Rosja zamraża stosunki z Polską Dialog? A czego miałby dotyczyć? - taką odpowiedź usłyszałem od jednego z doradców prezydenta Władimira Putina, gdy zapytałem go o przyszłość polsko-rosyjskiego dialogu. Po czym nastąpiło szybkie wyliczenie: polityka celna i tranzytowa nie jest już w waszej gestii - te sprawy załatwiamy z Brukselą. Całość spraw gospodarczych w zasadzie również, szczegółowe sprawy - takie jak jakość waszego mięsa - to techniczne problemy dla wiceministrów. Do dialogu zostają nam sprawy rozliczeń historycznych (bardzo nieprzyjemne) i współpraca kulturalna. W tej ostatniej sprawie, proszę bardzo, możemy rozmawiać. Po wizycie Aleksandra Kwaśniewskiego w Moskwie stan relacji polsko-rosyjskich pozostał bez zmian. Mimo niezwykłego uporu prezydenta w wymuszaniu zaproszenia od strony rosyjskiej jego podróż okazała się co najmniej niepotrzebna.
Zmartwychwstanie Rosji
Putin, korzystając z wysokich cen ropy i dobrej koniunktury międzynarodowej, oficjalnie ogłosił politykę likwidowania resztek demokracji w Rosji, a półoficjalnie wrócił do tradycyjnej polityki "zbierania ziem ruskich". Spełnił się najczarniejszy scenariusz polskiej polityki wschodniej. Rosja, przy życzliwej neutralności Europy Zachodniej i może mniej życzliwej, ale milczącej aprobacie Stanów Zjednoczonych, zabiera się do połykania Białorusi i Ukrainy. Tyle że wbrew prognozom wielu ekspertów nie jest to Rosja rynkowa i demokratyczna. Główne gałęzie rosyjskiej gospodarki zostały faktycznie zrenacjonalizowane, a zasadniczym motorem rozwoju politycznego jest wojna w Czeczenii, która realną władzę na Kremlu przesunęła w ręce przedstawicieli służb specjalnych i wojska.
Zasadniczy cel polskiej polityki wschodniej, czyli wspieranie niepodległości państw postsowieckich - szczególnie Ukrainy - stanął pod znakiem zapytania. Kijów z tygodnia na tydzień znajduje się coraz bliżej Moskwy. I można wątpić, czy ten proces uda się zatrzymać nawet w razie sukcesu w wyborach prezydenckich Wiktora Juszczenki. Na pewno zaś ulegnie przyspieszeniu w wypadku jego porażki. Powolną utratę niepodległości przez Ukrainę miała zatrzymać polityka wschodnia Unii Europejskiej. Miała, ale de facto nawet nie powstała. Rosjanie otwarcie stwierdzili, że traktują tę inicjatywę jako wrogą, a Polacy nie przekonali do tego pomysłu innych państw Unii Europejskiej. Polska polityka wschodnia stanęła. Brakuje nowych koncepcji, a stare mniej lub bardziej się zdezaktualizowały.
Zima polsko-rosyjska
Aleksander Kwaśniewski nie powinien był jechać do Moskwy bez programu wizyty, wpraszając się w sposób, który nie przystoi głowie sporego państwa. Tym bardziej że Rosjanie wyraźnie dawali do zrozumienia, iż zamierzają doprowadzić do ochłodzenia na linii Warszawa - Moskwa. Podczas przygotowań do wizyty prezydenta mnożono trudności. Strona rosyjska domagała się, aby przygotowania prowadziło Ministerstwo Gospodarki, pojawiały się drobne dyplomatyczne afronty. W przeddzień wizyty ukazał się komunikat rosyjskiego MSZ oskarżający polskich dziennikarzy o antyrosyjską fobię. Poza spotkaniem z Władimirem Putinem prezydent Kwaśniewski nie miał umówionych żadnych innych rozmówców ze strony rosyjskiej. Sygnały wskazywały na głęboki niż polityczny.
Same rozmowy dowiodły, że przeciwnicy wizyty mieli rację. Aleksander Kwaśniewski najpierw odczekał dłuższy czas w kremlowskim przedpokoju, a potem musiał wysłuchać niezwykłych jak na rozmowę prezydentów zarzutów wobec polskich dziennikarzy. Podobnie jak podczas poprzednich spotkań z Putinem Aleksander Kwaśniewski nie potrafił zdecydowanie zareagować. Jego partner usłyszał tylko, że poczucie odpowiedzialności polskich dziennikarzy na pewno wzrośnie. Prezydent dowiedział się również, że strona rosyjska zakończyła już śledztwo w sprawie katyńskiej i orzekła przedawnienie zbrodni.
Czy warto tak rozmawiać?
