Marihuana stała się dla młodego pokolenia znakiem wolności, braterstwa i wyrzeczenia się agresji Chodź, zajaramy" - tak się teraz mówi, gdy chcemy kogoś bliżej poznać lub uszanować. Robert Leszczyński, juror "Idola" i znany didżej, na każdej imprezie słyszy od swoich wielbicieli prośbę o wspólne zajaranie zioła, czyli wypalenie jointa z marihuany. Podobnie jest z Noviką, gwiazdą muzyki klubowej. Na skojarzeniu z marihuaną oparta jest najnowsza kampania reklamowa piwa Lech: butelkę napoju widać na tle liści przypominających konopne. Studencki miesięcznik "Dlaczego" zrobił swoim czytelnikom prezent w postaci ziaren konopi indyjskich (odmiany nie mającej właściwości halucynogennych). Nawet bohater najpopularniejszego obecnie polskiego komiksu Jeż Jerzy, spotykając słynnego kapitana Żbika, namawia go do wspólnego zapalenia skręta z marychy. Palenie tzw. jointów stało się dla wielu polskich nastolatków symbolem inicjacji oraz emblematem wolności. Można odnieść wrażenie, że społeczeństwo dzieli się na zwolenników marihuany i jej przeciwników. I że ten podział wyznacza stosunek do podstawowych wartości i norm społecznych. To trochę tak jak z narzuconą przez homoseksualistów debatą o specjalnych prawach dla nich, na przykład w kwestii małżeństw czy adopcji.
Skręt wtajemniczenia
Z badań PBS wynika, że co najmniej raz w życiu paliło marihuanę 35 proc. ankietowanych studentów. Regularnie robi to co dziesiąta z pytanych osób. Aż dwie trzecie twierdzi, że zdobycie miękkich narkotyków (marihuany i haszyszu) jest łatwe bądź bardzo łatwe. Z badań ESPAD przeprowadzonych wśród gimnazjalistów i licealistów wynika, że aż 26 proc. osiemnastolatków można uznać za regularnych palaczy (mieli kontakt z marihuaną w ciągu 30 dni przed badaniem). W 1995 r. ten odsetek wśród licealistów nie przekraczał 10 proc.
Palenie skręta stało się swego rodzaju rytuałem. Jak zauważa Janusz Sierosławski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, autor badań ESPAD, zapalenie skręta jest traktowane jako akces do kręgu wybranych, wyznających podobne wartości, słuchających podobnej muzyki czy mających tych samych idoli. Młodzi Polacy mają kontakt z marihuaną równie często jak ich rówieśnicy w USA, Francji czy Niemczech.
Trawa z ogrodu George'a Washingtona
Już w połowie XIX wieku doktor Jacques Moreau wprowadził modę na palenie marihuany i haszyszu w kręgach paryskiej bohemy. Skręty palili wówczas m.in. Gustaw Flaubert, Honoriusz Balzak, Wiktor Hugo, Charles Baudelaire i Aleksander Dumas. Jednak prawdziwą światową karierę marihuana zrobiła dopiero sto lat później. Archeologowie odkryli, że już Asyryjczycy w VIII wieku p.n.e. uprawiali konopie (była to pierwsza w historii roślina hodowana nie w celach spożywczych), a w Indiach odurzano się nimi ponad dwa tysiące lat temu. Prawdopodobnie Europejczycy poznali marihuanę dzięki Maurom, którzy podbili południową Hiszpanię. Wówczas palono ją w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Indiach i Chinach.
W Stanach Zjednoczonych konopie indyjskie hodowali na przykład przyszli prezydenci George Washington i Thomas Jefferson. W latach 20. XX wieku uprawa konopi była nie tylko legalna, ale wręcz zalecana przez Departament Rolnictwa. Marihuana cieszyła się szczególnym powodzeniem w czasach prohibicji, kiedy paliła ją nawet biedota z południowych stanów. Dopiero w 1937 r. wprowadzono karę więzienia za jej posiadanie. Z kolei w Wielkiej Brytanii aż do lat 60. XX wieku konopie hodowano w wielu przydomowych ogródkach. Konopie przywozili już tu Rzymianie, ale jako narkotyk zaczęły funkcjonować dopiero, gdy po II wojnie światowej pojawiła się fala imigrantów z Karaibów.
