji i celu życiowego. Wmawia sobie, że jest idealistą, i żąda, by grupa działała radykalnie. Bezwzględność przyjmuje za jedyne kryterium autentyczności. W takich warunkach rodzi się osobowość charyzmatyczna i autorytet. Wśród terrorystów baskijskich najbardziej radykalni okazywali się pół-Baskowie, wśród terrorystów arabskich - osoby dość niechętnie identyfikujące się z arabską kulturą i tradycją. Zamknięta grupa po pewnym czasie jest już całym zastępczym społeczeństwem, w którym radykał zdobywa prestiż, podziw, uznanie i rolę przywódcy. Czując się odpowiedzialnym za przyszłość organizacji, mało dba o jej rolę w otwartym społeczeństwie. Zwraca uwagę na wewnętrzną dynamikę w grupie, buduje jej ideologię, dyscyplinę i wprowadza drakońskie metody egzekwowania lojalności.
Wbrew temu, co twierdzą i sądzą terroryści, terroryzm nie jest polityczną metodą osiągania niepopularnych celów. Jest stylem życia i walką o grupowe przetrwanie bez względu na koszty ponoszone wobec zewnętrznego społeczeństwa i przez całe to społeczeństwo.
Demoniczny samiec
Wydaje się, że nie ulegamy halucynacji, dostrzegając w twarzy terrorysty determinację demonicznego samca. Do lat 60. ubiegłego wieku pod wpływem badań wielu wybitnych antropologów, m.in. Konrada Lorenza, przyjmowano, że poza gatunkiem ludzkim nie występuje bezinteresowna agresja, a nawet że wśród ludzi agresja ma zwykle jakieś racjonalne uzasadnienie. Gdy jednak, biorąc przykład z Jane Goodall, coraz więcej badaczy przestało obserwować naczelne przez lornetkę i zaczęło wędrować ze stadami w lasach równikowych, obraz społecznego życia małp człekokształtnych znacznie się zmienił. Spostrzeżono, że co jakiś czas samce szympansów wyruszają na wojnę poza teren, na którym zwykle żerują i który uznają za swoje terytorium. Czasem towarzyszą im - jedna lub dwie - samotne samice. Stado zakrada się na obcy teren i tam poszukuje pojedynczego dorosłego osobnika. Napada na niego znienacka, przewraca, dusi, bije, gryzie i kaleczy. Po półgodzinnej masakrze ofiara jest porzucana. Zwykle potrafi się jeszcze podnieść, ale nie może się już wspiąć na drzewo. Po dwóch, trzech dniach ginie.
Czemu służy ta eksterminacja? Kto daje sygnał do jej przeprowadzenia? Dlaczego reszta stada wpada w podniecenie i entuzjazm? Autorzy książki "Demoniczne samce" nie znają odpowiedzi. Obce stado lub samotny obcy samiec nie stanowią przecież realnego zagrożenia. Najprostsze, choć dość naiwne i bardzo smutne wytłumaczenie mówi, że szympansy mają taką kulturę. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, by dostrzec, że ludzie też. Postać wojownika budzi społeczny szacunek w większości kultur. Agresywna postawa przydaje się w sporcie, gospodarce i polityce. Kobiety, nawet te, które nienawidzą przemocy, łatwo godzą się z myślą, że najlepszą przed nią obroną jest mieć ją po swojej stronie. Podobnie myśli wielu mężczyzn. Przemoc jest potępiana, ale po cichu tolerowana. Większość filmów przygodowych to pochwała brutalności i siły. Wiele eksperymentów przeprowadzanych w różnych kulturach, wśród dzieci i dorosłych, pokazuje, że zebrani razem chłopcy lub mężczyźni dość szybko organizują się w nieformalne wojsko. Mają taki atawistyczny instynkt. U terrorystów ten mechanizm może być silniejszy. Oni wyraźniej niż inni widzą, że zabijanie jest łatwiejsze, gdy tworzy się gangi. Że egzekucja pokazywana w telewizji zyskuje wielki rozgłos małym kosztem. Że nadanie instynktowi zabijania formy aktywności politycznej nobilituje mordercę i zwiększa szansę, że uda mu się pozostać nie wykrytym.
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.