Efektem politycznym wizyty stało się stwierdzenie, że "warto rozmawiać", wygłoszone przez stronę polską. No i zaproszenie Władimira Putina na uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu. Czy to skutek usprawiedliwiający znoszenie upokorzeń? Skoro nie ma materii do dialogu, nie należy się pchać, gdzie nas nie proszą, zwłaszcza w bardzo delikatnej sytuacji politycznej po zamachu w Biesłanie i po zadeklarowanej przez Putina zmianie polityki. Jeśli zaś Aleksander Kwaśniewski musiał jechać, to powinien pojechać po konsultacjach z partnerami z Unii Europejskiej, z mandatem kilku innych członków wspólnoty. Siadanie do gry bez dobrych kart w ręku jest błędem. A uprawianie polityki pozorów na Wschodzie przyniosło już klęskę na Ukrainie i Białorusi.
Putin, korzystając z wysokich cen ropy i dobrej koniunktury międzynarodowej, oficjalnie ogłosił politykę likwidowania resztek demokracji w Rosji, a półoficjalnie wrócił do tradycyjnej polityki "zbierania ziem ruskich". Spełnił się najczarniejszy scenariusz polskiej polityki wschodniej. Rosja, przy życzliwej neutralności Europy Zachodniej i może mniej życzliwej, ale milczącej aprobacie Stanów Zjednoczonych, zabiera się do połykania Białorusi i Ukrainy. Tyle że wbrew prognozom wielu ekspertów nie jest to Rosja rynkowa i demokratyczna. Główne gałęzie rosyjskiej gospodarki zostały faktycznie zrenacjonalizowane, a zasadniczym motorem rozwoju politycznego jest wojna w Czeczenii, która realną władzę na Kremlu przesunęła w ręce przedstawicieli służb specjalnych i wojska.
Zasadniczy cel polskiej polityki wschodniej, czyli wspieranie niepodległości państw postsowieckich - szczególnie Ukrainy - stanął pod znakiem zapytania. Kijów z tygodnia na tydzień znajduje się coraz bliżej Moskwy. I można wątpić, czy ten proces uda się zatrzymać nawet w razie sukcesu w wyborach prezydenckich Wiktora Juszczenki. Na pewno zaś ulegnie przyspieszeniu w wypadku jego porażki. Powolną utratę niepodległości przez Ukrainę miała zatrzymać polityka wschodnia Unii Europejskiej. Miała, ale de facto nawet nie powstała. Rosjanie otwarcie stwierdzili, że traktują tę inicjatywę jako wrogą, a Polacy nie przekonali do tego pomysłu innych państw Unii Europejskiej. Polska polityka wschodnia stanęła. Brakuje nowych koncepcji, a stare mniej lub bardziej się zdezaktualizowały.
Zima polsko-rosyjska
Aleksander Kwaśniewski nie powinien był jechać do Moskwy bez programu wizyty, wpraszając się w sposób, który nie przystoi głowie sporego państwa. Tym bardziej że Rosjanie wyraźnie dawali do zrozumienia, iż zamierzają doprowadzić do ochłodzenia na linii Warszawa - Moskwa. Podczas przygotowań do wizyty prezydenta mnożono trudności. Strona rosyjska domagała się, aby przygotowania prowadziło Ministerstwo Gospodarki, pojawiały się drobne dyplomatyczne afronty. W przeddzień wizyty ukazał się komunikat rosyjskiego MSZ oskarżający polskich dziennikarzy o antyrosyjską fobię. Poza spotkaniem z Władimirem Putinem prezydent Kwaśniewski nie miał umówionych żadnych innych rozmówców ze strony rosyjskiej. Sygnały wskazywały na głęboki niż polityczny.
Same rozmowy dowiodły, że przeciwnicy wizyty mieli rację. Aleksander Kwaśniewski najpierw odczekał dłuższy czas w kremlowskim przedpokoju, a potem musiał wysłuchać niezwykłych jak na rozmowę prezydentów zarzutów wobec polskich dziennikarzy. Podobnie jak podczas poprzednich spotkań z Putinem Aleksander Kwaśniewski nie potrafił zdecydowanie zareagować. Jego partner usłyszał tylko, że poczucie odpowiedzialności polskich dziennikarzy na pewno wzrośnie. Prezydent dowiedział się również, że strona rosyjska zakończyła już śledztwo w sprawie katyńskiej i orzekła przedawnienie zbrodni.
Czy warto tak rozmawiać?
Efektem politycznym wizyty stało się stwierdzenie, że "warto rozmawiać", wygłoszone przez stronę polską. No i zaproszenie Władimira Putina na uroczystości 60. rocznicy wyzwolenia obozu w Oświęcimiu. Czy to skutek usprawiedliwiający znoszenie upokorzeń? Skoro nie ma materii do dialogu, nie należy się pchać, gdzie nas nie proszą, zwłaszcza w bardzo delikatnej sytuacji politycznej po zamachu w Biesłanie i po zadeklarowanej przez Putina zmianie polityki. Jeśli zaś Aleksander Kwaśniewski musiał jechać, to powinien pojechać po konsultacjach z partnerami z Unii Europejskiej, z mandatem kilku innych członków wspólnoty. Siadanie do gry bez dobrych kart w ręku jest błędem. A uprawianie polityki pozorów na Wschodzie przyniosło już klęskę na Ukrainie i Białorusi.
Więcej możesz przeczytać w 41/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.