W skali globalnej marihuanę spopularyzowały gwiazdy popkultury, szczególnie muzycy reggae. Ten zdobywający popularność w latach 70. gatunek muzyczny (wywodzący się z Jamajki) uczynił z marihuany temat wielu piosenek. Najwybitniejsi wykonawcy reggae wzywali do legalizacji marihuany. Peter Tosh w słynnym utworze "Legalize it" twierdził nawet, że to uzdrowi światową gospodarkę, a Bob Marley uważał, iż marihuana to uniwersalny lek. Palenie liści konopi indyjskich stało się istotną częścią kontrkultury drugiej połowy lat 60. oraz lat 70. Marihuana jest sławiona choćby w kultowym filmie z tamtego czasu - "Easy Rider" Dennisa Hoppera.
Marycha mityczna
Wraz z rozpowszechnieniem marihuany narastała wokół niej mitologia. Palenie marychy miało być dowodem wyzwolenia z opresyjnego drobnomieszczańskiego społeczeństwa, które zniewala jednostkę systemem niepotrzebnych zakazów i nakazów. Jak zauważa prof. Wojciech Burszta, etnolog i antropolog kultury, liść konopi zaczęto postrzegać jako znak prawdziwej wolności, wyrzeczenia się agresji, międzyludzkiego braterstwa, a nawet ekologii, bo w końcu jest to podobno jedyny "naturalny" narkotyk (nie poddaje się go obróbce chemicznej i można go samemu hodować).
Legalizację marihuany popierają niemal wszystkie radykalnie lewicowe partie na Zachodzie - od zielonych, po trockistów i antyglobalistów. Do palenia marihuany przyznał się Joschka Fischer, lider niemieckich zielonych, minister spraw zagranicznych Niemiec. Wielu polityków, szczególnie z pokolenia '68, otwarcie opowiadało o swoich doświadczeniach z marihuaną, na przykład Bill Clinton czy burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg. "Me gusta montaniana, me gusta marijuana" ("Lubię góry, lubię marihuanę") - śpiewa Manu Chao, bard antyglobalistów. Legalizację palenia marihuany radykalna lewica traktuje jako jedną ze swobód obywatelskich.
Dobre konopie kontra zła amfetamina
Jeszcze 15 lat temu marihuana funkcjonowała na marginesie popkultury, zaś obecnie jest prezentowana jako element stylu życia. Apoteozą trawy są filmy Kevina Smitha "Sprzedawcy" i "Dogma" czy "Prawdziwy romans" Tony'ego Scotta oraz "Reality bites" Bena Stillera, zaś w Polsce komedia Olafa Lubaszenki "Chłopaki nie płaczą" czy "Dług" Krzysztofa Krauzego.
Eminem śpiewa o "skręcaniu i wdychaniu marihuanowego dymu", a grupa Cypress Hill (niedawno gościła w Polsce) nagrała piosenkę pod znaczącym tytułem "I wanna get higher" ("Chcę się wznieść wyżej"), co oznacza odlot po wypaleniu skręta. Gwiazdy amerykańskiego rapu nagrały składankę "Hempilation" ("Konopielacja").
W Polsce zasługi w popularyzacji marihuany mają przede wszystkim muzycy rockowi i hiphopowi. O paleniu marihuany otwarcie mówili wokalistka Maanamu Kora, znany z Oddziału Zamkniętego Krzysztof Jaryczewski, Piotr Klatt z Róż Europy czy Robert Brylewski z Brygady Kryzys. Muzycy hiphopowi wręcz afirmują "palenie blantów". "Legalna marihuana to ulga dla organów ścigania" śpiewała kilka lat temu grupa Transmisja. Muzycy Wzgórza Ya-Pa 3 przeciwstawiali dobre konopie złej amfetaminie i heroinie: "Swej godności pozbawiony gonisz krople po srebrze/ To w psychikę się wedrze/ Potem żebrzesz. Mnie to nie dotyczy/ Marihuana nie przeszkadza w niczym". Numer Raz, autor płyty "Muzyka, bloki, skręty", otwarcie przyznaje, że na koncertach pali marihuanę na scenie, pali także wielu słuchaczy.
(Nie)szkodliwe skręty
Wielu młodych ludzi nie traktuje marihuany jak narkotyku, lecz jako coś w rodzaju środka energetyzującego, podstawowego antydepresanta czy środka ułatwiającego nawiązywanie kontaktów. Pozytywny wizerunek marychy współtworzą też informacje o jej stosowaniu w lecznictwie, na przykład w uśmierzaniu bólu. THC - najważniejszy składnik marihuany można stosować przy leczeniu choroby Alzheimera, anoreksji czy jaskry, choć istnieją już lepsze środki na te choroby.
W latach 40. w USA szef Federalnego Urzędu ds. Narkotyków Harry Aslinger zainicjował kampanię (głównie w gazetach Williama Hearsta) przeciw marihuanie. W publikowanych wtedy artykułach opisywano rzekome morderstwa i samobójstwa popełniane pod jej wpływem. Ta kampania tylko dostarczała argumentów zwolennikom legalizacji, którzy łatwo obalali argumenty o tak straszliwych skutkach palenia marihuany. Nie znaczy to wcale, że marihuana jest nieszkodliwa. Jej palenie prowadzi do zaburzeń psychicznych, a przede wszystkim zachęca do sięgania po silniejsze narkotyki. Terapeuci twierdzą, że 90 proc. ich uzależnionych od narkotyków pacjentów zaczynało od rzekomo nieszkodliwych skrętów.
Marihuana dla turystów
Legalizacja marihuany wcale nie prowadzi do tego, że mniej osób sięga po twarde narkotyki - dowodzą holenderskie doświadczenia. W tym kraju marihuanę można legalnie kupić i palić w ośmiuset coffee shopach. Po legalizacji miękkich narkotyków w Holandii wcale nie zmalała liczba osób uzależnionych od środków odurzających. Legalne miękkie narkotyki to głównie atrakcja dla zagranicznych turystów.
Zwolennicy legalizacji marihuany próbują narzucić wszystkim przekonanie, że jest ona niezbywalnym składnikiem współczesnego życia. Że walka z nią to walka z wiatrakami. Problemem jest to, że takie argumenty można stosować w wypadku dowolnej substancji odurzającej, byle stała za nią odpowiednio głośna ideologia. Tyle że to nie ideologowie płacą potem za leczenie uzależnionych czy skutki przestępstw przez nich popełnionych.
Z badań PBS wynika, że co najmniej raz w życiu paliło marihuanę 35 proc. ankietowanych studentów. Regularnie robi to co dziesiąta z pytanych osób. Aż dwie trzecie twierdzi, że zdobycie miękkich narkotyków (marihuany i haszyszu) jest łatwe bądź bardzo łatwe. Z badań ESPAD przeprowadzonych wśród gimnazjalistów i licealistów wynika, że aż 26 proc. osiemnastolatków można uznać za regularnych palaczy (mieli kontakt z marihuaną w ciągu 30 dni przed badaniem). W 1995 r. ten odsetek wśród licealistów nie przekraczał 10 proc.
Palenie skręta stało się swego rodzaju rytuałem. Jak zauważa Janusz Sierosławski z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie, autor badań ESPAD, zapalenie skręta jest traktowane jako akces do kręgu wybranych, wyznających podobne wartości, słuchających podobnej muzyki czy mających tych samych idoli. Młodzi Polacy mają kontakt z marihuaną równie często jak ich rówieśnicy w USA, Francji czy Niemczech.
Trawa z ogrodu George'a Washingtona
Już w połowie XIX wieku doktor Jacques Moreau wprowadził modę na palenie marihuany i haszyszu w kręgach paryskiej bohemy. Skręty palili wówczas m.in. Gustaw Flaubert, Honoriusz Balzak, Wiktor Hugo, Charles Baudelaire i Aleksander Dumas. Jednak prawdziwą światową karierę marihuana zrobiła dopiero sto lat później. Archeologowie odkryli, że już Asyryjczycy w VIII wieku p.n.e. uprawiali konopie (była to pierwsza w historii roślina hodowana nie w celach spożywczych), a w Indiach odurzano się nimi ponad dwa tysiące lat temu. Prawdopodobnie Europejczycy poznali marihuanę dzięki Maurom, którzy podbili południową Hiszpanię. Wówczas palono ją w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Indiach i Chinach.
W Stanach Zjednoczonych konopie indyjskie hodowali na przykład przyszli prezydenci George Washington i Thomas Jefferson. W latach 20. XX wieku uprawa konopi była nie tylko legalna, ale wręcz zalecana przez Departament Rolnictwa. Marihuana cieszyła się szczególnym powodzeniem w czasach prohibicji, kiedy paliła ją nawet biedota z południowych stanów. Dopiero w 1937 r. wprowadzono karę więzienia za jej posiadanie. Z kolei w Wielkiej Brytanii aż do lat 60. XX wieku konopie hodowano w wielu przydomowych ogródkach. Konopie przywozili już tu Rzymianie, ale jako narkotyk zaczęły funkcjonować dopiero, gdy po II wojnie światowej pojawiła się fala imigrantów z Karaibów.
W skali globalnej marihuanę spopularyzowały gwiazdy popkultury, szczególnie muzycy reggae. Ten zdobywający popularność w latach 70. gatunek muzyczny (wywodzący się z Jamajki) uczynił z marihuany temat wielu piosenek. Najwybitniejsi wykonawcy reggae wzywali do legalizacji marihuany. Peter Tosh w słynnym utworze "Legalize it" twierdził nawet, że to uzdrowi światową gospodarkę, a Bob Marley uważał, iż marihuana to uniwersalny lek. Palenie liści konopi indyjskich stało się istotną częścią kontrkultury drugiej połowy lat 60. oraz lat 70. Marihuana jest sławiona choćby w kultowym filmie z tamtego czasu - "Easy Rider" Dennisa Hoppera.
Marycha mityczna
Wraz z rozpowszechnieniem marihuany narastała wokół niej mitologia. Palenie marychy miało być dowodem wyzwolenia z opresyjnego drobnomieszczańskiego społeczeństwa, które zniewala jednostkę systemem niepotrzebnych zakazów i nakazów. Jak zauważa prof. Wojciech Burszta, etnolog i antropolog kultury, liść konopi zaczęto postrzegać jako znak prawdziwej wolności, wyrzeczenia się agresji, międzyludzkiego braterstwa, a nawet ekologii, bo w końcu jest to podobno jedyny "naturalny" narkotyk (nie poddaje się go obróbce chemicznej i można go samemu hodować).
Legalizację marihuany popierają niemal wszystkie radykalnie lewicowe partie na Zachodzie - od zielonych, po trockistów i antyglobalistów. Do palenia marihuany przyznał się Joschka Fischer, lider niemieckich zielonych, minister spraw zagranicznych Niemiec. Wielu polityków, szczególnie z pokolenia '68, otwarcie opowiadało o swoich doświadczeniach z marihuaną, na przykład Bill Clinton czy burmistrz Nowego Jorku Michael Bloomberg. "Me gusta montaniana, me gusta marijuana" ("Lubię góry, lubię marihuanę") - śpiewa Manu Chao, bard antyglobalistów. Legalizację palenia marihuany radykalna lewica traktuje jako jedną ze swobód obywatelskich.
Dobre konopie kontra zła amfetamina
Jeszcze 15 lat temu marihuana funkcjonowała na marginesie popkultury, zaś obecnie jest prezentowana jako element stylu życia. Apoteozą trawy są filmy Kevina Smitha "Sprzedawcy" i "Dogma" czy "Prawdziwy romans" Tony'ego Scotta oraz "Reality bites" Bena Stillera, zaś w Polsce komedia Olafa Lubaszenki "Chłopaki nie płaczą" czy "Dług" Krzysztofa Krauzego.
Eminem śpiewa o "skręcaniu i wdychaniu marihuanowego dymu", a grupa Cypress Hill (niedawno gościła w Polsce) nagrała piosenkę pod znaczącym tytułem "I wanna get higher" ("Chcę się wznieść wyżej"), co oznacza odlot po wypaleniu skręta. Gwiazdy amerykańskiego rapu nagrały składankę "Hempilation" ("Konopielacja").
W Polsce zasługi w popularyzacji marihuany mają przede wszystkim muzycy rockowi i hiphopowi. O paleniu marihuany otwarcie mówili wokalistka Maanamu Kora, znany z Oddziału Zamkniętego Krzysztof Jaryczewski, Piotr Klatt z Róż Europy czy Robert Brylewski z Brygady Kryzys. Muzycy hiphopowi wręcz afirmują "palenie blantów". "Legalna marihuana to ulga dla organów ścigania" śpiewała kilka lat temu grupa Transmisja. Muzycy Wzgórza Ya-Pa 3 przeciwstawiali dobre konopie złej amfetaminie i heroinie: "Swej godności pozbawiony gonisz krople po srebrze/ To w psychikę się wedrze/ Potem żebrzesz. Mnie to nie dotyczy/ Marihuana nie przeszkadza w niczym". Numer Raz, autor płyty "Muzyka, bloki, skręty", otwarcie przyznaje, że na koncertach pali marihuanę na scenie, pali także wielu słuchaczy.
(Nie)szkodliwe skręty
Wielu młodych ludzi nie traktuje marihuany jak narkotyku, lecz jako coś w rodzaju środka energetyzującego, podstawowego antydepresanta czy środka ułatwiającego nawiązywanie kontaktów. Pozytywny wizerunek marychy współtworzą też informacje o jej stosowaniu w lecznictwie, na przykład w uśmierzaniu bólu. THC - najważniejszy składnik marihuany można stosować przy leczeniu choroby Alzheimera, anoreksji czy jaskry, choć istnieją już lepsze środki na te choroby.
W latach 40. w USA szef Federalnego Urzędu ds. Narkotyków Harry Aslinger zainicjował kampanię (głównie w gazetach Williama Hearsta) przeciw marihuanie. W publikowanych wtedy artykułach opisywano rzekome morderstwa i samobójstwa popełniane pod jej wpływem. Ta kampania tylko dostarczała argumentów zwolennikom legalizacji, którzy łatwo obalali argumenty o tak straszliwych skutkach palenia marihuany. Nie znaczy to wcale, że marihuana jest nieszkodliwa. Jej palenie prowadzi do zaburzeń psychicznych, a przede wszystkim zachęca do sięgania po silniejsze narkotyki. Terapeuci twierdzą, że 90 proc. ich uzależnionych od narkotyków pacjentów zaczynało od rzekomo nieszkodliwych skrętów.
Marihuana dla turystów
Legalizacja marihuany wcale nie prowadzi do tego, że mniej osób sięga po twarde narkotyki - dowodzą holenderskie doświadczenia. W tym kraju marihuanę można legalnie kupić i palić w ośmiuset coffee shopach. Po legalizacji miękkich narkotyków w Holandii wcale nie zmalała liczba osób uzależnionych od środków odurzających. Legalne miękkie narkotyki to głównie atrakcja dla zagranicznych turystów.
Zwolennicy legalizacji marihuany próbują narzucić wszystkim przekonanie, że jest ona niezbywalnym składnikiem współczesnego życia. Że walka z nią to walka z wiatrakami. Problemem jest to, że takie argumenty można stosować w wypadku dowolnej substancji odurzającej, byle stała za nią odpowiednio głośna ideologia. Tyle że to nie ideologowie płacą potem za leczenie uzależnionych czy skutki przestępstw przez nich popełnionych.
Słownik marihuanowy |
---|
|
Marihuanowy odlot |
---|
THC (delta-9 tetrahydrokannabinol) jest składnikiem, który powoduje, że konopie indyjskie (Cannabis Indica) działają odurzająco. W liściach używanych do robienia skrętów jest go 1-8 proc. Wyróżnia się kilka faz działania THC (nie wszystkie muszą występować za każdym razem), między którymi występują okresy psychicznego wyciszenia. Pierwsza jest faza dobrego samopoczucia i euforii. W drugiej mamy do czynienia z nadwrażliwością zmysłową, zwłaszcza słuchową i wzrokową, wraz z zaburzeniami poczucia czasu i przestrzeni, a niekiedy napadami ostrego lęku. W trzeciej występują stany ekstatyczne. Faza czwarta nazywana jest okresem snu i przebudzenia. Pod wpływem działania THC następuje wzrost ciśnienia krwi, wysuszenie śluzówek jamy ustnej, przekrwienie gałek ocznych, zaburzenia koordynacji ruchowej, uwagi i pamięci. |
Więcej możesz przeczytać w 29/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.